niedziela, 20 września 2015

Zayn cz.21

Budzi mnie okropny hałas dobiegający gdzieś z dołu. Czy Zayn już wrócił? Czy wszystko z nim jest okej? Potrząsam głową i rozwieram powieki. Przez chwilę patrzę w biały sufit z myślą, że może te dźwięki miną, ale kiedy uświadamiam sobie, że chyba jednak nie, zwlekam się jakoś z łóżka. Podtrzymuję się szafki nocnej i staję na nogach, które trzęsą się jak galareta. To jest tak cholernie dziwne uczucie, kiedy znowu mogę wstać na nogi. Robię pierwszy krok i czuję okropny ból. Nie wiem co się ze mną dzieje, ale w momencie kiedy podchodzę do drzwi, one otwierają się i uderzają mnie w głowę w taki sposób, że prawie uderzam się w kant komody. Kurwa, o co chodzi? Upadam na podłogę i przymykam powieki. To bolało. Naprawdę mnie to zabolało. Dostrzegam Zayna, który klęczy tuż przed moją twarzą.
-Wszystko okej, maleńka? Przepraszam. To było przypadkiem. Nie miałem pojęcia, że ty.. właściwie co ty tu robiłaś?
-Usłyszałam jakiś hałas na dole i się obudziłam. Wstałam z łóżka i kiedy miałam otwierać drzwi ty mnie uderzyłeś nimi prosto w twarz.
-Moment ty chodzisz?
-Tak. Znaczy dzisiaj, udało mi się przejść odcinek z salonu do sypialni. Co się stało, dlaczego tak głośno chodziłeś na dole?
-Byłem wkurwiony. Mój kuzyn, który był na odwyku wyszedł ze szpitala. Kiedyś groził mi śmiercią, tylko z tego powodu, że jestem sławny. Boję się, że któregoś dnia przyjdzie tutaj do mieszkania, a portier go wpuści bo bardzo dobrze się znają i coś ci zrobi. Już wyobrażałem sobie jego okropne łapy na tobie, kiedy cię dotyka, a ty nie możesz uciec, bo nie chodzisz. Ale teraz jest inaczej. Potrafisz już się poruszać, więc uciekłabyś. Mieli nie wypuszczać go z odwyku przez najbliższe dwa lata, ale jednak kurwa. Wypuścili sukinsyna. Jest pierdolonym pojebem, którego nienawidzę. Zawsze był jak wrzód na dupie. Wpierdalał się w nie swoje sprawy.
-Możesz przynieść mi worek z lodem. Czuję, że będę miała guza. Strasznie boli mnie czoło.
-Oczywiście, że tak.
Uśmiecha się i wstaje na nogi idąc na dół. Słyszę jego bose stopy które odbijają się od powierzchni naszych płytek, kiedy zbiega po schodach. Jest to najlepszy dźwięk jaki słyszałam w życiu. Dochodzę na czworaka do łóżka i podpieram się o nie aby się podnieść. Jaki kuzyn Zayna? Jaki odwyk? Czemu nic mi o tym nie powiedział? Może sądził, że to nie ma większego znaczenia. I miał racje. Nie interesuje mnie to jaki jest jego kuzyn czy kuzynka. Kocham go bez względu na wszystko. Jest naprawdę kimś ważnym, kogo bardzo mocno kocham. Przygryzam wargę na wspomnienie w którym widziałam go totalnie załamanego. Kiedy siedział obok mojego łóżka, trzymał moją dłoń i płakał w pościel, którą byłam okryta. Nie dawałam jeszcze wtedy żadnych odznak życia, choć tak bardzo chciałam żeby chociaż na moment się uśmiechnął. Płakałam wtedy razem z nim i delikatnie gładziłam jego plecy, tylko, że on nawet o tym nie wiedział. Nie wiedział, że jestem obok. Nie wiedział, że go dotykam. Nawet pewnie nie przemknęło mu to przez myśl. Spoglądam na mojego narzeczonego, który wręcz wbiega do sypialni i przykłada mi worek z lodem do głowy po raz kolejny mnie delikatnie uderzając. Super. Po prostu zajebiście. Niech mnie jeszcze zabije, okej? Przeprasza mnie po raz kolejny, a ja tylko się uśmiecham. Brakowało mi go, naprawdę. Kiedy spogląda na mnie czuję, że pokrywam się brunatnym rumieńcem. Słońce zachodzące pozostawia na jego twarzy delikatne smugi, a ja mam tak cholerną ochotę go pocałować. Przebiec dłonią od nasady jego włosów. Nie są może takie idealne jak zwykle. Tym razem nie są postawione, tylko luźno opuszczone w dół. Wygląda tak jeszcze młodziej. Wygląda jak nastolatek. Zaczynam cicho śmiać się pod nosem ze swoich uwag na temat jego wyglądu, a on mi się przygląda z uśmiechem.
-Co cię tak bawi?
-Właściwie to nic.
-No powiedz, albo wymuszę to na tobie siłą.
-Twoje włosy. Są tak śmiesznie ułożone, jak nigdy. O Boże, włożyłeś kolczyki.
Przykładam sobie wolną dłoń do ust i zaczynam coraz głośniej się śmiać. Widziałam go może w kolczykach dwa razy. To jest tak zabawny widok, ale też uroczy i chcę go oglądać przez całe moje życie. Uwielbia go w takim wydaniu. Uwielbiam kiedy przypomina mi dawnego Zayna, który nie przejmował się życiem i nie był niezależny. Przysuwa się do mnie i przejeżdża kciukiem po mojej dolnej wardze. Delikatnie przygryzam opuszkę jego palca, a on zaczyna się śmiać. Proszę dotknij mnie, dawno mnie nie dotykałeś. Błagam, kurwa. On jakby czytał w moich myślach zjeżdża swoją dłonią w dół mojego ciała i zatrzymuje ją na moim kroczu, które zasłaniają tylko koronkowe majtki. Odrzucam worek z lodem na poduszkę obok i w momencie znajduję się na jego kolanach. Oplatam go nogami w pasie i zarzucam ręce na szyi. Zayn delikatnie przytrzymuje mnie w biodrach, a ja mocno przylegam do jego ust. Kiedy wreszcie docieramy do swoich języków, czuję te wszystkie emocje przepływające przez moje ciało. Przypominam sobie każdy jego ruch, kiedy leżałam w szpitalu, a on trząsł się nade mną w momencie kiedy się wybudziłam. Widziałam szczęście, ale zarazem przerażenie w jego oczach. Pamiętam to jakby to było dziś. Niektórych widoków nie można tak po prostu wymazać z pamięci. Przykładowo też tego snu, który śni mi się od kilku dni. Że nakrywam go w naszej sypialni z jakąś dziewczyną. Nie widzę jej twarzy, ale ma blond włosy, jest bardziej krągła ode mnie. Ma piersi. Ale stop. Nie mogę teraz o tym myśleć. Muszę dać upust moim emocjom. Muszę pozwolić mu zabrać mnie w świat w którym wszystko jest łatwe i proste. Jego dłonie unoszą się w górę i odsuwa się na moment aby ściągnąć ze mnie biały t-shirt, który miałam jeszcze przed momentem na sobie. Przygląda mi się przez moment, lecz już po chwili przylega do mojej szyi. Odchylam głowę na bok, aby miał lepszy dostęp, a on jeszcze mocniej podgryza, liże i ssie już wrażliwą skórę pod uchem. Delikatnie kołyszę biodrami, a on przesuwa swoją dłonią w dół mojego ciała. Odsuwa moje majtki na bok i delikatnie przejeżdża palcem po całej mojej długości.
-Jesteś tak cudownie mokra. Zawsze jesteś na mnie gotowa. Uwielbiam to. Uwielbiam to, że tylko dla mnie stajesz się mokra.
Odrzucam głowę do góry w momencie, kiedy wbija we mnie swoje dwa palce. Czuję przeszywający ból w dole mojego brzucha, nawet nie wiem dlaczego. Po prostu to czuję. Przygryzam wargę żeby się nie popłakać. Boli mnie. Tak cholernie mnie boli. Nie powiem mu tego. Wiem, że mnie potrzebuje, tak jak ja potrzebuję jego. Bawię się rąbkiem jego koszuli, lecz kiedy podnosi nas do góry i przerywa swoje ruchy palcami czuję delikatną ulgę. Odkłada mnie na łóżko, a ja podnoszę się do wezgłowia. Patrzę jak prawie rozdziera na sobie koszulę, kiedy guziki z nim nie współpracują. Jego mięśnie idealnie napinają się w momencie kiedy zrzuca ją sobie z ramion. Każdy pieprzony tatuaż widać jeszcze bardziej. W słońcu wydają się takie inne. Takie delikatne. W nocy staje się ciemnym aniołem. Moim ciemnym aniołem. Przygryzam wargę w momencie kiedy rozpina swój pasek i razem z bokserkami ściąga spodnie w dół. Wychodzi z nich pospiesznie i kładzie się na mnie. Nie chcę żeby mnie zmiażdżył. Zjeżdża swoimi pocałunkami w dół mojego ciała i kiedy przychodzi pora na kość łonową, przestaje. Chwyta za rąbek majtek i zrywa je ze mnie. Koronka pęka, a ja robię nadąsaną minę. Ej, lubiłam te majtki, naprawdę. Ale jemu nic nie przeszkadza. Szybkim ruchem po raz kolejny znajduje się nade mną i łączy nasze usta. Chwytam za nasadę jego włosów i ciągnę je w górę. Rozsuwa swoim kolanem moje uda delikatnie ocierając nim moje wrażliwe miejsce. Jęczę, kiedy jeszcze raz to robi. On tak chujowo mnie nakręca. Moje paznokcie wbijają się w jego łopatki, kiedy on delikatnie we mnie wchodzi. Ból ustępuje. Naprawdę to robi. Już prawie go nie czuję. Kiedy czuję go całego, wiem, że wszedł najgłębiej jak tylko mógł. Zagłębił się we mnie do końca. Oddycham głośniej, a on przygryza moją wargę, tak że na pewno spuchnie. Jego ruchy są zdecydowane i głębokie. Co chwilę krzyczę jego imię, co komponuje się idealnie z jego niskimi jękami. Jedna z jego dłoni zjeżdża między nasze ciała i jej kciuk kręci kółka na mojej łechtaczce. Kurwa. To doprowadzi mnie do pieprzonego szaleństwa. Jestem już tak cholernie blisko. Wiem, że on też ponieważ już nawet mnie nie całuje. Patrzy cały czas na mnie, a jego usta co chwilę się otwierają. Czuję, że wszystkie mięśnie się napinają, a ja w momencie zaciskam się na nim.
-Już prawie zapomniałem jaka jesteś ciasna. Jak zaciskasz się na mnie. Dalej maleńka, musisz dojść. Proszę.
Jego słowa sprawiają, że wymiękam. Jeszcze raz zaciskam się na nim i wyginam plecy w łuk. To ten moment. Dochodzę. Czuję, że on też to zrobił, ponieważ czuję jak mnie wypełnia. Opada na mnie, a ja zaczynam ciężko oddychać. Kiedy uświadamia sobie to, że mnie miażdży odsuwa się i opada na poduszkę, na której jest już roztopiony lód.
-Kurwa.
Zaczynam się z niego śmiać, a on patrzy na mnie ze złością. Dobra, okej. Wiem, że to moja wina. Ale nie musiał doprowadzać do takiej sytuacji. Nic by się nie wydarzyło, gdyby nie patrzył tak na mnie. Gdyby się do mnie nie przybliżył. Naprawdę mi tego brakowało. Brakowało mi tej bliskości naszych ciał. Kocham go tak bardzo mocno. Patrzę w sufit, a on kładzie dłoń na mojej piersi i delikatnie ją masuje. Leży na brzuchu i mi się przygląda. Wiem to.
-Zayn. Gdzie jesteś? Przyniosłem ciasto, mama jest na dole. Rozmawia z mamą Suzan. Za moment wszyscy tu będą.
-Cholera.
Mówimy razem. Patrzymy się na siebie. Ojciec właściwie ojczym, którego Zayn nazywa swoim tatą bo tak mu lepiej, nie mógł znaleźć sobie lepszej sytuacji. Właściwie nasze rodziny, nie mogły sobie znaleźć lepszego momentu. Mam nadzieję, że nikt nie słyszał moich jęków, lub słów mojego narzeczonego. Szybko wstajemy z łóżka i szukamy jakichś wizytowych ubrań w garderobie.

Zayn's Pov

Spoglądam na moją narzeczoną, która wciska się w jakieś jeansy z dziurami, które mają w miarę szerokie nogawki, więc nie wiem dlaczego nie może w nie tak po prostu wejść. One się chyba nazywają typu 'boyfriend" czy coś takiego. Nie interesuję się modą. Pieprzy mnie to. Gdyby Harry tutaj był już dawno strzelałby mi wykład o tym, że torebka którą ostatnio kupiłem Suzan, to nie jest ta co chciała od Chanel, tylko od Saint Laurent. Boże jestem normalnym facetem i nie interesuję się pieprzoną modą. Kiedy zapina swój koronkowy stanik, nie mogę przestać się na nią patrzyć. Sięga za plecy i próbuje szybko trafić w taki sposób aby zatrzasnąć go. Jest czerwona na policzkach, a włosy rozchodzą jej się po bokach. Mógłbym tak zawsze na nią patrzyć. Jej widok nigdy tak naprawdę do końca mnie nie zaspokoi, ponieważ pragnę jej bardziej i bardziej. Nagle przypominam sobie o seksie i o tym jaka ciasna jest bez używania tego niepotrzebnego lateksowego gówna. Nie potrzebne nam to. Wciągając przez głowę koszulkę od uwaga Armaniego, chyba tak. Taką mam nadzieję, bo dostałem ją od Harry'ego i jakbym przekręcił to już byłbym martwy. Przewracam oczami na myśl mojego przyjaciela, który jest zdegustowany tym, że nie znam za bardzo projektantów mody. Ale po chuj mi to? Nie rozumiem. To dziewczyna ma się znać na modzie, a nie facet. A z tego co wiem Suzan nieźle się w tym orientuje. Nachylam się nad nią.
-Suzan czy mogłabyś sobie załatwić jakieś środki antykoncepcyjne? Nie chcę używać prezerwatyw to takie chujowe. A jeśli nic pomiędzy nami nie ma czuję się tak dobrze. Jeszcze lepiej niż zwykle, kiedy zaciskasz się na mnie i doprowadzasz mnie do orgazmu. Czuję twoją wilgoć z każdym wślizgnięciem się w ciebie. Pójdziemy do lekarza Eleanor, no albo raczej ty pójdziesz. Nie chcę na ciebie naciskać, więc lepiej będzie jak sama tam pojedziesz, okej?
-Zayn. A co jeśli później przez te wszystkie środki antykoncepcji nasze dzieci będą miały jakieś poważne wady? Zastanawiało cię to?
-Suzan, takie coś zdarza się raz na tysiąc młodych par. Eleanor też zażywa różne tabletki Sądzisz, że Louis wytrzymałby pieprzenie się z nią bez prezerwatywy? Jasne, że nie. A po drugie jakie dzieci Suzan? Nie deklarowałem się na jakieś pieprzone dzieci. Skąd wiesz, że ja chce mieć gówniane dzieci, co? 
-"Gówniane dzieci"? Ja chcę mieć dzieci. 
-A zastanawiałaś się czego ja chcę? Kiedykolwiek nad tym myślałaś?
-Za każdym razem do kurwy robię coś w taki sposób, że najpierw myślę o tobie. Zawsze zastanawiam się czy cię nie urażę. Zawsze myślę o tobie. Nigdy nie myślę o sobie. Nigdy. Nie jestem pieprzoną egoistką. Kiedy podeszłam wtedy do Adama, też myślałam o tobie. Myślałam o tym, że tak chujowo się ucieszysz, kiedy zobaczysz, że zaczęłam chodzić, ale wiesz co? To ty jesteś pieprzonym egoistą.
Krzyczy mi prosto w twarz i wciąga na siebie jakiś biały, koronkowy top. Wygląda nieziemsko. Chwytam ją za nadgarstek, ale ona wyrywa się i wypowiada ciche "daruj sobie to wszystko, tą całą szopkę". Moment, miałem sprowadzić ją na dół na rękach, a później zrobić niespodziankę całej rodzinie, ale nie. Musiałem coś do kurwy spieprzyć. Zawsze coś muszę spieprzyć względem dziewczyny, którą tak mocno kocham. Kiedy jestem na schodach widzę, że wszyscy przytulają się do mojej narzeczonej i płaczą ze szczęścia. Wszyscy tak cholernie się cieszą, a ja kurwa co? Powiedziałem najgorszą, rzecz jaką mogłem zrobić. Chciałem mieć dzieci, naprawdę. Kiedyś. Kiedyś chciałem je mieć. Ale teraz. Napatrzyłem się na tyle zła na tym świecie, że nawet nie miałbym siły zmierzyć się z byciem ojcem. Nie potrafię nad sobą panować. Tracę zdrowy rozsądek i czuję to w kościach. Od jakiegoś miesiąca tak bardzo wszystko się zmieniło. Radziłem sobie z bólem psychicznym za pomocą przemocy. Mam ochotę coś rozwalić. Spoglądam na szklany wazon, który leży na komodzie tuż obok mnie. Chwytam go w dłoń i mocno cisnę nim z góry na podłogę w salonie. Wszyscy patrzą to na mnie to na wazon. Suzan jest totalnie zagubiona, nie wie co się dzieje. Wiem, bo nigdy nie pokazywałem jej tego, że uciekam się do przemocy. Zawsze wychodziłem do któregoś z chłopaków i tam rujnowałem wszystko co wpadło w moje ręce. Upadam na podłogę i przyciągam kolana do klatki piersiowej jak jakaś mała dziewczynka, której nie udało się nic w życiu. Jestem tak pieprzonym gnojem. Nienawidzę siebie za to co zrobiłem. Nienawidzę za to, że wydarzyło się to na oczach moich najbliższych, a co najważniejsze na oczach Suzan. Zaczynam się cały trząść i dociera do mnie to co przed chwilą zrobiłem. Zrobiłem tak pieprzoną scenę, że to jest kurwa nie do wybaczenia. Czuję jak łzy powoli wstępują na moje policzki, a już po chwili ktoś chwyta moją dłoń. Wiem, że to ona. Moja matka. Jestem jak pieprzony nastolatek, który zrobił coś czego do chuja naprawdę nie chciał.
-Zayn. Kochanie. Skarbie. Co się stało? Czemu to zrobiłeś? Niall dzwonił do mnie i mówił. że masz jakieś napady i przychodzisz najczęściej do nich do domu i rozwalasz wszystko. Dlaczego tak jest, skarbie?
-Bo nie miałem ojca, okej? Nie miałem ojca, który mógłby mnie wychować od samego początku. Ten skurwiel odkąd pamiętam siedział w więzieniu za te pieprzone zabójstwa. A Lucas? On? Nie jest moim ojcem. Traktuję go tak, ale nigdy nie miałem ojca, kurwa. Mamo. Czuję się taki pusty w środku, nie wiem co mam ze sobą zrobić. Powiedziałem Suzan coś czego nigdy już bym nie powiedział. Powiedziałem, jej że dzieci są gówniane i że ja ich nie chcę. Mam pieprzone napady. Kiedy kilka rzeczy w moim umyśle kumuluje się w jedną wybucham.
-Nie płacz, kochanie. Wszystko będzie dobrze. Przestraszyłeś nas. Nie wiedzieliśmy co się stało. Dlaczego to zrobiłeś. Ona cię kocha bez względu na wszystko. Naprawdę kochanie. Uwierz w to, że ona naprawdę cię kocha.
-Gdyby tak było, nigdy by mnie nie zdradziła.
Wymiotuję tymi słowami na schody zanim zdążę pomyśleć. Suzan w momencie patrzy na mnie i na moją matkę. Widzę, że w jej oczach pojawiają się łzy. Kurwa znowu to samo. Powiedziałem coś czego nie powinienem. Obiecałem jej, że nikt się nie dowie o tym co się wtedy wydarzyło. Kręci przecząco głową i szybkim ruchem zgarnia swoją torebkę w komody w przedpokoju i zakłada jakieś trampki. Kiedy widzę jak wsiada do windy robi mi się słabo. Ona odejdzie do cholery. Szybko zbieram się, żeby wstać. Zbiegam po schodach pożarowych na dół, ale jest już za późno, ponieważ widzę, że wyjeżdża swoim SUV-em z parkingu. Kurwa, mać. Po co kupiłem jej ten pierdolony samochód. To jest bez sensu. Od pewnego momentu nie panuję nad tym co mówię i robię. Przeklinam na siebie i uderzam dłonią w betonową ścianę. Boli jak cholera, ale jebać to. Co ja najlepszego zrobiłem? Wyjawiłem jej tajemnice o której nikt nie miał prawa się dowiedzieć, zwłaszcza rodzina.

Suzan's Pov

Jeżdżę po mieście już od godziny i w końcu decyduję się na to, żeby pojechać na wybrzeże gdzie teraz jest Jake i Max. Wjeżdżam na autostradę i od razu tego żałuję. Jest jakiś wypadek, a my będziemy stać w pieprzonym korku pewnie ponad godzinę. Ponad godzinę będę musiała myśleć o tym, co zrobił Zayn. Że powiedział na głos o tym, że go zdradziłam. To było jeden pieprzony raz. Nienawidzę niektórych kierowców. Cały czas trąbią, a inni wydzierają się na nich. Jakieś dziewczyny w czerwonym kabriolecie, prawdopodobnie Audi głośno słuchają muzyki i się śmieją. Mogłam tak wyglądać. Mogłam. Mój telefon dzwoni po raz kolejny, ale znowu go nie odbieram. Nie dam mu tej pieprzonej satysfakcji. Nie pozwolę mu na to, żeby mnie tak traktował. Nie jestem pieprzonym psem, żeby tak było. Nie mogę do tego dopuścić. Przewracam oczami na kolejne połączenie. Nawet nie patrząc na ekran szybko odbieram i puszczam na głośnomówiący.
-Czego kurwa, chcesz? Pojebany debilu.
-Suzan, może nie tak ostro. Nic ci nie zrobiłem, tak? Nie wiem dlaczego jesteś taka zła, ale chciałem tylko usłyszeć jak się czujesz?
-A jak mam się czuć Liam? Najpierw powiedział mi, że nie chce mieć dzieci. Powiedział, że dzieci są gówniane, a później powiedział przy jego i mojej rodzinie, że go zdradziłam.
-Proszę przyjedź do mnie. Danielle nie ma w domu. Musiała lecieć pilnie do Nowego Jorku. Proszę przyjedź. Nie możesz być sama w takim stanie. Nie chcę żeby coś ci się stało.
-On by się cieszył.
-Nie mów tak, skarbie. Nie wolno ci tak myśleć. On bardzo mocno cię kocha.
Rozłączam się i nawracam się w jakiś sposób, kiedy policjanci każą zawracać każdemu. Moje łzy coraz szybciej płyną po moich policzkach, a mnie się chce wymiotować. Dobrze, że dom Liama jest mniej więcej dziesięć minut stąd. Nie będę musiała długo jeździć. Wymijam już kolejny samochód i coraz bardziej kręci mi się w głowie. Zayn. Zayn mówiący o tym, że nie chce mieć dzieci. Zayn rzucający wazonem z góry. Zayn, który totalnie się załamuje. Zayn który wypowiada te wszystkie przykre rzeczy do swojej matki. Bóg jest świadkiem tego co on im jeszcze nagadał. Czuję, że moja głowa za moment eksploduje ale w momencie kiedy dostrzegam podjazd Liama uśmiecham się. Brama jest otwarta, a ochroniarz uśmiecha się do mnie. Mój przyjaciel stoi przed domem, pewnie sądząc, że nadal nie chodzę. Ale go zaskoczę. Gaszę silnik i wysiadam z samochodu zabierając za sobą torebkę i telefon. Podbiegam do niego i zawieszam się na jego szyi. Nie ukrywa zdziwienia, ale przytula się do mnie w taki sposób, że czuję się wreszcie bezpiecznie. On potrafi zapewnić mi bezpieczeństwo, nie Zayn. Nie mój narzeczony, na którego tak długo czekałam. Nie on.
-Co on zrobił?
-Kazał mi iść do lekarza po środki antykoncepcyjne, na co powiedziałam mu że później dziecko może urodzić się z wadą on zaczął mówić, że wcale nigdy nie deklarował się na dzieci. Że one są gówniane. Później rozpierdolił wazon zrzucając go z góry do salonu. Nie wiedziałam co się dzieje. Pierwszy raz go takiego widziałam. Jego wzrok był zwierzęcy. Jakby totalnie to nie był on. Kiedy upadł na podłogę i przyciągnął kolana do siebie poczułam ukłucie w sercu, ale szybko przeszło. Kiedy powiedział na głos, że go zdradziłam. Wtedy wszystko przeszło. Czułam tylko ból zdrady. Obiecał mi, że nikomu nie powie, a zrobił coś totalnie przeciwnego. Byłam wściekła, nie wiedziałam co zrobić, więc jeździłam po mieście i miałam jechać do znajomych na wybrzeże. Nie ważne ile by mi to zajęło. Po prostu chciałam być jak najdalej od niego. Ale był wypadek na autostradzie. Nie przepuszczali nikogo.
-Nie płacz już, maleńka. Nie masz o co płakać. On cię kocha. Od pewnego czasu tak się zachowuje. Przychodzi najczęściej do Nialla i Harry'ego i rozwala przypadkową rzecz. Byłem raz świadkiem tego. On popada w jakiś trans i niszczy wszystko co wpadnie mu w ręce.

----------------------------

Po raz kolejny widzę się z doktorem Willsonem. Uśmiecha się po raz kolejny, a ja poruszam nogami siedząc na tej niewygodnej kozetce. Nie rozmawiałam z Zaynem już bardzo długo. Już miesiąc nie rozmawiamy. Poszłam do lekarza tylko ze względu na to, że chciałam porobić sobie kilka badań. Mieszkam u Liama. Danielle dobrze to znosi, nie ma nic przeciwko co naprawdę mnie cieszy. Zayn tyle razy dzwonił i pisał. Przychodził do domu mojego przyjaciela, ale za każdym razem udawaliśmy, że nie ma mnie tutaj. Wiem, że moje wyniki nie są zachwycające. Doktor powiedział mi już na pierwszej wizycie, że istnieje prawdopodobieństwo tego, że jestem bezpłodna. Nie mogę winić za to nikogo. Takie otrzymałam geny. To niczyja wina. Ale dlaczego padło na mnie? Dlaczego Pan Bóg odbiera komuś szansę na to o czym kiedyś marzył. Przygryzam wargę tylko po to, żeby tym razem się nie rozpłakać. Wiem jaka jest diagnoza.
-Przykro mi panno Young. Ma pani całkowitą bezpłodność. Pani szyjka macicy jest strasznie mała i krótka. Nawet jeśli udałoby się pani jakimś cudem zajść w ciążę, są małe szanse, że dotrzymałaby ją pani do końca. Przepraszam, że muszę to pani mówić. Wiem, że to dla pani i narzeczonego będzie okropna wiadomość, ale będzie pani musiała się z tym zmierzyć. Lepiej wcześniej się dowiedzieć niż później, kiedy naprawdę staraliby się państwo o dziecko. Jest tyle innych możliwości. Można zaadoptować dziecko, naprawdę. Wierzę, że będzie pani szczęśliwa.
Zapadam się pod siebie. Zayn się ucieszy, naprawdę się ucieszy. Moje łzy po raz kolejny pojawiają się w moich oczach. Nie chcę adoptować dziecka, to i tak nie byłoby konieczne, ponieważ Zayn nie chce "gównianych dzieci". Uśmiecham się do doktora Willsona i umawiam się na kolejną wizytę. Ściągam z siebie ten śmieszny fartuszek i ubieram się w swoje ubrania. Kiedy wychodzę z gabinetu prawie upadam. Nie sądziłam, że to aż tak jest poważne. Louis w momencie podbiega do mnie i chwyta mnie pod pachami. Jęczę coś cicho, ale on tylko mnie uspakaja i sadza obok Eleanor. Spoglądam na jej okrągły brzuszek i chce mi się wymiotować, ponieważ ja nigdy nie będę miała na tyle szczęścia. Wyciągam telefon z torebki i włączam ikonkę "wiadomości". Wybieram Zayna i wpisuje krótką wiadomość "Nie przejmuj się, nie będziesz nigdy miał gównianych dzieci, udało ci się". Nie mija nawet chwila, a on do mnie odpisuje: "Przepraszam Suzan. Chcę mieć z tobą dzieci. Proszę wróć do mieszkania. Tak bardzo za tobą tęsknię. Chcę mieć z tobą dzieci, naprawdę tego chcę. Tylko proszę wróć do domu". "Zayn, nie będziemy mieli pierdolonych dzieci, niech to do ciebie naprawdę dotrze. Nie będziemy tak szczęśliwi jak Louis i Eleanor. Czy twoja kuzynka. Nigdy nie będziemy mieli dzieci". Spoglądam na małą dziewczynkę, która trzyma za rękę swoją ciężarną mamę i uśmiecham się krzywo. 
-Co powiedział?
-Mam całkowitą bezpłodność. 
-Czyli, że?
-Tak nie będziemy mieć tych dzieci, które zawsze pragnęłam. Chciałam mieć córkę, która będzie do niego podobna. Która będzie miała orzechowe oczy i te ciemne włosy. Zawsze tego do cholery chciałam, ale wreszcie ktoś odciął mnie na zawsze z marzeń. Nigdy nie zaznam tego pieprzonego szczęścia. Nigdy nie poczuję tego jak rozwija się we mnie dziecko. On będzie się cieszył, bo i tak nie chciał dzieci. Ale ja? To zawsze było moje marzenie. 
Nagle czuję, że mój telefon zaczyna wibrować. Widzę, że to Zayn. Odbieram, ponieważ naprawdę go teraz potrzebuję. Nie ważne co zrobił mi miesiąc temu, ja muszę z nim porozmawiać.
-Gdzie jesteś?
-W klinice. Byłam u lekarza. 
-Zaraz będę. 
Rozłącza się, a ja oddycham ciężko kiedy Eleanor jest wezwana do gabinetu, a Louis wchodzi razem z nią. Opieram łokcie o kolana i zaczynam płakać. Nie, właściwie. Ja ryczę. Wydaje z siebie dziwne dźwięki do momentu kiedy silne dłonie osoby, która ciężko oddycha wyrywa mnie z transu. Podnoszę głowę do góry i dostrzegam Zayna. Mocno przytulam go do siebie i zaczynam coraz bardziej płakać. Nie chcę mu teraz mówić tego wszystkiego. Niech zabierze mnie do domu. W końcu przyjdzie odpowiednia chwila na to, żeby się dowiedział. Jeszcze nie teraz. Do mnie nie dotarło to jeszcze do końca, choć jest coraz bliżej. Jest niebezpiecznie blisko mojego serca, które jeszcze chwilę temu miało jakąś pieprzoną nadzieję, ale teraz jest totalną pustynią. Nie czuję nic. Gładzę swój brzuch, tak po prostu, a on zauważa mój ruch. Krzywi się tylko i całuje moje czoło. Kocham go, naprawdę go kocham. Ale odejdę od niego. Nie chcę odbierać mu szansy na założenie rodziny. Na posiadanie dzieci, a jeśli nadal ze mną będzie nie doczeka się swojego potomka i będzie na zawsze nieszczęśliwy. Nie chcę od niego odchodzić, bo wiem, że będę tęsknić. Że będę go kochała, że nigdy nie zapomnę o nim, ale nie chcę żeby spieprzył sobie całe życie przeze mnie. Chcę żeby był szczęśliwy. Zbieram się i zaczynam dukać.
-Za dwa dni wylatuję do Polski. Tam zacznę szkołę. 
-Co robisz?
-Zayn, ja wyjeżdżam. Chcę, żebyś był szczęśliwy.
-Ale ja jestem szczęśliwy kiedy jesteś przy mnie. Nie rób mi tego.
-Daj mi przestrzeni. Muszę nad tym wszystkim pomyśleć. Chcę zacząć tam szkołę. 


___________________________
A więc stało się. Suzan jest niestety bezpłodna. Niestety. Sądzicie, że w najbliższym czasie powie o wszystkim Zaynowi, czy nadal będzie przed nim to ukrywać? Czy Suzan wyjedzie z Londynu i naprawdę poleci do Polski? Czy Zayn przekona ją w jakiś sposób, żeby jednak przy nim została? Czy Zayn zmieni się i przestanie niszczyć wszystko co napotkane gdy jest zły? Dowiedziecie się o tym w następnych rozdziałach. Love ya, x.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz