sobota, 12 września 2015

Zayn cz. 20

-Kochanie tak bardzo za tobą tęskniłem. Myślałem, że już odjedziesz. Chciałem żebyś została, ale tak się martwiłem.
Przytakuję, a Zayn jeszcze raz się do mnie przytula. Chcę mu tyle powiedzieć, a nie mogę. Nie mogę wydobyć ze swoich ust nic poza jękami i głuchymi oddechami.Całuje mnie w usta, które są tak cholernie spierzchnięte. Uśmiecham się do niego, a on delikatnie gładzi mój policzek. Mój Zaynie. Może wreszcie nie będzie płakał, tylko będzie szczęśliwy. Mam nadzieję, że uda nam się to. Nagle zauważam bliznę na jego szyi, której wcześniej nie zauważyłam. Ale nie było jej przed moją operacją na milion procent, przecież bym zauważyła. Unoszę rękę do góry i delikatnie dotykam struktury tego paskudztwa.
-Nic poważnego skarbie. Spadłem ze schodów u nas w mieszkaniu, a na podłodze leżało rozbite szkło i na nie upadłem. Nie masz się o co martwić, kochanie.
Wiem, że on kłamie bo widzę to. Jego oczy są zagubione i starał się na mnie nie patrzyć w momencie kiedy wypowiadał te słowa. Ciekawe co się stało. Bił się z kimś? Oberwał? Może ktoś go napadł? Może ma jakieś problemy? Nie wiem, nie mam pojęcia. Ale wiem jedno, naprawdę za nim tęskniłam. Chciałabym mu powiedzieć, że widziałam go każdego dnia kiedy płakał. Chciałabym zrobić to wszystko i obiecuję, że spróbuję. W jego oczach po raz kolejny pojawiają się łzy, a ja już kompletnie nie wiem co mam robić. Chwytam jego dłoń i przykładam ją do mojego serce.
-Ży..yy..je.
Mówię te słowa co chwilę nabierając głębszy oddech. Dlaczego akurat mnie musiało to do cholery spotkać? Dlaczego ja. Uśmiecha się do mnie i odgarnia mi włosy z twarzy, które mimowolnie na nią opadły.
-Wiem, skarbie. Płaczę, ponieważ jestem wreszcie szczęśliwy. Te miesiące bez ciebie były okropne. Nie wiedziałem co mam robić. Odwołałem trasę. Nie jeżdżę razem z chłopakami, bo mam to gdzieś. Wolałem patrzeć na ciebie. Czekałem aż się wybudzisz. Kiedy potarłaś moją dłoń po raz pierwszy czułem, że to jest naprawdę pożegnanie. Później tak długo nic nie robiłaś, a ja potrafiłem godzinami patrzeć na kardiograf z nadzieją, że w końcu się uda. Często myślałem też, że gdy się obudzę dostanę telefon, że właściwie nie mam już po co przyjeżdżać do szpitala bo nie żyjesz. Miałem często jakieś głupie myśli, ale tobie w końcu się udało, przezwyciężyć to wszystko. Już jesteś z nami a to do cholery najważniejsza wiadomość na świecie. Kiedy wczoraj obudziłaś się tak nagle, a ja spojrzałem na ciebie poczułem jak moje serce szybciej bije. Poczułem cholerną ulgę, ponieważ ja tak cholernie mocno cię kocham, że oddałbym swoje życie abyś ty przeżyła. Żałuję tylko tego, że nie chciałaś mi powiedzieć o tym tętniaku, że wszyscy na około mnie wiedzieli, tylko ja byłem głupi. Sądziłaś, że się nie dowiem? Twój staż od początku wydawał mi się dziwny, ale jednak ci zaufałem. Stwierdziłem, że mnie nie okłamiesz. No dobra, ale skłamałaś. Rozumiem to. Skłamałaś w słusznej sprawie, skarbie. Nadal ci ufam. Po prostu nawet nie wiedziałem co ci się stało. Kiedy oni mi powiedzieli zapadłem się pod ziemie. Czułem się jak gówno, bo nic nie wiedziałem o twojej chorobie. Wiele nad tym wszystkim myślałem, naprawdę. Nic nie zniszczy tego, że ja cię kocham. Nie ważne co jeszcze by się stało ja i tak cię kocham. Jesteś miłością mojego życia i na pewno nie zrezygnuję z ciebie dopóki ty nie zrezygnujesz ze mnie. Nie płacz, okej? Nie masz do tego powodu. Powinnaś się cieszyć, że wreszcie ci się udało skarbie. Za chwilę przyjdzie do ciebie Eleanor, bo chciałaby ci coś powiedzieć, a później chyba mama, albo coś tego typu. Nie wiem. Nie myślałem kiedy do mnie mówili, po prostu chciałem wejść pierwszy. Chciałem cię zobaczyć bez tej całej aparatury. Wczoraj kazali nam od ciebie wyjść, nie mogliśmy normalnie z tobą pogadać. Byłem tutaj w nocy, bo Kylie mnie wpuściła. Jest najmilszą osobą jaką spotkałem w tym szpitalu. Naprawdę. Będę musiał podziękować jej za to, że tak dobrze się tobą opiekowała. Była naprawdę przemiła. Zawsze chętnie nas do ciebie wpuszczała i tłumaczyła to tym, że tak będzie dla ciebie lepiej. Że wtedy poczujesz nasze ciepło i będziesz chciała do nas wrócić. Wszyscy tak bardzo za tobą tęskniliśmy. Czasem naprawdę traciłem tą pieprzoną nadzieję, ale co miałem robić jak kurde przez kilka miesięcy przychodziłem do tego szpitala, a ty leżałaś właściwie w tej samej pozycji. Choć czasem zdarzyło się, że w innej ale to było raz na milion. Kocham cię i obiecuję, że nie opuszczę do chwili w której ty tego będziesz chciała. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. A teraz idę i za momencik wejdzie tutaj Eleanor, która ma do przekazania bardzo ważną wiadomość. Sądzę, że się ucieszysz.
Jeszcze raz pochyla się nade mną i delikatnie łączy nasz usta, Tak strasznie brakowało mi tego. Brakowało mi mojego chłopaka, wszystkiego wokół. Unoszę dłoń do góry i staram się na nią spojrzeć. Ale nie mogę podnieść jej na tyle aby ją zauważyć. Jestem taka słaba. Tak cholernie słaba jak małe dziecko dopiero po urodzeniu. Nie mogę właściwie mówić, ani się zbytnio ruszać. Jestem jak pieprzona kaleka. Nienawidzę siebie. Nagle dostrzegam Eleanor, która uśmiecha się do mnie i delikatnie gładzi swój brzuszek.
-Hej, skarbie. Poznajcie się. To jest Diana. Tak nazwiemy ją na część księżnej Diany. To nawet trochę zabawne, ale Louie tak chciał. Ale jednak jeśli to będzie chłopczyk nazwiemy go William, na cześć księcia Williama. Boże jakie to durne. Dopiero teraz sobie zdaję z tego sprawę. Nie ważne. Będziesz matką chrzestną naszego dziecka. Jesteś najwspanialszą osobą jaką znam, więc właśnie to ciebie wybraliśmy. Wiem, że to za wcześnie, ale jesteśmy pewni swojego wyboru. Ojcem będzie Zayn już z nim o tym gadaliśmy. Nawet się ucieszył, choć niewiele rzeczy przyprawiało go o uśmiech kiedy byłaś w śpiączce. Nie przejmuj się. Nie tylko ty jesteś poszkodowana. Louis ma złamaną nogę, trochę poturbowane żebra i kilka siniaków na twarzy. Jak już wszystko będzie z tobą okej to powiem ci co się stało. To nawet jest trochę zabawne, ale nie ważne. Najważniejsze, że do nas wróciłaś skarbie. Tak mocno cię kochamy.

-----------------------------

Budzę się rano i delikatnie otwieram powieki. Mówię już naprawdę bardzo dużo, ale z chodzeniem mam jeszcze kilka problemów dlatego jeżdżę na wózku. Jestem jak pieprzona kaleka. Jak gówno, którym można pomiatać. Nigdy nie byłam jeszcze w takiej aż sytuacji. Widzę, że Zayn'owi jest ciężko i chciałby żebym zniknęła lub cokolwiek, ale nie chce mi tego mówić. Brzydzę się sama sobą. Mam dość tego, że nawet sama nie potrafię wstać z łóżka. To jest cholernie gówniane uczucie. Czuję, że oblewa mnie gorąc, ale już po chwili przechodzi.  Oddycham z ulgą i próbuję choć trochę się podnieść do pozycji siedzącej. Uda mi się. Wiem to. 
-Suzan co ty do chuja robisz? Popieprzyło cię czy jak? Nie wolno ci wstawać.
-Przestań pieprzyć. Mam dość tego, że udajesz. Że mówisz mi, że wcale ci to nie przeszkadza, ale przeszkadza i widzę to.
-Boże nie jest tak dziewczyno. Siedzę z tobą bo cię kocham i chce się tobą opiekować, skarbie. Nie przeszkadzasz mi i nigdy tego nie robiłaś kochanie.
-To pozwól mi wstać. Chce wreszcie do cholery sama wstać. Nie ważne czy upadnę, chcę po prostu wstać Zayn.
-Ehh.. rób co chcesz.
Opada na fotel, który stoi w kącie pokoju i mi się przygląda. Wystawiam mu język i powoli zaczynam się podnosić. Czuję palący ból w lędźwiach, ale dam radę. Syczę z bólu, a on już jest gotowy do tego, żeby wstać i mi pomóc. Macham do niego ręką, a on z powrotem siada. Przymykam powieki i po chwili upadam na łóżko. Kurwa. Znowu mi się nie udało.
-Jestem taka beznadziejna.
-Nie jesteś. Minął dopiero miesiąc od wyjścia ze szpitala jest dobrze.
-Nawet nie możesz mnie przelecieć, bo nie dałabym rady, nawet się poruszyć.
-Nie potrzebne mi to. Ważne, że jesteś przy mnie, a wtedy jestem najszczęśliwszym człowiekiem na całej ziemi.
Uśmiecha się do mnie i wstaję z fotela, kierując się w moim kierunku. Kiedy czuję, że materac po mojej prawej stronie się ugina, uśmiecham się. Brakowało mi jego ciepła. Chcę się odwrócić, ale nie mam siły. Kiedy Zayn przysuwa się bliżej mnie i przerzuca ramię przez moje ciało, czuję że jestem szczęśliwa. Chciałabym wreszcie normalnie się poruszać, żeby on także w końcu miał jeden ciężar mniej z głowy. Już dużo razy kłóciliśmy się o tą pieprzoną trasę. On upiera się, że zostanie bo i tak Louis jest poszkodowany, a ja że ma jechać. To trochę chore, ale naprawdę nie chcę żeby spieprzył sobie życie przeze mnie. Nadal nie powiedział mi prawdy o tej bliźnie i zapewne nigdy nie dowiem się niestety prawdy, nie wiadomo jak bardzo bym tego chciała. Kocham go bez względu na wszystko. Nie ważne czy on coś zrobił złego, czy coś okropnego się po prostu wydarzyło. Kochałam go, kocham i będę kochała na zawsze. Jest całym moim światem i jeśli bym go straciła raczej bym tego długo nie wytrzymała.
-Kocham cię Zaynie.
-Ja ciebie też Suz.
Uśmiecham się i delikatnie przymykam powieki. Jak dobrze czuć go blisko siebie. Jego ciepło i jego dotyk. Cały czas myślę o tym, żeby jak najszybciej wstać. Żebym mogła normalnie funkcjonować, nie była zależna od kogokolwiek. Nie chcę żeby reszta mojego życia wyglądała właśnie tak. To posrane. Nigdy nie sądziłam, że będzie ze mną na tyle źle żeby być dla kogoś ciężarem.
-Wiesz. Śniło mi się dzisiaj, że braliśmy ślub. Wszystko było takie idealne. Wszystko nam się udało. Wyglądałaś tak cudownie. Zresztą zawsze wyglądasz, ale wtedy byłaś taka cudowna. Miałaś długą, białą sukienkę i darzyłaś mnie uśmiechem, którego nigdy mi nie pokazywałaś. Wszyscy płakali, nawet my. To był chyba jeden z moich najpiękniejszych snów, prócz tego gdy śniłaś mi się podczas twojego pobytu w szpitalu. Śniło mi się wtedy, że wstałem rano i gdy zszedłem na dół do kuchni siedziałaś w jadalni razem z naszymi dziećmi, jedliście śniadanie, śmialiście się i rozmawialiście o szkole. Był to jeden z piękniejszych widoków na całym świecie. Obudziłem się wtedy ze łzami w oczach i cały spocony. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić, więc wstałem i napisałem piosenkę, która oczywiście jest do dupy, ale najważniejsze, że jednak jest. Może kiedyś ją ktokolwiek usłyszy, ale nie chcę. Chcę żeby była to moja i twoja tajemnica.
-Kiedy byłam w śpiączce, widziałam was wszystkich. Nie mówiłam wam tego, ale przyglądałam się wam cały czas. Wiele razy próbowałam wrócić na siłę. Dlatego czasem poruszałam dłonią, czy palcami. To były moje próby, ale one były bez celu. I tak mi się nic nie udawało. A tego dnia, czułam się taka słaba. Myślałam, że już odejdę. Wszystkie siły mnie opuściły, czułam jak boli mnie dosłownie każda część ciała. Kiedy upadłam na tą kanapę pod oknem, sądziłam, że odchodzę. Płakałam wtedy, bo nie chciałam tego robić. Nie miałam niestety wyboru i to najbardziej mnie wtedy zabolało. Nie miałam nic do gadania. Kiedy uderzyło we mnie to białe, pieprzone światło myślałam, że umarłam. Ale wtedy zauważyłam lampy i poczułam twój dotyk. Była to najpiękniejsza chwila w moim życiu. Nie wiesz ile razy próbowałam wrócić, za każdym razem nic. Dopiero wtedy mi się udało.
-Nie płacz skarbie. Najważniejsze, że już jesteś. Naprawdę za tobą strasznie tęskniliśmy. Prasa cały czas pisała o tym, że nadal się nie wybudziłaś. W gazetach były nasze wspólne zdjęcia i to najbardziej bolało. Kiedy oglądałem to wszystko obawiałem się najgorszego. Tak dokładnie tego co ty. Że odejdziesz. Czułem, że moje serce z każdym dniem traci kawałek. Grace powtarzała, że się wybudzisz. Mówiła, że jeśli ktoś ma do czego wrócić i wie o tym, zrobi to. Nie pozwoli na to, żeby odszedł. Tak mocno cię kocham kochanie. Jeśli byś odeszła ja kurwa bym się totalnie załamał. Nie chciałbym już nigdy z nikim rozmawiać. Zamknąłbym się w tym pieprzonym mieszkaniu, lub nawet tym pokoju. Głodowałbym, aż w końcu bym umarł z tego wszystkiego. Ale cieszyłbym się z tego, bo wreszcie spotkalibyśmy się.

--------------------------

Spoglądam na mojego rehabilitanta, który stoi na drugim końcu salonu i zachęca mnie do tego, żebym wstała z kanapy i podeszła do niego. Już próbujemy któryś raz z kolei, a ja jestem już tak cholernie zmęczona. Dziękuję Bogu, za to że nikogo nie ma w mieszkaniu prócz nas. Grace się zajmuje swoją córką, Zayn gdzieś pojechał razem z ochroniarzami. Nie chciałabym żeby widzieli to jak się poniżam. Mam już dość, że jest mi ciężko, ale nic kurwa nie mogę zrobić. Nie zmienię biegu życia do cholery. 
-Adam, już nie mam siły. To jest dla mnie za trudne. Nie potrafię ot tak nagle stanąć na nogi. Już wywróciłam się kilka razy, będę miała siniaki. Mam dość siebie.
-Suzan nie wolno ci tak mówić. Nie możesz się poddawać. Chcesz zrobić Zayn'owi prezent? Jeśli tak to chociaż spróbuj. Zrób to dla niego, lub nawet dla siebie. Postaraj się. Proszę. Widzę, że jest ci ciężko. Uwierz mi, da się to zauważyć, kiedy przychodzi się do kogoś codziennie. Ale widzę, też że jesteś silniejsza. Pamiętasz jak przyszedłem pierwszy raz? Leżałaś na tej kanapie, właściwie bez ruchu, nic nie mówiłaś. Wyglądałaś jakbyś była co najmniej jakimś niemowlakiem, który dopiero się urodził, a teraz. Patrz. Mówisz już tak dobrze, siedzisz. Teraz wystarczy tylko wstać, podeprzeć się kanapy, a później się puścić i powoli podejść do mnie. Złapię cię. Przysięgam.
-Ale, Adam..
-Nie ma, czegoś takiego jak "Ale, Adam..", wstajesz i idziesz Suzan.
Wzdycham i delikatnie poprawiam się na kanapie, trochę poprawiając sobie nogi. Zamykam na chwilę oczy i wyobrażam sobie, życie po tym gdy wstanę, i przejdę ten pieprzony kawałek. Słyszę jak Adam cały czas mówi, żebym wstała bo dam radę. Nie wolno mi się poddawać. Wiem, że nie mogę. Opieram dłonie o ławę i unoszę się do góry. Moje nogi trzęsą się jak zwykle. Za każdym razem jest tak samo. Czemu tym razem niby miałoby się udać? Nie uda się. Naprawdę. Wiem to. Otwieram oczy i przekręcam głowę w stronę Adama. Przytakuje, a ja puszczam się ławy. Delikatnie odwracam się w jego stronę, przekładając nogę w drugą stronę. Czuję jak się cała trzęsę i zaraz się wywrócę. Patrzę na stopy i powoli przesuwam jedną z nich w przód. Nie chcę upaść naprawdę. Chcę chociaż raz stać na nogach i przejść kawałek. Przygryzam wargę i po raz kolejny mocniej zaciskam powieki i staję w miejscu. Błagam. Chcę przejść. Proszę. Tylko tyle. Żeby Zayn wreszcie mógł być dumny, żebym ja była dumna. Żebyśmy wrócili do normalnego życia. Delikatnie posuwam nogi w umiarkowanym tempie i nawet nie wiem kiedy wpadam w ramiona Adama, który zaczyna się śmiać. Otwieram oczy i także się uśmiecham. O matko. Przeszłam ten kawałek. Jak ja to zrobiłam? Jestem tak cholernie dumna z siebie.
-Widzisz Suzan, nic w tym trudnego. Dałaś radę. Jestem bardzo dumny z twoich postępów. Jest coraz lepiej. Zayn będzie szczęśliwy. Wszyscy będą szczęśliwi, a ty w końcu przestaniesz myśleć o tym, żeby ze sobą skończyć. Przestaniesz się ciąć. Mówiłem ci, że to i tak ci nie pomoże. Wyobraź sobie co by było gdybym powiedział to Zayn'owi. On by chyba naprawdę zwariował. Bardzo mocno cię kocha i widać to gołym okiem. On nie chce cię stracić. Wiem, to. Spędzałem z nimi tyle czasu podczas tras i nigdy nie był aż tak szczęśliwy jak z tobą. Uwierz mi, że pamiętał o tobie. Kiedy znajdowaliśmy jakieś laski na imprezie słyszałem jak gada do siebie. Mówił, że nie może nic z nimi robić, bo byłabyś zła. Mówił, że cię bardzo mocno kocha i nigdy nie zamieni na inną. Sądziłem, że to tylko takie gadanie, że ma jakieś problemy psychiczne, ale jednak tak jest naprawdę. Kiedy wyjeżdżaliśmy, a wy już byliście razem gadał o tobie godzinami. Mieliśmy już czasem tego dosyć, ale musieliśmy to wytrzymywać, bo później mówiłby, że mamy go w dupie. Mam nadzieję, że za jakiś czas wrócisz do normalności, w tym sensie że będzie już wszystko okej, a Zayn wreszcie uśmiechnie się w naszym towarzystwie. Kiedy się nie wybudzałaś, on kompletnie zerwał z nami kontakt. Siedział sam w mieszkaniu, ale kiedy już razem wyszliśmy stało się coś chujowego. Pewnie już widziałaś jego bliznę na szyi. On i tak pewnie nie powiedział ci o co chodziło. Mieliśmy przykre zdarzenie. Byliśmy w klubie no i Zayn strasznie się spił. Jakiś koleś podszedł do niego i powiedział, że jest popieprzonym Muzułmaninem i nie zasługuje na życie wśród ludzi. Powiedział, że on by zapewnił ci bezpieczeństwo i bylibyście razem szczęśliwi. Wtedy Zayn wpadł w szał. Nie wiedział co robi. Mieliśmy szczęście, że było to w jakimś zaułku. Nikt nie mógł tego widzieć. Zaczął się bić z tym kolesiem. Przyszli jego koledzy z niektórymi szybko sobie poradziliśmy, ale Louis trafił na największego. Pobił go i pogruchotał mu kości. Dobra dochodzę do sedna sprawy. Ten koleś co bił się z Zayn'em, chwycił za rozbitą butelkę i przyłożył mu ją do szyi. Próbowaliśmy go od niego odciągnąć ale się nie dało. Rozciął mu delikatnie szyję. Powiedział, że najlepiej byłoby gdyby się wykrwawił, bo byłoby jednego Muzułmanina mniej. Wtedy wezbrało w nas wszystko. Rzuciliśmy się na tamtego kolesia. Harry trochę oberwał, ale jednak się udało. Niall zadzwonił na policję, a Liam z Louisem i Zaynem pojechali do szpitala. Nie chcieliśmy jakiegoś większego zmieszania, dlatego pojechali do prywatnej kliniki. Wiedzieliśmy, że tam nikt nie powie o tym, że coś im się stało. Okazało się, że Louis ma kilka złamań, ale poza tym nic mu nie jest. Zayn miał trochę naruszoną tętnicę, ale minimalnie, więc udało się zatamować krwotok i później już normalnie wyszedł z kliniki i dalej prowadził nudne życie. Chodził do ciebie, wracał do mieszkania, zamykał się w pokoju i nie rozmawiał z nami. Czasem jak Eleanor do niego przychodziła to z kimkolwiek rozmawiał. Zdawało mu się, że tylko ona go rozumie, ale my także to robiliśmy.
-Nie wiedziałam, że tak wiele się tutaj zdarzyło gdy mnie nie było.
-Niestety. Wolałem ci to powiedzieć, bo on i tak nigdy by się do cholery nie przyznał. Powtarzał nam, żebyśmy nic ci nie mówili bo będziesz się martwić. Ale wiem, że i tak mu nie wierzyłaś z tym wypadkiem na schodach i i tak się martwiłaś, więc lepiej było powiedzieć ci prawdę.
Zanim się orientuję jestem już w sypialni. Jak ja to zrobiłam? Musiałam być tak zajęta rozmową z Adamem, że nawet nie zauważyłam jak prowadzi mnie na górę. Przygryzam wargę, ponieważ wiedziałam, że to rozcięcie na szyi to nie był przypadek. Tylko dlaczego Zayn myślał, że nie będę się martwić jak powie mi, że był to wypadek. Martwiłam się jeszcze bardziej, ponieważ wiedziałam, że mnie okłamuje. Naprawdę, kocham go ponad życie. Jeśli wtedy cokolwiek by mu się stało, chciałabym sama wymierzyć sprawiedliwość temu kolesiowi. Wiem, że policja dobrze się tym zajmie i szybko nie wyjdzie z więzienia Będę chciała być na rozprawie sądowej i zobaczyć tego kutasa, który chciał go zabić. Siadam na łóżku, a Adam uśmiecha się do mnie i idzie w stronę drzwi.
-Odpocznij sobie. Zablokuje mieszkanie, nie martw się. Zayn powinien być za jakieś pół godziny. Połóż się i idź spać. Pamiętaj, że jestem dumny.
-Ja też.


AHHH... no więc tak. Kolejny rozdział. Może nie jest mega zachwycający, ale jednak jest. Przepraszam, za to że tyle trzeba czekać, ale teraz zaczęła mi się szkoła i wiele muszę się uczyć. Tak, Zayn został potraktowany przez rasistę. Chciałam o tym napisać ze względu na to, że wiele ludzi nawet nie zdaje sobie sprawy, ale są rasistami. Tyle jest tych zamieszek i innych tego typu, to bolesne dla tylu ludzi w tym dla mnie. Jestem cholernie tolerancyjna i nie wiem dlaczego ludzie tak bardzo nie lubią osób z innych krajów. Oni nie są gorsi, są równi nam. Oni też mogliby nas wyzywać w swoim kraju i nas napastować. Przepraszam, za te słowa, ale musiałam się po prostu wygadać, bo dla mnie jest to straszny ból, gdy ktoś obraża drugą osobę, ze względu że jest innego wyznania, lub ma inny kolor skóry. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz