czwartek, 6 sierpnia 2015

Zayn cz.18

Spoglądam na Luke'a, który uśmiecha się do mnie w momencie kiedy rozpakowuje swoje prezenty ode mnie i Zayna. Kupiliśmy mu nową piłkę, oczywiście poszliśmy też po autografy od piłkarzy z Manchasteru United, żeby to był jeszcze większy prezent. Kupiliśmy mu także nowego xboxa o którego prosił już mamę od dłuższego czasu. Widzę, że ona także wreszcie jest szczęśliwa. Kupiliśmy jej śliczny złoty naszyjnik Tiffany&Co, a Maxowi zegarek z firmy Rolex. Siedzimy przy zastawionym jedzeniem stole, wszyscy poszukują wzrokiem mojego chłopaka, a ja nadal nie wiem gdzie on jest. Wszyscy są tak śliczni ubrani. Zayn kilka dni temu przywiózł mi tą cudowną sukienkę od Alexandra McQueena. Wszyscy są tacy cudowni. Tylko nie wiem dlaczego wszyscy zebrali się w domu mojej mamy. Mieliśmy mieć święta osobno, taka była cholerna umowa. Nie wiem co się stało. No, ale nie ważne. Przynajmniej nie musimy jeździć w kółko.


Luke podbiega do mnie i mocno przytula mnie do siebie tak, że prawie tracę równowagę w tych szpilkach. Uśmiecham się do wszystkich i kucam do jego wzrostu aby mocno pocałować jego czoło i powiedzieć, żeby wziął najmłodszą z sióstr Zayna na górę, ale on odmawia. Nagle wszyscy zwracają głowę w stronę drzwi wejściowych, a ja wstaję na równe nogi i odwracam się na pięcie w momencie kiedy mój żołądek wywraca się do góry nogami. W moich oczach pojawiają się łzy, kiedy dostrzegam w drzwiach mojego chłopaka trzymającego w dłoniach bukiet cudownych kwiatów, jego włosy są delikatnie ośnieżone, tak samo jak sam garnitur. Uśmiecham się do niego, a on podchodzi bliżej. Czuję wzrok wszystkich na naszych osobach w momencie, kiedy Zayn wręcza mi kwiaty i przeskakuje z nogi na nogę. Podaję kwiatki mamie, odwracam się, a on już klęczy na kolanach przede mną. Czy to się dzieje naprawdę? To jest popieprzone. On mi się chyba nie oświadcza, prawda? Przecież jesteśmy razem z sobą dopiero od końca wakacji. Nie to jest pojebane. Boże, dlaczego on to robi. Mam ochotę się teraz popłakać. Sięga do kieszeni spodni i wyciąga czerwone pudełeczko. Moje serce przyspiesza do najszybszych obrotów. Żołądek wykonuje różne ewolucje, a oddech staje się poszarpany. 
-Suzan. Przepraszam cię, za to jaki jestem popieprzony. Za to jak bardzo cię kocham, za to, że jestem tak cholernie zakochany, że boję się że mogę cię w każdej chwili stracić. Gdy po tej kłótni zamknęłaś się w pokoju i nie chciałaś ze mną rozmawiać i unikałaś mnie czułem, że muszę cię odzyskać. I zrobiłem to. Jestem zazdrosny o każdego. Wiem, że jesteśmy razem dopiero cztery miesiące, ale tak naprawdę przeszliśmy razem dużo więcej. Mieliśmy razem ten pieprzony wypadek, gdybyś wtedy nie zapomniała kim jestem może bylibyśmy razem, może już dawno byśmy mieli wspólne plany. Ale trudno. Obiecuję ci, że będę cię kochał nad życie. Nie obiecuję, że będzie idealnie, bo nigdy nie jest. Są wzloty i upadki. Będziemy się kłócić, ale będziemy też godzić. Ale obiecuję ci jedno, że będę kochał cię bez względu na wszystko. Czy uczyniłabyś ze mnie najszczęśliwszego człowieka na ziemi i zostałabyś moją żoną?
Łzy same spływają mi po policzkach i a ja przykładam sobie dłonie do twarzy, aby poskromić słoną wodę wypływającą z moich oczu. Uśmiecham się tylko i przytakuję. Na moją dłoń zostaje założony złoty pierścionek z niebieskim szafirem. Jest taki cudowny. Padam na kolana przy moim narzeczonym i mocno przytulam go do siebie. Całuję jego usta, a on pragnie mnie i wiem to. Jestem okropna, ale on potrafi z tym wytrzymać. Potrafię być nie do zniesienia i chyba każdy kto mnie zna doskonale to wie. Opieram swój nos o jego, a nasze oddechy się mieszają. W tym momencie Zayn Malik oświadczył mi się. Moje serce podeszło do gardła i waliło na najszybszych obrotach.

----------------------------

To już chyba setne zdjęcie, które robimy z Zaynem i fankami. Mam już dość. Nie możemy wyjść nawet do galerii w spokoju. Nagle jedna z nich chwyta moją dłoń i trzyma ją dosyć mocno. Nie wiem co się dokładnie dzieje, ale trochę się domyślam. Kiedy zdjęcia dobiegają końca, ona podchodzi do mnie i zaczyna płakać.
-Zawsze chciałam żeby Zayn należał do mnie. Chciałam stworzyć z nim idealną rodzinę i dlatego się cięłam. Nie byłam idealna i wiedziałam, że on mnie nigdy nie pokocha. Byłam gruba i brzydka. Ale wtedy na koncercie. Byłam na nim. Widziałam ciebie i Eleanor jak trzymałyście się za dłonie i mówiłyście to wszystko. Dostrzegłam to, że Zayn nareszcie jest szczęśliwy, że w końcu zaczął szczerze się uśmiechać. Często chodziłam na ich koncerty i widziałam, że zachowuje się inaczej niż oni. Kiedy poznał ciebie naprawdę zaczął być szczęśliwy. Dziękuję ci za to i dziękuję ci za to, że uratowałaś mnie przed samą sobą. Tak bardzo się cieszę, że ci się oświadczył. Może to wydaje się niektórym głupie, ale wiem, że ty jesteś jego jedyną. Wiedziałam to od początku. 
-Nie płacz, proszę. Naprawdę nie masz o co. Jesteś śliczną dziewczyną. Na pewno jesteś tak cholernie cudowna. Nie musisz być ideałem, żeby ktoś cię pokochał. Ja nim nie byłam kiedy poznałam Zayna. Naprawdę nie byłam. Wyglądałam strasznie, byłam wychudzona, miałam dużo siniaków, byłam blada. Ale pokochał mnie. Ty jesteś śliczna. Masz cudowne krągłości. Ten kto cię nie pokocha jest totalnym kretynem i nie wie co traci. Jesteś ideałem każdego. Wiele dziewczyn chciałoby wyglądać jak ty. Wiele marzy o takim wyglądzie i figurze. Powiem ci nawet, że zamieniłabym się z tobą ciałem. Jestem okropnie chuda i nie mogę przytyć ani grama. Jem i jem, ale nie potrafię przytyć. Nie rób takich błędów jak ja. Nie głodź się, nie wymiotuj na siłę. Bo później dojdziesz do takiej wagi przy której trudno ci będzie przytyć. Eleanor też tak ma. 
-Właśnie. To prawda, że ta dziewczyna, którą poznał Louis spodziewa się dziecka?
-Hmm.. mówił nam, że tak. Tylko, że to na pewno nie będzie jego dziecko, bo nawet z nią nie spał. Upiła się tak, że zwymiotowała na łóżko w momencie kiedy ją rozbierał, a później zasnęła. Proszę nie mów nic nikomu, ale on ostatnio próbował się zabić. 
-Co?!
-Akurat przyjechałam razem z Eleanor i Zaynem na czas do jego domu. Ten widok był po prostu okropny. Kiedy na niego patrzyłam nie poznałam go. Bał się, że nie przeżyje bez Eleanor.
-Co ona wtedy zrobiła?
-Podbiegła do niego i przytuliła się wytrącając mu z ręki jakieś tabletki. Wtedy oboje zaczęli płakać, zaczęli się przepraszać. Ona za to, że nie poświęcała mu za dużo czasu, tylko Maksowi, a on za to, że ją zdradził. 
-Zawsze sądziłam, że są dla siebie idealni, że tylko oni potrafią tak mocno się kochać, żeby wybaczyć każdą zdradę. Uratowałyście mnie obie, jestem wam tak bardzo wdzięczna. 
-Nie dziękuj, po prostu przezwyciężyłaś wreszcie samą siebie i zaakceptowałaś wiele rzeczy w własnym życiu. Jesteś cudowną osobą.
-Dziękuję. Ta rozmowa zostanie między nami. Nikt się nie dowie. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś cię zobaczę.
-Na pewno. Do zobaczenia.
-Do widzenia.
Mocno przytula się do mnie, a ja w momencie owijam ją ramionami i trę jej plecy uśmiechając się do ludzi, którzy spoglądają na nas. Widzę Zayna, który najwyraźniej czymś się denerwuje, nie mam pojęcia czym. Rozmawiał przed chwilą przez telefon. Odrywam się od dziewczyny i macham jej na pożegnanie. Podchodzę do mojego narzeczonego i chwytam jego dłoń. 
-Przepraszam. Możemy porozmawiać na osobności, nic nam do cholery nie będzie. Nie jesteśmy dziećmi. Chcę do toalety. 
-Uważajcie na siebie tylko. 
-Taaaaakk.

---------------------------

-A teraz powiesz mi co się dzieje.
Mówię do Zayna w momencie kiedy upewniam się, że nie ma nikogo w toalecie i wpycham go do jednej z kabin. 
-Ktoś grozi Harry'emu. Grożą, że go zabiją, nie wiemy co o tym myśleć. Było już wiele pogróżek, ale te wydają się cholernie prawdziwe. Boimy się, naprawdę. 
-Mój narzeczony boi się czegokolwiek? Czegokolwiek?
Zbliżam się do niego tak, że on wciska się w ścianę. Sięgam dłonią do jego krocza i mocno obejmuję go przez spodnie wywołując u niego niski jęk. Niezauważalnie ocieram ustami linię jego szczęki.
-Dobra, okej. To cholernie dziwne co teraz robisz Suzan. Jeśli ktoś tu wejdzie, będziemy na pierwszych stronach gazet.
-Ojejku, jak mi przykro..
Nagle zwalniam uścisk i czuję jak wszystko w mojej głowie wywraca się do góry nogami. Ciemność przed oczami przytłacza mnie, tak że upadam na kolana. Uderzam o coś twardego i słyszę tylko głos Zayn'a, który nade mną góruje.
-Suzan, nie teraz. Nie możesz zemdleć, nie teraz do cholery. Suzan. Obudź się do jasnej cholery. Błagam cię. Błagam.
-Za..Zayn..
Czuję jak jego silne ramiona chwytają mnie w swoje objęcia i jego słone łzy, które spłynęły po moim policzku do ust. Proszę, nie płacz kochanie. Nie możesz płakać. Musisz być silny dla mnie. Nie wiem co do cholery się dzieje, ale to nie jest raczej nic dobrego.
-Proszę pomóżcie mi!
Nagle wydaje mi się, że jestem naocznym świadkiem tego zdarzenia. Nie, nie wydaje mi się. Widzę mojego narzeczonego, który trzyma mnie na rękach i cały się trzęsie. Ludzie robią wielkie zamieszanie, robią zdjęcia. Nie wiem co się dzieje. Przedzieram się przez tłum, aby dotrzeć do nich wszystkich. Widzę jak jeden z ochroniarzy szybko reaguje i chwyta mnie tak jak przed chwilą trzymał mnie Zayn. Drugi chwyta mojego narzeczonego za ramię i torują drogę mi i tamtemu. Co się do cholery stało? Dlaczego widzę siebie? Dlaczego? Biegnę za nimi i w momencie kiedy chwytam dłoń Zayna, czuję że jestem bezpieczna. On jakby mnie nie zauważał. O co tutaj do cholery chodzi! Dlaczego on nie reaguje. Spoglądam na jego twarz. Nie płacz kochanie. Proszę nie płacz. Nie chcę tego widzieć. Jesteś taki smutny. Proszę nie bądź. Nic mi nie będzie, okej? Nagle czuję jak pierwsza łza spływa po moim policzku.

******************

-Proszę cię już nigdzie nie chodźmy, tak cholernie bolą mnie nogi.
-Sama chciałaś się gdzieś przejść. 
-No dobra ale nie na drugi koniec Rodos. 
-Nie przesadzaj, przeszliśmy zaledwie kilka mil. 
-Koniec. Ja siadam.
Zaczynam się śmiać i upadam na pośladki. Po chwili oczywiście tego żałuję, bo był to bolesny upadek. Wykrzywiam twarz w niewyraźnym grymasie i spoglądam na mojego chłopaka.
-Uwielbiam, kiedy się uśmiechasz. Uwielbiam kiedy żałujesz swoich decyzji, które pochopnie podjęłaś. Uwielbiam, kiedy miękko wypowiadasz moje imię. Kiedy ono tak po prostu wychodzi spomiędzy twoich warg jakby było stworzone tylko do twoich ust. Jakby tylko do nich pasowało. Kiedy dzisiaj mi powiedziałaś, że prawdopodobnie wyjedziesz na to pieprzone stypendium, moje serce zabiło mocniej. Bo nie chcę żebyś wyjeżdżała, aż tak daleko. Nowy Jork jest tak daleko. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że też wyjeżdżam i nie widujemy się przez to zbyt często, a teraz jeszcze to. Tak bardzo cię kocham Suzan. Jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś najlepszą osobą, która kiedykolwiek spotkałem. Kocham cię tak bardzo mocno jak nikogo.
-A mama?
-To jest wyjątek.
Oboje wybuchamy śmiechem, a ja już po chwili wstaję na równe nogi, aby po chwili tak po prostu uwiesić się na moim chłopaku. Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego bez niego. Moje badania nie są zbyt dobre, ale nie będę mu o tym mówić. Nie będę go dodatkowo stresowała. Ma zbyt dużo stresu już teraz. Chciałabym mu wszystko powiedzieć. Naprawdę nie chcę wyjeżdżać na żadne stypendium, bo nie ma takiego. Jadę do najlepszej kliniki w Nowym Jorku, po to aby się leczyć. Jeśli to nie pomoże po miesiącu będą musieli wyciąć mi tego tętniaka. Pojawił się niedawno. Kiedy Zayn właściwie wyjechał zaczęłam źle się czuć. Bolała mnie strasznie głowa i poszłam z Eleanor do neurologa, aby to sprawdzić. Okazało się, że jest to tętniak w małym stadium i możemy się go pozbyć, ale najlepiej byłoby wyjechać do tej kliniki. Dla mnie to też jest wyjście, ponieważ będę siedzieć tam dwa miesiące, co wygląda właściwie jakbym brała jakieś praktyki, a wybiorę takie dwa miesiące, gdzie Zayn nie będzie mógł przyjechać, ponieważ będzie obładowany trasą i innymi sprawami. 

*******************

Nie wiem dlaczego mu tego nie powiedziałam, nie byłoby kłopotu. Miałam jechać na leczenie tuż po nowym roku, bo wiedziałam, że będzie załadowany tymi wszystkimi sprawami, ale wiem że mi się nie udało. Pewnie już teraz zakwalifikują mnie do tej cholernej operacji. Nie chcę jej. Boję się, że jej nie przeżyję. Jedziemy z zawrotną prędkością, a ja cały czas trzymam dłoń Zayna. Nie odejdę, przysięgam. Kiedy dojeżdżamy do szpitala, najwyraźniej już wszyscy są o tym poinformowani, ponieważ do drzwi dobiegają mężczyźni w białych kitlach z noszami, obok nich kilka pielęgniarek w fioletowych uniformach. Zayn nadal płacze, dlatego jeden z ochroniarzy, każe zostać mu w samochodzie. Zostaję z nim. Nie opuszczę go teraz. Chwytam jego twarz w dłonie i spoglądam w jego ciemne tęczówki. 
-Nie odejdę, kurwa. Rozumiesz. Nie pozwolę na to, żebyś cierpiał. Opowiem ci wszystko. Mam cholernego tętniaka mózgu. Jest w małym stadium. Nie chciałam cię martwić. Wie o tym dużo osób, ale nie ty. Bałam się tobie powiedzieć. Ochroniarze bali się nas zostawiać, bo w każdym momencie mogło mi się coś stać. Kiedy mi się oświadczyłeś, miałam zamiar ci powiedzieć, ale zabrakło mi odwagi, a teraz pewnie stało się coś czego nie oczekiwaliśmy. Będę miała operację. Za szybko. Będę ją miała za szybko. Ale zostanę z tobą i obiecuję ci to. 
Nagle Zayn zrywa się an równe nogi i ociera łzy. Wypada z samochodu i biegnie za lekarzami niosącymi moje ciało. Chwytam jego dłoń,a on ciągnie mnie za sobą. Jego buty stukają o twardą posadzkę w szpitalu. Rozglądam się dookoła. Mama już tutaj jest. Tak samo jak Max i Luke. Ona płaczę i to naprawdę. Widziała mnie. To powróciło. Wiem. Wróciło do momentu, w którym walczyłam o życie po wypadku z Zaynem. Właśnie. Zatrzymaj się kochanie. Zatrzymaj. Nie możesz biec dalej. Nie wpuszczą cię. Ciągnę go w stronę mojej rodziny, ale on nic dalej biegnie. Nagle w jego ciało uderza dwóch ochroniarzy. 
-Zayn. Operują ją już. Nie możesz tam wejść. Tam jest jej rodzina. Możesz do nich iść, ale jej na razie nie zobaczysz. Operacja potrwa kilka godzin.
-Ale co jej jest do cholery?
-Porozmawiaj z jej rodziną, by mieliśmy siedzieć cicho.
-Zajebiście czyli wszyscy wiedzą, a ja nie. 
Przepraszam kochanie, tak bardzo mi wstyd. Nie chciałam, żebyś wiedział. Byłabym kolejnym kłopotem do zmartwień, a tego nie chciałam. Podbiegam do mamy i mocno przytulam ją do siebie. Kocham ją. Jest dla mnie autorytetem. 
-Co jej jest?
-Posłuchaj Zayn. Nie chcieliśmy cię martwić. To była nasza wspólna decyzja. Nie ma żadnego stypendium. Wszyscy postanowiliśmy powiedzieć ci już o wszystkim po fakcie. Suzan poczuła się pewnego dnia gorzej i pojechała z Eleanor do neurologa, wtedy okazało się, że ma tętniaka mózgu, ale w małym stadium. Nic jej nie grozi. Miała lecieć do najlepszej kliniki w Nowym Jorku na dwa miesiące. Miała być totalnie odcięta od ludzi. 
-Czyli, że wszyscy wiedzieli, a ja nie?
-Tak. Nie chcieliśmy, żebyś miał kolejny kłopot na głowie. Tak postanowiliśmy pewnego razu razem z waszymi przyjaciółmi. Ale teraz jest już operowana. Już jest za późno. Już żadne leczenie zachowawcze nie pomoże. Teraz musimy modlić się tylko o to, żeby Suzan przeżyła i wróciła do nas szczęśliwie. 
Oboje siadają na krześle, a ja przykucam przed nimi. Nic mi nie będzie. Obiecuję. I teraz specjalnie wejdę na salę, żeby zobaczyć co ze mną jest. Szybko zbieram się i biegnę w stronę miejsca, przy którym stoją ochroniarze. Przenikam przez drzwi i widzę już wszystko. Jeden z lekarzy ma na sobie bardzo duże gogle, pielęgniarka mówi do mnie, a reszta przygląda się pracy tego jednego. Nie widzę za bardzo co się dzieje, ale sądzę, że wszystko jest ze mną okej, 


Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale totalnie nie miałam czasu ani weny. Rozdział krótki. Mam także nowe ff, które znajdziecie w zakładce "INNE BLOGI".. Jeśli szanujesz moją pracę przy pisaniu tego rozdziału, pozostaw po sobie pamiątkę.

1 komentarz:

  1. OMG ! Kocham to ff ! ♥♥♥
    Czekam na kolejny i dołączam się do grona obserwatorów ! :) *

    PS. Nie umiem pisać komentarzy ;c

    PSS. Zapraszam do mnie na pierwszy rozdział http://i-lived-and-died-for-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń