-Kocham cię skarbie. Wiem, że powtarzam ci to codziennie i codziennie przynoszę ci nowe kwiaty, choć nawet o tym nie wiesz. Tęsknię za tobą. Mieszkanie jest takie puste bez ciebie. Nie ma w nim twojej energii, twojego głosu i kogoś, kto mógłby rozmawiać ze mną godzinami nie ważne czy przez telefon, czy naprawdę. Ważne żebym znowu cię usłyszał. Kiedy widzę, jak bezsilny jestem w tej całej sytuacji, mam ochotę popłakać się jak małe dziecko. I uwierz mi, że to robię. Robię to w nocy, kiedy nikt tego nie może widzieć. Grace nic do mnie nie mówi, bo boi się. Brad unika mnie jak tylko może. Z każdym dniem wyglądam coraz gorzej, nic nie jem. Prawie nie śpię bo boję się to zrobić. Boję się, że ty się wybudzisz, a mnie nie będzie tutaj na czas. Chciałbym ci powiedzieć, co teraz czuję ale nie potrafię tego wszystkiego ująć w słowa. Brakuje mi ciebie. Zrobiłbym wszystko, żebyś już teraz była obok mnie, ale jestem bezradny do cholery. Bezradny. Nic nie mogę teraz zrobić. Chciałbym cię przytulić, ale tego też nie mogę. Nic nie mogę, kurwa. Nic.
Zaczynam płakać widząc łzy w jego oczach. Jego dłoń trzęsie się i wprawia tym samym w ruch moją. Kurwa. Jak ja bardzo za nim tęsknię. Miało być tak dobrze. Miałam wyjechać do tego pieprzonego Nowego Jorku i tam wszystko pozałatwiać, ale kurwa nie. Nie mogło być po mojej myśli, coś musiało się kurwa zjebać. Jestem do dupy, to wszystko jest do dupy. Spoglądam do góry aby dostrzec w szybie tą fankę z którą rozmawiałam stojącą przed OIOM-em i patrzącą na moje łóżko i Zayna. Przygryza wargę żeby się nie rozpłakać, a ja idę w jej stronę. Przechodzę przez drzwi i dotykam jej delikatnej dłoni.
-Ej dziewczyno, wszystko będzie dobrze. Nie wolno płakać. Ja przeżyję, naprawdę. Nie wiem czemu wy wszyscy tak bardzo się rozczulacie nade mną, przecież wyglądam do cholery normalnie. Nie wiem o co wam chodzi. Jak mówię, że przeżyję to naprawdę to zrobię do chuja. Tylko nie płaczcie, bo nie dam rady. To za bardzo boli.
Uśmiecham się widząc, to że Zayn wstaje z krzesła i idzie w naszą stronę. Uśmiecha się do dziewczyny i przyciąga ją do uścisku tuż po tym jak otworzył drzwi.
-Dziękuję, że jesteś przy nas Lily. Tylko ty potrafisz to racjonalnie zrozumieć, nie oceniając mnie i tego jak się zachowuję. Że chcę cały czas aż do nocy siedzieć przy niej. Przepraszam za to, że musisz słuchać moich żali i tego wszystkiego, ale wydaje mi się, że tylko ty mnie rozumiesz. Kiedy tu przychodzisz wiem, że na chwilę muszę od niej odejść, ale tylko dlatego że ty jesteś blisko i mi pomożesz.
-Nie masz za co dziękować Zayn, moja mama umarła na to samo. Wiem co czujesz. Najważniejsze, że operacja się powiodła. Nie ważne ile jeszcze będzie musiała leżeć w tej śpiączce. Mogą to być kolejne dwa miesiące, a może tydzień. Nic nie możemy temu zaradzić, najważniejsze jest to, żebyś był przy niej, a ona czuła twoją obecność.
-Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę tak bardzo wdzięczny przypadkowej fance, ale kiedy znalazłaś ten pierścionek zaręczynowy, co ona zgubiła w tej pieprzonej galerii i przyniosłaś go do szpitala wiedząc, że mnie tu znajdziesz, wiedziałem że jesteś wyjątkowa.
------------------------
-Hej słońce. Dzisiaj jest drugi kwietnia. Mam nadzieję, że dobrze się czujesz i już niedługo poczujesz to świeże powietrze. Lekarze mówią, że twoje funkcje życiowe są w normie, więc w najbliższym czasie się wybudzisz. Jesteś taka śliczna i młoda. Nie powinnaś umierać. Naprawdę z każdym dniem wyglądasz coraz lepiej, a ja uwielbiam się tobą zajmować.
Pielęgniarka, która się mną zajmuje, jest naprawdę miła. Ma ciemną karnację, włosy spięte w wysokiego kucyka i zawsze wygląda tak ładnie. Za każdym razem ma na sobie inny uniform, tym razem jest koloru fioletowego. Każdego dnia przychodzi i poprawia mi poduszkę, oraz daje nową kroplówkę. Jest taka wysoka, jak ja nigdy nie będę. Leżę już tutaj cztery miesiące tak bez ruchu. Kiedy w nocy siedzę naprzeciw mojego ciała płaczę, ponieważ to wszystko jest takie trudne. Nie wiem już co mogę zrobić, żeby wszystko naprawić. Spoglądam na nią, a ona mi się przygląda. Jakby mnie tutaj widziała. Uśmiecham się do niej, a ona w tym samym momencie się odwraca.
-Czasem wydaje mi się, że ktoś nam się przygląda, ale to zapewne twój duch. Podobno podczas śpiączki wiele ludzi chodzi obok i obserwuje wszystko co się dzieje.
Pochyla się nade mną, aby po raz kolejny dzisiejszego dnia poprawić mi poduszkę. Lekarze przychodzą codziennie i mówią, że mój organizm jest młody i powinnam szybko się wybudzić, tylko do cholery minęły już cztery miesiące, a ja nawet niczym nie poruszyłam, prócz tego jednego razu, palcem u dłoni. Wtedy wszyscy sądzili, że już się wybudzę, ale jednak się pomylili. To były po prostu nerwy, które nadal normalnie działają. Po prostu wygląda tak jakbym spała. Kiedy jestem sama, w nocy w sali wydaje mi się, że już otwieram oczy i zaczynam powoli widzieć, a mój duch już totalnie znika za jakąś białą taflą powietrza, czy czegokolwiek, ale to się chyba tylko wydaje.
-Poruszyłaś dłonią. Suzan? Rozumiesz to? Twoje nerwy są coraz silniejsze. Jest coraz lepiej. Może tak od razu się nie wybudzisz, ale poruszyłaś całą dłonią.
Prawie skaczę ze szczęścia, kiedy Kylie to mówi. Ona uśmiecha się i delikatnie gładzi moją twarz i poprawia włosy. Będę musiała jej podziękować za to wszystko co dla mnie zrobiła i jak bardzo się mną zajmowała. Muszę też podziękować Lily, bo to ona pomaga Zayn'owi przetrwać te najgorsze chwile. Kiedy Eleanor tutaj przyszła i powiedziała mi, że jest w ciąży, miałam ochotę ją przytulić i to zrobiłam, ale ona nawet tego nie poczuła. Chciałabym już wrócić, naprawdę. Omijają mnie najlepsze wydarzenia w życiu. Ślub Danielle i Liama, ciąża Eleanor, oświadczyny Louisa. Tutaj wszystko tak szybko mija, a ja nic nie mogę poczuć tak bardzo jakbym chciała. Jeszcze Harry i Niall się zaręczyli. Mam ochotę popłakać się z ich szczęścia, bo minęły cztery miesiące, a do cholery tak wiele się zmieniło. Mam ochotę wycałować ich wszystkich i powiedzieć jak bardzo ważni są dla mnie i jak bardzo cieszę się z ich szczęścia. Najbardziej chcę w końcu przytulić Eleanor, mamę i Zayn'a. Choć na chwilę poczuć ich ciepło i dotyk. Są dla mnie wszystkim co mam i boję się, że to wszystko stracę, oni odejdą, ja odejdę i wszyscy będziemy tego tak cholernie żałować. Z każdym dniem boję się, że zniknę na zawsze i zazwyczaj wtedy płaczę. Boję się, że już nie zobaczę mojej rodziny, ani rodziny Zayn'a. Boję się, że nigdy nie będę mogła zobaczyć synka lub córki Louisa i Eleanor. Boję się, że nie będę już czuła niczyjego dotyku na sobie. Boję się, że nie będzie mi dane już nigdy płakać. Że już nigdy nie będę mogła nikogo pocałować.
-Masz gościa, księżniczko. Przyszła twoja najlepsza przyjaciółka. Hej Eleanor.
-Cześć Kylie. Jak z nią?
-Jest lepiej. Poruszyła przed chwilą dłonią. Wiesz, kiedy tutaj przychodzisz jest z nią lepiej. To ty tak na nią działasz, albo raczej nowe życie. Ona musi mieć jakiś w tym cel. Ostatnio po twojej wizycie wydawało mi się, że nawet się uśmiechnęła. Ona wiele dla was znaczy i musi o tym wiedzieć dlatego stara się walczyć. Normalny człowiek poddałby się już po miesiącu, a ona nadal walczy. Kocha was i to nią kieruje.
-Wiem. Hej, Suzan. Jak się czujesz? U mnie wszystko dobrze. Louis stał się strasznie zaborczy. Zabrania wychodzić mi z domu. Cały czas dzwoni lub pisze. To jest takie zabawne, że czasem po prostu mam ochotę wyłączyć telefon i błagać go, żeby wreszcie skończył lub pisał mail-e. Brakuje nam ciebie, naprawdę. Ale z drugiej strony wyobraź sobie to, że nie diagnozują ci tego tętniaka, nie miałaś terminu do tego Nowego Jorku i wtedy mdlejesz w tej galerii i nikt nie wie dlaczego. Zanim zdążą porobić wszystkie badania, jest już za późno i umierasz. A teraz przynajmniej cię uratowali, dzięki temu, że poszłyśmy do tego pieprzonego lekarza. Obiecuję ci, że kiedy się wybudzisz wszystko się zmieni. Z tego co wiem Zayn zrezygnował z zespołu, nie to że z tej trasy tylko z zespołu. Chce prowadzić na tyle normalne życie na ile to oczywiście możliwe. Chce się poświęcić tobie i waszemu życiu. Chłopcy i tak zastanawiają się nad zrobieniem sobie dłuższej przerwy od tego wszystkiego. Za dużo tego. Tyle płyt, tras koncertowych, teledysków, filmów, książek i wszystkich tych popieprzonych rzeczy. Są jeszcze tak cholernie młodzi, nie radzą sobie z tym wszystkim. Zazdroszczę ci tego, jak on bardzo cię kocha i chce zrezygnować z wszystkiego co przynosi mu większy zysk. Czuję, że on po prostu nie może bez ciebie żyć i musi mieć z tobą jak największy kontakt. Chłopcy próbowali go przekonać, żeby chociaż jeszcze wytrzymał ten rok, przed tą dłuższą przerwą zespołu, ale powiedział, że będzie tak jak ty będziesz chciała. Wiem, że powiesz, żeby jechał i to będzie dobra decyzja. W każdej chwili możemy do nich dojechać tak jak robi to Danielle. Wszystko się ułoży kochanie, ale proszę wróć już do nas. Cholernie za tobą tęsknimy. Liam, Niall, Harry, Louis i Danielle pytają się codziennie co z tobą, czy już się wybudziłaś, ale zawsze muszą usłyszeć od Zayna tą samą wiadomość. Że jest lepiej, ale jeszcze jednak się nie wybudziłaś.
Przygryzam wargę żeby się nie rozpłakać, choć wiem że nikt nie może mnie zobaczyć. Podchodzę do Eleanor i kładę dłoń na jej ramieniu kiedy ona trzyma moją dłoń zamkniętą w swoich i pochyla się cicho łkając. Nie chcę żeby płakała, już za dużo ludzi przeze mnie płaczę. Jeszcze ona. Uśmiecham się do niej i gładzę po ramieniu. Kurwa, dlaczego nic nie mogę z tym zrobić. Dlaczego nie mogę się do chuja jebanego wybudzić, dlaczego nie mogę powrócić do tych, którzy przeze mnie cierpią. Nienawidzę siebie za to. Krzyczę na samą siebie i mam ochotę potrząsnąć sobą, ale wiem że to nic nie da. Mam już dość. Chcę wreszcie albo zniknąć, albo chociaż się wybudzić. Mam dość tej pieprzonej niepewności.
-Masz gościa, księżniczko. Przyszła twoja najlepsza przyjaciółka. Hej Eleanor.
-Cześć Kylie. Jak z nią?
-Jest lepiej. Poruszyła przed chwilą dłonią. Wiesz, kiedy tutaj przychodzisz jest z nią lepiej. To ty tak na nią działasz, albo raczej nowe życie. Ona musi mieć jakiś w tym cel. Ostatnio po twojej wizycie wydawało mi się, że nawet się uśmiechnęła. Ona wiele dla was znaczy i musi o tym wiedzieć dlatego stara się walczyć. Normalny człowiek poddałby się już po miesiącu, a ona nadal walczy. Kocha was i to nią kieruje.
-Wiem. Hej, Suzan. Jak się czujesz? U mnie wszystko dobrze. Louis stał się strasznie zaborczy. Zabrania wychodzić mi z domu. Cały czas dzwoni lub pisze. To jest takie zabawne, że czasem po prostu mam ochotę wyłączyć telefon i błagać go, żeby wreszcie skończył lub pisał mail-e. Brakuje nam ciebie, naprawdę. Ale z drugiej strony wyobraź sobie to, że nie diagnozują ci tego tętniaka, nie miałaś terminu do tego Nowego Jorku i wtedy mdlejesz w tej galerii i nikt nie wie dlaczego. Zanim zdążą porobić wszystkie badania, jest już za późno i umierasz. A teraz przynajmniej cię uratowali, dzięki temu, że poszłyśmy do tego pieprzonego lekarza. Obiecuję ci, że kiedy się wybudzisz wszystko się zmieni. Z tego co wiem Zayn zrezygnował z zespołu, nie to że z tej trasy tylko z zespołu. Chce prowadzić na tyle normalne życie na ile to oczywiście możliwe. Chce się poświęcić tobie i waszemu życiu. Chłopcy i tak zastanawiają się nad zrobieniem sobie dłuższej przerwy od tego wszystkiego. Za dużo tego. Tyle płyt, tras koncertowych, teledysków, filmów, książek i wszystkich tych popieprzonych rzeczy. Są jeszcze tak cholernie młodzi, nie radzą sobie z tym wszystkim. Zazdroszczę ci tego, jak on bardzo cię kocha i chce zrezygnować z wszystkiego co przynosi mu większy zysk. Czuję, że on po prostu nie może bez ciebie żyć i musi mieć z tobą jak największy kontakt. Chłopcy próbowali go przekonać, żeby chociaż jeszcze wytrzymał ten rok, przed tą dłuższą przerwą zespołu, ale powiedział, że będzie tak jak ty będziesz chciała. Wiem, że powiesz, żeby jechał i to będzie dobra decyzja. W każdej chwili możemy do nich dojechać tak jak robi to Danielle. Wszystko się ułoży kochanie, ale proszę wróć już do nas. Cholernie za tobą tęsknimy. Liam, Niall, Harry, Louis i Danielle pytają się codziennie co z tobą, czy już się wybudziłaś, ale zawsze muszą usłyszeć od Zayna tą samą wiadomość. Że jest lepiej, ale jeszcze jednak się nie wybudziłaś.
Przygryzam wargę żeby się nie rozpłakać, choć wiem że nikt nie może mnie zobaczyć. Podchodzę do Eleanor i kładę dłoń na jej ramieniu kiedy ona trzyma moją dłoń zamkniętą w swoich i pochyla się cicho łkając. Nie chcę żeby płakała, już za dużo ludzi przeze mnie płaczę. Jeszcze ona. Uśmiecham się do niej i gładzę po ramieniu. Kurwa, dlaczego nic nie mogę z tym zrobić. Dlaczego nie mogę się do chuja jebanego wybudzić, dlaczego nie mogę powrócić do tych, którzy przeze mnie cierpią. Nienawidzę siebie za to. Krzyczę na samą siebie i mam ochotę potrząsnąć sobą, ale wiem że to nic nie da. Mam już dość. Chcę wreszcie albo zniknąć, albo chociaż się wybudzić. Mam dość tej pieprzonej niepewności.
---------------------------
Kiedy widzę całą moją rodzinę, rodzinę mojego narzeczonego i jego samego stojących nade mną uśmiecham się. Mam ochotę się po prostu popłakać. Jest już dwudziesty siódmy czerwca i już dzisiaj są moje imieniny. Dzisiejszego dnia chyba odejdę, nie czuję się już na siłach. Już umrę. Po prostu mam już dość tego błądzenia. Cały czas nie wiem co ze mną tak naprawdę jest. Ruszałam już stopą i ręką. Uśmiechałam się, ale nic poza tym. Dzisiejszego dnia czuję się tak okropnie, że mam ochotę upaść i zasnąć już na zawsze. Oszczędzić im zbędnych nadziei. Dotykam delikatnej skóry Zayna i chcę go wreszcie tak naprawdę dotknąć. Wiem, że już pogodził się z tym, że mogę nie przeżyć. Widzę to w jego ruchach, w jego posturze i zmianie rysów twarzy. Myślałam, że coś będę mogła z tym zrobić, ale nic. Nie mogę zmienić biegu życia. Muszę wreszcie ich zostawić. Jest ciężko, bo wiem, że mają tą małą cząstkę nadziei i jednak na mnie gdzieś tam czekają.
-Chciałabym ci życzyć córeczko, żebyś wreszcie się wybudziła, żebyś potrafiła się już do nas odezwać, przytulić nas i po prostu być przy nas i cały czas spędzać z nami chwile twojego życia. Bardzo cię kochamy, jesteś naszą cudowną księżniczką.
-Suzan, wiele rzeczy względem ciebie robiłem źle, ale to przeszłość. Kocham cię, nie ważne że nie jesteś moją córką. Kocham cię słońce. Jesteś tak naprawdę wszystkim co liczy się dla twojej mamy i jeśli od nas odejdziesz ona będzie skłonna sobie coś zrobić, naprawdę nie rób tego. Życzę ci tego, żebyś wreszcie się wybudziła i tego żebyś nie miała jakiejś cięższej rehabilitacji po tej śpiączce.
-Siostrzyczko, bardzo za tobą tęsknie. Namalowałem dużo rysunków dla ciebie, myślę o tobie cały czas. Nawet w szkole i zastanawiam się czy wreszcie do nas wróciłaś. Chcę żebyś była już tutaj z nami i uśmiechała się tak jak zwykle. Sprawiała, że wszyscy są szczęśliwi choć nawet nie mają do tego powodów.
-Suzan. Znam cię już od małego dziecka. Pamiętam jak poznaliście się z Zaynem, byliście wtedy nierozłączni. Bardzo się kochaliście, nawet na twój dziecięcy wiek. Kiedy mieliście ten wypadek wiele się zmieniło, zapomniałaś o nim, a on zaczął grać w tym zespole, żeby tylko zapomnieć i pozwolić ci wreszcie odejść. Ale kiedy znowu się pojawiłaś w jego życiu, on także zaczął się zmieniać. Stał się szczęśliwszy. Proszę wróć do nas. Wszyscy naprawdę za tobą tęsknimy.
-Księżniczko, życzę ci żeby wszystkie twoje marzenia się wreszcie spełniły. Żebyś do nas wróciła i dopełniła tego co chciałaś z moim synem. Planowaliście tak dużo razem. On był taki szczęśliwy, uśmiechał się codziennie i zaskakiwał nas swoim entuzjazmem. Zaczął spędzać z nami tak wiele czasu jak nigdy wcześniej. Pokazywał nam swoje uczucia względem nas, a uwierz mi nigdy nie zrobił tego po twoim odejściu.
-Suzan wszystkiego najlepszego. Długo już się do nas nie odzywasz. Cały czas tylko śpisz. Chcę żebyś wróciła. Proszę. Zrób to dla nas i mojego braciszka, który bardzo mocno cię kocha.
-Ehh.. Suz. Może nie znamy się zbyt długo, ale naprawdę cię lubię. Widzę jak traktuję cię Zayn i wiem, że bardzo mocno cię kocha. Wszyscy chcą żebyś wróciła. Naprawdę. Jesteś teraz w naszym największym centrum uwagi i mam nadzieję, że w końcu wszystko się ułoży. Życzę ci, żebyś się już wybudziła.
-Kochanie, życzę ci żebyś do nas wreszcie wróciła. Żebyś się zaczęła uśmiechać, ale z zamysłem, a nie przez nerwy jak robisz to teraz często. Jak często powtarzam mieszkanie jest strasznie puste bez ciebie. Zacząłem już powoli szukać dla ciebie najlepszego rehabilitanta i może w końcu uda mi się znaleźć odpowiedniego. Po prostu chcę żebyś wreszcie do nas wróciła i zaczęła być szczęśliwa tak jak przed operacją. Bardzo mocno cię kochamy. Niall, Harry, Liam, Danielle, Eleanor i Louis także składają ci najskrytsze życzenia i przepraszają, za to że nie mogło być ich dzisiaj tutaj, ale mieli jakąś ważną imprezę, której nie mogli opuścić ze względu na zespół.
Przytakuję i zaczynam coraz bardziej opadać z sił. Czuję jak moje nogi uginają się pod ciężarem mojego ciała, a wszystko zaczyna mi drżeć. Muszę usiąść, błagam. Nie dam rady stać. Zawroty głowy są okropne.
-My wyjdziemy. Pobądź z nią trochę sam, Zayn.
Mój narzeczony przytakuję i przenosi sobie taboret aby być bliżej mnie. Opadam ciężko na kanapę naprzeciw mojego łóżka i przyglądam się całej sytuacji. Nadal nic nie mogę zrobić.
-Wiem, że dzisiaj odejdziesz. To za długo po prostu trwa. Przepraszam, że w ciebie nie wierzę, ale nie chcę sobie robić po prostu zbędnych nadziei względem twojego powrotu. Byłem już na terapii na której wszystko mi wytłumaczyli. Powiedzieli, że nie wszystkim się udaje i najwyraźniej tobie się nie uda. Kiedy rozmawiałem dzisiaj z Eleanor opowiadała mi tym jak uśmiechnęłaś się podczas jej ostatniej wizyty. Miałem ochotę się rozpłakać, ale dałem radę. Codziennie wyobrażam sobie, że jesteś obok mnie i się uśmiechasz. Twoją twarz pokrywają brunatne rumieńce, a twoje czarne włosy opadają kaskadami na twoją twarz. Kocham cię Suzan i nigdy nie przestanę. Przysięgam ci to, kochanie, ale jeśli to naprawdę konieczne to pozwolę ci odejść, nie mogę trzymać cię tutaj na siłę. Nie zasługujesz na to. Jak to się mówi, Anioły trafiają do nieba bardzo młode, ponieważ potrzebna jest młoda krew. Wiem, że to jest idiotyczne. Moje słowa są idiotyczne, ale co mam powiedzieć? Że tak bardzo cię kocham, że nie wytrzymam? Że zapiję się na śmierć. Że nie będę potrafił bez ciebie normalnie funkcjonować? Nie, nie powiem tego ponieważ jestem zbyt słaby na to wszystko.
Nagle przed moimi oczami zaczyna pojawiać się białe światło, które zbliża się w moją stronę. Umieram. Wiem to. Mam nadzieję, że wszyscy wybaczą mi tą decyzję. Światło coraz szybciej idzie w moją stronę, a siły coraz bardziej opuszczają moje ciało. Czuję, że moje wszystkie funkcje życiowe znikają, a ja nawet nie zdążyłam się tak naprawdę z nimi pożegnać. Wstaję z kanapy i rozkładam ręce. Mam nadzieję, że śmierć nie jest taka straszna i trafię do nieba. Błagam o to. Tylko tego chcę. Uśmiecham się słabo, a zimne powietrze uderza we mnie ze zdwojoną siłą. Znikam. Ale moment. Widzę lampę. I czuję uścisk dłoni. Ciężar kogoś leżącego na mnie. Poruszam dłonią i już wiem. Mój narzeczony rusza się z miejsca.
-Suzan!
PRZEPRASZAM. Znowu musieliście tyle czekać, a ja po prostu nie mam weny i czasu do tego wszystkiego. Robię to dla was i mam nadzieję, że to doceniacie. Widzę że na drugim blogu też panuje niezły ruch z czego bardzo jestem szczęśliwa i dziękuję wam wszystkim.
-My wyjdziemy. Pobądź z nią trochę sam, Zayn.
Mój narzeczony przytakuję i przenosi sobie taboret aby być bliżej mnie. Opadam ciężko na kanapę naprzeciw mojego łóżka i przyglądam się całej sytuacji. Nadal nic nie mogę zrobić.
-Wiem, że dzisiaj odejdziesz. To za długo po prostu trwa. Przepraszam, że w ciebie nie wierzę, ale nie chcę sobie robić po prostu zbędnych nadziei względem twojego powrotu. Byłem już na terapii na której wszystko mi wytłumaczyli. Powiedzieli, że nie wszystkim się udaje i najwyraźniej tobie się nie uda. Kiedy rozmawiałem dzisiaj z Eleanor opowiadała mi tym jak uśmiechnęłaś się podczas jej ostatniej wizyty. Miałem ochotę się rozpłakać, ale dałem radę. Codziennie wyobrażam sobie, że jesteś obok mnie i się uśmiechasz. Twoją twarz pokrywają brunatne rumieńce, a twoje czarne włosy opadają kaskadami na twoją twarz. Kocham cię Suzan i nigdy nie przestanę. Przysięgam ci to, kochanie, ale jeśli to naprawdę konieczne to pozwolę ci odejść, nie mogę trzymać cię tutaj na siłę. Nie zasługujesz na to. Jak to się mówi, Anioły trafiają do nieba bardzo młode, ponieważ potrzebna jest młoda krew. Wiem, że to jest idiotyczne. Moje słowa są idiotyczne, ale co mam powiedzieć? Że tak bardzo cię kocham, że nie wytrzymam? Że zapiję się na śmierć. Że nie będę potrafił bez ciebie normalnie funkcjonować? Nie, nie powiem tego ponieważ jestem zbyt słaby na to wszystko.
Nagle przed moimi oczami zaczyna pojawiać się białe światło, które zbliża się w moją stronę. Umieram. Wiem to. Mam nadzieję, że wszyscy wybaczą mi tą decyzję. Światło coraz szybciej idzie w moją stronę, a siły coraz bardziej opuszczają moje ciało. Czuję, że moje wszystkie funkcje życiowe znikają, a ja nawet nie zdążyłam się tak naprawdę z nimi pożegnać. Wstaję z kanapy i rozkładam ręce. Mam nadzieję, że śmierć nie jest taka straszna i trafię do nieba. Błagam o to. Tylko tego chcę. Uśmiecham się słabo, a zimne powietrze uderza we mnie ze zdwojoną siłą. Znikam. Ale moment. Widzę lampę. I czuję uścisk dłoni. Ciężar kogoś leżącego na mnie. Poruszam dłonią i już wiem. Mój narzeczony rusza się z miejsca.
-Suzan!
PRZEPRASZAM. Znowu musieliście tyle czekać, a ja po prostu nie mam weny i czasu do tego wszystkiego. Robię to dla was i mam nadzieję, że to doceniacie. Widzę że na drugim blogu też panuje niezły ruch z czego bardzo jestem szczęśliwa i dziękuję wam wszystkim.
Świetne opowiadanie :) Zapraszam do mnie ----> http://sojller.blogspot.com/ :*
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, na pewno zajrzę. Jak tylko znajdę czas :*
Usuń