czwartek, 2 kwietnia 2015

Zayn cz.15

-Oh, Jake daj spokój.
Uśmiecham się do mojego przyjaciela, kiedy tańczymy już do kolejnej piosenki. Jeszcze trzy godziny temu rozmawiałam z moim chłopakiem, a już tęsknię. Chciałabym wiedzieć, czy wszystko jest okej, ale mają teraz koncert. Niech to. Pod moimi powiekami zbierają się pierwsze łzy, ponieważ cały czas powtarzał, że kocha mnie najbardziej na świecie, żebym uważała na siebie, ponieważ nie wybaczy sobie jeśli cokolwiek mi się stanie. Jake chyba wyczuwa, że jest coś nie tak, więc chwyta mnie w talii i przepychając się między tańczącymi osobami przedziera się do wolnej przestrzeni. Matko, jak tutaj jest gorąco. Marszczę brwi, ponieważ przy naszym stoliku stoi Kendall. Mam ochotę ją uderzyć, nawet nie wiem dlaczego. Rozglądam się wokół siebie i zauważam Carę, która świetnie bawi się z innymi. Są tak ślicznie ubrane. Ja mam na sobie czarną sukienkę, do tego pasujące szpilki, a na krześle wisi płaszcz.


Spoglądam na Jake z konsternacją, a on wzrusza ramionami i przyciąga mnie do uścisku. Nie odpycham go, ponieważ potrzebuję teraz tego. Potrzebuję tej bliskości. Delikatnie wkłada palce w moje włosy i masuje skórę głowy.
-Oh, Jake. Tak bardzo za nim tęsknię.
-Nie płacz mała, wszystko będzie dobrze.
Uśmiecha się i bierze moją twarz w dłonie. Kciukami ociera łzy, które nieoczekiwanie wypłynęły z moich oczu. Widzę w jego oczach współczucie, strach ale także coś przyjaznego. Lubi mnie, może nawet bardzo. Nachyla się nade mną i delikatnie przyciska wargi do mojego policzka. Czuję, jak moje policzki robią się różowe i po chwili jeszcze raz mocno się do niego przytulam opierając się o jego pierś.
-Dziękuję, że jesteś.
Wiem, że się uśmiecha. Czuję to. Przygryzam wargę i wreszcie przestaję płakać. Spoglądam na nasz stolik i tak, nie ma już tej zdziry.Chwytam dłoń Jake'a i kieruję się w stronę stolika. Siadam na swoim krześle spoglądając na Maxa i Jake'a z konsternacją, ponieważ śmieją się z czegoś. Chwytam za swój kieliszek z szampanem i wszystko wypijam. Kręcę się na krześle jakby coś mnie uwierało i spoglądam na telefon. Zayn dzwonił. Jak to? Przecież dopiero ten koncert się zaczął. Matko, dzwonił dziesięć minut temu. Szybko zrywam się z miejsca i zakładam na siebie płaszcz. Biorę torebkę i wychodzę nawet nie spoglądając za siebie. Kiedy wreszcie muzyka jest coraz cichsza mogę spokojnie zadzwonić. Jestem w jakimś parku naprzeciwko hotelu i siadam na jednej z ławek. Jest cholernie zimno. Zayn nie odbiera. Kurwa! Szybko wkładam telefon do kieszeni i wyciągam papierosa, którym już po chwili się zaciągam. Nikogo tutaj nie ma. Jestem całkowicie sama co sprawia, że na chwilę mogę odpocząć od tego wszystkiego. Krew pulsuje mi w głowie przez nadmiar alkoholu i tą głośną muzykę. Na dłuższą metę nie mogłabym tak żyć. Kiedy wreszcie słyszę dźwięk telefonu, uśmiecham się do siebie i przeciągam zieloną słuchawkę. 
-Hej. Mamy spotkanie z fankami. Przepraszam, dzwoniłem dwa razy i raz odebrali ci twoi koledzy i powiedzieli, że tańczysz z Jakiem, a później jak próbowałem się dodzwonić to nikt już nie odebrał. Martwiłem się.
-Ohh. nie miałeś o co. Przecież nic mi nie jest. Nie będę ci przeszkadzać, skoro macie spotkanie z fankami. 
-To nic takiego. Autografy, przytulanie, zdjęcia i ogólnie. Ty jesteś ważniejsza. Kocham cię słońce. Tak bardzo za tobą tęsknię. Chciałbym być teraz blisko ciebie. Przytulić się i zapomnieć na chwilę o całym Bożym świecie. Zatracić się w tobie i po raz kolejny poczuć dla kogo tak naprawdę żyję. A jak się czujesz? Wszystko okej?
-Tak jasne. Troszkę wypiłam i kręci mi się w głowie, ale jest okej. 
-Pozdrów Suzan.
Słyszę Liama i Louisa jak wydzierają się do słuchawki. Uśmiecham się kiedy Zayn próbuje się ich pozbyć. Wzdycham ciężko i też każę ich pozdrowić. Jeszcze chwilę rozmawiamy, ale rozmowa kręci się wokół tego, że on mnie kocha i bardzo tęskni, żebym na siebie uważała, ponieważ gdy wróci mam być cała w jednym kawałku. Kiedy słyszę to wszystko, mam jeszcze większą ochotę pojechać tam i się do niego przytulić. Tak cholernie tęsknię. Kończę swojego papierosa i rzucam ciche "kocham cię do usłyszenia" i się rozłączam. Wstaję z ławki i zaczynam iść w stronę hotelu. Nagle słyszę, że ktoś za mną idzie. Odwracam się i już nic nie mogę krzyknąć. Jakichś dwóch facetów stoi naprzeciwko mnie. Mniej więcej mają tyle lat co mój chłopak, a mnie podchodzi żółć do gardła. O matko, co ja teraz zrobię, tutaj nikogo nie ma. Mój oddech przyspiesza, a mózg zachodzi jakaś kompletna mgła. Nie mam pojęcia co mam robić, o wszystkim zapomniałam. Mam ochotę piszczeć, ponieważ przypomina mi się teraz Maks, stał tak samo nade mną i trzymał swoją dłoń przy moich ustach. Zaciskam powieki, a pod nimi pojawiają się pierwsze łzy. Mam nadzieję, że kiedy otworzę oczy wszystko zniknie, a ja będę trzymała dłoń Zayna albo któregoś z moich przyjaciół. Błagam panie Boże pomóż mi, nie chcę przeżywać tego po raz kolejny. Nie otwieram oczu, ponieważ będę bała się jeszcze bardziej. Nagle czuję, że dłonie jednego z nich mnie puszczają. Słyszę jakieś krzyki i przekleństwa. Przede mną rozgrywa się jakaś szarpanina i wiem to, ale nadal boję się otworzyć oczy. Nie chcę tego widzieć.  Po prostu się boję. Biorę głęboki oddech nagle uświadamiając sobie, że już długo go wstrzymywałam. Silne pociągnięcie mojego ramienia sprawia, że otwieram oczy. Widzę Jake'a, który mną potrząsa. W jego oczach widzę strach, wściekłość ale i troskę. Spoglądam przez ramię i dostrzegam Maksa, Mattiego i Jake'a, którzy nadal biją się z tymi facetami. Mój oddech przeobraża się w szloch, a ja nie mogę się uspokoić. Łzy płyną po mojej twarzy jak nigdy, a ciało trzęsie się jakby było jakąś galaretką. Nadal przed oczami mam tego faceta, tak cholernie przypomniał mi Maksa. Nie sądziłam, że może mnie to spotkać po raz kolejny, nie sądziłam że kiedykolwiek będę miała to uczucie. Przez moją głowę przebiegają te najgorsze chwile w moim życiu. 
-Nie płacz, już wszystko dobrze. Dostali nauczkę. Nic ci nie jest?
-Nie.
-Chcieli cię zgwałcić?
-Nie wiem. Sądzę, że tak. Matko tak strasznie się bałam Jake. Bałam się po raz kolejny to przeżywać. Nie chciałam, żeby to się stało. Nie wiedziałam co mam robić, miałam kompletną pustkę. Rozmawiałam z Zaynem i nagle oni przyszli, jeden z nich mnie złapał, przyłożył dłoń do moich ust i wiedziałam, że nie mam już najmniejszych szans. Ich było dwóch, ja jedna. I wtedy wy przyszliście mi z o pomocą. Miałam cały czas zamknięte oczy, bałam się zobaczyć to wszystko. Myślałam cały czas o moim ojczymie i o tym co mi robił. Matko Jake, tak cholernie się bałam. 
-Jesteś już bezpieczna. Pójdziemy teraz do pokoju. Już koniec z tą całą popierdoloną imprezą. Położysz się, ja pójdę do kuchni poproszę kucharki, żeby zaparzyły ci melisy, uspokoisz się i pójdziemy spać.
-Nie, Jake. Ty pójdziesz na imprezę, dalej się bawić. Nie możesz z mojego powodu zawalać tego wszystkiego.
-Pierdolić to, Suzan zrozum jesteś dla mnie zbyt ważna. Gdyby tobie stało się cokolwiek chyba bym umarł, a nawet jeśli nie sam to Zayn by mnie zabił. Obiecałem mu, że się tobą zaopiekuję, obiecałem mu. Rozumiesz?
Kręcę głową, a on ociera moje łzy i całuje delikatnie w czoło. Po chwili dołącza do nas Matti, Max i Jake. Kierujemy się w stronę hotelu. Trzymam dłoń Maxa, kiedy Jake mocno przytula mnie do siebie szepcząc, że już jest dobrze. Nic mi nie będzie. Jestem z nim bezpieczna. Tak bardzo chcę ich przeprosić, za to że wyszłam, ale nie potrafię. Mój język utknął w moim gardle. Nie potrafię spleść nawet jednego, głupiego słowa. 

---------------------------

-Jake proszę wróć na tą imprezę, nie możesz tracić tego przeze mnie. W hotelu nic mi nie będzie. Zamkniesz drzwi jak będziesz wychodził, będzie okej.
-Nie będzie okej. Zadzwonisz do Zayna i powiesz mu co się stało, tak? Zostanę z tobą, już teraz nie interesuje mnie ta impreza, chcę żebyś była bezpieczna.
-Ale nie mogę zadzwonić do Zayna. Ma teraz spotkanie z fanami, nie chcę wszystkiego psuć, jeszcze tutaj przyjedzie, a ja nie chcę żeby później fanki wytykały mnie palcami i mówiły, że to przeze mnie nie ma trasy. O nie. Twoje niedoczekanie.
Rzucam w jego stronę kiedy odsuwa się od szafki nocnej na której położył ciepły kubek z melisą. Przewracam oczami w momencie kiedy wiem, że nie wygram ponieważ on wcale nie wróci na tą chorą zabawę. Kurwa, zepsułam mu wszystko. Ściąga z ramion marynarkę i uśmiecha się do mnie. Wystawiam mu język i sięgam po pilota, żeby wreszcie zagłuszyć tą popieprzoną ciszę. Włączam jakiś film i przykrywam się kołdrą nie zwracając uwagi na Jake'a. Chwytam po kubek i zaczynam chlipać wrzący napar. 
-Kurwa.
Syczę kiedy czuję, że poparzyłam sobie język. Jestem ofiarą losu. Delikatnie wychylam język z zza warg, a on zaczyna się śmiać. Nie ma już na sobie większości garderoby, jedynie czarne bokserki opinają jego cudowne ciało. Sięga po spodnie, marynarkę i koszulę i wkłada je do szafy. Obserwuję kątem oka każdy jego ruch. Przygryzam wargę od środka kiedy staje na palcach i napina wszystkie swoje mięśnie aby dostać się do swojej półki. Po chwili wsuwa na nogi ciemne, długie nogawki swoich spodni do spania. Zakłada bluzę i wychodzi na balkon z papierosem w ręce. Ohh.. też mam ochotę. Szybko wychodzę spod kołdry i poprawiam swoją za krótką, jedwabną, czarną koszulę którą dostałam od Zayna. Sięgam po spodnie dresowe Jake'a, które są na fotelu i wciągam je na nogi. Oplatam ramiona swoją parką i po chwili stoję tuż obok niego zaciągając się papierosem. Zrobiło się cieplej, o wiele cieplej niż było. Uśmiecham się do niego i przygryzam wargę przypominając sobie jego napięte mięśnie kiedy sięgał po spodnie od piżamy. Lustruje mnie całą. Kiedy dostrzega swoje spodnie na moich nogach, które są za duże jak na mnie zaczyna się śmiać. 
-Co cię tak bawi?
-Nie bawi. Bardzo ładnie wyglądasz w moich spodniach.
-Bardzo ładnie?
Pytam choć tak naprawdę mam ochotę usłyszeć, że wyglądam w nich seksownie albo coś w tym stylu. Potrzebuję bliskości, którą jak na razie zapewnił mi tylko Zayn. Moja wewnętrzna bogini wstaje z fotela, opiera się o barek i popija mojito przyglądając mi się z konsternacją. Czeka na rozwój wydarzeń i wiem to. Zauważam, że jego spodnie idealnie opinają jego szczupłe uda, a na kroczu widać delikatne wybrzuszenie. Ehh. tak przypominam sobie chwilę kiedy był w samych bokserkach, już wiedziałam że jest duży. Matko, jak to brzmi. Zachowuję się jak jakaś zdesperowana nastolatka, która mówi "on jest duży", zamiast powiedzieć "jego penis jest duży". Zaczynam śmiać się z samej siebie i podchodzę bliżej niego. Oplatam swoim ramieniem jego talię, a on kładzie dłoń na moim barku. Spoglądam na niego z dołu, lecz on wcale nie patrzy na mnie. Patrzy przed siebie jakby totalnie nie interesował się tym co teraz się dzieję. Wypowiada jakieś głuche słowa, lecz w końcu słyszę zaledwie cichy szept "obiecałem Zaynowi, że nie pozwolę zrobić jej nic głupiego. Obiecałem, obiecałem". Głośno przełykam ślinę, a on wyrzuca najpierw swojego papierosa przez barierkę, a później przechwytuje mojego z dłoni i wyrzuca go w ślad za tamtym. 
-Pieprzyć to.
Mówi wprost w moje usta i mocno chwyta za talię. Moje dłonie zjeżdżają w dół jego ciała zatrzymując się na twardych pośladkach. Zasysa powietrze w chwili kiedy mocno je ściskam. Jego wargi są milimetr od moich, a w mojej głowie zapal się czerwona lampka. Zayn, to Zayn jest twoim chłopakiem. Pamiętasz? Ale potrzebuję teraz tego cholernego ciepła i nikt mi go nie odbierze. Potrzebuję, żeby ktoś mocno mnie do siebie przytulił. Walić to. Wykonuję pierwszy ruch i odbijam się na palcach delikatnie cmokając jego wargi. Na jego twarzy pojawia się uśmiech i już po chwili jego dłonie znajdują się na moich policzkach, a usta odnajdują moje. Są takie delikatne, inne niż Zayna ale także cholernie delikatne. Wkładam palce w moje ciemne włosy i masuję skórę głowy, jeszcze bardziej przyciskając go do siebie. Ślicznie pachnie. Fala pożądania wreszcie wybucha, muszę go mieć i nic tego nie zmieni. Odrywam się od niego i chwytam jego dłoń. Szybko wchodzimy do pokoju, a Jake zamyka drzwi. Uśmiecham się do niego niewinnie przygryzając wargę i bawiąc się palcami, a on szybkim krokiem podchodzi do mnie tak, że upadam na łóżko. Nogi ma po obu stronach moich ud i rozsuwa zamek swojej bluzy. Zrzuca ją na podłogę, a ja wyciągam rękę, aby dotknąć jego idealnego torsu. Wsysa powietrze przez zęby w chwili kiedy zahaczam palcem o gumkę jego dresowych spodni. Siadam i szybkim ruchem pozbywam się parki z ramion nadal mając jej ciepły materiał pod sobą. Chwytam Jake'a za kark i upadam razem z nim na łóżko. Jest taki przyjemny. Moje palce zataczają małe kółka na jego plecach, a on chwyta za skrawek mojej koszuli i dotyka mojej rozgrzanej skóry. Nie protestuję, ponieważ nie chcę tego robić. Pragnę więcej. Pragnę więcej Jake'a. Kiedy dociera do jednej z moich brodawek mocno wciągam powietrze. O, matko. On się nią bawi. Delikatnie ją ugniata, a później ciągnie. Roluje i po raz kolejny ciągnie. Czuję jak mój sutek twardnieje z każdym jego dotykiem. Zjeżdżam dłońmi niżej i zahaczam o gumkę jego spodni. Pragnę dotknąć jego pośladków, które dzieli tylko materiał spodni i bokserek. Szybkim ruchem zsuwam z jego bioder ciemny materiał spodni. Opada na mnie i zaczyna ocierać się swoją wyraźną erekcją o mnie. Mam ochotę krzyczeć z podniecenia, ale jego łakome pocałunki nie pozwalają mi tego. Wiem, że mnie teraz po prostu potrzebuje. Tak jak ja teraz potrzebuję jego. Wysuwa rękę spod mojej koszuli i powraca na moją szyję. Oddycham szybciej w jego usta, ponieważ on coraz mocniej ociera się o mnie. Matko, nigdy się tak nie czułam. Przenigdy. Moja fala podniecenia sprawia, że już teraz jestem mokra, a można powiedzieć, że fizycznie jeszcze nic mi nie zrobił. Spoglądam w jego oczy, jest taki cudowny. Szybkim ruchem sięga do szafki nocnej z której wyciąga prezerwatywę. Był przygotowany, czy przeleciał już jakąś inną laskę. Przewracam oczami na swoje myśli i powracam do rzeczywistości. Kocham Zayna i tylko jego, ale potrzebuję tak cholernej bliskości. Z jego ust wydobywa się cichy jęk kiedy odrywamy się od siebie. Wygląda tak seksownie z delikatnie rozchylonymi wargami i przymkniętymi oczami. Uśmiecham się do niego, a on zsuwa w dół moje majtki i pociera kciukiem moje wejście. Głęboko wciągam powietrze i wyginam swoje ciało w łuk. O mój Boże jego dotyk jest tak cudowny. Nachyla się nade mną i delikatnie zaczyna całować najpierw czoło, później skronie, przez policzki docierając do szyi. Jego palec nadal pociera się o moje wejście, a ja mam ochotę krzyczeć, ponieważ on jest tak cholernie delikatny. Przełykam ślinę, a z moich ust wydostaje się drżący jęk. Matko on samym dotykiem potrafi sprawić, że dochodzę. Spadam w dół, czuję jak całe moje ciało rozpływa się, mózg nie funkcjonuje, a każda kończyna sprawia, że cała drżę. Chwytam za poły pościeli i po raz kolejny wyginam swoje ciało w łuk. Mam przymknięte powieki, ale słyszę, że rozrywa folię, zabezpieczającą prezerwatywę. Odsuwa się ode mnie na chwile, lecz już po chwili po raz kolejny wisi nade mną. Jedną rękę trzyma po jeden stronie mojej głowy, a drugą nakierowuje swojego penisa do mojego wejścia. Czuję jak delikatnie ociera się o mnie i już po chwili zanurza się po całości we mnie. Biorę głęboki oddech z zamiarem cichego jęku, ale on mi nie pozwala i na czas przywiera do moich ust. Kręci delikatnie kółka we mnie sprawiając, że czuję się inaczej niż zawszę. Doprowadza mnie to do szału. Szybkim ruchem zarzucam dłonie na jego plecy i delikatnie pieszczę je swoimi paznokciami. Wiem, że zostanie ślad, ale on nie pozostawia mi wyboru. Zaczyna delikatnie poruszać się we mnie. Jego ruchy są delikatne i powolne. Doprowadza mnie to do totalnego szału. Jestem tak blisko, a on nie zrobił prawie nic. Kilka ruchów, wcześniej jego dotyk po prostu mi wystarczył. Otwieram oczy i dostrzegam jego oczy wpatrzone w moją twarz. Uśmiecha się do mnie i delikatnie pochyla się aby ucałować moje wargi. Kurwa jaki on jest wyjątkowy. Chciałabym, żeby Kylie wróciła i naprawiła jego złamane serce. Nie wyobraża sobie jak musiała go zranić swoją śmiercią. Nikt nie mógł tego przewidzieć, ale on nie potrafi bez niej żyć. Nie potrafi pokochać kogoś innego. Jest nadal taki niewinny jak był w tych opowieściach, tylko się zagubił. Szybko mój wzrok wędruje w dół jego ciała napotykając jego doszczętnie zniszczone uda. Nie spodziewałam się, że chłopak kiedykolwiek będzie mógł robić coś takiego, aż tak bardzo niszczyć swoje ciało. Zawsze sądziłam, że tylko dziewczyny są na tyle pojebane. Mój orgazm nagle idzie w zapomnienie, ponieważ zauważam, że na jego udach są nowe ślady. Matko, czemu tym razem to zrobił. Potrząsam głową i spoglądam na niego. Jest pochylony nade mną i dokładnie w tym momencie przeżywa swój orgazm mocno zatrzymując się przy moich biodrach. Z jego ust wydobywa się niski jęk z cichym wypowiedzeniem mojego imienia. Przymykam powieki i jęczę razem z nich udając, że przeżywam orgazm. Nie mogłabym teraz go przeżyć, zwłaszcza po tym co zobaczyłam. Dlaczego on to zrobił? Przecież gadaliśmy, że to nie jest warte naszego życia, że to jest świństwo. Powinien już dawno to zrozumieć. Idiota, dupek, kretyn. Nieodpowiedzialny smarkacz. Przez moją głowę przeciska się wiele myśli, sprawiając, że pod moimi powiekami pojawiają się pierwsze łzy, które już po chwili spływają po moich policzkach. Jake delikatnie całuje każdą z nich i szybkim ruchem wychodzi ze mnie. Brakuje mi jego bliskości. Krzywię się bardziej z tego, że mnie zostawił niż z bólu. Widzę jak ściąga prezerwatywę z penisa i wkłada ją w foliową paczuszkę. Uśmiecham się do niego i szybko odwracam się w stronę okna balkonowego, tak żeby nie widział znowu moich łez. Przymykam powieki i przypominam sobie Zayna. Mojego kochanego Zayna, który jest teraz tak daleko i wróci za pewien czas. Będzie mi go brakować, nie wiem czy sobie z tym wszystkim poradzę. Wiem, że będzie gosposia i ochroniarz, ale i tak będę sama. Nie będzie miał mnie kto przytulić, kto ucałować do snu, ani nic z tych rzeczy. Wkładam swoje dłonie pod moją głowę i przygryzam swoją wargę od środka. Czuję się jak małe, niewinne dziecko. Nie mogę nic poradzić na to, że Zayn wyjechał, nie mogłam go powstrzymać, nic nie mogłam zrobić. On po prostu to zrobił, a jeśli nigdy już nie wróci. A jeśli znajdzie sobie tam kogoś. Wiem, że tam w większości są fanki, ale są też jakieś imprezy na które on na pewno wróci. Słyszę dzwonek mojego telefonu. Sięgam na szafkę nocną i dostrzegam jakiś numer. Przeciągam zieloną słuchawkę i ogarniam swój głos.
-Tak?
-Dobry wieczór panno Young. Tutaj Brad Kavanagh. Pani ochroniarz na czas kiedy pan Malik wyjechał do pracy. Z tego co wiem wraca pani już jutro do Londynu. Powinna pani być około godziny ósmej wieczorem. Będę czekał na panią, dobrze?
-Oczywiście, a czy wiadomo coś z panią Grace?
-Huh. Sądzę, że jeszcze jutro jej nie będzie. Jej pięcioletnia córka zachorowała i musiała wziąć jeszcze dwa dni wolnego. Do jutra panno Young. Będę czekał na lotnisku. Dobranoc.
-Do zobaczenia, Brad.
Uśmiecham się do słuchawki, ponieważ on jest niewiele starszy ode mnie, a nazywa mnie tak formalnie i tak formalnie się zachowuje. To jest dla mnie przerażające. Pani Grace ma dziecko, nie miałam o tym najmniejszego pojęcia, a może to dlatego, że nie zbyt często dla nas gotowała. Czuję się teraz trochę dziwnie, no bo przecież teraz będą mnie pilnowali na każdym kroku, bo pewnie Zayn im kazał mieć na mnie oko. Będę obserwowana dwadzieścia cztery godziny na dobę. Przewracam oczami na tą myśl i jeszcze bardziej się odsuwam, ponieważ nie chcę żeby Jake mnie dotykał. Nie chcę już jego dotyku, czuję się jak świnia z tym co zrobiłam. Wiem, że Zayn mógłby przenosić dla mnie góry tylko po to abym była szczęśliwa, a ja zawaliłam i to na całej linii. Przymykam powieki i wyobrażam sobie jak się wygłupia razem z chłopcami na scenie, jak się śmieją. Harry opowiada te swoje głupie żarty, Niall dziwnie tańczy, Louis śmieje się z byle czego, Liam wreszcie zaczyna się uśmiechać, a mój chłopak. Cóż, mój chłopak jest po prostu sobą. Oddaje całego siebie dla nich. Śmieje się razem z nimi, a moje serce aż śmieje się z zachwytu. Są tacy piękni i tacy młodzi. Zasługują na normalne życie, ale wiem, że już za bardzo przywykli do tego we fleszach. Ale z drugiej strony nawet jeśli któryś z nich by odszedł to i tak byliby sławni i nie mieliby już żadnego życia. Każdy rozpoznawałby ich na ulicy, reporterzy cały czas kręcili by się wokół nich. Biorę głęboki oddech i zapominam o wszystkim. Ciepły oddech Jake oplata całą moją szyję, ale żadna z jego kończyn mnie nie dotyka, on wie że to nie jest tym razem pora. Chcę tak bardzo żeby Zayn tutaj był i delikatnie dotykał mojej skóry, śmiał się gdy ja to robię. Płakał kiedy ja płaczę. Kocham go całą sobą i chyba naprawdę nigdy nie przestanę. Wiem, że to takie chore mówić, że kocha się kogoś mocniej niż samego siebie, ale ja tak właśnie mam. Ja potrafiłabym oddać życie za to, żeby on mógł przeżyć i być szczęśliwy. Jego czuły uśmiech gdy byłam smutna przebiega wspomnieniem po mojej głowie, a już po chwili koduje się przed moimi oczami. Jego delikatnie przymknięte powieki kiedy zaczyna śmiać się bez opamiętania i zmarszczki wokół oczu i jego zarost, który tak bardzo kocham. Nawet teraz papieros nie psuje mi widoku na wspomnienia. Chcę żeby zawsze był taki sam i nigdy się nie zmieniał. Nie zniosłabym tego, ponieważ pokochałam go takiego jakiego pokochałam i nie chcę żeby nic w sobie zmieniał. Dla mnie jest wyjątkowy i zawsze będzie. Zawsze jest przy mnie nawet jeśli nie ma go fizycznie, wiem że o mnie myśli. Tak jak ja o nim. Pamiętam o nim zawsze, nawet wtedy kiedy Jake delikatnie wbijał się we mnie miałam przed oczami mojego chłopaka. Mój telefon po raz kolejny daje o sobie znać. Wycieram wierzchem dłoni nos i przeciągam zieloną słuchawkę.
-O mój Boże Suzan ty płaczesz. Co się stało księżniczko.
-Nic. Po prostu za tobą tęsknię. Chciałabym żebyś był ze mną i nigdy nie wyjeżdżał. Nie chcę cię tracić na te wszystkie miesiące. Tak bardzo staram się wytrzymywać to wszystko ale nie daję rady. Mam już dość.  Codziennie boje się , że już nigdy nie wrócisz. Że będę musiała być sama już na zawsze. A tak w ogóle przecież już dzisiaj rozmawialiśmy po co dzwonisz po raz kolejny?
-Chciałem usłyszeć twój głos królewno i powiedzieć mojej najsłodszej i najukochańszej dziewczynie, że ją kocham i życzyć dobrej nocy
-Też cię bardzo mocno kocham. Odliczam dni do twojego powrotu. Sądzę, że naprawdę te kilka miesięcy minie ot tak. Inaczej będę zmuszona przyjechać na jeden z koncertów i udawać jedną z fanek. To może być nawet zabawne. Dobrze a teraz idź spać Zayn. Jutro czeka cię długi dzień. Musisz się wyspać, tak jak ja. Dobranoc.
-Słodkich snów aniołku.
Rozłączam się i odkładam aparat na szafkę nocną.Podciągam kołdrę pod sam nos i odwracam się w stronę Jake'a. Już minęła mi ta faza obrzydzenia chcę się do niego przytulić i zasnąć. Mocniej przywieram do jego ciała co sprawia,  że on cały się spina. Kiedy przerzucam swoją rękę przez jego talię i chwytam jego dłoń rozluźnia się. Wiem, że w głębi serca jest jeszcze tym chłopakiem, który stracił najcenniejszy dar od Boga czyli bezgraniczną miłość. Przymykam powieki i już po chwili całkowicie pogrążam się w swoich snach.


***

-No strzelaj!
Donośny głos Harry'ego przyprawia mnie o dreszcze. Jego rany na twarzy oznaczają, że coś się stało, a mnie oczywiście przy tym nie było. Słyszę oddech Eleanor na karku. Widzę Nialla, który zwija się z bólu na podłodze. Czy ja mu coś zrobiłam? Czy go postrzeliłam. Harry stawia jeden krok w moją stronę, a broń zaczyna drżeć mi w dłoni. Moje ciało ogarnia paraliż, ale mam przed oczami te wszystkie rzeczy jakie mogły nas spotkać, jakie już może spotkały Danielle i te inne dziewczyny. Przełykam ślinę i chwytam w dwie dłonie to metalowe paskudztwo. Nienawidzę ich. Nienawidzę ich od dnia w którym moje życie się tak zmieniło. Kiedy nas zabrali, mówiąc że potrzebują naszej pomocy, bo muszą kupić chłopakom prezenty. Była to najgorsza decyzja w naszym życiu. Zgodziłyśmy się wtedy, a oni nas gdzieś wywieźli i przetrzymują w jakiejś piwnicy.
-Nie zbliżaj się, albo strzelę!
Krzyczę na całe gardło, na co on podnosi ręce w geście poddania. Cofa się o kilka kroków, a jego mina staje się inna. Jest teraz zagubiona, nawet nie wiem dlaczego. Moje serce zwalnia rytm, a ciepła dłoń Eleanor ląduje na moim ramieniu. Ściska go delikatnie i wreszcie staje tuż obok mnie. 
-Dlaczego Harry? Dlaczego to zrobiliście? Louis tak bardzo wam ufał. Sądził, że nigdy nic mi nie zrobicie. Zawsze mówił mi, że akurat nigdy nic mi się nie stanie bo obiecaliście. Kochałam was jak braci, a wy to wszystko zepsuliście.
-Potrzebowaliśmy dodatkowej kasy.
-Ale macie grube miliony, po co wam jeszcze pieniądze. Gdzie jest Danielle? Gdzie do cholery jest Dan?
-Za późno, już ją sprzedaliśmy. Eleanor posłuchaj. Danielle była wyjątkowa. Was nie chcieliśmy porywać. Jesteście dla nas naprawdę ważne.
-Tak serio Harry? On udaje Eleanor. On udaje, nie ufajmy mu. 
Widzę jak jego szczęka zaciska się, a dłonie formują się w pięści. Te rany na jego twarzy, to musiało stać się niedawno. Rzucam okiem na paznokcie Eleanor i już chyba wiem. Nie ma lakieru na ich czubkach. Musiała go zaatakować, a mnie dała pistolet. Potrafię się nim obsługiwać, Zayn mi kiedyś pokazywał. Przypominam sobie go. Kiedy wtedy wyszedł z domu, bo miał jakieś sprawy do załatwienia w mieście. On wiedział, że coś się stanie. Nie chciał zostawiać nas samych w apartamencie. Powtarzał nam, że może jednak David, Taylor czy ktokolwiek z nami zostanie, ale my się nie zgodziłyśmy. Pamiętam ten dzień jakby to było dziś, ale wiem że minął miesiąc lub więcej. Czasem zastanawiam się czy ktokolwiek nas szuka. Była nas trójka, teraz jesteśmy dwie. Gdyby ktoś nas kiedykolwiek szukał już by nas znaleźli. Po moim policzku spływa pierwsza łza i w chwili kiedy mam strzelać drzwi do tej okropnej piwnicy otwierają się z hukiem. Słyszę krzyki, które oznajmiają że ktoś jednak po nas przybył. Broń upada z głośnym hukiem na podłogę w chwili kiedy funkcjonariusze zebrali się przy Niallu i Harrym. Odwracam się w stronę Eleanor i mocno przyciągam ją do siebie. Jej włosy odstają na różne strony, a ona sama jest całkiem blada. Płacze w moje ramie, a ja delikatnie gładzę jej plecy. Jesteśmy bezpieczne. Wiem, że jesteśmy już bezpieczne. Zamykam powieki i staram się zapomnieć o tym co tutaj się dzieje. Szepczę do Eleanor, że nareszcie jesteśmy wolne i wszystko już będzie normalnie. Moje oczy nadal są zamknięte w chwili kiedy ktoś dotyka moją dłoń. Rozpoznaję ten dotyk. To Zayn. Otwieram oczy i dostrzegam jego ciemny zarost i brązowe tęczówki. Uśmiecha się do mnie, a obok niego stoi Louis. Wyswobadzam się z ramion Eleanor, którą po chwili przytula Louis. Opieram głowę o klatkę piersiową Zayna i zaczynam płakać. Mocno ściska mnie i delikatnie gładzi moje włosy.
-Już wszystko okej, jesteście bezpieczne. 
-A Danielle?
-Jest z Liamem przed domem. Zadzwoniła do niego pół godziny temu, że wydostała się od was i wskazała nam miejsce. Jesteście już bezpieczne. Aniołku, jak bardzo się o ciebie bałem. Sądziłem, że straciłem cię po raz kolejny. 
-Przepraszam, Zayn.
-Nie masz za co przepraszać.
-Mam. Prosiłeś nas o to żeby ktoś z nami został, a my nie posłuchałyśmy. 
Delikatnie całuje moje czoło i owijając swoją rękę wokół moich ramion i przyciskając do siebie. Jego dotyk sprawia, że cała drżę. Wychodzimy po schodach na górę, a we mnie uderza światło dzienne. Zasłaniam dłonią oczy i przechodzę przez ten dom. Jest ogromy i nowoczesny. Chłód owiewa moje nagie nogi, ponieważ drzwi są otwarte. Na zewnątrz dostrzegam migające światełka. Jest tutaj policja i karetka, Biorę głęboki oddech kiedy wychodzimy na zewnątrz i wtedy wszystko znika.

***

Biorę głęboki oddech i jestem już w pokoju. Jest mi gorąco, cholernie gorąco. Spoglądam na swoje ciało i uśmiecham się, ponieważ Jake ma głowę na mojej piersi,a jego dłoń spoczywa na moim biodrze. Jejku, jaki on jest cudowny. Nachylam się i delikatnie całuję jego włosy. Są takie miękkie. Delikatnie pocieram kciukiem jego dłoń i zastanawiam się nad swoim snem. To serio było dziwne, ale wiem że nie krzyczałam. Nie wiem czemu tego nie zrobiłam, ale po prostu nie wrzeszczałam. Te sny muszą mieć jakieś powiązanie. Najpierw ja z Eleanor w piwnicy związane.  Teraz Niall postrzelony, broń wymierzona w Harry'ego. To wszystko musi coś oznaczać, a ja koniecznie muszę się dowiedzieć o co chodzi. A jeśli naprawdę Niall i Harry robią coś dziewczynom. A jeśli naprawdę napierw je porywają, a później sprzedają jakimś bogatym kolesiom, którzy płacą kupę kasy aby mieć przy boku jakąś młodą dziewczynę.Matko to obrzydliwe i na samą myśl zbiera mi się na wymioty. Przyglądam się Jake'owi, któremu klatka piersiowa w spokojnym rytmie porusza się. Chciałabym żeby to był Zayn, oddałabym wiele żeby wreszcie się udało. Chcę aby wrócił, ja po prostu bez niego nie wytrzymam i teraz przez te sny chyba będę bała się zasypiać, choć wiem że nic mi nie grozi, ponieważ ich nie ma. Są tam z Zaynem i nic nie mogą nam zrobić. Nagle mój telefon zaczyna wibrować, a ja dziękuję Bogu, że wyciszyłam dźwięk. Spoglądam na ekran i dostrzegam zdjęcie Eleanor. Zrobiłam je gdy poszłyśmy do Starbucksa po zakupach żeby zjeść jakąś sałatkę i wypić kawę. Była wtedy tak bardzo uśmiechnięta. Powiedziała mi, że na poważnie myśli o rozstaniu z Louisem, ponieważ nie chce cierpieć tak bardzo. Obiecała mi, że dadzą sobie trzy miesiące, gdy nic się nie poprawi mogą oficjalnie powiedzieć, że nie są razem. Oczywiście jakaś głupia fanka wszystko podsłuchała i poszła do prasy nagadać o tym, że Eleanor nie jest już z Louisem, co było kompletną bzdurą. Byli razem i nadal są. Wydaje mi się, że ich relacje poprawiły się, choć dziewczyna spędza więcej czasu ze swoim kumplem Maksem. Przeciągam zieloną słuchawkę i ziewam nawet nie wiem czemu.
-Dzień dobry króliczku. Wracasz dzisiaj?
-Eleanor naćpałaś się?
-Czemu tak sądzisz?
-Powiedziałaś do mnie króliczku.
-Tak mówił do mnie Louis, póki nie tamta dziewczyna, która pojawiła się w naszym życiu. Będziemy musiały porozmawiać. Zadzwoń do mnie jak już będziewsz w apartamencie. Dobrze?
-Okej. Do zobaczenia.
-Papa, króliczku.
Uśmiecham się do słuchawki, lecz dopiero teraz docierają do mnie jej słowa. Jakaś dziewczyna? Nie powiedziała mi o tym, czemu? Nie chciała mnie martwić, czy wszystko mogło zmienić się przez jeden głupi dzień. Nie chcę aby Eleanor była na siłę z Louisem, jeśli go nie kocha. To nie jest prawdziwa miłość, to jest zmuszenie do kochania drugiej osoby, a nie powinnam tego robić. To może skończyć się naprawdę źle. Odkładam telefon na szafkę nocną i przeczesuję delikatne włosy Jake, na co on zaczyna chichotać. Wiem, że śpi bo inaczej by się śmiał. I to głośno. Mam ochotę zadzwonić do Zayna, ale pewnie odsypia albo mają jakiś popierdolony wywiad. Mam pewien pomysł, który mogę zrealizować w święta. Podobno 25 grudnia mają jakiś koncert w Montrealu, czy gdzieś. Jest świąteczny. Będą 24 w Londynie i mamy tą wspólną kolację, ale to może być dodatkowy prezent o którym wcale nie muszą wiedzieć. Louis na sto procent ucieszy się gdy zobaczy Eleanor. To będzie chyba jego największy prezent urodzinowy. Wiem, że on ją kocha i mógłby oddać swoje życie dla niej, ale nadal nie wiem o co chodzi z tą kobietą. Kim ona jest? Kiedy się to wydarzyło? Dlaczego Eleanor nic mi nie powiedziała? Te myśli krzątają się po mojej głowie, lecz już po chwili uśmiecham się, ponieważ Jake się przeciąga i delikatnie dotyka odsłoniętej skóry na moim udzie. Podszczypuje mnie na co zaczynam się śmiać, a on robi to jeszcze mocniej. Prawie piszczę z bólu, ale jego nadal to bawi, a jego śmiech jest strasznie głęboki. Kocham mojego przyjaciela, jest kolejną deską ratunku, którą mam w swoim marnym życiu. Zawsze wydawało mi się, że nikt mnie nie kocha, a jednak dla niektórych ludzi liczę się bardziej niż oni sami dla siebie.

------------------------

-Dobry wieczór panno Young. Jak minęła podróż?
-Proszę cię Brad, mów do mnie po imieniu. Jestem Suzan, po prostu Suzan. A podróż, jak to podróż. Prawie cały lot przespałam. Dzisiaj Eleanor chciała do mnie przyjść. Może?
-Panna Calder. Oczywiście, że tak. Pan Tomlinson i pan Malik dogadali się razem z nami, że możecie u siebie nocować. Pani może czasem u niej, a ona u pani. 
-Dobrze, a jakieś wieści od Zayna?
-Pan Malik ma się dobrze. Kazał do siebie zadzwonić, gdy będzie pani już w mieszkaniu. 
Kierujemy się w stronę samochodu. Brad trzyma cały czas rączkę mojej walizki w dłoni i przemierzamy parking. Widzę wszystkich innych, którzy wsiadają do samochodów z rodzicami, nawet przyjechali rodzice Jake'a. Wyglądają na naprawdę fajnych ludzi. Jego matka jest krągłą kobietą o ciemnej karnacji i brązowych włosach, a ojciec ma na sobie garnitur, jest o wiele wyższy i chudszy niż matka, a jego włosy są czarnego koloru. Przyglądam im się za długo, ponieważ po chwili czuję jak ochroniarz chwyta mój nadgarstek i ciągnie mnie w stronę samochodu. Nie wiem właściwie co się dzieje, ale wydaję mi się, że coś zaraz wybuchnie. Jakaś bomba zegarowa. Zostaję wepchnięta do samochodu, a Brad zamyka wszystkie drzwi. Moja walizka jest już w bagażniku, a ja pocieram swój nadgarstek, który stał się czerwony. Poprawiam się na siedzeniu tuż za Bradem i uśmiecham się krzywo. Spoglądam na siedzenia, które obite są kremową skórą i pamiętam co to za samochód. Już nim jechałam. To jest Audi Q7. Lubię ten samochód, czuję się w nim bezpiecznie. W miarę bezpiecznie. 
-Brad, ale co się stało?
-Widziałem kręcących się reporterów pod budynkiem lotniska. Dobrze, że przyleciała pani wcześniej. Nie wiem co by się działo, gdyby przyleciała pani dokładnie o tej godzinie na którą mieliście tu być. Musielibyśmy przedzierać się przez tłum, byłaby pani wypytywana o wszystko i robiliby nam tysiące zdjęć. 
-A skąd oni wiedzą o tym, że przyleciałam?
-Ktoś musiał im powiedzieć. Wystarczy jedna osoba, która wykona telefon do jakiejś prasy, a to rozniesie się po całym Londynie. Tak teraz niestety będzie wyglądało pani życie. Moim celem jest to, aby panią chronić. 
Uśmiecham się do niego w lusterku wstecznym, zapinam pasy a on wycofuje samochód z miejsca parkingowego, a ja spoglądam na swój telefon. Dziesięć nieodebranych, cztery wiadomości. Aha, wszystko jasne. To Zayn dzwonił i pisał. Zachowuje się jakbym miała co najmniej pięć lat a jestem już dużą dziewczynką, już radzę sobie z problemami. Nie odbierałam, ani nie pisałam bo miałam cały dzień wyłączony telefon, nawet nie wiem dlaczego. Nie chciałam kontaktu z nikim. Uśmiecham się na samą myśl, że jestem coraz bliżej do spotkania mojej najlepszej przyjaciółki. Kocham ją całym sercem i mam nadzieję, że nigdy się to nie zmieni. Jest wyjątkowa. 
-Pan Malik się bardzo o panią niepokoił. 
-Przepraszam, po prostu miałam wyłączony telefon. 
-Powinna pani być cały czas dostępna. Wszyscy boimy się o panią, nie wiemy czy coś się stało, czy też nie, ale naprawdę powinna pani na siebie uważać, zwłaszcza teraz gdy oficjalnie spotyka się pani z panem Malikiem. Odchodzimy od zmysłów kiedy nie ma kontaktu z którąś z dziewczyn chłopaków. Nie powinna tego pani robić, to niebezpieczne.
Chwila, czyli że ja? Nie, nie możliwe. Na pewno nie jestem w niebezpieczeństwie, przecież Zayn by mi powiedział. Powiedziałby prawda? Czy może serio grozi mi coś? Nie, nie.. Brad po prostu tak powiedział to tylko po to, abym miała zawsze włączony telefon. Przecież, przy nich nic nie może mi się stać, opiekują się mną i nie pozwolą aby stała się jakakolwiek krzywda.

_____________________
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale nie miałam kompletnie weny. Ten rozdział jest taki troszkę wymuszony i nie wiem czy wam się spodoba. Proszę pozostawcie po sobie komentarz bo to dla mnie naprawdę ważne. To, że Zayn odszedł z One Direction, nie oznacza, że przerwę to fanfiction. Nie umarł, więc nadal mogę pisać o kim mi się podoba. Mam tylko jedną prośbę do tych dziewczyn, które się załamały. Nie tnijcie się, nie ma po co. On i tak na wasze zawołanie nie wróci, a wy sprawicie sobie jeszcze większy ból. Nie warto, naprawdę. Jeśli kochacie Zayna i chłopaków, zrozumcie to, że po prostu taka była jego decyzja. Może faktycznie trochę okłamał nas, że chce być "normalnym 22 latkiem", bo przecież zaczął swoją karierę z Naughty Boyem. Wiem, że dla niektórych jest to bardzo trudne, ale trzeba to zaakceptować. Tak jak chłopcy już powiedzieli, oni dalej będą kontynuować trasę koncertową, wydadzą płytę i pojadą w kolejną trasę. Może do tego czasu Zayn wróci. Nigdy nic nie wiadomo. Jak na razie bądzcie silne i błagam nie poddajcie się w walce ze smutkiem czy bólem. Nie możecie tego robić, bo i tak to nie sprawi, że Zayn wróci. Jego decyzja. Kocham was wszystkich bardzo mocno i przepraszam, za tak długie info, ale po prostu płakać mi się chcę jak widzę te wszystkie zdjęcia pociętych rąk i ilość fanek, która już z tego powodu zmarła. 
Sonia
x.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz