-Poznaj to jest Thomas, mój ochroniarz. To jest dziewczyna pana Malika.
-Miło mi panią poznać.
-Mi pana również.
-Czy może wie panienka gdzie jest pan Kavanagh?
-Tak. Siedzi teraz w pokoju dla personelu.
-To dobrze. Dołączę do niego, a panienki niech spędzają miło czas. Życzę miłej zabawy.
Uśmiecham się do niego i chwytam Eleanor za rękę. Prawie piszczy w chwili kiedy ciągnę ją na kanapę. A tak wracając do tego pomieszczenia dla personelu. Nie miałam pojęcia, że ono wogóle isntnieje. Brad mi dzisiaj pokazał. Pewnie dalej bym nie wiedziała. Mają tam różne monitory na których monitorują prawie wszystko co dzieje się w korytarzu i tych dwóch windach. Opowiadał mi, że to konieczne, ponieważ już kiedyś włamywacze chcieli tutaj wejść i przebrali się za hydraulików i wjechali windą przemysłową. Przewracam oczami na ten moment, kiedy opowiadał mi to wszystko i dostrzegam coś nowego na nadgarstku Eleanor. Moje oczy powiększają się kiedy widzę czarną linię.
-Ahh.. tak.. Byłam z Louisem jeszcze przed ich wyjazdem w Los Angeles. Zrobiłam sobie taką samą strzałę tylko mniejszą, a później wszystko zaczęło się sypać.
-Boże Eleanor, ale co się stało?
-Powiedział, że musi ode mnie odpocząć, ponieważ ma już dość. Czułam jak moje serce rozrywa się na strzępy, a moja przyszłość ginie w jego słowach. Nie wiedziałam, że to wszystko tak się potoczy. Pojechaliśmy do Manili i spędzieliśmy jeszcze tam kilka dni. Później postanowiłam wyjechać i to był ostatni raz kiedy go widziałam. On tam został. Ja wróciłam do Londynu, zaczęłam pakować swoje rzeczy i wróciłam do mieszkania w którym dawniej mieszkałam. Zabrałam mu większość pamiątek. Większość naszych zdjęć, bo nie chcę żeby pamiętał. Wtedy pojawiły się też jego zdjęcia z jakąś kobietą. Moje serce rozdarło się na strzępy, a ludzie powiedzieli, że to ja jestem winna ponieważ umawiam się z Maxem, ale przecież on do cholery jest tylko przyjacielem. Czy to tak trudno jest zrozumieć? Nie wiem, co jest między mną a Louisem, ale wydaję mi się, że nic. Jest pustka. Totalne zero. Dzwonił i smsował do mnie kilka razy ale nie chciałam tego czytać ani słyszeć jego głosu. Czułabym się jeszcze gorzej.
-Boże tak mi przykro El. Nie miałam pojęcia. Zobaczycie jeszcze wszystko będzie tak jak dawniej.
-Suzan, tego już się nie da uratować. Już nigdy nie będzie jak dawniej. On mnie już nie kocha. Znudziłam mu się po prostu.
-Nie mów tak, nie możesz tak mówić.
Mocno przytulam jej roztrzęsione ciało do siebie, a ona mocno mnie przyciska. Jej łzy sączą się po policzkach upadając na moją koszulę. Oddycha ciężko łapiąc jakikolwiek oddech. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Racja znamy się krótko, ale nie spodziewałam się, że z Louisa, może być takim śmieciem i aż tak źle potraktować dziewczynę, która potrafiłaby rzucić się za nim w ogień aby go tylko ratować. Stracił chyba wszystko. Stracił przyjaciółkę, powierniczkę, dziewczynę i najważniejsze stracił miłość. Może kiedyś wszystko się ułoży, ale nie wiadomo.
-------------------------------
-Co to ma kurwa być Louis? Dlaczego ją do chuja zostawiłeś?
-Ej, spokojnie tak? Nie powiedziałem, że to koniec. Chciałem do kurwy odpocząć od tego wszystkiego. Dzwoniłem do niej, pisałem, ale do kurwy nie odbierwała, tak? Nie osądzajcie mnie, to nie ja tylko jestem tutaj winny. Ona też. Umawiała się z tym kutasem Maksem i co miałem na to tak po prostu patrzeć? Nie potrafiłem.
-Posłuchaj do kurwy! On jest jej najbliższym przyjacielem. Radziła się go jak ma sobie z tobą radzić, a ty nie dość że ją zostawiłeś to jeszcze zdradziłeś ją z jakąś sto razy brzydszą laską. Jesteś chujem pojebanym chujem. Gdyby Zayn zrobiłby mi coś takiego nigdy w życiu bym się nie odezwała. I Eleanor ma rację, że nie odbiera tego pierdolonego telefonu. Ona nie chce płakać, nie może się teraz poddać. Ma za dużo do stracenia.
-No dobra kurwa, przepraszam. Nie zdradziłem jej z Emily, ona nawet mi się nie podoba. To stara koleżanka i przypadkiem na siebie wpadliśmy.
-Daj mi Zayna, kurwa. Nie mam ochoty już z tobą rozmawiać. Chcę kogoś normalnego o zdrowych zmysłach.
Syczę przez zęby, ponieważ mam już dość tego idiotycznego tłumaczenia ze strony tego dupka. On nie rozumie, że Eleanor kocha go całym sercem. Mam go dość, a naprawdę go tak cholernie lubiłam. A teraz już chyba lepszy jest Niall czy Harry. Przewracam oczami na moje myśli i słyszę tylko westchnienie Louisa. Mamrocze coś pod nosem i wiem, że jest wściekły. Mam dość tego, że Eleanor cały czas płacze. Odkąd tutaj przyjechała wylała tyle łez, że spokojnie mogłabym napełnić nimi dwa wiadra. Jest tępym chujem, że nie zauważył jak jest dla niej ważny i że potrafiłaby zrobić wszystko aby jemu było dobrze. Słyszę jak mój chłopak kicha i kaszle, lecz już po chwili mamrocze do telefonu.
-Powiedz temu kutasowi, że Eleanor płacze już od dwóch godzin. Mam tego dość.
-Kochanie, spokojnie..
Ma zachrypnięty głos i mówi totalnie przez nos. On jest chory, przecież jeszcze z nim rozmawiałam wczoraj i było okej. Mam ochotę się teraz do niego przytulić i powiedzieć że będzie dobrze i wyzdrowieje, ale nie wiem co tak dokładnie mu jest.
-Zayn, jesteś chory?
-To nic takiego słońce. Jakaś grypa. Aż tak z nią źle?
-Czy sądzisz, że poczułbyś się fajnie gdybyś dowiedział się, że cię zdradziłam czy cokolwiek?
-No właściwie to nie.
Nagle uderza we mnie tamten wieczór, kiedy Jake wisiał nade mną i delikatnie wbijał się coraz głębiej. Matko nikt, nigdy nie może się o tym dowiedzieć, zwłaszcza on, przecież zostawiłby mnie i kazał się wynosić raz na zawsze z jego życia. Nawet nie wiem jak mogłabym mu to powiedzieć. To był jeden kurewski wieczór, po tym wszystkim co mogło mi się stać. Potrzebowałam tej chujowej bliskości, a jedyną osobą był Jake. Pod moimi powiekami zbierją się łzy, ponieważ jestem winna. Nigdy się to nie zmieni, już na zawszę będę winna. Nienawidzę się za to. To takie chujowe uczucie. Nie lubię go. Przecieram dłonią policzek i spoglądam w lustro.
-Kocham cię, Zayn.
-Ja ciebie też Suzan. Pogadam z Louisem. Może coś jeszcze uda nam się naprawić. Tak jak zrobiliśmy to z Danielle i Liamem, a właśnie pozdrawiają was. Harry i Niall tak samo.
-Pozdrów ich od nas i zdrowiej. Musisz wyzdrowieć. Za niedługo święta i musimy spędzić je wspólnie. Najpierw u twoich rodziców, później u moich i na tym spotkaniu ze wszystkimi.
-To wygląda raczej jak stypa.
-To świetnie. Tylko ciekawe kogo pochowamy.
Obydwoje wybuchamy śmiechem, tylko Zayn jeszcze przy tym delikatnie pokaszluje. Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby był tak bardzo chory, prócz tego zapalenia płuc, którego nie chciał leczyć. Chciałabym na niego nawrzeszczeć, ale nawet nie mam na to siły. Jest już późno, a Eleanor pewnie ogląda jakieś brednie w telewizji. Włączam głośno mówiący, ponieważ muszę sprawdzić moje wszystkie papiery w biurku, sprawdzając kiedy ma przyjść ten pieprzony prezent dla Zayna na święta, a telefon jest podpięty do ładowarki.
-Wtedy ich pogodzimy, Suzan.
-Też tak sądzę. Powinno być okej. Byli razem naprawdę szczęśliwi. Było to widać dokładnie w każdym ich geście.
-Dobrze, ale muszę już kończyć. Mamy próbę za kilka minut.
-Proszę, tylko wyzdrowiej. Kocham cię. Papa.
-Też cię kocham, Suz.
-Suzan, poczekaj. Powiedz jej że ją kocham. Naprawdę to mówię. Proszę powiedz jej. Jest dla mnie do cholery najważniejsza, nie wiem co mnie wtedy napadło.
-Jasne.
W chwili kiedy podchodzę do szafki aby kliknąć zakończ połączenie drzwi do gabinetu otwierają się, a ja spoglądam na zdezorientowaną Eleanor. Jej czerwone policzki i oczy sprawiają, że także chce mi się płakać. Przygryzam dolną wargę, a ona chowa twarz w dłoniach.
-To był Louis?
-Tak.
-On powiedział, że mnie kocha?
Przytakuję, a na jej usta wkrada się sztuczny uśmiech. Nie wiem co się dzieje, ponieważ nie wygląda na szczęśliwą. Podchodzę do niej i mocno obejmuję ją ramieniem. Szlocha w moją koszulę, a ja patrzę na panoramę Londynu, która jest cholernie widoczna przez wielkie okno w gabinecie. Obiecałam jej, że wszytko będzie dobrze i też tak będzie. Nie wiem, czy Louis ją kocha czy tylko powiedział to, bo wie że Eleanor cały czas płacze, ale powiedział to. Ona to usłyszała. Nie wiem czy to dobrze. Przygryzam policzek od środka, ponieważ nie mogę się rozpłakać. Nie mogę tego zrobić, gdy ona jest tak cholernie słaba. Nie mogę jej pokazać, że można tak łatwo się poddać. A my zawalczymy o to, aby Louis przestał być takim kutasem i wreszcie pokazał jej jak bardzo ją kocha. Nie wiem kim jest ta cała Emily, ale nie może się już nigdy pojawić w jego życiu. Porozmawiam z Zaynem, zdobędę jej adres i sobie z nią poważnie porozmawiam. Przynajmniej mam taką nadzieję. Nie wiem czy mieszka w Londynie czy ogólnie w Anglii, ale jeśli tak to dorwę tą kurwę i powyrywam jej te wszystkie kudły z tej obrzydliwej głowy. Przypominam sobie zdjęcie, które pokazała mi Eleanor i po raz kolejny chce mi się wymiotować. Ona naprawdę jest okropna i jeśli Lou zdradziłby z tą kurwą to chyba bym go zabiła własnymi rękami.
-Zayn, jesteś chory?
-To nic takiego słońce. Jakaś grypa. Aż tak z nią źle?
-Czy sądzisz, że poczułbyś się fajnie gdybyś dowiedział się, że cię zdradziłam czy cokolwiek?
-No właściwie to nie.
Nagle uderza we mnie tamten wieczór, kiedy Jake wisiał nade mną i delikatnie wbijał się coraz głębiej. Matko nikt, nigdy nie może się o tym dowiedzieć, zwłaszcza on, przecież zostawiłby mnie i kazał się wynosić raz na zawsze z jego życia. Nawet nie wiem jak mogłabym mu to powiedzieć. To był jeden kurewski wieczór, po tym wszystkim co mogło mi się stać. Potrzebowałam tej chujowej bliskości, a jedyną osobą był Jake. Pod moimi powiekami zbierją się łzy, ponieważ jestem winna. Nigdy się to nie zmieni, już na zawszę będę winna. Nienawidzę się za to. To takie chujowe uczucie. Nie lubię go. Przecieram dłonią policzek i spoglądam w lustro.
-Kocham cię, Zayn.
-Ja ciebie też Suzan. Pogadam z Louisem. Może coś jeszcze uda nam się naprawić. Tak jak zrobiliśmy to z Danielle i Liamem, a właśnie pozdrawiają was. Harry i Niall tak samo.
-Pozdrów ich od nas i zdrowiej. Musisz wyzdrowieć. Za niedługo święta i musimy spędzić je wspólnie. Najpierw u twoich rodziców, później u moich i na tym spotkaniu ze wszystkimi.
-To wygląda raczej jak stypa.
-To świetnie. Tylko ciekawe kogo pochowamy.
Obydwoje wybuchamy śmiechem, tylko Zayn jeszcze przy tym delikatnie pokaszluje. Jeszcze nigdy nie słyszałam, żeby był tak bardzo chory, prócz tego zapalenia płuc, którego nie chciał leczyć. Chciałabym na niego nawrzeszczeć, ale nawet nie mam na to siły. Jest już późno, a Eleanor pewnie ogląda jakieś brednie w telewizji. Włączam głośno mówiący, ponieważ muszę sprawdzić moje wszystkie papiery w biurku, sprawdzając kiedy ma przyjść ten pieprzony prezent dla Zayna na święta, a telefon jest podpięty do ładowarki.
-Wtedy ich pogodzimy, Suzan.
-Też tak sądzę. Powinno być okej. Byli razem naprawdę szczęśliwi. Było to widać dokładnie w każdym ich geście.
-Dobrze, ale muszę już kończyć. Mamy próbę za kilka minut.
-Proszę, tylko wyzdrowiej. Kocham cię. Papa.
-Też cię kocham, Suz.
-Suzan, poczekaj. Powiedz jej że ją kocham. Naprawdę to mówię. Proszę powiedz jej. Jest dla mnie do cholery najważniejsza, nie wiem co mnie wtedy napadło.
-Jasne.
W chwili kiedy podchodzę do szafki aby kliknąć zakończ połączenie drzwi do gabinetu otwierają się, a ja spoglądam na zdezorientowaną Eleanor. Jej czerwone policzki i oczy sprawiają, że także chce mi się płakać. Przygryzam dolną wargę, a ona chowa twarz w dłoniach.
-To był Louis?
-Tak.
-On powiedział, że mnie kocha?
Przytakuję, a na jej usta wkrada się sztuczny uśmiech. Nie wiem co się dzieje, ponieważ nie wygląda na szczęśliwą. Podchodzę do niej i mocno obejmuję ją ramieniem. Szlocha w moją koszulę, a ja patrzę na panoramę Londynu, która jest cholernie widoczna przez wielkie okno w gabinecie. Obiecałam jej, że wszytko będzie dobrze i też tak będzie. Nie wiem, czy Louis ją kocha czy tylko powiedział to, bo wie że Eleanor cały czas płacze, ale powiedział to. Ona to usłyszała. Nie wiem czy to dobrze. Przygryzam policzek od środka, ponieważ nie mogę się rozpłakać. Nie mogę tego zrobić, gdy ona jest tak cholernie słaba. Nie mogę jej pokazać, że można tak łatwo się poddać. A my zawalczymy o to, aby Louis przestał być takim kutasem i wreszcie pokazał jej jak bardzo ją kocha. Nie wiem kim jest ta cała Emily, ale nie może się już nigdy pojawić w jego życiu. Porozmawiam z Zaynem, zdobędę jej adres i sobie z nią poważnie porozmawiam. Przynajmniej mam taką nadzieję. Nie wiem czy mieszka w Londynie czy ogólnie w Anglii, ale jeśli tak to dorwę tą kurwę i powyrywam jej te wszystkie kudły z tej obrzydliwej głowy. Przypominam sobie zdjęcie, które pokazała mi Eleanor i po raz kolejny chce mi się wymiotować. Ona naprawdę jest okropna i jeśli Lou zdradziłby z tą kurwą to chyba bym go zabiła własnymi rękami.
----------------------------
-Już wróciłem!
Słyszę zachrypnięty głos mojego chłopaka, a kąciki ust same mi się unoszą. Odkładam książkę na stolik nocny. Wyskakuję spod ciepłego koca i zeskakuję na podłogę. Szybkim korkiem przemierzam przestrzeń pomiędzy naszą sypialnią a korytarzem i kiedy go widzę w moich oczach pojawiają się łzy. Odkłada torbę na podłogę i odwraca się na pięcie w moją stronę. Ma na sobie ciepłą kurtkę zimową. szyję owiniętą szalikiem a czapka mocno opada mu na czoło. Jest chory i wiem to. Wrócił za wcześnie. Jest dopiero 22, miał być jutro. Jeszcze nie spakowałam jego prezentu. Uśmiecha się do mnie, a ja przgryzam wargę od środka.
-Ja wiem, że nigdy mnie takiego nie widziałaś, ale to jednak nadal ja. Halo. Ziemia do Suzan. To ja Zayn.
-Oj. Boże, przecież wiem jak masz na imię, tylko jesteś tak ciepło ubrany jak nigdy.
-Jestem chory. Mam anginę, przynajmniej tak powiedział lekarz, gdy przyjechał do nas po koncercie.
Przytakuję i w momencie zbliżam się w jego stronę. Mocno owijam swoje ramiona wokół niego. Tak ślicznie pachnie. Mięta, papierosy i perfumy. To chyba mój najukochańszy zapach na całym świecie. To jest jak narkotyk. On jest ja narkotyk. A do tego mój prywatny narkotyk. Czuję jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, a serce wybija spokojny rytm. O tak, to mój ulubiony dźwięk. Jego cudowne serce. Tak dawno nie było go tutaj. Wiem, że to tylko dwa tygodnie, ale mnie wydawało się jakby trwało to rok. Kilka dni temu zaczęła mi się przerwa zimowa i sądziłam, że zwariuję. Chodziłam z Eleanor na zakupy, kupowałyśmy sobie prawie codziennie nowe ciuchy, a to serio dziwne, ponieważ nigdy nie byłam zwolenniczką jakiś zakupów. Rozmawiałam z nią, bardzo dużo z nią rozmawiałam. Tłumaczyłam jej wszystko jeszcze raz, że Louis ją naprawdę kocha, ale ona nie chciała tego słuchać. Wiem, że ją zranił ale nie wydaję mi się żeby zdradził. Jest w niej za bardzo zakochany.
-Rozmawiałeś z Louisem?
Mamroczę w czarny materiał jego kurtki. Jest naprawdę milutki. Zayn nie odpowiada tylko przerzuca mnie przez ramie i prowadzi do salonu. Wiem, że chce porozmawiać. Nie chce nic ze mną robić, po prostu chce porozmawiać i wydaję mi się nawet o czym. W mojej głowie toczy się zażarta walka, czy powiedzieć mu co się stało jeszcze na wyjeździe, że przespałam się tam z Jakiem. Sadza mnie na kanapie, a później siada dokładnie naprzeciw mnie na stoliku do kawy.
-Pierdolić Louisa, masz mi coś do powiedzenia?
-Co masz na myśli?
-Jake. Rozmawiałem z nim. Chciał być fair w stosunku do mnie.
-Powiedział ci?
-Tak. Dlaczego nie pozwoliłaś mu wtedy zadzwonić. Przecież w jakiś sposób dorwalibyśmy tych gnoi. Wyobrażasz sobie co mogłoby ci się stać gdyby nie oni. Jak mogłabyś skończyć w tym parku?
-Przepraszam.
Tylko to przechodzi mi przez gardło, ponieważ znajduje się w nim moje serce. Przyspieszyło do największych obrotów, a to tylko dla tego, że tak panicznie boję się powiedzieć Zaynowi prawdę. Przgryzam wargę od środka i czuję jak wszystko ze mnie spływa. Mam nadzieję, że mój chłopak nigdy nie dowie się jakie złe rzeczy tam zrobiłam. Że go tak chujowo zdradziłam z osobą, której zaufał.
-Rozmawiałeś z Louisem?
-Tak. Powiedział mi, że to wszystko przez Eleanor. Jest o nią chorobliwie zazdrosny, przez tego kutasa Maxa. Czuje jak w jego sercu buduje się nienawiść gdy widzi ich kolejne zdjęcie w gazetach lub gdziekolwiek. Miał tego dość, dlatego ją zostawił, ale nadal ją kocha. Nie wie jak ma to zrobić, jak ją przeprosić, ponieważ ona nie odbiera telefonów, ani nie odpisuje na smsy.
-Ona nie chce z nim rozmawiać. Odkąd mam wolne spędzałyśmy każdy dzień razem. Mówiła mi jak ma bardzo dość tego, że Louis nie daje jej spokoju. Nie chce z nim rozmawiać, bo boi się że zrani ją jeszcze bardziej. Z każdym kolejnym dniem bała się coraz bardziej. Bała się, że nie uda jej się uciec i będzie musiała się z nim zmierzyć sam na sam.Nie rozumiem Louisa, on jest taki trudny.
-Ale ją kocha, a chyba to jest najważniejsze w tym wszystkim, a teraz chodź tutaj do mnie i opowiadaj jak było w szkole.
-Zachowujesz się jakbyś był moim ojcem.
Obydwoje wybuchamy śmiechem, a Zayn wstaje z ławy ściągając z siebie ubrania zewnętrzne. Dostrzegam jego czerwony nos i oczy. Jest taki śliczny nawet jeśli choruje. Tak bardzo go kocham. Uśmiecham się niezauważalnie i poprawiam poduszki na kanapie, aby lepiej mi się siedziało. Matko, tak bardzo za nim tęskniłam. Nawet nie wyobraża sobie jak bardzo. Nie wie jak trudno było mi tutaj chodzić, gdy go nie było i jedyną osobą z którą mogłam normalnie porozmawiać była Grace, która nawet nie pozwalała mi dotknąć żadnego garnka. Zayn odkłada kurtkę do szafy w korytarzu, a ja cały czas patrzę na jego ruchy, aby dobrze je zapamiętać gdy wyjedzie. Zachowuje się jak psychopatyczna fanka, ale tak jestem nią, ponieważ to mój facet, którego bardzo mocno kocham i potrafiłabym zatrzymać go tylko dla siebie abym mogła wiecznie patrzeć na jego uśmiechniętą twarz. Kiedy wraca siada tuż obok mnie chwytając moją dłoń. Delikatnie ją ściska, a ja opieram głowę na jego ramieniu. Jest taki ciepły, tak ładnie pachnie i nareszcie jest tylko mój. Nareszcie spędzimy trochę czasu razem. Nie chcę wyobrażać sobie chwili kiedy możemy przez coś się rozstać, ponieważ nie wytrzymałabym czegoś takiego. Jest mi dobrze. Tutaj i teraz razem z Zaynem, który kocha mnie równo mocno jak ja niego. Nie wyobrażałam sobie, że będę potrafiła pokochać kogoś aż tak mocno, żeby przyznać przed samą sobą, że moje życie jest fajne i że zasługuję na wszystko co najlepsze na tym świecie. Patrzę na nasze splecione palce i uśmiecham się, ponieważ właśnie tego mi tak cholernie brakowało. On musi znać prawdę. Muszę być z nim szczera.
-Zayn, zdradziłam cię.
-Że co kurwa. Przepraszam bardzo, że co zrobiłaś?
-Zdradziłam cię.
-Z kim?
-Z Jakiem. Proszę nic mu nie rób. To wszystko wydarzyło się po tym jak chcieli mnie zgwałcić. Potrzebowałam bliskości, a do ciebie nie chciałam dzwonić.
-I właśnie dlatego przespałaś się z pierwszym lepszym.
-Przepraszam. Nie wiem co mnie opętało.
-Proszę cię Suzan, już nie przepraszaj. Daj mi spokój.
Zayn w momencie odsuwa się ode mnie jakbym go czymś poparzyła lub sprawiła, że ma jakieś trwałe uszkodzenia na swoim ciele. Spogląda na mnie, a ja dostrzegam w jego oczach smutek. Cholerny smutek, który jest wprost nie do opisania. Patrzę w jego duże, brązowe oczy i dostrzegam małego chłopca, który nie potrafi sobie poradzić nawet z najmniejszymi problemami. Mam ochotę wstać z kanapy, podejść do niego i przyłożyć jego głowę do mojego brzucha mówiąc, że wszystko wreszcie się ułoży i będzie szczęśliwy. Ale tym razem to ja zawiodłam, zawiodłam na całej linii i chyba już nigdy mi nie wybaczy. Kiedy mam coś powiedzieć on unosi rękę do góry i szybko zrywa się z kanapy. Patrzę gdy odchodzi, a w moich oczach pojawiają się pierwsze łzy. Mam ochotę krzyczeć, żeby wrócił ale coś mi na to nie pozwala. Wiem, że to po prostu nic nie da. On musi to wszystko zrozumieć. Boże, dlaczego ja to zrobiłam? Próbowałam spróbować czegoś innego czy jak do chuja? Co ja sobie wtedy myślałam? Gdy dotykałam Jake'a co ja sobie wtedy do cholery jasnej myślałam? Byłam tak cholernie głupia, tak wiele straciłam. Moje serce rozwala się na kawałki, a w żołądku czuję niemiłe ściskanie. Głośno przełykam ślinę i unoszę głowę w stronę sufitu aby nie uronić ani jednej łzy. Zapadam się gdzieś pod siebie i nie mogę wstać. Coś się ze mną dzieje i po prostu nie mogę wstać. Czuję się teraz jak tania dziwka. Mam ochotę uderzyć czymś w ścianę, lecz nagle słyszę dźwięk wiadomości telefonu Zayna. Szybkim korkiem zmierzam ku szafie nawet nie wiem dlaczego, po prostu mam jakieś dziwne przeczucie. Grzebię po jego kieszeniach szukając aparatu, który jeszcze przed chwilą dzwonił. Kiedy wreszcie dotykam zimnej struktury i wyciągam go na zewnątrz dostrzegam ikonkę z serduszkiem. To nie ja do cholery. To nie jest moja nazwa. To jest jakaś Jennifer ♥. Co to znowu za kurwa. Szybko odblokowuję telefon mojego chłopaka i kierując się do kanapy staram się znaleźć jakieś fotki na których mogłaby być ta domniemana dziewczyna. Ale nic. Tylko stopy Harry'ego, palce Nialla, tatuaż Liama, środkowy palec Louisa i wreszcie. Jakaś drobna blondynka siedząca tuż obok Zayna i patrząca na niego jak na obrazek. To jest na sto procent ona, tylko kto to do chuja jest. Czy mój chłopak bawi się w to samo co Louis? Nie, to przecież niemożliwe. Jeszcze chwile temu mówił, że mnie kocha i jestem dla niego wszytskim. A teraz niby miałby mnie zdradzać. Nie, to jest niemożliwe. Przeglądam dalej zdjęcia i znów ją dostrzegam. Ma dłoń na udzie Zayna niebezpiecznie przy jego kroczu. O co tu do kurwy chodzi?! Znam Lou, Lottie czy kogokolwiek, ale nigdy jeszcze nie widziałam tej całej Jennifer. Nie mogę się powstrzymać i wyłączam galerię. Szybko kilkam na wiadomości i zaznaczam tą całą dziwkę.
Jennifer ♥: Mój Boże, Zayn. To było niesamowite.
Zayn: Eee tam nic wielkiego. Jestem chory dlatego było do dupy.
Jennifer ♥: Nie mów tak byłeś wspaniały. Serio.
Jennifer ♥: Zayn dlaczego nie piszesz?
Jennifer ♥: Żyjesz?
Jennifer ♥: Proszę odpisz jak wrócisz do domu.
I to ja jestem tą najgorszą? Tylko ja do chuja zdradzam? O nie, nie dam się tak łatwo wycwanić. Zapłaci mi za to, że nie potrafił przyznać się do błędu. Mocniej zaciskam dłoń na jego telefonie i kieruję się w stronę sypialni. Muszę wyglądać dziwnie, ponieważ moja twarz wykrzywia się w zdenerwowaniu, a spod powiek wypływają łzy. Otwieram drzwi i dostrzegam Zayna siedzącego na łóżku z twarzą w dłoniach. Podchodzę do niego i rzucam mu telefon na kolana.
-Jesteś dupkiem! To ja byłam ta najgorsza. A Jennifer? Nie domyśliłeś się, że się dowiem do kurwy. Gdybyś może zabrał ten jebany telefon, ale tego nie zrobiłeś. Zayn zdradziłeś mnie do cholery, a próbowałeś zwalić wszystko na mnie.
-To nie tak Suzan. Jennifer. To najlepsza przyjaciółka Lou.
-Jasne, nie pierdol.
-Jedyną rzeczą jaką mogę pierdolić jesteś ty! Rozumiesz? Jesteś nią ty!
-Aha. Proszę nie rozśmieszaj mnie. Śpię dzisiaj w pokoju gościnnym. Nie mam zamiaru dzielić z tobą ani grama pokoju ani tym bardziej łóżka, rozumiesz?
Krzyczę na cały głos nie przejmując się kompletnie tym, że Brad lub pani Grace mogą to usłyszeć. Mam tego dosyć. Nie chcę żeby mnie dotykał ani tym bardziej się na mnie patrzył. Jest pojebanym chujem, który tak jak Louis próbuje wszystko zwalić na swoją dziewczynę. Okej, też zawaliłam, też go zdradziłam, ale ja miałam tyle przyzwoitości żeby się przyznać. Podchodzę do szafy i wyciągam swoją koszulę nocną, po czym sięgam do komody aby wyciągnąć z niej jakieś majtki i biustonosz. Dostrzegam tam niezapakowany prezent świąteczny dla Zayna. Wyciągam to i rzucam mu tym w głowę. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że mam takiego cela. Zdezorientowany patrzy na pudełeczko, na mnie, na pudełeczko i tak cały czas. Mam ochotę go teraz tak bardzo pocałować, ale jest skurwielem.
-To dla ciebie sukinsynu. Miał być to jeden z prezentów na święta, ale wszystko zjebałeś. Nie będzie żadnych świąt. Znaczy ja pojadę do mamy i Maksa, a ty spędzisz swoje tak jak chcesz. Nie interesuje mnie to.
Pod moimi powiekami zbierają się łzy, ale w chwili kiedy telefon Zayna zaczyna dzwonić podbiegam do niego i dostrzegam nazwę tej suki. Ma jeszcze czelność dzwonić. Czy ona nie wie, że Zayn ma dziewczynę? Tak bardzo mi obiecywał, że będziemy na zawsze, że tak bardzo się starał żeby mnie znaleźć. To było tylko takie popieprzone gadanie. Wpadł na mnie przez przypadek, nawet nie wiedząc czy ja jeszcze żyję. Przewracam oczami i czuję napływającą złość. Adrenalina pulsuje w moich żyłach, a serce przyspiesza na możliwie najszybsze obroty w chwili kiedy klikam zieloną słuchawkę.
-Oo. matko, Zayn. Tak bardzo się martwiłam.
-Nie musisz się martwić Jennifer. Zayn jest cały i zdrowy jest w swoim mieszkaniu razem ze mną. Ahh no tak, pewnie nie powiedział ci o mnie. Jestem jego byłą dziewczyną, mam na imię Suzan. Nie zakochuj się w nim, ponieważ zrani cię tak jak mnie. A teraz bądźcie szczęśliwi, mam nadzieję, że wam się ułoży nie tak jak nam.
Rozłączam się i czuję, że cała złość ze mnie spływa. Ta dziewczyna się nie odzywała. Ma pewnie wyrzuty sumienia, o to tutaj chodzi. Bała się odezwać i powiedzieć mi prawdę. Patrzę na Zayna, który ma delikatnie rozchylone usta, a po jego policzkach spływają pojedyncze łzy. Ojejku, teraz płacze. Teraz, kiedy już po wszystkim. Kiedy już nie jesteśmy razem?
-Czyli, że już nie jesteśmy razem?
-Nie. Ale tutaj nadal będę mieszkać, nie mam zamiaru wracać do mamy i Maksa na stałe. Nie będę już rozmawiać o bezsensownych rzeczach. Idę do gościnnego trochę poczytać, a później pójdę spać. Dobranoc, Zayn.
Mam ochotę się rozpłakać, kiedy wychodzę z pokoju, ale nie chcę tracić na niego łez. Muszę być silna, cholernie silna. Przymykam za sobą drzwi i szybkim krokiem przechodzę do pokoju na górze. Kiedy wbiegam po schodach słyszę śmiechy z pokoju w którym zazwyaczaj spędzał czas Brad razem z Thomasem. Lecz, wiem że to tym razem nie jest Thomas, to jest Grace. To jest w stu procentach Grace. Czuję jak w moich spodniach wibruje telefon i wyciągam go. Na ekranie widnieje nazwa Zaynie ♥. Mam ochotę rozwalić ten telefon o ścianę, ale zamiast tego wkładam go po raz kolejny do kieszeni. Nie mam zamairu słuchać dzisiaj jego popierdolonych tłumaczeń. Nie jesteśmy razem i koniec kropka. Już nigdy nie będziemy. Trzaskam białymi drzwiami i rzucam się na łóżko w pokoju gościnnym. Wszystko we mnie wybucha. Z moich oczu strumieniami zaczynają płynąć łzy, a ja krzyczę w materac co choć trochę tłumi to jak bardzo jestem teraz wściekła. Kopię nogami w łóżko, a ciemny makijaż rozmazuje się po białej pościeli. Nienawidzę go. Nienawidzę siebie. To wszystko jest takie popieprzone. Po co mnie do cholery okłamywał. Co takiego mu zrobiłam. Chciał się zemścić, za to że wtedy zapomniałam kim on jest i odeszłam na cholernie długi czas. Podnoszę głowę i przez dużą szklaną szybę dostrzegam księżyc, który przeszywa się przez owiane chmurami niebo. Nawet ono do cholery teraz mnie drażni. Podchodzę do szklanej powłoki i pociągam za brązową roletę. Kiedy spuszczam ją nisko, zaczynam tupać stopami o biały, miękki dywan. Zachowuje się jak jakaś rozkapryszona dwunastolatka, ale mam tego serio dość. To jest popieprzony dupek. Okej, też zawiodłam. Dobra. Ale potrafiłam się przyznać, potrafiłam mu powiedzieć jak jest. Spoglądam na zegarek. Jest dopiero ósma , ale jestem totalnie wyczerpana. Szybko zrzucam z siebie wszystkie ubrania i zakładam na siebie świeżą bieliznę i czerowną koszulę nocną. Układam schludnie swoje ubrania na krześle przy totaletce i przygryzam dolną wargę żeby jeszcze bardziej się nie rozpłakać. Nie mogę tego robić, już dawno obiecałam sobie, że będę silna. Wchodzę po zimny materiał kołdry i zaciągam się jej jaśminowym zapachem. Uwielbiam ten płyn do prania, którego używa Grace. Jest taki śliczny. Mocno zaciskam powieki z nadzieją, że kiedy je otworzę znajdę się całkiem w innym miejscu. Może to wszystko to jeden popieprzony sen który nigdy się nie zdarzył? Może nie spotkałam nigdy Zayna, może tata nie umarł, może nadal wszystko jest dobrze bez Maksa, może nie zdradziłam mojego chłopaka z Jakiem. Może nie mam przyjaciół, może nadal się tnę. Szlocham do poduszki i staram się w jakikolwiek sposób zapomnieć choć na moment. Poczuć się tak, jakbym była całkiem inną osobą. Nienawidzę uczucia, gdy ktoś rani cię tak boleśnie, że przeszywa całe twoje serce na wylot. Nienawidzę tego. I nie życzę nikomu, żeby czuł się tak jak ja teraz się czuję. Oszukana, wykorzystana i tak cholernie zakochana w chłopaku, który zdradzał mnie na każdym kroku wmawiając mi że kocha tylko mnie i nigdy nie pozwoli mi odejść. Że będziemy już zawsze razem na zawsze ale była to tylko sterta kłamstw. Potrafił mną manipulować i wmawiać wszystkim, że kocha tylko mnie. Oni na pewno wszyscy wiedzieli. Wiedzieli, że Zayn robi sobie ze mnie jaja i tak naprawdę mnie nie kocha. Tylko udaje. Mam go po prostu dosyć, nie chcę już nigdy z nim rozmawiać. Zostanę w tym mieszkaniu, bo nie mam gdzie wrócić, za bardzo boję się wrócić do domu. Zaciskam dłonie na białej pościeli i jeszcze raz rozchylam powieki aby zobaczyć, że księżyc już jest całkiem ukryty za chmurami, które przyniosą tej nocy śnieg lub deszcz. Mój telefon po raz kolejny wibruje, a ja odwracam się w stronę stolika nocnego i spoglądam na ekran. To znowu Zayn. Odblokowuję telefon i wchodzę w wiadomości. Nawet nie wiem po co to robię.
Zaynie ♥: Dziękuję za prezent, jest najlepszy.
Zaynie ♥: Proszę porozmawiaj ze mną. Nie zdradziłem cię, naprawdę. Dlaczego nie chcesz mi do cholery zaufać?
Zablokowuję telefon i kładę go na poduszkę obok. Zamykam swoje powieki i tak po prostu zatapiam się w krainie Morfeusza, która przyniesie mi na pewno lepsze jutro i nareszcie choć na chwilkę się uśmiechnę. Wiem, że będę musiała się zmierzyć z Zaynem i nic tego nie zmieni.
-Ja wiem, że nigdy mnie takiego nie widziałaś, ale to jednak nadal ja. Halo. Ziemia do Suzan. To ja Zayn.
-Oj. Boże, przecież wiem jak masz na imię, tylko jesteś tak ciepło ubrany jak nigdy.
-Jestem chory. Mam anginę, przynajmniej tak powiedział lekarz, gdy przyjechał do nas po koncercie.
Przytakuję i w momencie zbliżam się w jego stronę. Mocno owijam swoje ramiona wokół niego. Tak ślicznie pachnie. Mięta, papierosy i perfumy. To chyba mój najukochańszy zapach na całym świecie. To jest jak narkotyk. On jest ja narkotyk. A do tego mój prywatny narkotyk. Czuję jak jego klatka piersiowa unosi się i opada, a serce wybija spokojny rytm. O tak, to mój ulubiony dźwięk. Jego cudowne serce. Tak dawno nie było go tutaj. Wiem, że to tylko dwa tygodnie, ale mnie wydawało się jakby trwało to rok. Kilka dni temu zaczęła mi się przerwa zimowa i sądziłam, że zwariuję. Chodziłam z Eleanor na zakupy, kupowałyśmy sobie prawie codziennie nowe ciuchy, a to serio dziwne, ponieważ nigdy nie byłam zwolenniczką jakiś zakupów. Rozmawiałam z nią, bardzo dużo z nią rozmawiałam. Tłumaczyłam jej wszystko jeszcze raz, że Louis ją naprawdę kocha, ale ona nie chciała tego słuchać. Wiem, że ją zranił ale nie wydaję mi się żeby zdradził. Jest w niej za bardzo zakochany.
-Rozmawiałeś z Louisem?
Mamroczę w czarny materiał jego kurtki. Jest naprawdę milutki. Zayn nie odpowiada tylko przerzuca mnie przez ramie i prowadzi do salonu. Wiem, że chce porozmawiać. Nie chce nic ze mną robić, po prostu chce porozmawiać i wydaję mi się nawet o czym. W mojej głowie toczy się zażarta walka, czy powiedzieć mu co się stało jeszcze na wyjeździe, że przespałam się tam z Jakiem. Sadza mnie na kanapie, a później siada dokładnie naprzeciw mnie na stoliku do kawy.
-Pierdolić Louisa, masz mi coś do powiedzenia?
-Co masz na myśli?
-Jake. Rozmawiałem z nim. Chciał być fair w stosunku do mnie.
-Powiedział ci?
-Tak. Dlaczego nie pozwoliłaś mu wtedy zadzwonić. Przecież w jakiś sposób dorwalibyśmy tych gnoi. Wyobrażasz sobie co mogłoby ci się stać gdyby nie oni. Jak mogłabyś skończyć w tym parku?
-Przepraszam.
Tylko to przechodzi mi przez gardło, ponieważ znajduje się w nim moje serce. Przyspieszyło do największych obrotów, a to tylko dla tego, że tak panicznie boję się powiedzieć Zaynowi prawdę. Przgryzam wargę od środka i czuję jak wszystko ze mnie spływa. Mam nadzieję, że mój chłopak nigdy nie dowie się jakie złe rzeczy tam zrobiłam. Że go tak chujowo zdradziłam z osobą, której zaufał.
-Rozmawiałeś z Louisem?
-Tak. Powiedział mi, że to wszystko przez Eleanor. Jest o nią chorobliwie zazdrosny, przez tego kutasa Maxa. Czuje jak w jego sercu buduje się nienawiść gdy widzi ich kolejne zdjęcie w gazetach lub gdziekolwiek. Miał tego dość, dlatego ją zostawił, ale nadal ją kocha. Nie wie jak ma to zrobić, jak ją przeprosić, ponieważ ona nie odbiera telefonów, ani nie odpisuje na smsy.
-Ona nie chce z nim rozmawiać. Odkąd mam wolne spędzałyśmy każdy dzień razem. Mówiła mi jak ma bardzo dość tego, że Louis nie daje jej spokoju. Nie chce z nim rozmawiać, bo boi się że zrani ją jeszcze bardziej. Z każdym kolejnym dniem bała się coraz bardziej. Bała się, że nie uda jej się uciec i będzie musiała się z nim zmierzyć sam na sam.Nie rozumiem Louisa, on jest taki trudny.
-Ale ją kocha, a chyba to jest najważniejsze w tym wszystkim, a teraz chodź tutaj do mnie i opowiadaj jak było w szkole.
-Zachowujesz się jakbyś był moim ojcem.
Obydwoje wybuchamy śmiechem, a Zayn wstaje z ławy ściągając z siebie ubrania zewnętrzne. Dostrzegam jego czerwony nos i oczy. Jest taki śliczny nawet jeśli choruje. Tak bardzo go kocham. Uśmiecham się niezauważalnie i poprawiam poduszki na kanapie, aby lepiej mi się siedziało. Matko, tak bardzo za nim tęskniłam. Nawet nie wyobraża sobie jak bardzo. Nie wie jak trudno było mi tutaj chodzić, gdy go nie było i jedyną osobą z którą mogłam normalnie porozmawiać była Grace, która nawet nie pozwalała mi dotknąć żadnego garnka. Zayn odkłada kurtkę do szafy w korytarzu, a ja cały czas patrzę na jego ruchy, aby dobrze je zapamiętać gdy wyjedzie. Zachowuje się jak psychopatyczna fanka, ale tak jestem nią, ponieważ to mój facet, którego bardzo mocno kocham i potrafiłabym zatrzymać go tylko dla siebie abym mogła wiecznie patrzeć na jego uśmiechniętą twarz. Kiedy wraca siada tuż obok mnie chwytając moją dłoń. Delikatnie ją ściska, a ja opieram głowę na jego ramieniu. Jest taki ciepły, tak ładnie pachnie i nareszcie jest tylko mój. Nareszcie spędzimy trochę czasu razem. Nie chcę wyobrażać sobie chwili kiedy możemy przez coś się rozstać, ponieważ nie wytrzymałabym czegoś takiego. Jest mi dobrze. Tutaj i teraz razem z Zaynem, który kocha mnie równo mocno jak ja niego. Nie wyobrażałam sobie, że będę potrafiła pokochać kogoś aż tak mocno, żeby przyznać przed samą sobą, że moje życie jest fajne i że zasługuję na wszystko co najlepsze na tym świecie. Patrzę na nasze splecione palce i uśmiecham się, ponieważ właśnie tego mi tak cholernie brakowało. On musi znać prawdę. Muszę być z nim szczera.
-Zayn, zdradziłam cię.
-Że co kurwa. Przepraszam bardzo, że co zrobiłaś?
-Zdradziłam cię.
-Z kim?
-Z Jakiem. Proszę nic mu nie rób. To wszystko wydarzyło się po tym jak chcieli mnie zgwałcić. Potrzebowałam bliskości, a do ciebie nie chciałam dzwonić.
-I właśnie dlatego przespałaś się z pierwszym lepszym.
-Przepraszam. Nie wiem co mnie opętało.
-Proszę cię Suzan, już nie przepraszaj. Daj mi spokój.
Zayn w momencie odsuwa się ode mnie jakbym go czymś poparzyła lub sprawiła, że ma jakieś trwałe uszkodzenia na swoim ciele. Spogląda na mnie, a ja dostrzegam w jego oczach smutek. Cholerny smutek, który jest wprost nie do opisania. Patrzę w jego duże, brązowe oczy i dostrzegam małego chłopca, który nie potrafi sobie poradzić nawet z najmniejszymi problemami. Mam ochotę wstać z kanapy, podejść do niego i przyłożyć jego głowę do mojego brzucha mówiąc, że wszystko wreszcie się ułoży i będzie szczęśliwy. Ale tym razem to ja zawiodłam, zawiodłam na całej linii i chyba już nigdy mi nie wybaczy. Kiedy mam coś powiedzieć on unosi rękę do góry i szybko zrywa się z kanapy. Patrzę gdy odchodzi, a w moich oczach pojawiają się pierwsze łzy. Mam ochotę krzyczeć, żeby wrócił ale coś mi na to nie pozwala. Wiem, że to po prostu nic nie da. On musi to wszystko zrozumieć. Boże, dlaczego ja to zrobiłam? Próbowałam spróbować czegoś innego czy jak do chuja? Co ja sobie wtedy myślałam? Gdy dotykałam Jake'a co ja sobie wtedy do cholery jasnej myślałam? Byłam tak cholernie głupia, tak wiele straciłam. Moje serce rozwala się na kawałki, a w żołądku czuję niemiłe ściskanie. Głośno przełykam ślinę i unoszę głowę w stronę sufitu aby nie uronić ani jednej łzy. Zapadam się gdzieś pod siebie i nie mogę wstać. Coś się ze mną dzieje i po prostu nie mogę wstać. Czuję się teraz jak tania dziwka. Mam ochotę uderzyć czymś w ścianę, lecz nagle słyszę dźwięk wiadomości telefonu Zayna. Szybkim korkiem zmierzam ku szafie nawet nie wiem dlaczego, po prostu mam jakieś dziwne przeczucie. Grzebię po jego kieszeniach szukając aparatu, który jeszcze przed chwilą dzwonił. Kiedy wreszcie dotykam zimnej struktury i wyciągam go na zewnątrz dostrzegam ikonkę z serduszkiem. To nie ja do cholery. To nie jest moja nazwa. To jest jakaś Jennifer ♥. Co to znowu za kurwa. Szybko odblokowuję telefon mojego chłopaka i kierując się do kanapy staram się znaleźć jakieś fotki na których mogłaby być ta domniemana dziewczyna. Ale nic. Tylko stopy Harry'ego, palce Nialla, tatuaż Liama, środkowy palec Louisa i wreszcie. Jakaś drobna blondynka siedząca tuż obok Zayna i patrząca na niego jak na obrazek. To jest na sto procent ona, tylko kto to do chuja jest. Czy mój chłopak bawi się w to samo co Louis? Nie, to przecież niemożliwe. Jeszcze chwile temu mówił, że mnie kocha i jestem dla niego wszytskim. A teraz niby miałby mnie zdradzać. Nie, to jest niemożliwe. Przeglądam dalej zdjęcia i znów ją dostrzegam. Ma dłoń na udzie Zayna niebezpiecznie przy jego kroczu. O co tu do kurwy chodzi?! Znam Lou, Lottie czy kogokolwiek, ale nigdy jeszcze nie widziałam tej całej Jennifer. Nie mogę się powstrzymać i wyłączam galerię. Szybko kilkam na wiadomości i zaznaczam tą całą dziwkę.
Jennifer ♥: Mój Boże, Zayn. To było niesamowite.
Zayn: Eee tam nic wielkiego. Jestem chory dlatego było do dupy.
Jennifer ♥: Nie mów tak byłeś wspaniały. Serio.
Jennifer ♥: Zayn dlaczego nie piszesz?
Jennifer ♥: Żyjesz?
Jennifer ♥: Proszę odpisz jak wrócisz do domu.
I to ja jestem tą najgorszą? Tylko ja do chuja zdradzam? O nie, nie dam się tak łatwo wycwanić. Zapłaci mi za to, że nie potrafił przyznać się do błędu. Mocniej zaciskam dłoń na jego telefonie i kieruję się w stronę sypialni. Muszę wyglądać dziwnie, ponieważ moja twarz wykrzywia się w zdenerwowaniu, a spod powiek wypływają łzy. Otwieram drzwi i dostrzegam Zayna siedzącego na łóżku z twarzą w dłoniach. Podchodzę do niego i rzucam mu telefon na kolana.
-Jesteś dupkiem! To ja byłam ta najgorsza. A Jennifer? Nie domyśliłeś się, że się dowiem do kurwy. Gdybyś może zabrał ten jebany telefon, ale tego nie zrobiłeś. Zayn zdradziłeś mnie do cholery, a próbowałeś zwalić wszystko na mnie.
-To nie tak Suzan. Jennifer. To najlepsza przyjaciółka Lou.
-Jasne, nie pierdol.
-Jedyną rzeczą jaką mogę pierdolić jesteś ty! Rozumiesz? Jesteś nią ty!
-Aha. Proszę nie rozśmieszaj mnie. Śpię dzisiaj w pokoju gościnnym. Nie mam zamiaru dzielić z tobą ani grama pokoju ani tym bardziej łóżka, rozumiesz?
Krzyczę na cały głos nie przejmując się kompletnie tym, że Brad lub pani Grace mogą to usłyszeć. Mam tego dosyć. Nie chcę żeby mnie dotykał ani tym bardziej się na mnie patrzył. Jest pojebanym chujem, który tak jak Louis próbuje wszystko zwalić na swoją dziewczynę. Okej, też zawaliłam, też go zdradziłam, ale ja miałam tyle przyzwoitości żeby się przyznać. Podchodzę do szafy i wyciągam swoją koszulę nocną, po czym sięgam do komody aby wyciągnąć z niej jakieś majtki i biustonosz. Dostrzegam tam niezapakowany prezent świąteczny dla Zayna. Wyciągam to i rzucam mu tym w głowę. Szczerze mówiąc nie wiedziałam, że mam takiego cela. Zdezorientowany patrzy na pudełeczko, na mnie, na pudełeczko i tak cały czas. Mam ochotę go teraz tak bardzo pocałować, ale jest skurwielem.
-To dla ciebie sukinsynu. Miał być to jeden z prezentów na święta, ale wszystko zjebałeś. Nie będzie żadnych świąt. Znaczy ja pojadę do mamy i Maksa, a ty spędzisz swoje tak jak chcesz. Nie interesuje mnie to.
Pod moimi powiekami zbierają się łzy, ale w chwili kiedy telefon Zayna zaczyna dzwonić podbiegam do niego i dostrzegam nazwę tej suki. Ma jeszcze czelność dzwonić. Czy ona nie wie, że Zayn ma dziewczynę? Tak bardzo mi obiecywał, że będziemy na zawsze, że tak bardzo się starał żeby mnie znaleźć. To było tylko takie popieprzone gadanie. Wpadł na mnie przez przypadek, nawet nie wiedząc czy ja jeszcze żyję. Przewracam oczami i czuję napływającą złość. Adrenalina pulsuje w moich żyłach, a serce przyspiesza na możliwie najszybsze obroty w chwili kiedy klikam zieloną słuchawkę.
-Oo. matko, Zayn. Tak bardzo się martwiłam.
-Nie musisz się martwić Jennifer. Zayn jest cały i zdrowy jest w swoim mieszkaniu razem ze mną. Ahh no tak, pewnie nie powiedział ci o mnie. Jestem jego byłą dziewczyną, mam na imię Suzan. Nie zakochuj się w nim, ponieważ zrani cię tak jak mnie. A teraz bądźcie szczęśliwi, mam nadzieję, że wam się ułoży nie tak jak nam.
Rozłączam się i czuję, że cała złość ze mnie spływa. Ta dziewczyna się nie odzywała. Ma pewnie wyrzuty sumienia, o to tutaj chodzi. Bała się odezwać i powiedzieć mi prawdę. Patrzę na Zayna, który ma delikatnie rozchylone usta, a po jego policzkach spływają pojedyncze łzy. Ojejku, teraz płacze. Teraz, kiedy już po wszystkim. Kiedy już nie jesteśmy razem?
-Czyli, że już nie jesteśmy razem?
-Nie. Ale tutaj nadal będę mieszkać, nie mam zamiaru wracać do mamy i Maksa na stałe. Nie będę już rozmawiać o bezsensownych rzeczach. Idę do gościnnego trochę poczytać, a później pójdę spać. Dobranoc, Zayn.
Mam ochotę się rozpłakać, kiedy wychodzę z pokoju, ale nie chcę tracić na niego łez. Muszę być silna, cholernie silna. Przymykam za sobą drzwi i szybkim krokiem przechodzę do pokoju na górze. Kiedy wbiegam po schodach słyszę śmiechy z pokoju w którym zazwyaczaj spędzał czas Brad razem z Thomasem. Lecz, wiem że to tym razem nie jest Thomas, to jest Grace. To jest w stu procentach Grace. Czuję jak w moich spodniach wibruje telefon i wyciągam go. Na ekranie widnieje nazwa Zaynie ♥. Mam ochotę rozwalić ten telefon o ścianę, ale zamiast tego wkładam go po raz kolejny do kieszeni. Nie mam zamairu słuchać dzisiaj jego popierdolonych tłumaczeń. Nie jesteśmy razem i koniec kropka. Już nigdy nie będziemy. Trzaskam białymi drzwiami i rzucam się na łóżko w pokoju gościnnym. Wszystko we mnie wybucha. Z moich oczu strumieniami zaczynają płynąć łzy, a ja krzyczę w materac co choć trochę tłumi to jak bardzo jestem teraz wściekła. Kopię nogami w łóżko, a ciemny makijaż rozmazuje się po białej pościeli. Nienawidzę go. Nienawidzę siebie. To wszystko jest takie popieprzone. Po co mnie do cholery okłamywał. Co takiego mu zrobiłam. Chciał się zemścić, za to że wtedy zapomniałam kim on jest i odeszłam na cholernie długi czas. Podnoszę głowę i przez dużą szklaną szybę dostrzegam księżyc, który przeszywa się przez owiane chmurami niebo. Nawet ono do cholery teraz mnie drażni. Podchodzę do szklanej powłoki i pociągam za brązową roletę. Kiedy spuszczam ją nisko, zaczynam tupać stopami o biały, miękki dywan. Zachowuje się jak jakaś rozkapryszona dwunastolatka, ale mam tego serio dość. To jest popieprzony dupek. Okej, też zawiodłam. Dobra. Ale potrafiłam się przyznać, potrafiłam mu powiedzieć jak jest. Spoglądam na zegarek. Jest dopiero ósma , ale jestem totalnie wyczerpana. Szybko zrzucam z siebie wszystkie ubrania i zakładam na siebie świeżą bieliznę i czerowną koszulę nocną. Układam schludnie swoje ubrania na krześle przy totaletce i przygryzam dolną wargę żeby jeszcze bardziej się nie rozpłakać. Nie mogę tego robić, już dawno obiecałam sobie, że będę silna. Wchodzę po zimny materiał kołdry i zaciągam się jej jaśminowym zapachem. Uwielbiam ten płyn do prania, którego używa Grace. Jest taki śliczny. Mocno zaciskam powieki z nadzieją, że kiedy je otworzę znajdę się całkiem w innym miejscu. Może to wszystko to jeden popieprzony sen który nigdy się nie zdarzył? Może nie spotkałam nigdy Zayna, może tata nie umarł, może nadal wszystko jest dobrze bez Maksa, może nie zdradziłam mojego chłopaka z Jakiem. Może nie mam przyjaciół, może nadal się tnę. Szlocham do poduszki i staram się w jakikolwiek sposób zapomnieć choć na moment. Poczuć się tak, jakbym była całkiem inną osobą. Nienawidzę uczucia, gdy ktoś rani cię tak boleśnie, że przeszywa całe twoje serce na wylot. Nienawidzę tego. I nie życzę nikomu, żeby czuł się tak jak ja teraz się czuję. Oszukana, wykorzystana i tak cholernie zakochana w chłopaku, który zdradzał mnie na każdym kroku wmawiając mi że kocha tylko mnie i nigdy nie pozwoli mi odejść. Że będziemy już zawsze razem na zawsze ale była to tylko sterta kłamstw. Potrafił mną manipulować i wmawiać wszystkim, że kocha tylko mnie. Oni na pewno wszyscy wiedzieli. Wiedzieli, że Zayn robi sobie ze mnie jaja i tak naprawdę mnie nie kocha. Tylko udaje. Mam go po prostu dosyć, nie chcę już nigdy z nim rozmawiać. Zostanę w tym mieszkaniu, bo nie mam gdzie wrócić, za bardzo boję się wrócić do domu. Zaciskam dłonie na białej pościeli i jeszcze raz rozchylam powieki aby zobaczyć, że księżyc już jest całkiem ukryty za chmurami, które przyniosą tej nocy śnieg lub deszcz. Mój telefon po raz kolejny wibruje, a ja odwracam się w stronę stolika nocnego i spoglądam na ekran. To znowu Zayn. Odblokowuję telefon i wchodzę w wiadomości. Nawet nie wiem po co to robię.
Zaynie ♥: Dziękuję za prezent, jest najlepszy.
Zaynie ♥: Proszę porozmawiaj ze mną. Nie zdradziłem cię, naprawdę. Dlaczego nie chcesz mi do cholery zaufać?
Zablokowuję telefon i kładę go na poduszkę obok. Zamykam swoje powieki i tak po prostu zatapiam się w krainie Morfeusza, która przyniesie mi na pewno lepsze jutro i nareszcie choć na chwilkę się uśmiechnę. Wiem, że będę musiała się zmierzyć z Zaynem i nic tego nie zmieni.
_________________________
Przepraszam, że taki krótki ale wena wygasła. Mam we wtorek pierwszy egzamin i strasznie, strasznie się denerwuję, że mi źle pójdzie. Rozdział nie sprawdzony, więc mogą pojawić się jakieś błędy za które już bardzo przepraszam i mam nadzieję, że i tak będzie dobrze.
Rose
x.
Dobra kobieto. Czekam już ponad miesiąc. Rozumiem, ze nie zawsze jest czas na dodanie posta, ale to chyba już przegięcie :/ :/
OdpowiedzUsuńBlog supi ♪ ♥ ♪