niedziela, 31 sierpnia 2014

Zayn cz.5

-Spakujemy ubrania do mojej torby. Poszukaj w szafie na spodzie, taka czarna.
Przenikliwy głos Zayna wyrwał mnie z zamyślenia kiedy siedziałam na jego łóżku i bawiłam się telefonem. Byłam cholernie zmęczona, ale już powiedziałam że pójdę na ten jego trening, więc pójdę, a po drugie może coś się jeszcze nauczę. Wygramoliłam się z łóżka i klęknęłam przy szafie aby wyszukać rzeczy o którą poprosił mnie Zayn. Zamiast tego namacalnie znalazłam coś ciężkiego i zimnego. Przeraziłam się kiedy okazało się że jest to pistolet. Zakryłam usta dłonią aby nie wydobyć z siebie głośnego piśnięcia. Moje serce przyspieszyło gdy poczułam jego rękę na moim ramieniu. Odruchowo uderzyłam łokciem w jego piszczel. Zaskomlał żałośnie i złapał się za kość. Chwilę oddychał głęboko zanim się odezwał.
-Przecież miałaś tylko znaleźć torbę.
Uśmiechnął się, schował broń wgłąb szafy i wyciągnął potrzebną nam rzecz. Spojrzał na mnie i złapał moją dłoń. Zachowywał się jakby broń była czymś kompletnie normalnym. Jakby każdy człowiek miał w ją w domu, po prostu jakby to było na porządku dziennym.
-Po co ci to?
Czułam jak łzy zbierają się w moich oczach, a nerwy biorą ku wodzy. Wydawał się naprawdę niegroźny, ale czy moja intuicja się nie sprawdziła. Jest zły i zabija innych?
-Posłuchaj, mam z kumplami zespół i już nie raz były na nas zamachy. Każdy dostał po jednym pistolecie dla bezpieczeństwa, ale mamy na nie pozwolenia. Policja pozwoliła nam ich używać tylko w obronie osobistej. Nie denerwuj się. Jeszcze nikt nigdy nie został zabity z mojego pistoletu. Raz taki gościu został postrzelony, ale tylko dlatego, że podskoczył do Harry'ego z pięściami i groził mu. Noszę go tylko jak idziemy w nocy na imprezę w klubach lub z chłopakami na miasto. Rozumiesz?
Przytaknęłam głową i na mojej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Nie ten prawdziwy szczery uśmiech, tylko raczej ten z sztucznych i przerażonych. Owinęłam ramiona wokół jego szyi i mocno się w niego wtuliłam. Łzy same napływały do moich oczu a dłonie drżały. Naprawdę czułam się przy nim cholernie bezpieczna. Ufałam mu. Nawet kiedy powiedział mi coś takiego. Delikatnie jeździł dłonią po moich plecach i szeptał do ucha.
-Proszę jeśli będzie taka potrzeba, zabijesz tego skurwysyna?
Nie wiem co mnie napadło, ale naprawdę. Nigdy nie życzyłam nikomu śmierci bo mama zawsze mówiła, że może obrócić się to w moją stronę, ale teraz szczerze tego pragnęłam. Pragnęłam żeby cierpiał za te lata, które my musiałyśmy z mamą cierpieć.
-Suzan nie mogę. Nie zagraża mojemu życiu.
-A jakby zagrażał. Wtedy byś go zabił?
Przytaknął, ale dobrze wiedziałam, że nie było to szczere, ponieważ był on zbyt wrażliwy aby mógł zabić innego człowieka. Chyba, że nie poznałam jeszcze tego prawdziwego Zayna, który bije się, zażywa narkotyki, pali papierosy i marihuanę. Wstał na równe nogi i wyciągając rękę w moją stronę pomógł mi wstać. Włożył nasze ubrania na zmianę i przełożył torbę przez ramię.

-------------------------------

-Tutaj masz szatnię dla kobiet, a ja mam tutaj.
Puścił moją dłoń kiedy stanęliśmy na korytarzu między dwoma wejściami. Kiedy mieliśmy wejść każdy do swojego pomieszczenia zaśmiałam się i szarpnęłam za torbę.
-Zayn, a ubrania.
-Weź torbę ze swoimi rzeczami, a ja wezmę swoje do rąk.
Miałam nadzieję, że to zaproponuje, bo nie lubiłam nosić ubrań w rękach. Wolałam mieć je w torbie, torebce lub walizce. Uśmiechnęłam się kiedy wyciągnął swoje rzeczy i delikatnie ucałował mój policzek. Gdy weszłam do szatni okazało się, że nie ma tam żadnej kobiety, oprócz jednej. Była tam wysoka, ale dość tęgawa blondynka. Nie lubiłam nawiązywać nowych znajomości, więc odwróciłam się i zaczęłam ubierać rzeczy na zmianę. Miałam szarą bluzę z długim rękawem i kapturem z The North Face, szare legginsy i szare vansy. Delikatnie podwinęłam rękawy do góry i otwarłam drzwi które ukazały mi dużą salę z różnorodnymi przyrządami. Rozglądałam się wokół żeby złapać wzrokiem jego twarz. Wreszcie znalazłam go w kącie na jednym z materacy. Rozmawiał z jakimś wysokim facetem. Wyglądał cudownie. Jego snapback odwrócony był tyłem do przodu, a koszulka pozwoliła mi zobaczyć każdy z tatuaży.


-To jest właśnie Suzan, a to jest Michael.
Podaliśmy sobie dłonie, a on zdążył zauważyć moje cięcia i siniaki. Poznałam go. Było to jakiś rok temu. Była jakaś impreza w domu mojego byłego chłopaka. Chodziłam wtedy z Ashtonem, ale później wyjechał i nie dawał znaku życia. Do czasu, kiedy przypomniał sobie o mnie i chciał wrócić, ponieważ żadna dziewczyna go nie chciała. Ale wtedy nienawidziłam go. To ja płakałam całe noce. To ja nie jadłam przez tydzień. To ja nie chodziłam do szkoły. Nie on. On prowadził sobie super życie. Pozwoliłam mu wtedy tak po prostu odejść z moich myśli, ale jednak coś w moim sercu nie pozwoliło rozstać się z pierścionkiem, który mi podarował. Dalej znajdywał się na moim palcu i coś dla mnie znaczył. 
-Więc może lepiej się poznamy. Jestem Michael Clifford. Trenuję Zayna w kategorii boks. Śpiewam także w jednym z zespołów, który robi support zespołowi do którego on należy. Tak zeszły się nasze drogi i zacząłem go trenować.
Chodził po macie z dłońmi skrzyżowanymi na plecach. Cały czas patrzyłam na Zayna, a on robił głupie miny, kiedy Michael opowiadał o tym wszystkim. 
-Dobra, teraz możesz nas zostawić samych, poradzimy sobie.
Mulat machnął w powietrzu ręką, aby pokazać Michaelowi że już czas na niego. Zaśmiałam się kiedy Zayn złapał mnie za biodra i przeniósł na matę która była osłonięta grubymi linami. Podał mi rękawice, które po chwili ubrałam.
-Chciałem, żebyś umiała się w jakiś sposób bronić. Jeśli spodoba ci się, wykupimy karnet i będziesz chodzić ze mną.
Przytaknęłam głową uśmiechając się. Podeszłam do niego i owinęłam ręce wokół jego talii. Zayn jeszcze tego nie wie, ale chodziłam z kuzynką na kurs samoobrony w wakacje rok temu. Delikatnie ucałował czubek mojej głowy i odsunął mnie uśmiechając się.
-Dobra, teraz ci pokażę podstawowe rzeczy.
Odwrócił mnie plecami do siebie i mocno przyległ do mojego ciała. Złapał moje nadgarstki i wyprowadzał moje ręce do przodu cały czas zmieniając ruchy. Jego zapach przeszywał moje nozdrza, a ciche słowa które wypowiadał do mojego ucha pozwalały mi się odprężyć.
-Teraz. Prawy, lewy.
Mocno szarpnął za moje ręce i wyprowadził je do przodu. Byłam już cała mokra. Na sali było gorąco, a ja wstydziłam się pokazać te wszystkie siniaki i cięcia. Nagle Zayn odsunął się ode mnie i sięgnął do kieszeni.
-Tak mamo? Przyjadę tam. Wszedł do domu? Będę u ciebie za dwie godziny, nie denerwuj się.
Nie słyszałam głosu po drugiej stronie, ale mogę się założyć, że jego mama była przerażona. Nie wiedziałam o co chodziło. Nie wiedziałam też, jaka była sytuacja w ich domu. Może taka jak u nas i dlatego Zayn uciekł do Londynu. Z zamyślenia wyrwał mnie sam Zayn łapiąc za ramie. Jego wzrok przeszył moje oczy. Był smutny i czymś definitywnie zdenerwowany.
-Chodź skończymy to co zaczęliśmy i muszę gdzieś pojechać. Teraz pokaż co potrafisz.
Uśmiechnął się i odsunął kawałek. Początkowo nie wiedziałam jak zacząć, ale później ułożyłam sobie w głowie plan. Znowu chciałam go pocałować, więc musiałam jakimś sposobem położyć go na materace. Szybko zerwałam się do ataku, ale kilka udało mu się uniknąć. Kiedy uderzyłam go w ramię a później delikatnie w brzuch upadł na ziemię łapiąc się za te miejsca i udając ból. Upadłam na podłogę, moje kolana były po obu stronach jego ud, a czerwone rękawice były po obu stronach jego głowy. Najwyraźniej oczekiwał takiego obrotu spraw, ponieważ na jego twarzy szerzył się uśmiech. Szarpnęłam za rzepy przy rękawicach i odrzuciłam je na przeciwny róg miejsca otoczonego linami. Zrobiłam się prawie bordowa kiedy jego dłonie powędrowały w górę ud i ujęły biodra. Widziałam wzrok wszystkich w sali na naszą dwójkę. Delikatnie zbliżyłam się do jego twarzy i zdjęłam snapback, który wylądował na mojej głowie. Jego uśmiech miał w sobie coś z tego grzecznego chłopca, którym najwyraźniej starał się być przy mnie. Delikatnie zaczął wiercić się pode mną, ale mocniej zacisnęłam kolana uśmiechając się.
-Już mi nie uciekniesz.
Nosem przejechałam po jego górnej wardze, aby później delikatnie ją zwilżyć swoimi ustami. Niepewność na jego twarzy zarysowała się w momencie gdy moje dłonie zjechały w dół jego ciała. Pokręcił przecząco głową i szybko odepchnął mnie od siebie tym samym wstając na równe nogi. Czułam się dziwnie. Pierwszy raz poczułam się odepchnięta od kogokolwiek. Przed moimi oczami zrobiło się ciemno i nikogo już nie mogłam dostrzec.

-Pamiętasz jak całowaliśmy się pierwszy raz? Było to na urodzinach Camille. Bajerowałeś mnie. A ja wtedy zakochałam się w chłopaku cztery lata starszym.
Uśmiechnęłam się lekko kiedy stał do mnie tyłem opierając się o poręcz balkonu i paląc swojego papierosa. Przytaknął głową i odwrócił się na pięcie. Zobaczyłam jego twarz. Tak kurwa, to był Zayn i to on tym razem był w tym pojebanym śnie. Przeszedł kilka kroków w moją stronę, a ja nawet nie myślałam o tym żeby się cofać. Owinął swoje ramiona wokół mnie i delikatnie ucałował moją skroń.
-Wiesz co w tobie lubię?
Pokręciłam przecząco głową i spojrzałam na jego usta, które były po prostu cudowne.
-Lubię twój głos kiedy mówisz jak bardzo jestem ci bliski i nie chcesz mnie stracić. Wiem, że kiedyś nadejdzie taki dzień, że zapomnimy o sobie. Ja pozwolę odejść tobie, a ty mi. Tylko pamiętaj ja na zawsze będę cię pamiętał. Codziennie będę myśleć o tobie i twojej twarzy. 
Jego cichy szept przeszywał całe moje ciało, a palące opuszki palców jeździły po mojej zimnej skórze.
-Ja lubię kiedy płaczesz, jesteś wtedy taki niewinny i słodki.
-Ej, przecież chłopacy nie mogą być słodcy, odwołaj to co powiedziałaś!
Wyrwałam się z jego objęć i uciekłam w głąb domu. Słyszałam jak szybko zerwał się i zaczął podążać za moim zapachem. Moje płuca niemal wysychały, czułam jakbym za chwilę miała stracić całe powietrze którym były wypełnione. Wbiegłam do salonu i dziękowałam Bogu za to, że jego rodzice byli na jakimś pieprzonym wyjeździe z jego rodzeństwem. Musiałam wyglądać komicznie kiedy starałam się przecisnąć pod białą kanapę, która stała naprzeciw telewizora. Od zawsze wiedziałam, że jestem gruba ale nie aż tak. Mam metr pięćdziesiąt dziewięć i ważę trzydzieści cztery kilo, ale do cholery nie mogę zmieścić się pod tą kanapą. Nagle kroki Zayna zaczęły się przybliżać, a ja coraz mocniej wciskać się pod wygodny mebel. 
-Proszę, proszę.
Szeptałam i po chwili leżałam już pod nim. Nie wyobrażałam sobie, że jest tu aż tyle miejsca. Było tu około czterdziestu centymetrów wysokości, więc spokojnie mogłam przewrócić się na plecy. Moja klatka piersiowa poruszała się szybkim tempem w górę i w dół. Zatkałam dłonią usta, aby nie usłyszał mojego ciężkiego oddechu. Drugą dłonią delikatnie odchyliłam luźny, biały materiał zwisający na dole kanapy i zobaczyłam jego czarne skarpetki. Delikatnie stawiał kroki na dywanie i śmiał się sam do siebie.
-No Suzan, wyjdź już z tego ukrycia, przecież to bez sensu. Nic ci nie zrobię.
Jego głos był cholernie ujmujący i słodki. Po chwili zaczął zbliżać się w moją stronę, więc puściłam biały materiał. Wstrzymałam oddech i patrzyłam w sprężyny umiejscowione na wewnętrznej części kanapy. Jego kroki ucichły, a ja wypuściłam z siebie całe wstrzymane powietrze. Mój spokój jednak nie trwał długo. Jego duża dłoń szybkim ruchem zaczęła szukać mojej osoby. Pisnęłam kiedy jego dotyk spotkał się z materiałem mojej koszulki.
-Wiedziałem, że się tu schowałaś.
Jego uśmiech rozpromienił się na twarzy gdy podniósł biały materiał w górę. Szybkim ruchem przeciągnął mnie bliżej siebie i delikatnie ucałował usta. Kiedy jakimś cudem udało mi się wyjść z pod tej kanapy, przeciągnęłam się i spojrzałam przez okno.
-Ona znowu nas obserwuje..
-Jak ja nie cierpię tej baby. Odkąd ten jej mąż zmarł, ma tylko kotka i podgląda sąsiadów. 
Nie wiedziałam, że jest aż tak blisko. Słyszałam jego głos, który był blisko mnie, ale nie aż tak. Odwróciłam się i wpadłam na jego tors. Delikatnie zaśmiał się i przycisnął do siebie.
-Wiesz, Suzan. Jesteś moim słodkim aniołkiem i nie chcę żebyś kiedykolwiek musiała cierpieć. 
Spojrzałam w górę na jego usta i uśmiechnęłam się.
-Też nie pozwolę abyś kiedykolwiek cierpiał. Zwłaszcza przeze mnie. 

-Michael, to już nie jest pierwszy raz. Ona mdleje cały czas. Nie wiem już co robić.
Otworzyłam oczy i zobaczyłam cztery stopy, które stały cały czas bardzo blisko  ściany. Najwyraźniej byli zdenerwowani lub się kłócili. Ich głosy delikatnie były głośniejsze od wszystkich innych.
-Może powinieneś iść z nią do lekarza.
-Dobrze wiesz, o tym co się stało.
Głos Zayna nagle ucichł, a ja szerzej otwarłam oczy potrząsnęłam głową i podniosłam się do pozycji siedzącej. Szeptał coś do jego ucha, a Michael opierał się jedną ręką o ścianę pozostawiając na niej cały ciężar swojego ciała. Zayn dalej pozbawiony był swojego snapbacka, a ja uważnie przyglądałam się jego posturze i gestom. Jego wzrok utknął na mojej postaci, a ja skuliłam się wewnątrz. Nie wiem ale poczułam się dziwnie. Patrzył się dokładnie tak jak w tym śnie. I do cholery? Co on tam robił. Nie rozumiem tego, kurwa. To jest jakaś pojebana gra. Byłoby mi prościej gdybym pamiętała tego chłopaka. Jego czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie z zaciekawieniem, a on pocierał swoją skroń. Oczy Michaela także spojrzały na mnie. I tak, kurwa. Teraz naprawdę czułam się niezręcznie. Dziwnie być skanowaną od góry do dołu przez kogoś obcego. To samo było z jego kolegami w kawiarni. Przestraszyłam się kiedy podszedł do mnie i podał swoją dużą dłoń. Chwila zastanowienia w moich oczach musiała spowodować u niego strach. Nie wiedział kompletnie co się stało, dlaczego stałam się taka dziwna.

-----------------------------------

Droga w nieznane mi miejsce strasznie się dłużyła. A po drugie panowała cisza, która była tylko przerwana cichym odgłosem radia. 
-Moja ulubiona piosenka.
Oboje wyszeptaliśmy pod nosem i spojrzeliśmy na siebie. W radiu leciało The Cab- "Angel With A Shoutgun". Była to moja ulubiona piosenka, ponieważ gdy zaczęłam chodzić na imprezy poznałam takiego jednego chłopaka. Naprawdę byliśmy blisko, kiedyś nawet zaśpiewał mi tą piosenkę, ale później wyjechał i nigdy nie wrócił. Wiem, że robi teraz karierę jako znany wokalista w jakimś zespole. Tak, Michael gra z nim w zespole. Znałam go i wiedziałam że to jest ten chłopak, którego przedstawił mi Ashton. On pewnie też mnie rozpoznał, ale oboje wiedzieliśmy że lepiej będzie gdy Zayn nie dowie się o tym wszystkim co było kiedyś. 
-Zayn mogłabym się o coś zapytać?
Gdy stanęliśmy na czerwonym świetle, a piosenka skończyła się ściszyłam radio i starałam się na niego nie spoglądać. Moje oczy wpatrzone były w beżowy lakier, który zdobił paznokcie u moich rąk. Dostałam tylko ciche 'mhm' i przez chwilę znowu między nami panowała cholerna cisza. Boże, dlaczego to robię. Dlaczego zadam mu to pytanie. A jeśli ten sen to była prawda. Nie, na pewno nie był.
-Um..ta, dziewczyna. Ta co miała z tobą ten wypadek. Ona żyje czy jak?
Podniosłam wzrok na jego twarz i zauważyłam jak rysuje się na niej strach, smutek albo przerażenie. Nie mogłam rozszyfrować jego uczuć, naprawdę był strasznie zmieszany. Co jest nie tak? Dobra, wiem nie powinnam zadawać tego pytania. Jego dłonie mocniej zacisnęły się na kierownicy a knykcie zrobiły się wręcz białe. 
-Tak. Przecież już ci mówiłem. Żyje i ma się dobrze.
Jego głos z każdym słowem coraz bardziej podnosił się, a lewa dłoń Zayna która spoczywała na skrzyni biegów cały czas się trzęsła, naprawdę nie wiedziałam czy był na mnie wściekły, czy się denerwował.
-Możesz mi coś o niej opowiedzieć? Jest ładna?
-Czemu tak bardzo cię to interesuje? Może to ty mi opowiesz o tym chłopaku z którym miałaś wypadek.
Kurwa, Zayn w co ty pogrywasz. W śnie to była twoja twarz. Potrząsnęłam przecząco głową i wróciłam do patrzenia na krople deszczu które pod wpływem prędkości zmieniały się w mokre ścieżki. Moja ręka spoczywała na moim kolanie, a ja przygryzałam dolną wargę od wewnątrz. Czułam się teraz trochę dziwnie. Nie chciał mi powiedzieć naprawdę ważnej rzeczy o swoim życiu. Druga ręka oparta była o drzwi, spoczywała na niej moja broda, a moje włosy luźno, kaskadami opadły na ramiona. Przejeżdżaliśmy właśnie przez kolejne skrzyżowanie, gdy jego zimna dłoń spoczęła na mojej. Wzdrygnęłam się kiedy ścisnął ją w geście przeprosin. Odwróciłam głowę w jego stronę i cholera. Zayn płakał. Z jego oczu sączyły się łzy, a kciuk jeździł po zewnętrznej stronie mojej dłoni. 
-Zapamiętałem, że miała takie śliczne piwne, duże oczy. Ciemne, długie włosy które układały się kaskadami na jej ramionach. Nie była wysoka miała jakieś metr pięćdziesiąt dziewięć i była naprawdę drobna. Miała dwanaście lat kiedy mieliśmy wypadek. Wracaliśmy ode mnie z domu. Miałem zawieść ją bezpiecznie do domu. Ale ja prawie ją zabiłem. Wszyscy tłumaczyli mi, że to nie moja wina, ale ja jednak mam to poczucie winy. Kochałem ją całym sercem i nadal staram się kochać, choć ona pewnie nie wie kim tak w ogóle jestem. Rozmawiałem z nią raz tego samego dnia gdy wybudziłem się po operacji.
O kurwa. Dosłownie, on opisał mnie. Pamiętałam, tak rozmawialiśmy kilka godzin po jego wybudzeniu, ale rozmowa głównie była o tym jak się czuję i czy wszystko już dobrze. Ani razu nie spojrzał na mnie kiedy opisywał tą dziewczynę. Uśmiechnęłam się w środku i już nie musiałam o nic pytać. Dalej zastanawiało mnie, dlaczego na samym początku nie mówił prawdy, a może ja nie jestem tą dziewczyną, może jest to jeden z moich klonów. Przecież podobno każdy ma swoich pięć klonów. 
-Jesteśmy.
Otworzyłam oczy i rozglądnęłam się dookoła. Byliśmy na podjeździe, którego nie znałam. Zayn jako pierwszy wysiadł z samochodu i podszedł pod moje drzwi.
-Czekaj. Pójdziesz spać. Chodź, kochanie.
Jak? Że? Kurwa, co? Zayn, pojebało ci się coś. Powiedziałeś do mnie kochanie. Dobra, nie ważne. Chce mi się spać i na tym koniec. Zamknęłam oczy i poczułam jak jego dłonie lądują pod moimi kolanami. Chciałam mu pomóc więc owinęłam swoje ramiona wokół jego szyi i przycisnęłam głowę w zagłębienie między twarzą, a obojczykami. Kopnął w drzwi i jakimś cudem przycisnął guzik do blokowania ich.  Nie wiem jak to wytrzymywał, przecież byłam ciężka, przynajmniej tak mi się zdawało.
-Zayn, kto to jest?
Usłyszałam jakiś dziewczęcy głos kiedy chyba wchodziliśmy po schodach.
-Cicho bądź Walihya. To moja przyjaciółka. Obudzisz ją zaraz.
Wyszeptał i delikatnie poprawił sobie moje ciało na rękach. Jego oddech stawał się coraz cięższy. A kroki coraz powolniejsze. Po chwili poczułam ciepło pod moimi plecami. Leżałam na jakimś miękkim materiale. Jego duże dłonie pomogły ściągnąć moją parkę z ramion, a później zakryć ciepłym, puszystym kocem. Delikatnie się zaśmiałam kiedy przez przypadek połaskotał moją stopę, ściągając jednego z butów. Poprawił moje włosy i ucałował policzek. Zasłony w oknach zostały zasunięte, a lampka zgaszona. Najwyraźniej byłam w miejscu, które bardzo dobrze znał. Umiał w nim chodzić nawet gdy było ciemno. Uśmiechnęłam się kiedy delikatnie potknął się o swoje nogi i szepnął przekleństwo. Jego kroki uciszyły się, ale wiedziałam że nie wyszedł. Coś robił, ale nie wiedziałam co. Byłam śpiąca więc nie interesowało mnie to teraz zbytnio. Odwróciłam się na drugi bok i usłyszałam jak wychodzi z pokoju zamykając drzwi.
-Kocham cię, Zayn. Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. Już wiem kim jesteś i nie chcę żebyś kolejny raz cierpiał z mojego powodu. Chcę żebyś był mój. Tylko mój.
Wyszeptałam, ponieważ wiedziałam, że jestem bezpieczna. Nagle usłyszałam dzwonek przychodzącego smsa w parce. Czego kurwa ktoś jeszcze chce? Ja kurwa chce spać, jakiś pojeb tylko napisałby teraz do mnie. Szybko zerwałam się i nie otwierając oczu znalazłam poszukiwaną rzecz i spojrzałam na ekran.
Ashton: Suzan, chciałbym się z tobą spotkać. Musimy porozmawiać. To bardzo ważne.
Suzan: Nie mamy już o czym rozmawiać. Zostawiłeś mnie i miałeś w dupie.
Ashton: To nie chodzi o mnie. To kurwa chodzi o ciebie. Muszę ci powiedzieć kim tak naprawdę jest Zayn. On nie jest osobą za którą się podaje.
Oczy rozszerzyły mi się na ostatnie słowa tego smsa. Nie wiedziałam o co chodziło mojemu byłemu chłopakowi, pewnie był o coś zazdrosny. Nienawidziłam go za to. Pobił nie jednego kolesia, który dopierał się do mnie na jakiejś imprezie. Jedna strona mnie faktycznie mu uwierzyła i chciała dowiedzieć się prawdy o mulacie, który uratował mnie w parku. Lecz ta druga mówiła, żebym wierzyła tylko Zayn'owi, ponieważ jest dla mnie kimś bliskim.
Ashton: To ja cię wtedy wołałem na tej pierdolonej ulicy. Chciałem ci coś powiedzieć, ale dalej jesteś taka uparta jak kiedyś. Pamiętaj będziesz kiedyś jeszcze tego żałowała.
Cara♥: Spotkajmy się jutro u mnie w domu o dziewiątej wieczorem, mamy wieczór z dziewczynami no nie licząc Jake'a i Maxa.
Suzan: Oczywiście.
Suzan: Ashton jesteś pojebany, tylko tyle ci powiem. Jesteś dalej zazdrosny o każdego chłopaka, a ja mam już tego dość. Jesteś taki zaborczy.
Jake: Siema sukooooooo! Jutro mamy imprezę piżamową u Cary. Będę z Maxem.
Czy was do kurwy wszystkich pojebało. Wszystkich was wzięło na smsy. Przycisnęłam klawisz wyłączający telefon i położyłam go na szafce nocnej. Ziewnęłam, przeczesałam swoje włosy i ściągnęłam z siebie spodnie i sweter. Opadłam z powrotem na łóżko i pociągnęłam kołdrę pod sam nos. Może ta cienka nić, która łączyła mnie z Zaynem coś jednak znaczyła. Może to on był tym chłopakiem o którym opowiadała mi mama. Ja nie wiedziałam już nic. Opis tej dziewczyny zgadzał się ze mną, ale nie musiałam być to ja. Mogła być cholernie podobna do mnie. Jeszcze ten sen, który przestraszył mnie, ponieważ nigdy bym nie pomyślała że może być to chłopak, którego spotkałam przypadkowo na ulicy. Może dlatego chce się mną opiekować, może dalej ma wyrzuty sumienia i myśli, że ten wypadek był tylko i wyłącznie z jego winy. Słyszałam jakieś krzyki z dołu, ale kompletnie się tym nie przejęłam. Nie przeszkadzało mi to, ponieważ praktycznie każdej nocy zasypiałam w akompaniamencie krzyków mamy i Maksa. Był to chyba dom rodzinny Zayna. Jego pokój był w kolorze beżu,a  pościel w kolorze białym. Miałam przed oczami jego czekoladowe tęczówki, które miały w sobie ten blask, który pozwalał mi na zagłębienie się w nich na długi czas. Kochałam go za to jaki był, nawet jeśli nie pamiętałam jego dotyku ani niczego co kiedyś dla mnie zrobił. Tak naprawdę nie byłam pewna że to ja, więc przestanę o tym myśleć. To jest na pewno cholernie duży zbieg okoliczności, który nigdy nie powinien mieć miejsca .Muszę się dowiedzieć kim tak naprawdę jest Zayn Malik. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zostałam otulona przez czujne ramiona Morfeusza.


*jeśli przeczytałes/aś zostaw komentarz nawet ten najmniejszy*


______________________________
Kochani przepraszam, że znowu musieliście tyle czekać na nowy rozdział. Po tym weselu byłam totalnie padnięta i nie miałam czasu nic dosłownie napisać. A po drugie nie miałam weny, wróciłam o ósmej rano do domu. Przepraszam was bardzo mocno i naprawdę. Kurczę naprawdę postaram się dodać następną część na czas. Dziękuje za każdy komentarz pozostawiony zarówno jak na tym jak i na drugim moim blogu. Dziękuje także za obserwacje i polecanie tych blogów swoim znajomym. Taki troszkę krótki, ale następny będzie już dłuższy.
Lots of Love
xx

3 komentarze:

  1. Cudowne *.* Już nie mogę doczekać się kolejnegooo :3

    OdpowiedzUsuń
  2. boski czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział boski <3 czekamy na next . W wolnej chwili zapraszamy do nas http://you--will-always-be-in-my-heart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń