niedziela, 25 października 2015

Zayn cz.23

Uśmiecham się do mojego wykładowcy z prawa międzynarodowego, a on puszcza mi oczko. Jest naprawdę cholernie przystojny i nie ma żony. Nie chcę go podrywać. Łączy mnie jednak coś z Zayn'em. Coś nas łączy. Nie jesteśmy zwykłymi przyjaciółmi. Pozwoliłam zapłacić mu za mieszkanie, ale tylko dlatego, że nie dałby mi cholernego spokoju. Jeszcze dzisiaj nie dzwonił, ani nie napisał co jest cholernym świętem. Odkąd były chrzciny Emily wszystko się zmieniło. Kiedy usłyszałam to, że chodzi na terapię dotarło do mnie że on naprawdę próbuje się dla mnie zmienić i za to go pokochałam. Za to, że potrafi zmieniać się dla mnie. Wychodzę z sali i wchodzę w tłum ludzi, którzy albo wychodzą z uczelni albo dopiero do niej wchodzą na wykłady. Ja na szczęście to pierwsze. Nie mam dzisiaj do tego głowy. Wczoraj razem z Olkiem mieliśmy nocną zmianę, a na uczelni musieliśmy być na dziewiątą. Oczywiście, że jego nie było. Często się zdarza, że omija te wszystkie wykłady. Kiedy wychodzę na zewnątrz moje nogi owiewa zimne powietrze. Mam na sobie tylko tą beżową sukienkę i kardigan sięgający moich kolan. Zauważyłam, że wiele się zmieniło od mojego wyjazdu. Ten kraj dobrze na mnie wpływa. Od momentu kiedy widziałam Emily minęło już wiele czasu, ale radzę sobie z tym. Jest już marzec, a ja czuję, że coraz lepiej jest ze mną. Już prawie nie myślę o tym, że jestem bezpłodna i nic na to nie mogę poradzić. Zayn przylatuje do mnie wiele razy, po to aby spędzić ze mną po prostu czas. Żeby ze mną porozmawiać i spędzić choć najmniejszą chwilę. Rozglądam się na boki, gdy słyszę swoje imię. Dostrzegam go. Stoi oparty o czarne audi i uśmiecha się do mnie. Przyleciał. Obiecywał mi to już od tygodnia, ale nie miał kompletnie czasu. Dlatego dzisiaj nie dzwonił. Boże jak on jest dla mnie ważny. W momencie rzucam się w jego stronę i ile sił w nogach biegnę nie zwracając uwagi na ludzi idących chodnikiem. Czuję się jak idiotka, ale chcę go już tak mocno przytulić. Nie widziałam go już od miesiąca, a naprawdę mi tego brakowało. Kiedy zderzam się z jego ciałem, on okręca się wokół własnej osi i kręci mną. Nawet nie zwracam uwagi na to, że chwycił mnie za tyłek, bo nie przeszkadza mi to. Wiem jak komicznie musi to wyglądać, ale naprawdę chciałam go mieć blisko. Muszę z kimś w końcu porozmawiać, a on jest jedną z nielicznych osób, której mogę powiedzieć wszystko. Spoglądam w jego brązowe tęczówki i całuję delikatnie jego czoło. Staramy się odbudować wszystko od nowa. Chcemy być jak normalna para, nie spieszyć się. Uśmiecha się do mnie i po chwili odkłada mnie na ziemię.
-Czy właśnie tak paradujesz po uczelni?
-Tak, a co?
-Bo wiesz, to ja jestem twoim chłopakiem.. Przepraszam.
-Nic się nie dzieje, przecież jesteś. Już tyle razy mówiłam, że jesteś ale łączy nas specjalna więź jaka nie łączy inne pary. Kocham cię i wiesz o tym, prawda?
-Jasne, że tak. Po prostu bardzo za tobą tęsknię, ale cieszę się że dałaś nam kolejną szansę. Wszystko jak na razie się układa i obiecuję ci, że zostanie tak na zawszę. Kocham cię skarbie.
-Przyleciałeś sam? Bez żadnych ochroniarzy?
-Bez. Chciałem choć raz być tylko z tobą. Szczerze porozmawiać, a nie myśleć o tym, że jeden z nich cały czas siedzi obok i słucha.
-Przepraszam Suzan ale zapomniałaś zabrać ze sobą notatek.
Nagle podbiega do nas mój wykładowca. Serio zapomniałam? Spoglądam do torebki i poklepuję swoją głowę, ponieważ faktycznie. Nie wiem jak to zrobiłam. Spakowałam laptopa i wszystko, a o tym zapomniałam.
-Dziękuję.
-Będziesz jutro na wykładzie?
-Tak.
-Może wiesz dlaczego nie było dzisiaj Olka?
-Źle się czuł. Ma grypę żołądkową.
-No dobrze. No to do zobaczenia. Widzimy się jutro.
-Do widzenia.
-Kto? To? Był? Suzan?
-Mój wykładowca. Spokojnie.
-Nie podrywa cię, prawda? Nie wykonywał żadnych dziwnych gestów względem ciebie? Suzan mów prawdę.
-Nie. Jezu, Zayn przestań.
-Ile on ma tak w ogóle lat?
-Chyba dwadzieścia sześć czy coś tego typu. Nie wiem jakoś szczególnie nie interesuje mnie jego wiek. Mam to gdzieś.
Uśmiecham się do niego i nagle zauważam, że z samochodu wysiada Louis. Wszystko przez te zaciemnione szyby? Czy ktoś tam jeszcze jest? Staram się zaglądnąć do środka, ale nie jest mi to dane, ponieważ Louis od razu przyciąga mnie do uścisku i całuje moje czoło. Boże, czuję się jak małe dziecko do którego przyjechała rodzina. Zaczynam się śmiać i prawie podskakuję w miejscu kiedy dostrzegam, że ktoś podaje Louisowi Emily. I chyba wiem kto to jest. Nie mylę się. Z samochodu wysiada Eleanor. Szybko do niej podbiegam, a ona owija swoje ramiona wokół mnie. Wygląda tak idealnie. Jej czarne rurki idealnie opinają jej zgrabne nogi i tyłek, a włosy opadają na ramiona.


Całuje jej usta, a ona tylko się uśmiecha. Raczej nie czuję się z tym gestem dziwnie, ponieważ jest jak rodzina. Spoglądam za plecami Eleanor na Emily, która bawi się razem z Zayn'em i Louis'em. Będę zaraz do cholery płakać. Już to czuję. 
-Schudłaś. Nie. Ty strasznie schudłaś. Znowu.
-To przez cały stres związany z uczelnią i pracą. Dobrze wiesz jak to jest. Sama niedawno kończyłaś uczelnię. 
-Ale wyglądasz tak inaczej niż ostatnio jak widziałyśmy się w Sylwestra. Jesteś szczęśliwsza, widzę to na pierwszy rzut oka.
-Taki związek z Zayn'em dobrze mi robi. Nie czuję się przytłoczona jego obecnością i cieszę się kiedy przyjeżdża, bo naprawdę za nim tęsknie. A ty z Louis'em jak? Wszystko między wami już okej?
-Nie do końca. Jeszcze mamy wiele kwestii spornych i nie mieszkamy razem. Nie potrafimy razem żyć. Jesteśmy razem jak na razie tylko ze względu na Emily. Widzę jak on się nią cieszy, ale mną już nie. Jakby miał jakąś inną na boku i totalnie nie radził sobie z tym. Nie mam siły już z nim tak normalnie żyć. Lepiej nam osobno.
-Dzisiaj spędzicie wiele czasu razem i pogadacie na spokojnie. Musicie w końcu dojść do porozumienia.
-Ale co masz na myśli?
-Ja i i Zayn zajmiemy się Emily, a wy pójdziecie na jakąś super kolację. 
-Ale Suzan, nie możemy..
-Możecie. Po to jesteśmy. Mamy wam pomagać. Jesteśmy przecież jej rodzicami chrzestnymi i zawsze mamy wam pomagać. Więc wybacz mi ale to ja zadecydowałam co dzisiaj będę robić z waszą piękną córeczką.
-Poradzicie sobie?
-Eleanor ja mam młodszego brata i wyobraź sobie, że też kiedyś był taki mały jak Emily jest teraz. 
Zaczynamy się śmiać, a ona przytakuje głową. Wiem, że nie jest gotowa na zmierzenie się z Louis'em tak po prostu, bo już dawno wspólnie nie rozmawiali. Zawsze zaczynali się kłócić. Byli tak idealną parą, tylko nagle z Louis'em zaczęło dziać się coś niedobrego. Okropnie się zmienił. Jest bardziej agresywny i już nawet kilka razy podniósł rękę na Eleanor. Chciałabym się dowiedzieć co tak naprawdę siedzi w jego głowie. Dlaczego tak bardzo zmienił się przez te kilka miesięcy.Naprawdę chciałabym z nim tak szczerze porozmawiać, ponieważ on rani moją najlepszą przyjaciółkę, którą bardzo mocno kocham. Nie mogę pozwolić na to aby musiała przez niego cierpieć.To byłoby z mojej strony egoistyczne. Opłacimy im z Zayn'em tą kolację, ale niech kurde wyjdą razem i pogadają na neutralnym gruncie. Nie wydaje mi się, że Louis zrobiłby awanturę w restauracji, gdzie może być jakiś reporter lub cokolwiek. To byłoby zbyt debilne z jego strony.

----------------------

Uśmiecham się do Zayna, który bawi się z Emily. Byłby tak wspaniałym ojcem, a ja jestem pieprzoną egoistką, że pozbawiam go tego. W moich oczach w momencie zbierają się łzy, a mój chłopak chwyta moją dłoń i mocno ją ściska, po czym ją puszcza. Spuszczam wzrok na dół i patrzę na dywan w moim mieszkaniu. Są na nim kawałki sierści mojego kota, którego nie widziałam już od godziny. Cały czas zajmujemy się Emily, która nie chce spać. Jest taka śliczna i tak bardzo przypomina Louisa. Nie wiem dlaczego życie musi być aż tak popieprzone, żeby nas niszczyć. Nagle śmiech Emily cichnie, a ja spoglądam na Zayn'a, który delikatnie gładzi ją po brzuchu i coś szepcze do ucha. Dziewczynka zamyka swoje powieki, a jej oddech staje się coraz bardziej regularny. Jak to? Przecież jeszcze przed chwilą była taka żywa. Zawsze podziwiałam dzieci za coś takiego. 
-Byłbyś wspaniałym tatą, wiesz o tym?
-I nim będę. Zobaczysz. Będziemy rodzicami i będziemy szczęśliwi. 
-Nie. Ja nie mogę dać ci tego co chcesz.
-Możesz, tylko musisz w to uwierzyć, rozumiesz? Musisz zrozumieć to, że dla wielu ludzi znaczysz bardzo wiele. Tak wiele ludzi cię kocha Suzan, dlaczego nie możesz tego zrozumieć co?
-Bo to ja tutaj jestem problemem. Nie potrafię teraz nikogo do siebie dopuścić po tym wszystkim. Jestem bezpłodna rozumiesz? Posłuchaj po naszym ślubie, który kiedyś na pewno nadejdzie wszyscy będą pytać się "Kiedy dziecko?" a ty co im wtedy odpowiesz. "Suzan nie może mieć dziecka, bo jest bezpłodna", Nie potrafię siebie pokochać i zaakceptować po tym wszystkim. Ja sobie od pewnego momentu mojego życia nawet nie ufam. Nie wiem co jeszcze złego zrobię w swoim życiu, bo nie kontroluję się. Moje życie to jeden wielki szajs. Rozumiesz, Zayn? Jeden wielki szajs. Nie będzie żadnego dziecka i wiesz o tym doskonale. Mówisz mi o tym, że muszę w to wierzyć, żeby zrobić mi tylko zbędne nadzieje.
-Kocham cię Suzan. Rozumiesz? Bez względu na to wszystko. Kocham cię za to jaka jesteś. Za to, że nie pozwoliłaś nam tak łatwo odpuścić. Że zawsze jesteś przy mnie kiedy tego potrzebuję. Kocham cię, skarbie. Chodź do mnie.
Przygryzam wargę i siadam na jego udach wtulając głowę w zagłębienie jego szyi. Jego delikatny zarost szoruje moją skórę na czole. Brakowało mi tego. Zaciągam się jakimś zapachem, a on gładzi moje uda. Cały czas patrzę na Emily, która śpi na moim dywanie. Wygląda tak cudownie. Boję się tego co zaraz się wydarzy. Nie wiem co Zayn, chce zrobić. Nagle przenosi swoją dłoń na moją brodę i unosi ją do góry. Spogląda w moje oczy i wiem co się zaraz wydarzy. Jestem tego pewna. Potwierdzam swoje przypuszczenia w momencie, kiedy Zayn łączy na usta. Nie całowaliśmy się od sylwestra i tamto to też właściwie był przypadek. Nie mieliśmy jakiegoś większego zbliżenia, poza przytulaniem czy spaniem w jednym łóżku. Nie chcemy się spieszyć, naprawdę. Chcemy poczuć się tak jakbyśmy się dopiero poznawali, choć jest to naprawdę trudne. Jego delikatne wargi łączą się z moimi i w momencie czuję przyciąganie. Jedną dłoń kładę na jego karku i przyciągam go jeszcze bliżej siebie. Kiedy odrywamy się w końcu od siebie spoglądam jeszcze raz w jego brązowe oczy. Tak bardzo go kocham. 
-Tęskniłem za tobą. Naprawdę. 
-Ja za tobą też.
Wiem, że te słowa są pewnym zobowiązaniem, ale jestem ich pewna. Tęskniłam za nim. Tęskniłam za wszystkim co nas łączyło. Spoglądam jeszcze raz na Emily i poprawiam się na Zayn'ie w taki sposób, że teraz siedzę okrakiem i widać moje białe majtki. Mój chłopak spogląda w dół aby je zobaczyć i przygryza dolną wargę.
-Tak bardzo chciałbym teraz robić to, czego nie możemy.
-Możemy to dokończyć jak Eleanor z Louis'em już przyjdą. Wtedy w nocy możemy to zrobić.
-Jesteś tego pewna? Tyle razy powtarzałaś żebyśmy się nie spieszyli.
-Ale tego jestem pewna.
Uśmiecham się do mojego chłopaka i składam jeszcze jeden szybki pocałunek na jego ustach zanim mocno wtulam się w niego i zamykam oczy. Zayn delikatnie gładzi moje plecy i cicho nuci pod nosem jakąś piosenkę. Od razu ją rozpoznaję, to "Eyes Shut". Uwielbiam tą piosenkę. Gdy pierwszy raz jej słuchaliśmy zapadła mi w pamięć. Słuchałam jej w kółko. Wystukuję rytm moimi palcami, na umięśnionych plecach mojego chłopaka. Czuję się jak nigdy. Siedzimy w takiej ciszy, jakiej nigdy nie potrafiliśmy stworzyć i nie jest to ta niezręczna cisza. Ja jej chcę. Chcę pobyć z nim tak po prostu i poczuć jego bliskość bez żadnych słów, które są zbędne. Nagle z moich oczu zaczynają spływać pojedyncze łzy i mocniej przytulam się do Zayn'a. Chcę zapamiętać jego dotyk i zapach. Jeszcze mu tego nie mówiłam, ale wyjeżdżam na dwa miesiące razem z panem od prawa międzynarodowego i kilkoma osobami do Norwegii. Nie mogę mu teraz tego powiedzieć. Będzie wszczynał jakąś awanturę, której chcę uniknąć. Powiem mu to już gdy będę na miejscu. Nie będę widziała go przez dwa miesiące, ale dawniej nie widywaliśmy się dłużej. Teraz moje życie naprawdę się zmieniło i czuję, że wreszcie mogę osiągnąć sukces, którego nie miałam. Zawsze byłam postrzegana jako osoba mało przebojowa, mówiono mi że nie dojdę do niczego, a tutaj proszę. Wyjechałam i studiuję prawo międzynarodowe. Uwielbiam to robić. Tęsknię trochę za mamą czy Maxem. Naprawdę mi ich brakuje. Z Lukiem rozmawiam bardzo rzadko, ale przynajmniej raz na tydzień. Chciałabym tam wrócić, ale boję się. Boję się, że będę musiała zmierzyć się z tamtą rzeczywistością. Że wszyscy od nowa będą mówić o tym, że jestem bezpłodna i będą mi współczuć. Wszyscy sądzą, że tak fajnie jest żyć z myślą, że nigdy nie będziesz miała swojego upragnionego dziecka i nigdy nie będziesz mogła dać go swojemu przyszłemu mężowi. Zayn cały czas powtarza, że i tak mnie kocha, ale wiem że tak naprawdę nie jest. Bo kto normalny kochałby chorą osobę? Tak jestem chora, przecież nie mogę mieć dzieci.
-O czym myślisz?
-O niczym.
-Chciałabyś wrócić do Londynu?
-Nie wiem, Zayn. Jeszcze nad tym nie myślałam. Na pewno muszę skończyć tutaj ten rok. Może później, nie mam pojęcia. Szczerze nie chcę tam wracać, sam wiesz dlaczego.
-Proszę cię, przestań z tym w końcu. Mam już tego dość rozumiesz? Zrozum, to nie jest choroba, dasz radę z tym żyć. Możesz być szczęśliwa. Może ci się nawet udać. Uwierz mi. Musisz tylko sobie zaufać.
-Przepraszam, ale ja nie potrafię. Czuję się jakbym za chwilę miała cię stracić. Jakbyś miał odejść bo nie mogę dać ci tego co tak bardzo pragniesz. Wiem ile razy już cię przepraszałam, ale nie chcę żebyś musiał cierpieć. Byłbyś takim wspaniałym ojcem.
-A ty matką. I będziemy rodzicami do cholery. Jeszcze zobaczysz. Najważniejsze jest teraz to abyśmy się kochali, rozumiesz? Nie możemy zaniedbać naszych kontaktów. Musimy mówić sobie prawdę i ufać bezwzględnie. Rozumiesz? Zero tajemnic.
-Tak, wiem.
-Chciałabyś żebym zamieszkał tutaj z tobą?
-Co?! Nie. Nie ma mowy. Tam jest twój dom. Wszyscy tam na ciebie czekają. To, że płaczę każdej nocy, bo chcę żebyś tu był nie może cię tu ściągnąć. Chcę żebyś był tam.
-Nasz dom. Tam jest nasz dom. Rozumiesz? Nie wolno ci myśleć inaczej. Tam wszyscy za tobą tęsknią. Jesteś moim skarbem. Wiele nad tym wszystkim myślałem. Kiedy rozmawiam z moją lekarką, czuję że wszystko ze mnie spływa i już nic nie zniszczę. Najważniejsze jest to, że nie zniszczę już ciebie. Nigdy. Nigdy cię nie zniszczę. Obiecuję ci to. Przez ten miesiąc kiedy się nie widzieliśmy czułem, że muszę coraz bardziej się zmieniać. Miałem potrzebę robić to. Wiedziałem, że będziesz szczęśliwa. Napisałem wiele piosenek na temat naszego związku, wiem że to naprawdę denne, ale one nie ujrzą światła dziennego. Są tylko dla mnie. Musiałem jakoś sobie radzić z brakiem ciebie. Brałem w nocy kartkę i pisałem to bez żadnego zastanawiania się. Czasem siedziałem do rana, nawet jeśli mieliśmy wcześnie jakieś wywiady czy inne spotkania z reporterami. Musiałem to robić. Musiałem to pisać. Wiele osób pytało się gdzie jesteś? Zawsze mówiłem, że musiałaś wyjechać żeby studiować, ale oni piszą sobie jakieś chore historie o twojej ciąży. Wiem. Zaraz zaczniesz temat tego, że nie możesz mieć dzieci, a ja już nie mam po raz kolejny siły powtarzać, że będziemy mieli dzieci i będą takie wspaniałe lub jeszcze lepsze niż Emily. Dziwne jest tylko to, że nikt tutaj jeszcze nie dorwał cię na zdjęciach. Właściwie, że nas też. Chce mi się trochę z tego śmiać bo w Anglii tylko czekają na każdy nasz ruch, a tutaj jakby nas nikt nie zauważał. Coraz bardziej przekonuję się do tego kraju. Jest tutaj moja piękna dziewczyna, która mieszka sama i studiuje w miejscu gdzie są bardzo młodzi wykładowcy. Nie wiadomo kiedy wróci do Anglii. No i co ja mam z tobą zrobić, Suzan co? Jesteś tak cholernie uparta.
-Sądzę, że dlatego mnie kochasz i nadal jesteśmy razem.
-Kocham wszystko co jest związane z tobą, skarbie.
Uśmiecham się do niego i opieram swój nos o jego. Nagle przychodzi Sisi i wkrada się pomiędzy nas. Chce mi się śmiać z miny Zayn'a, ponieważ pewnie nie spodziewał się, że ona gdzieś jest w mieszkaniu. Skoro nie widział jej przez cały pobyt tutaj to myślał, że gdzieś wyszła. Często tak robi więc nie zdziwiłoby mnie to. Nagle drzwi wejściowe otwierają się i szybko zamykają. Obydwoje spoglądamy w stronę korytarza i dostrzegamy Eleanor i Louis'a, którzy trzymają się za dłonie, są cali czerwoni i zdyszani. Boże co tam się stało? Kiedy nas zauważają uśmiechają się. Czy wszystko sobie wyjaśnili? Czy może w końcu wszystko się ułoży? Louis się w końcu zmieni? Ale najważniejsze dlaczego są tacy zmęczeni? Zayn unosi mnie ze swojego ciała tak aby sam mógł wstać na równe nogi i zrzuca z siebie mojego kota. Spoglądam na niego gniewnym wzrokiem, ale on tylko wzrusza ramionami i się uśmiecha jak kretyn. Poprawiam się i także wstaję. Idziemy wszyscy do kuchni i siadamy przy stoliku.
-Wybacz nam Suzan. Reporterzy już się dowiedzieli gdzie mieszkasz. Znaczy nie wiedzą, że ty ale, że my tu jesteśmy. Jak byliśmy w tej chorej restauracji w której swoją drogą było mega jedzenie nagle zaczęli nas napadać reporterzy. Początkowo nam to nie przeszkadzało bo i tak jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Oni prawie byli przy porodzie więc to jest po prostu śmieszne. W końcu zaczęli zbiegać się inni, więc postanowiliśmy zachować się jak nastolatkowie. Zapłaciliśmy rachunek i naradziliśmy się do ucieczki. Eleanor ściągnęła swoje buty i zaczęliśmy biec. Ludzie patrzyli się na nas jak na debili. Było naprawdę super. Moja adrenalina skoczyła naprawdę wysoko i trzymaliśmy się cały czas za dłonie. Czułem się nieziemsko, jak wtedy gdy pierwszy raz tak uciekaliśmy. Kiedy El nie dała już rady wziąłem ją na ręce i biegłem ile miałem sił w moich pieprzonych, krótkich nogach. Oni nas otaczali, byli wszędzie. Coś czuję, że jutro w gazecie będą nasze zdjęcia i nie będą zbyt korzystne. Przez taką jedną rzecz bardzo się zbliżyliśmy, to jest aż dziwne. Ale jestem pewny, że kocham Eleanor, tylko czasem nie potrafię okazywać jej uczuć bo przerastają mnie. Kocham ją bardziej niż kiedykolwiek kochałem siebie. Właściwie siebie nie lubię. Tak Eleanor, nadal to robię. Nadal siebie nienawidzę, nadal jestem najgorszy, nadal ćpam i nadal piję. Wiem, obiecałem ci to wiele razy, ale ja nadal się tnę. Kocham cię. Moje serce szaleje za tobą, ale nie chcę cię ranić. Boję się, że któregoś dnia ktoś tak po prostu mnie zastąpi. Ktoś będzie bardziej odpowiedzialny i będzie potrafił okazywać swoje uczucia. Po prostu to wszystko jest dla mnie za ciężkie. To za szybko przyszło. To dziecko, które tak szalenie kocham pojawiło się za wcześnie. Ale kocham je. Tak cholernie je kocham. Nie bardziej niż ciebie, ale równie mocno. Chciałbym żebyście były już ze mną na zawsze, ale boję się, że nie będę potrafił was przy sobie zatrzymać. Że pewnego dnia tak po prostu odejdziecie i zerwiecie jakikolwiek kontakt.
-Przestań tak mówić! Tak mocno cię kocham. Myślałam, że masz kogoś i dlatego już nie okazujesz mi uczuć. Dlaczego nic nie mówiłeś? Dlaczego nie mówiłeś, że jest tak źle? Że sobie nie radzisz? Przecież porozmawialibyśmy o tym wszystkim. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo się bałam, że to ty odejdziesz bo znalazłeś sobie inną. Wiem, że pijesz i ćpasz. Widzę to po tobie. Jesteś taki jak byłeś kiedyś. Czasem wyglądasz jak wrak. Ale obiecuję, że pomogę ci z tego wyjść. Będę ci pomagać, będę przy tobie zawsze, tak jak nasza córka. Nigdy cię nie zostawimy. Kocham cię, kochanie. Nie odchodź już nigdy i nie dawaj mi powodów do płaczu. Nie chcę tego, rozumiesz? Musimy być razem i nie ranić się wzajemnie. Musimy się wspierać. Jesteś wszystkim co mam i bardzo dobrze o tym wiesz. Moje uczucia też mnie przerastają i staram się jakoś sobie z tym radzić.

-----------------------


Uśmiecham się do Zayn'a, który leży naprzeciw mnie i trzyma dłoń na moim biodrze. Leżymy już tak chyba pół godziny, ale żadne nie było w stanie przerwać tej ciszy. Kiedy Eleanor i Louis zabrali Emily do pokoju oczywiście po serii obściskiwania się i mówienia, że to jest każdego z nich wina wpadliśmy do mojej sypialni jak poparzeni. Położyliśmy się i panuje cisza. Cholerna cisza, którą potrafimy uzyskać od momentu, kiedy mieszkamy tyle tysięcy mil od siebie. Kiedyś by nam się to nie udało. Kłócilibyśmy się, albo rozmawiali o jakichś rzeczach, które od pewnego czasu są już całkiem nierealne. Kiedy Zayn przysuwa się bliżej mnie, czuję, że moje tętno przyspiesza. Czuję jego płytki oddech na mojej twarzy. W momencie przysuwam swoje usta bliżej jego i stykamy się. Przepływający prąd po moim ciele sprawia, że dostaję paraliżu. Ciężko mi oddychać, a wszelkie funkcje życiowe zamierają. Nawet nie wiem w którym momencie, ale Zayn jest już nade mną. Opiera cały ciężar swojego ciała na rękach ułożonych po obu stronach mojej głowy. Kocham go. Tak. Jestem tego pewna. Zawsze byłam pewna. Kocham Zayn'a Malik'a, który jest dla mnie wszystkim ważnym co mam na świecie. Jest moją przystanią, przy której spokojnie mogę się zatrzymać i pomyśleć chwile. Jest moim zatraceniem. Jest moim ochroniarzem, przy którym zawsze czuję się bezpiecznie. Jest też niesamowitym chłopakiem, który wierzy we mnie i w to, że kiedyś może nam się udać. Nie wiem czy to jest prawdziwe i nadal nie potrafię się do tego przekonać, ale staram się zrozumieć to co mówi. Zrozumieć, że on naprawdę tego chce. Sięgam w dół do jego spodni i rozluźniam pasek. Otwieram oczy i dostrzegam, że Zayn cały czas się na mnie patrzy. To trochę krępujące i nie wiem co chce tym osiągnąć, ale potrafię zrozumieć wszystko. Najważniejsze jest teraz to, aby nikt nam nie przerwał. Chcę wreszcie poczuć się szczęśliwa i nie myśleć tylko o sprawach na uczelni czy tych..no..o dziecku. To mnie naprawdę przytłacza. Szybkim ruchem zsuwam w dół spodnie Zayn'a, tak że są teraz przy jego kolanach, a bokserki idealnie opinają jego nabrzmiałą męskość. Spogląda na mnie czy aby na pewno na mojej twarzy nie maluje się nuta zwątpienia czy zmiany decyzji. Ale nie. Przytakuję, a on zjeżdża swoimi dłońmi w dół dotykając moich piersi i delikatnie ich masując, co sprawia, że wszystko dwa razy szybciej budzi się we mnie. Oddycham coraz głębiej gdy dociera do końca mojej sukienki. Odchyla ją do góry i wciska palce pod gumkę moich majtek. Przygryzam wargę w momencie kiedy rezygnuje i pociera mnie palcem przez materiał. Nagle odchyla je i wciska we mnie dwa palce. Porusza nimi powoli i robi powolne kółka. Kręci nimi we mnie co sprawia, że czuję się cholernie nieziemsko. Kiedy przyspiesza, czuję że wszystko co jest w moim ciele przenosi się na podbrzusze, które zaczyna mnie palić. Wyginam plecy w łuk, a on przestaje. To nie fair. Chciałam żeby dokończył. Nie mogę nic powiedzieć, ponieważ on zsuwa ze mnie majtki, a sam pochyla się nade mną i sięga do swoich bokserek. Zaczynam spoglądać na sufit, aby nie patrzyć na niego, bo dojdę. Przełykam ślinę w momencie, kiedy pociera swoim czubkiem o moje wejście. Prawie krzyczę w momencie, kiedy po raz pierwszy wbija się we mnie. Tak długo tego nie czułam. Cholera jasna. Kocham to uczucie. Zapomniałam o tym. Zapomniałam, że kocham uczucie, kiedy Zayn jest we mnie. Nagle po raz kolejny opada na mnie, a ja poddaję się. Przez moje otwarte usta słychać tylko bezgłośne krzyki i westchnienia. Z trudem łapię powietrze, kiedy mój chłopak zwiększa swoje tempo. Jeśli nie przestanie, dojdę za minutę. Naprawdę. Bez zastanowienia obejmuję jego kark i przyciągam do siebie totalnie zbijając go z rytmu. Łączę nasze języki, a on przestaje się na moment poruszać. Tak. Kiedy znowu zaczyna, pogłębiam nasz pocałunek. Tym razem nic sobie z tego nie robi i zwiększa tempo. Otwieram oczy i dostrzegam, że jego są zamknięte. Dlaczego? Zawsze były do cholery otwarte! Patrzę na bok i dostrzegam, że jego mięśnie zaciskają się, a żyły wychodzą na wierzch. Nagle czuję, że wypełnia mnie. Cicho jęczy, a ja dzięki temu mogę dojść. Co się z nim stało? Dlaczego tak szybko doszedł? Nigdy tak się nie zachowywał. Opada na swoją część łóżka i odwraca się na plecy. 
-Suzan. Tak dawno cię nie pieprzyłem, że był to chyba najintensywniejszy orgazm jaki miałem. Zapomniałem jaka jesteś ciasna. 
Przewracam oczami na jego słowa, ale czego innego mogłabym się po nim spodziewać w takiej sytuacji. Nagle przed moimi oczami robi się ciemno, a ja nic nie mogę zrobić. Lecę w dół i nie mogę się zatrzymać. Odstawiłam te cholerne leki, bo już wszystko było dobrze. Spierdoliłam. Znowu spierdoliłam. Zapadam się pod siebie i słyszę tylko ciche słowa mojego ukochanego "Suzan co się dzieje?". I pustka. Już nic. Widzę tylko ciemność i nic poza tym. Czy ja już umarłam?


____________________________
Tak jak mówiłam, przykro mi ale częściej rozdziałów nie będzie. Już nie wyrabiam po prostu. Szkoła, szkoła, szkoła. W nocy mam tylko czas na to aby pisać, ale często jestem zmęczona. Próbuję sobie wygospodarować czas na pisanie blogów, ale jest go coraz mniej. Dopada mnie zmęczenie no i najważniejsze nauka! Więc co do częstości dodawania rozdziałów nic się niestety nie zmieni. Kocham was skarbeczki. Miłego czytania. Enjoy ♥
All the love, R.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz