Głośny głos Kendall roznosi się po całej stołówce, wiem że nie skierowała tego do mnie, ale miała to na myśli. Wszyscy przy naszym stoliku patrzą się na mnie, a ja czuje jakby moje serce zaraz miało stanąć, ponieważ o co do kurwy jej znowu chodzi. Znowu zrobiłam coś źle.
-Dobra, nie ważne. Nie zwracajmy uwagi na tę dziwkę. No, a więc powracając do wcześniejszej rozmowy już są bilety na bal zimowy.
-Super! Boże, tylko z kim ja pójdę.
-Proszę cię Cara, każdy chłopak w tej szkole by cię tylko przeleciał gdybyś tylko chciała.
Wypowiadam te słowa po tym jak ugryzłam kawałek kanapki, którą zrobił mi Zayn przed wyjściem. Tak i to co powiedziałam przed chwilą to prawda, każdy chłopak chciałby ją brać nawet na tym stoliku, a na mnie zaczęli dopiero spoglądać, kiedy zaczęłam spotykać się z Zaynem. Nawet nie wiem skąd o tym wiedzą, pewnie Jake. Kurwa naprawdę go uwielbiam, ale czasem tak mnie denerwuje jak nikt inny.
-A ty z kim przyjdziesz?
-Nie wiem. Pewnie sama.
-Wiesz, że tym razem można zaprosić kogoś starszego. Tylko musiał ukończyć tą szkołę.
Nadzieja w moim sercu rośnie, ponieważ możliwe że Zayn uczęszczał tutaj, ale nie jestem pewna, muszę się jeszcze dowiedzieć. Czuje jak moje policzki palą, ponieważ Jake pieprzony Miller patrzy się na mnie. Pomińmy to, że kiedyś byłam w nim zakochana. Chciałabym o tym zapomnieć, ponieważ wiem jak się skończyło. Później i tak mi powiedział, że nie mam u niego szans. Jest on kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej. Nie to, że tylko dlatego mi się podobał. Tylko on naprawdę jest inteligentny, tylko nie umie tego wykorzystać. Jest naprawdę miłym chłopakiem i kiedyś gadaliśmy bardzo dużo, ale teraz. Teraz ta dziwka Kendall przystawia się do niego. Czemu ona zawsze musi wszystko niszczyć. Zawsze kiedy byłam w kimś zakochana, ona się z nim prowadzała.
-Halo, Suzan!
-Przepraszam.
Kręcę głową z dezaprobatą i sama do siebie zaczynam się śmiać, ponieważ jestem głupia. Jake i reszta śmieją się nawet nie wiem dlaczego, ale kiedy podnoszę głowę widzę o co chodzi. Ktoś oblał Kendall jakimś sokiem. I kurwa to nie ktoś, tylko Jake. Boże, nie mogę w to uwierzyć. Przykładam sobie dłoń do ust, tak żeby moje jedzenie nie wypadło na stolik i zaczynam się śmiać. Kiedy widzę, że on zbliża się do nas momentalnie wszystko połykam nie odrywając od niego wzroku. Jest najwyraźniej zadowolony z siebie, ponieważ przybija wszystkim piątki. Dlaczego jej nie lubi? Przecież zrobiłaby wszystko co by chciał. Nie ma drugiej takiej w szkole, która poszłaby spać z każdym za kasę albo tak po prostu żeby jej reputacja wzrosła.
-Hej, Suzan.
Nagle Jake siada obok mnie, a mój żołądek sięga mi samego gardła, czuje że nie mogę oddychać. Widzę jak oczy wszystkich zwrócone są na naszą dwójkę, a kiedy on chwyta moją dłoń czuje że za chwilę zemdleję. Jeszcze miesiąc temu nie odezwałby się do mnie. Uśmiecham się do niego, a moje serce zaraz chyba nie wytrzyma, wyrywa się z mojej piersi, a puls staje się coraz szybszy. Ciepło oplatające moje ciało jest nie do zniesienia.
-Moglibyśmy pogadać.
Delikatnie przytakuje i wstaje z ławki w tym samym momencie co on. Chwytam swoją torbę i pozostawiam jedzenie, przyjaciół i wszystkich zainteresowanych w stołówce wychodząc z Jake'iem Millerem. Moje serce bije jeszcze mocniej gdy jego silna ręka popycha powłokę drzwi od stołówki, a on momentalnie zaciąga mnie między szafki tam gdzie nikt na pewno nas nie zauważy. Jesteśmy od siebie kilka centymetrów, a ja czuje jakby dotykał mnie dosłownie wszędzie, jakby znał moje ciało na pamięć. Moje nogi robią miejsce jego tym samym pozwalając aby jego penis delikatnie dotykał mnie. Głośno przełykam ślinę i chyba za głośno, ponieważ słyszy to i uśmiecha się.
-Idziesz z kimś na bal?
-N.Nie wiem.
Odpowiadam i wyrzucam z siebie spokojny oddech, ponieważ on tylko chciał zaprosić mnie na bal, a ja głupia myślałam, że chce mi coś zrobić. Uśmiecham się do niego, a on tylko przytakuje i zbliża swoje usta do mojego policzka. Czuje jak jego silne ciało napiera na moje i pozbawia mnie totalnie ruchu.
-Fajnie by było gdybyś poszła tam ze mną. No chyba że twój chłopak się nie zgodzi, albo że chodził do tej szkoły.
Jego usta dobiegają mnie dwa razy mocniej niż normalnie, a przez ciało przepływa fala przyjemności. Nasze dłonie zostają złączone w jednym uścisku, a ja po prostu nie mogę temu zaprzestać. Moje ślinianki produkują więcej śliny niż zazwyczaj i denerwuje mnie to, ponieważ tak naprawdę nie powinnam cieszyć się z tego co teraz się dzieje. Szybko odsuwamy się od siebie, kiedy słyszymy, że ktoś idzie tym korytarzem.
-Będę czekał na twoją odpowiedź.
Przytakuje głową, a on szybko popycha mnie głębiej w ciemność tak żeby ten kto go teraz zauważy wychodzącego stąd nie pomyślał, że robił ze mną coś dziwnego. Przykładam dłoń do ust kiedy widzę, że Jake wpada na dyrektora. Moje ciało sztywnieje, serce staje,a oddech zamiera, kiedy spogląda w moją stronę.
-Byłeś tam sam, Miller?
-Tak prze pana.
Oddycham z ulgą kiedy rozchodzą się w dwie strony, Dyrektor idzie na stołówkę, a Jake znika gdzieś za rogiem. Postanawiam wreszcie przestać się ukrywać i wychodzę z ciemności. Szybkim krokiem znowu jestem w stołówce i nawet nie wiem dlaczego ale wszyscy patrzą się na mnie co najmniej jakby mnie przeleciał. Czuje się niepewnie i poprawiam swoje spodnie.
-Co tam?
-Co on chciał?
-Ee.. nic. Jakieś głupoty.
-Uprawialiście seks?
-Zwariowałeś. Jesteś idiotą Jake. Ja mam chłopaka.
-To jak wytłumaczysz mi że jego tutaj nie ma, a dyrektor przed chwilą zdenerwowany wszedł do stołówki.
-Przecież nawet jeśli by nas przyłapał, to ja też bym nie wróciła.
-Racja Jake. Ona ma racje.
Jade uśmiecha się do mnie i pokazuje palcem dziwnie na Jake'a, ale patrzy się całkowicie w inną stronę. Kurwa nie wierzę ona obczaja najlepszego chłopaka w całej szkole.
-Czy sądzisz, że James zaprosi cię na bal?
-Mmm..możliwe. Mieliśmy dzisiaj rano szybki numerek i już od kilku dni je mamy, ale no nie wiem. Jak jesteśmy przy wszystkich to nawet się do mnie nie odezwie. Nawet nie wiem dlaczego tak jest.
-Że co kurwa? Ty z Jamesem Rossatim? Nie wierze.
-Boże, zapomnijcie o tym co przed chwilą powiedziałam. To jakaś głupia pomyłka. Po prostu ugh.. zapomnijcie. Błagam.
Zaczynam się śmiać, ponieważ jej policzki momentalnie oblał róż, a ja uświadomiłam sobie, że James został sam przy ścianie i pokazywał jej dziwne rzeczy. Moje oczy nie mogły tego wytrzymać więc tylko dlatego zasłoniłam je dłońmi. Miałam ochotę teraz na chwilę nie istnieć i nie wyobrażać sobie tego, że oni mogą się pierdolić. Jakbym to zobaczyła na żywo to chyba bym się zsikała, ponieważ Jade to grzeczna dziewczyna (nie licząc tych niektórych rzeczy, które robiła ze mną), a nagle okazuje się, że pieprzy się z Rossatim. Moja dziewczyna. Może ta ostatnia klasa pozwoli nam żeby wreszcie nawiązać nowe przyjaźnie i żebyśmy wszyscy żyli w zgodzie i nie kłócili się tak jak teraz cały czas to robimy. Czuje jak moje uczucia wracają, kiedy Jake znowu wchodzi do stołówki i puszcza mi oczko. Nie chce wiedzieć co tam robił gdy poszedł. Jak sobie zwalał tylko dlatego, że byłam przy nim to się zaraz porzygam. Serio zwymiotuje na jedzenie każdego w tej stołówce i trzeba będzie mnie ratować, przed totalną klęską szkolną. Jak na razie widzę, że większość ludzi mnie lubi więc jest dobrze. Jeśli to by się zmieniło przez mój wygłup byłabym zdolna zapaść się pod ziemię.
--------------------------
Siadam przy stole i czytam karteczkę, którą zostawił Zayn. Mam już dość tego, że cały czas go nie ma w domu i ja siedzę sama. Oglądam telewizję i nic poza tym. Wyciągam swoje zeszyty, które musiałam zabrać tylko dlatego, że zadali nam pracę domową. Szybko odkładam telefon na stół i idę do kuchni żeby zrobić sobie kawę. Przeciągam się i spoglądam przez okno. Widzę mojego chłopaka, który z kimś się szarpie. Jeszcze nie wiem kto to, ale chwila przecież to jest Harry. Nie da się go nie rozpoznać. Zayn jest nieźle na niego wkurzony, ponieważ szarpie za jego płaszcz, nie wiem o co chodzi i naprawdę nie chce wiedzieć. Odchodzę od okna kiedy słyszę wyraźny dźwięk, ogłaszający że moja kawa właśnie się zrobiła. Szybko chwytam za kubek i powracam do swoich zadań. Cały czas myślę o tym co powiedział mi Jake, myślę, że fajnie byłoby iść z nim na ten bal, jest naprawdę fajnym chłopakiem, a w naszym liceum to ze świeczką takiego szukać. Uczynny, miły, choć kiedy są jakieś imprezy to się zmienia. Zastanawiam się kto normalny stworzył matematykę, ponieważ i tak w życiu mi się to nie przyda. Przecież chcę być prawnikiem, a nie jakimś naukowcem. Zaczynam śmiać się sama do siebie i spoglądam na telefon. Jest tam wiadomość z whatsappa.
Jake: Hej. Zastanowiłaś się już?
Suzan: Boże, skąd masz mój numer.
Jake: No widzisz tak bardzo staram się dla ciebie.
Suzan: Powiem ci jeszcze dzisiaj, ale myślę, że pójdziemy razem :*
Jake: No to super ♥
Uśmiecham się sama do siebie i mam nadzieję, że Zayn jednak nie chodził do naszej szkoły, ponieważ naprawdę chcę tam iść z Jake'iem. Wszystkie cyferki zlewają mi się w całość, a oczy po prostu zaczynają wysiadać. Czuje się już tak od kilku dni, ale jakoś przeżyje. Muszę dać radę i uczęszczać do zimowego balu do szkoły, ponieważ inaczej nie pozwolą mi tam iść. Szczerze szkoła nie jest jakaś zła, ale czasem denerwuje mnie brak wolnego, bo nie mogę robić tego na co miałabym teraz ochotę. Ale każdy musi skończyć szkołę, a ja dodatkowo chce iść na tak trudne studia, że muszę się po prostu przyzwyczaić do natłoku różnych informacji. Staram się odłączyć od środowiska i zapomnieć tego co widziałam. Naprawdę oni nie powinni się kłócić. Są przecież najlepszymi kumplami i naprawdę powinni trzymać się razem. Nie wiem o co poszło, ale musiało to być coś poważnego skoro aż tak bardzo się szarpali. Szybko rezygnuje z zadania domowego, ponieważ jeszcze bardziej myślę o tym co się zdarzyło. Może chociaż przy The Knick jakoś się uspokoję. Szybko włączam telewizor i wchodzę w nagrania, żeby odtworzyć zaległy odcinek mojego ulubionego serialu, ponieważ kompletnie nie mam już nawet na niego czasu. Okrywam się kocem i układam się wygodnie na kanapie. Nawet nie wiem kiedy tak po prostu moje powieki stają się ciężkie i zamykam się na cały świat pogrążając się w śnie. Przenoszę się do całkowicie innego pomieszczenia. Jestem w nim tylko ja. Jest ciemno, moje usta są zakneblowane, a sznur wbijający się w nadgarstki, sprawia że nie jestem pewna czy jestem tu bezpieczna. Widzę, że jednak nie jestem sama. W drugim kącie siedzi dziewczyna, którą staram się rozpoznać. Nie wiem kto to początkowo może być póki jej twarz nie wychodzi z cienia. Jest zalana łzami, a jej twarz jest cała czerwona. Przecież to Eleanor. Staram się być jak najbliżej niej, tak jak ona mnie. Kiedy wreszcie nam się udaje nasze dłonie łączą się, a ja chcę wreszcie dowiedzieć się o co tu do kurwy chodzi. Nagle słyszymy, że drzwi od pomieszczenia się otwierają. Czuje jak Eleanor kurczy się sama w sobie. Gdy widzę twarze tych dwóch chłopaków, sama zastanawiam się co tu się dzieje. Przecież to Harry i Niall.
-Danielle dała nam dużo kasy, a wy będziecie sprzedane do jednego faceta. Da nam kasy jak nikt inny. Ale cieszcie się, będziecie razem.
Kiedy Harry dotyka mojego policzka, momentalnie odchylam głowę do tyłu, ponieważ boje się co może mi zrobić. Jednak nie znam go na tyle, aby mu ufać. Eleanor próbuje kopnąć w nogę jednego z nich, ale nie udaje jej się to zbytnio, ponieważ jej nogi złączone są ciasno sznurem tak jak moje.
-Nie płaczcie. Nic wam się nie stanie. Zobaczycie wszystko będzie ok. Będziecie miały lepsze życie niż przy Louisie i Zaynie.
Głos Nialla sprawia, że gotuje się w sobie i czuje że gdyby nie te sznury i to wszystko potrafiłabym zabić. Nienawidzę ich od tej chwili i wiem że teraz już nie ma dla nas ratunku. Jeśli sprzedali już Danielle, nam też się już nigdy nie uda stąd uciec. Staram się jakimś sposobem wybudzić z tego snu i po kilku minutach mi się wreszcie udaje. Otwieram oczy i jestem u nas w mieszkaniu. Biorę głęboki oddech i czuje że zaraz zwymiotuje, nawet nie wiem dlaczego. Spoglądam za siebie i widzę, że Zayn siedzi przy stole w płaszczu i nawet nie zauważa tego, że się już obudziłam. Wzruszam tylko ramionami i opieram głowę na zagłówku powoli sprawiając, że mój oddech powraca do normalności. Nie mogę się tak naprawdę wybudzić dalej z tego snu i wydaje mi się jakby to był jakiś kiepski koszmar, ponieważ to jest niemożliwe. Przed oczami dalej mam Eleanor, która płacze jak nigdy i jej smutną twarz, która mówi że czeka nas jeszcze gorszy los niż w tej chwili. Czuje jak jedna samotna łza przecina moją twarz, a po niej następuje jeszcze kilka kolejnych. Podnoszę się z kanapy i szybkim krokiem idę do kuchni nawet nie fatygując się, żeby przywitać mojego chłopaka. Chwytam szklankę i nalewam do niej wodę. Szybko wypijam jej zawartość i czuje jakbym miała zwymiotować i nie mylę się ponieważ po chwili wszystko co dzisiaj zjadłam ląduje w zlewie. Oddycham głęboko i jeszcze bardziej płacze kiedy wyobrażam sobie co jeszcze w tym śnie mogłoby nam się stać. Nagle słyszę, że drzwi otwierają się, a Zayn wchodzi do pomieszczenia.
-Co się dzieje Suzan?
-Proszę ratuj nas. Proszę nie chce zginąć.
-Przecież nic się nie dzieje.
-Harry i Niall. Oni nas więzili. Byłam związana jakimiś sznurami, obok mnie była Eleanor zapłakana i chyba do końca też nie wiedziała co się dzieje do momentu kiedy oni nie weszli do tego pomieszczenia. Powiedzieli nam, że Danielle jest już sprzedana, teraz czas na nas i że będzie nam lepiej przy jakimś facecie niż przy was.
Mówię dosłownie na jednym wdechu, a jego oczy tylko rozszerzają się i widzę, że on coś wie, ale nie chce powiedzieć. Czy on jest w to wszystko wmieszany, może tak naprawdę on też nas chciał sprzedać i mieć łatwą kasę. Po chwili podchodzi do mnie, kładzie dłonie na policzkach i ociera stróżki łez.
-To tylko sen kochanie, nie płacz już. Oni nic wam nigdy nie zrobią. Przy mnie jesteś bezpieczna.
Przyciąga mnie do uścisku i całuje czubek głowy. Moje serce nadal nie zwolniło swojego wcześniejszego tempa. Oddech stał się równy.
-Zayn chodziłeś kiedyś do mojej szkoły?
-Nie.
W duchu krzyczę, że to nawet lepiej, ponieważ pójdę tam z Jake'iem, ale fizycznie nadal jestem dokładnie na tym samym momencie, kiedy ten sen może stać się realistyczny. Mocniej przytulam się do niego, a on wyczuwa że naprawdę się denerwuje więc cicho szepczę do mojego ucha że wszystko będzie w porządku i nigdy nic nam się nie stanie, oni do tego nie dopuszczą. Kiedy wreszcie uspakajam się tak na dobra, postanawiam dowiedzieć się o co poszło wtedy na dole z Harrym. Dlaczego tak bardzo się szarpali.
-Mogę o coś zapytać?
-Tak.
-Co się stało? Dlaczego kłóciłeś się z Harrym?
-Kiedy?
-Dzisiaj.
-Hmm.. Bo powiedziałem Niallowi, że zdradza go z jakąś laską. Przez przypadek zobaczyłem smsy. Serio to był przypadek.
Uśmiecham się do niego i całuje jego usta. Choć na chwilę uspakaja mnie tym co powiedział, ale kurwa Harry i dziewczyna. Byłam przekonana, że jest gejem i to takim pełnym. A on okazał się biseksualistą. Boże to jest śmieszne szczerze mówiąc. Ciekawe jaka dziewczyna chciałaby spać z chłopakiem, który wcześniej równo pierdolił swojego chłopaka. Boże jak do w ogóle brzmi. Zaczynam śmiać się w duchu, ale serio to nie jest zabawne, ponieważ Niall poczuł się zdradzony. Przecież to jest praktycznie to samo. Gdybym zdradziła Zayna, też by się na mnie śmiertelnie obraził i już chyba nigdy nie odezwał. Nie dziwię się temu, że Harry go szarpał. Zdradził jego tajemnice, którą pewnie próbował ukrywać, ponieważ kocha Nialla i nie chciał zniszczyć ich związku.
-Zayn. Bo mamy bal zimowy. Mogłabym iść z kolegą ze szkoły?
-Znam go?
-Nie.
-Dobrze, ale obiecaj że cię odwiozę.
-Zayn, ale to jest aż w Szwajcarii w górach i lecimy samolotem.
-Aha.
-Szczerze mówiąc nie wiem po co tak daleko, ale dyrektor jest chory i pewnie stwierdził, że skoro to jest zimowy bal, to musimy mieć śnieg i góry wokół nas.
-Dobrze idź sobie z tym kolegą, ale jeśli będę dzwonił, masz odebrać.
Uśmiecham się i przytakuje głową. Składam delikatny pocałunek na jego ustach i szybkim krokiem wychodzę z pomieszczenia żeby napisać wiadomość do Jake'a, że idę z nim na ten pieprzony bal.
Jake: To super. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Spędzimy razem miłe chwile, zobaczysz. Ale jest jeden problem. Podobno na jedną parę przypada jeden pokój. To jak robimy?
Suzan: Najwyżej będziesz spał na podłodze :P
Jake: Ej, wiesz dzięki.
Suzan: Zobaczymy co da się zrobić. Na pewno coś wymyślimy, a teraz jestem zmęczona więc pozwolisz, że Cię opuszczę i pójdę spać.
Jake: Dobranoc ♥
Suzan: Dobranoc :*
Blokuje ekran telefonu i spoglądam na Zayna, który raczej nie jest pewny swojej decyzji. Uśmiecham się do niego i wychodzę po schodach aby iść najpierw do łazienki wziąć prysznic, a później iść spać. Słyszę jak Zayn czegoś szuka po pokoju, albo po prostu coś robi. Kiedy wchodzę do sypialni uświadamiam sobie, że po prostu położył się do łóżka. Lampka nocna po jego stronie oświetla tylko ciemny pokój, a ja zajmuję miejsce obok mojego chłopaka i po chwili jestem tuż obok niego, a głowa leży na jego piersi. Leżymy w ciszy, kiedy on gasi światło. Czuje jak moje serce bije mocniej, kiedy jego ciepłe usta lądują na czubku mojej głowy.
-Kocham cię Suzan. Będę o ciebie dbał, jak tylko będę potrafił i nie pozwolę ci nigdy cierpieć. Jeśli ktoś będzie chciał ci cokolwiek zrobić, masz mi powiedzieć, a ja go zabije.
-Też cię kocham.
Uśmiecham się i przymykam powieki. Jego dłonie nadal delikatnie dotykają mojego ramienia, a ja oddaje się w czujne ramiona Morfeusza dzięki jego obecności.
-Danielle dała nam dużo kasy, a wy będziecie sprzedane do jednego faceta. Da nam kasy jak nikt inny. Ale cieszcie się, będziecie razem.
Kiedy Harry dotyka mojego policzka, momentalnie odchylam głowę do tyłu, ponieważ boje się co może mi zrobić. Jednak nie znam go na tyle, aby mu ufać. Eleanor próbuje kopnąć w nogę jednego z nich, ale nie udaje jej się to zbytnio, ponieważ jej nogi złączone są ciasno sznurem tak jak moje.
-Nie płaczcie. Nic wam się nie stanie. Zobaczycie wszystko będzie ok. Będziecie miały lepsze życie niż przy Louisie i Zaynie.
Głos Nialla sprawia, że gotuje się w sobie i czuje że gdyby nie te sznury i to wszystko potrafiłabym zabić. Nienawidzę ich od tej chwili i wiem że teraz już nie ma dla nas ratunku. Jeśli sprzedali już Danielle, nam też się już nigdy nie uda stąd uciec. Staram się jakimś sposobem wybudzić z tego snu i po kilku minutach mi się wreszcie udaje. Otwieram oczy i jestem u nas w mieszkaniu. Biorę głęboki oddech i czuje że zaraz zwymiotuje, nawet nie wiem dlaczego. Spoglądam za siebie i widzę, że Zayn siedzi przy stole w płaszczu i nawet nie zauważa tego, że się już obudziłam. Wzruszam tylko ramionami i opieram głowę na zagłówku powoli sprawiając, że mój oddech powraca do normalności. Nie mogę się tak naprawdę wybudzić dalej z tego snu i wydaje mi się jakby to był jakiś kiepski koszmar, ponieważ to jest niemożliwe. Przed oczami dalej mam Eleanor, która płacze jak nigdy i jej smutną twarz, która mówi że czeka nas jeszcze gorszy los niż w tej chwili. Czuje jak jedna samotna łza przecina moją twarz, a po niej następuje jeszcze kilka kolejnych. Podnoszę się z kanapy i szybkim krokiem idę do kuchni nawet nie fatygując się, żeby przywitać mojego chłopaka. Chwytam szklankę i nalewam do niej wodę. Szybko wypijam jej zawartość i czuje jakbym miała zwymiotować i nie mylę się ponieważ po chwili wszystko co dzisiaj zjadłam ląduje w zlewie. Oddycham głęboko i jeszcze bardziej płacze kiedy wyobrażam sobie co jeszcze w tym śnie mogłoby nam się stać. Nagle słyszę, że drzwi otwierają się, a Zayn wchodzi do pomieszczenia.
-Co się dzieje Suzan?
-Proszę ratuj nas. Proszę nie chce zginąć.
-Przecież nic się nie dzieje.
-Harry i Niall. Oni nas więzili. Byłam związana jakimiś sznurami, obok mnie była Eleanor zapłakana i chyba do końca też nie wiedziała co się dzieje do momentu kiedy oni nie weszli do tego pomieszczenia. Powiedzieli nam, że Danielle jest już sprzedana, teraz czas na nas i że będzie nam lepiej przy jakimś facecie niż przy was.
Mówię dosłownie na jednym wdechu, a jego oczy tylko rozszerzają się i widzę, że on coś wie, ale nie chce powiedzieć. Czy on jest w to wszystko wmieszany, może tak naprawdę on też nas chciał sprzedać i mieć łatwą kasę. Po chwili podchodzi do mnie, kładzie dłonie na policzkach i ociera stróżki łez.
-To tylko sen kochanie, nie płacz już. Oni nic wam nigdy nie zrobią. Przy mnie jesteś bezpieczna.
Przyciąga mnie do uścisku i całuje czubek głowy. Moje serce nadal nie zwolniło swojego wcześniejszego tempa. Oddech stał się równy.
-Zayn chodziłeś kiedyś do mojej szkoły?
-Nie.
W duchu krzyczę, że to nawet lepiej, ponieważ pójdę tam z Jake'iem, ale fizycznie nadal jestem dokładnie na tym samym momencie, kiedy ten sen może stać się realistyczny. Mocniej przytulam się do niego, a on wyczuwa że naprawdę się denerwuje więc cicho szepczę do mojego ucha że wszystko będzie w porządku i nigdy nic nam się nie stanie, oni do tego nie dopuszczą. Kiedy wreszcie uspakajam się tak na dobra, postanawiam dowiedzieć się o co poszło wtedy na dole z Harrym. Dlaczego tak bardzo się szarpali.
-Mogę o coś zapytać?
-Tak.
-Co się stało? Dlaczego kłóciłeś się z Harrym?
-Kiedy?
-Dzisiaj.
-Hmm.. Bo powiedziałem Niallowi, że zdradza go z jakąś laską. Przez przypadek zobaczyłem smsy. Serio to był przypadek.
Uśmiecham się do niego i całuje jego usta. Choć na chwilę uspakaja mnie tym co powiedział, ale kurwa Harry i dziewczyna. Byłam przekonana, że jest gejem i to takim pełnym. A on okazał się biseksualistą. Boże to jest śmieszne szczerze mówiąc. Ciekawe jaka dziewczyna chciałaby spać z chłopakiem, który wcześniej równo pierdolił swojego chłopaka. Boże jak do w ogóle brzmi. Zaczynam śmiać się w duchu, ale serio to nie jest zabawne, ponieważ Niall poczuł się zdradzony. Przecież to jest praktycznie to samo. Gdybym zdradziła Zayna, też by się na mnie śmiertelnie obraził i już chyba nigdy nie odezwał. Nie dziwię się temu, że Harry go szarpał. Zdradził jego tajemnice, którą pewnie próbował ukrywać, ponieważ kocha Nialla i nie chciał zniszczyć ich związku.
-Zayn. Bo mamy bal zimowy. Mogłabym iść z kolegą ze szkoły?
-Znam go?
-Nie.
-Dobrze, ale obiecaj że cię odwiozę.
-Zayn, ale to jest aż w Szwajcarii w górach i lecimy samolotem.
-Aha.
-Szczerze mówiąc nie wiem po co tak daleko, ale dyrektor jest chory i pewnie stwierdził, że skoro to jest zimowy bal, to musimy mieć śnieg i góry wokół nas.
-Dobrze idź sobie z tym kolegą, ale jeśli będę dzwonił, masz odebrać.
Uśmiecham się i przytakuje głową. Składam delikatny pocałunek na jego ustach i szybkim krokiem wychodzę z pomieszczenia żeby napisać wiadomość do Jake'a, że idę z nim na ten pieprzony bal.
Jake: To super. Nawet nie wiesz jak się cieszę. Spędzimy razem miłe chwile, zobaczysz. Ale jest jeden problem. Podobno na jedną parę przypada jeden pokój. To jak robimy?
Suzan: Najwyżej będziesz spał na podłodze :P
Jake: Ej, wiesz dzięki.
Suzan: Zobaczymy co da się zrobić. Na pewno coś wymyślimy, a teraz jestem zmęczona więc pozwolisz, że Cię opuszczę i pójdę spać.
Jake: Dobranoc ♥
Suzan: Dobranoc :*
Blokuje ekran telefonu i spoglądam na Zayna, który raczej nie jest pewny swojej decyzji. Uśmiecham się do niego i wychodzę po schodach aby iść najpierw do łazienki wziąć prysznic, a później iść spać. Słyszę jak Zayn czegoś szuka po pokoju, albo po prostu coś robi. Kiedy wchodzę do sypialni uświadamiam sobie, że po prostu położył się do łóżka. Lampka nocna po jego stronie oświetla tylko ciemny pokój, a ja zajmuję miejsce obok mojego chłopaka i po chwili jestem tuż obok niego, a głowa leży na jego piersi. Leżymy w ciszy, kiedy on gasi światło. Czuje jak moje serce bije mocniej, kiedy jego ciepłe usta lądują na czubku mojej głowy.
-Kocham cię Suzan. Będę o ciebie dbał, jak tylko będę potrafił i nie pozwolę ci nigdy cierpieć. Jeśli ktoś będzie chciał ci cokolwiek zrobić, masz mi powiedzieć, a ja go zabije.
-Też cię kocham.
Uśmiecham się i przymykam powieki. Jego dłonie nadal delikatnie dotykają mojego ramienia, a ja oddaje się w czujne ramiona Morfeusza dzięki jego obecności.
-----------------------
Moja walizka podróżna jest zapakowana, a czapka którą założył mi Zayn na głowę sprawia, że czuje się niepewnie, ponieważ jeszcze nigdy publicznie nie występowałam. Czuje się niepewnie w momencie, kiedy uświadamiam sobie, że mój chłopak jedzie tylko po to aby poznać Jake'a. Jego dłoń spoczywa nadal na mojej, a ja cały czas mam przed oczami ten okropny sen. Nie wiem co ze mną nie tak ale serio po prostu boje się zasnąć sama. Boje się, że się obudzę w tym okropnym miejscu. Kiedy dojeżdżamy na lotnisko i zauważamy wolne miejsce parkujemy tam. Widzę też Jake'a, który przyjechał z kilkoma osobami ze szkoły. Między innymi z Maxem, Jakiem, Jade i Jamesem. Ciesze się na samą myśl, że na pewno będzie tam fajnie. Zayn chwyta moją torbę, a ja szybkim krokiem idę do moich przyjaciół. Uśmiechają się do mnie i momentalnie wpadam w objęcia Jake'a. Stał się naprawdę bardzo miły dla naszej paczki jak normalnie nigdy. Słyszę cichy głos Zayna kiedy wita się z przyjaciółmi, których kiedyś znał, lecz kiedy podchodzi do Jake'a wiem że panuje między nimi jakieś dziwne uczucie. Jakieś napięcie.
-Jestem Zayn. Chłopak Suzan.
-Jake. Miło mi.
Podają sobie ręce, Jake żegna się z rodzicami i już po chwili kierujemy się w stronę budynku. Stoję pomiędzy Jade, a Zaynem, który trzyma się kurczowo mojej dłoni, a Jake idzie obok niego i pewnie nieźle się z tego wszystkiego śmieje. Czuje, że mój chłopak tak naprawdę mi nie ufa że mogłabym zrobić coś głupiego na tym wyjeździe, ale tak serio ja nie chcę nic robić z Jakiem po prostu chcę z kimś być na tym pieprzonym balu. Kiedy wchodzimy do ciepłego pomieszczenia, momentalnie zauważamy resztę osób czekających na nas. Podzieliliśmy się na dwie grupy, połowa jednej klasy poleciała z całością drugiej. A druga połowa tamtej klasy oczywiście w tym Jake i my lecimy tym samym samolotem. Czuje jak ta ździra Kendall patrzy się na naszą grupkę, a zwłaszcza na mojego chłopaka, którego kompletnie nie interesuje nic oprócz mnie. Śmieje się do niego i staje na palcach żeby ucałować jego policzek. Jade śmieje się do mnie, nawet nie wiem dlaczego. Odwracam się w stronę Jake'a, który właśnie odebrał bilety, od jednej z naszych opiekunek i powoli wręcza nam je. Uśmiecha się do mnie i podaje mi mój.
-Dobrze, to ja już. Pójdę. Życzę wam miłej zabawy i żebyście szczęśliwie dotarli na miejsce.
Całuje moje usta i chwyta mój tyłek. Momentalnie robię się czerwona jak nigdy, ponieważ jeszcze ani razu się tak nie zachowywał. Teraz w tym momencie zachowuje się jak dupek. Nie wiem, czy chce pokazać innym chłopakom, że jestem jego, czy coś innego. Przewracam oczami w momencie kiedy odwracam się w stronę nich, a Jade śmieje się prosto wtulona w ramię Jamesa. Odwracam się jeszcze raz i wspinam się aby dotknąć jego warg.
-Do zobaczenia.
Uśmiecham się i puszczam jego dłoń. Mój chłopak żegna się z wszystkimi jakby znali się od lat, ale ciesze się w momencie kiedy podaje dłoń Jake'owi. Może dojdą do porozumienia.
-Proszę cię, dbaj o nią. Żeby nic jej się tam nie stało, proszę. Jest dla mnie bardzo ważna i nie chcę żeby jej się coś stało. Już raz ją straciłem.
Nachyla się nad jego ucho, ale i tak da się usłyszeć o czym gadają. Przewracam, oczami ponieważ Boże Zayn zachowuje się jak dziecko. Jake przytakuje i uśmiecha się do mojego chłopaka. Czuje jak cała gotuje się w sobie, nawet nie wiem dlaczego. Po prostu nienawidzę, gdy tak się zachowuje. Denerwuje mnie to bardziej niż nic innego. Uśmiecham się do Zayna, kiedy odwracam się a on ostatni raz do nas macha. Czuje, że wreszcie będę wolna i nikt nie będzie nade mną wisiał. Ciepła dłoń Jake'a oplata moje ramię i zabiera z mojej dłoni rączkę od walizki. Przewiesz sobie swoją torbę przez ramię i chwyta moją walizkę. Spoglądam na Kendall, która niestety też musi z nami lecieć. Jej uśmiech szerzy się na twarzy i wiem, że ona zaraz powie coś głupiego.
-Powiem ci coś Suzan. Nie dziwię się dlaczego żyjesz ze swoim chłopakiem. Śliczny jest, może dałabyś mi numer do niego.
-Pierdol się Kendall.
-Jake, a ty nie wtrącaj się do tego.
-Spierdalaj, ona jest moją przyjaciółką. I Zayn nigdy nie zasługiwałby na takie ścierwo jakim jesteś ty. On zasługuje tylko na nią i kocha ją prawdziwą miłością jak ty nigdy nikogo nie kochałaś. Więc jeśli nie wiesz co to znaczy, to się nie wypowiadaj.
-A ty niby kochałeś?
-Kochałem.
Momentalnie spoglądam na niego i widzę jak jego policzki w momencie oblewa róż, a w oczach pojawiają się pierwsze łzy. Stara się odwrócić ode mnie wzrok w chwili kiedy zauważa, że patrzę się na niego. Po prostu nie chce żebym widziała jego łzy. Nasze bagaże zostają oddane całkowicie w inne miejsce, a my podchodzimy powoli do mężczyzny, który będzie sprawdzał nasze bilety. Uśmiecham się do niego i podaje swój, odwzajemnia uśmiech i wydaje mi się, że skądś go znam. Czy to nie jest kolega Maksa? Dobra, nie ważne. Przepuszcza mnie od razu, a za mną wpuszcza Jake'a, który uśmiecha się do mnie, a jego dłoń znowu ląduje na moim ramieniu. Czuje w momencie jak moje policzki oblewa róż, nawet nie wiem dlaczego. Chłopak ściąga z mojej głowy czapkę i zakłada ją sobie na głowę. Zaczynam się śmiać, a on uśmiecha się do mnie. Nie spodziewałam, się, że ktoś taki jak on może być aż tak fajny. Przez chwilę szukam nerwowo swojego telefonu w torebce, ponieważ usłyszałam, że ktoś wysłał mi smsa. Kiedy wreszcie go znajduję uśmiecham się i spoglądam na ekran. Przewracam oczami, kiedy widzę, że to Zayn.
Zayn ♥: Już za tobą tęsknie, ślicznotko.
Suzan: Ja jeszcze za tobą nie :P
Znowu rzucam telefon do torebki i wreszcie wchodzimy do samolotu w którym jest ciepło. Widzę, że jako pierwsi nie licząc nauczycieli tutaj weszliśmy, ponieważ są inne osoby oprócz uczniów naszej szkoły. Momentalnie zajmujemy swoje miejsca. Kiedy uświadamiam sobie, że to on ma siedzieć przy oknie wzdycham niezadowolona. On spogląda na mnie i zaczyna się śmiać najwyraźniej z mojej miny.
-No co?
-Chcę pod oknem.
-No dobrze księżniczko.
Zaczyna się śmiać i zdejmuje ze mnie moje ubrania wierzchnie. Po chwili on także jest w bluzie. Zajmuje miejsce obok mnie i wyciąga swojego IPada, którego miał w bagażu podręcznym.
-Ohh. serio?
-No a co?
-Myślałam, że porozmawiamy.
-Na przykład o czym?
Wzruszam ramionami, choć tak naprawdę chcę się dowiedzieć o co chodziło z tym, że powiedział że kiedyś kochał. Przecież stop, to jest Jake, on nawet nie kocha swoich rodziców, ma ich, ponieważ ich ma. Gdyby ich nie było nawet by tego nie zauważył. Spoglądam przez okno i widzę w oddali światła ulicznych lamp, które przypominają mi o Londynie. Powracam wzrokiem do bliższych odległości i teraz patrzę na asfalt delikatnie mokry od porannego śniegu. Przygryzam dolną wargę i nagle czuję, że ciepła dłoń Jake'a stara się dotknąć mojej. Jego palce dotykają mojego kciuka. Nawet nie chcę cofać tej dłoni, ponieważ naprawdę go lubię i wiem jak zareagował wtedy gdy powiedział, o tym że kiedyś kogoś kochał. Chciałbym wiedzieć kto to był, a ja mu opowiem całą prawdę o mnie i Zaynie. Naprawdę myślę, że możemy zostać przyjaciółmi.
-Wiem co chcesz wiedzieć. O co chodziło mi wtedy gdy powiedziałem do Kendall, że kogoś kochałem prawdziwą miłością.
Momentalnie odwracam głowę w jego stronę i widzę że jego IPad znowu jest w torbie, a jego oczy znowu się szklą. Jego dłoń mocniej naciska na moją, a ja daję mu dostęp do pełnego uścisku. Drugą dłonią szuka w torbie jakiejś rzeczy, kiedy wyciąga portfel, otwiera go i pokazuje mi zdjęcie dziewczyny, której kompletnie nie znam. Jest to śliczna, drobna blondynka, o jasnej karnacji. Na zdjęciu jest uśmiechnięta, a obok niej jest jeszcze ktoś i tak to jest chyba Jake. Trzyma jej dłoń i najwyraźniej są razem szczęśliwi.
-Kiedyś mieszkałem w Irlandii, tam było o wiele lepiej niż tu. Miałem dobre oceny, starałem się dla niej. To była Kylie. Moja dziewczyna. Chciałem, żeby miała dobrze w życiu więc chciałem ukończyć szkołę z wyróżnieniem, ale w ostatniej klasie. Wszystko się zepsuło. Ona trafiła pewnego razu do szpitala, ponieważ źle się czuła. Zrobili jej tysiące badań i okazało się, że ma raka mózgu. Jej przestrzeń w głowie usiana była wieloma guzami, małymi, dużymi. Nie było dla niej szans. Lekarz, powiedział że daje jej co najmniej trzy miesiące życia. Miałem nadzieję, że będziemy ten czas spędzać razem jak najlepiej, ale ona czuła się totalnie do dupy. Była blada jak trup, a każdy kolejny dzień stawał się dla niej udręką. Przychodziłem do niej codziennie, aby sprawdzić jak się czuje. Czasem zdarzało się, tak że nie chciała mnie widzieć. Bała się po prostu mojej reakcji, na jej wygląd. Ale naprawdę kochałem ją tak bardzo mocno, że nawet nie przejąłbym się tym jak wygląda, po prostu chciałem być z nią i patrzeć na nią każdego dnia, aby nie zapomnieć jej wyglądu. Pamiętam jak zabrałem ją ostatni raz nad jezioro, czuła się wtedy naprawdę bardzo dobrze. Nawet moczyła sobie stopy w wodzie i była taka szczęśliwa. Odprowadziłem ją do domu, położyłem ją do łóżka, a ona powiedziała "do widzenia, będę tęsknić", nigdy tak do mnie nie mówiła. Myślałem, że po prostu sobie żartuje. Wyszedłem z nadzieją, że wszystko na drugi dzień będzie z nią dobrze, tak jak każdego wieczoru gdy ją zostawiałem. Wróciłem do domu i położyłem się do swojego łóżka. Poczułem niemiłe ukłucie w sercu i wiedziałem, że coś złego musiało się wydarzyć, albo po prostu moja wyobraźnia o jej śmierci jest tak duża, że już po prostu oszalałem. Lecz wtedy to była prawda. Następnego dnia zapukałem do drzwi jej domu, początkowo nikt nie otwierał, lecz wreszcie udało mi się wejść do środka. W domu panowała dziwna atmosfera, jej matka siedziała w salonie zapatrzona na podwórko, a tata miał całe spuchnięte oczy. Bardzo dobrze wiedziałem, co się stało. Wiedziałem, że odeszła. Ale musiałem się upewnić. Pobiegłem do jej pokoju i zobaczyłem, że jej ciało nie leży na tym samym miejscu co zazwyczaj. Opadłem ciężko na jej łóżko no i żałowałem tego, że tak po prostu pozwoliłem jej odejść. Usłyszałem, że coś pode mną szeleści i uświadomiłem sobie, że jest to kartka papieru. Napisała do mnie list w którym było to żebym ułożył sobie życie bez niej, ponieważ zasługuję na kogoś tak dobrego jak ja sam. Ale wtedy to wszystko złe zaczęło się ze mną dziać. Przeprowadziliśmy się, a ja zacząłem robić te różne głupoty. Wiem, że ona teraz patrzy na mnie teraz z góry i nie jest zachwycona moim życiem. Nigdy nie chciała żebym aż tak bardzo się stoczył.
-Przykro mi Jake.
Tylko tyle może przejść przez moje gardło. Spoglądam na jego twarz i widzę jak łzy przecinają jedna po drugiej jego policzki. Delikatnie ocieram swoim kciukiem każdą z nich, a nasze dłonie mocniej się do siebie przyciskają. Uśmiecha się do mnie i po prostu wiem co musiał przeżywać, gdy to wszystko się wydarzyło. Wiem, że teraz bagatelizuje te wszystkie rzeczy, ale ja też sobie obiecałam, że powiem mu prawdę o Zaynie, o tacie i o tym co działo się w moim domu. Po prostu czuję, że jemu jako jedynemu mogę ufać. Momentalnie spoglądam na Jade i Jamesa, którzy siadają tuż obok nas. Puszczam dłoń Jake'a i wiem, że to wszystko to będzie nasza wielka tajemnica i żadne z nas nie będzie mogło jej zdradzić.
-Dobrze, to ja już. Pójdę. Życzę wam miłej zabawy i żebyście szczęśliwie dotarli na miejsce.
Całuje moje usta i chwyta mój tyłek. Momentalnie robię się czerwona jak nigdy, ponieważ jeszcze ani razu się tak nie zachowywał. Teraz w tym momencie zachowuje się jak dupek. Nie wiem, czy chce pokazać innym chłopakom, że jestem jego, czy coś innego. Przewracam oczami w momencie kiedy odwracam się w stronę nich, a Jade śmieje się prosto wtulona w ramię Jamesa. Odwracam się jeszcze raz i wspinam się aby dotknąć jego warg.
-Do zobaczenia.
Uśmiecham się i puszczam jego dłoń. Mój chłopak żegna się z wszystkimi jakby znali się od lat, ale ciesze się w momencie kiedy podaje dłoń Jake'owi. Może dojdą do porozumienia.
-Proszę cię, dbaj o nią. Żeby nic jej się tam nie stało, proszę. Jest dla mnie bardzo ważna i nie chcę żeby jej się coś stało. Już raz ją straciłem.
Nachyla się nad jego ucho, ale i tak da się usłyszeć o czym gadają. Przewracam, oczami ponieważ Boże Zayn zachowuje się jak dziecko. Jake przytakuje i uśmiecha się do mojego chłopaka. Czuje jak cała gotuje się w sobie, nawet nie wiem dlaczego. Po prostu nienawidzę, gdy tak się zachowuje. Denerwuje mnie to bardziej niż nic innego. Uśmiecham się do Zayna, kiedy odwracam się a on ostatni raz do nas macha. Czuje, że wreszcie będę wolna i nikt nie będzie nade mną wisiał. Ciepła dłoń Jake'a oplata moje ramię i zabiera z mojej dłoni rączkę od walizki. Przewiesz sobie swoją torbę przez ramię i chwyta moją walizkę. Spoglądam na Kendall, która niestety też musi z nami lecieć. Jej uśmiech szerzy się na twarzy i wiem, że ona zaraz powie coś głupiego.
-Powiem ci coś Suzan. Nie dziwię się dlaczego żyjesz ze swoim chłopakiem. Śliczny jest, może dałabyś mi numer do niego.
-Pierdol się Kendall.
-Jake, a ty nie wtrącaj się do tego.
-Spierdalaj, ona jest moją przyjaciółką. I Zayn nigdy nie zasługiwałby na takie ścierwo jakim jesteś ty. On zasługuje tylko na nią i kocha ją prawdziwą miłością jak ty nigdy nikogo nie kochałaś. Więc jeśli nie wiesz co to znaczy, to się nie wypowiadaj.
-A ty niby kochałeś?
-Kochałem.
Momentalnie spoglądam na niego i widzę jak jego policzki w momencie oblewa róż, a w oczach pojawiają się pierwsze łzy. Stara się odwrócić ode mnie wzrok w chwili kiedy zauważa, że patrzę się na niego. Po prostu nie chce żebym widziała jego łzy. Nasze bagaże zostają oddane całkowicie w inne miejsce, a my podchodzimy powoli do mężczyzny, który będzie sprawdzał nasze bilety. Uśmiecham się do niego i podaje swój, odwzajemnia uśmiech i wydaje mi się, że skądś go znam. Czy to nie jest kolega Maksa? Dobra, nie ważne. Przepuszcza mnie od razu, a za mną wpuszcza Jake'a, który uśmiecha się do mnie, a jego dłoń znowu ląduje na moim ramieniu. Czuje w momencie jak moje policzki oblewa róż, nawet nie wiem dlaczego. Chłopak ściąga z mojej głowy czapkę i zakłada ją sobie na głowę. Zaczynam się śmiać, a on uśmiecha się do mnie. Nie spodziewałam, się, że ktoś taki jak on może być aż tak fajny. Przez chwilę szukam nerwowo swojego telefonu w torebce, ponieważ usłyszałam, że ktoś wysłał mi smsa. Kiedy wreszcie go znajduję uśmiecham się i spoglądam na ekran. Przewracam oczami, kiedy widzę, że to Zayn.
Zayn ♥: Już za tobą tęsknie, ślicznotko.
Suzan: Ja jeszcze za tobą nie :P
Znowu rzucam telefon do torebki i wreszcie wchodzimy do samolotu w którym jest ciepło. Widzę, że jako pierwsi nie licząc nauczycieli tutaj weszliśmy, ponieważ są inne osoby oprócz uczniów naszej szkoły. Momentalnie zajmujemy swoje miejsca. Kiedy uświadamiam sobie, że to on ma siedzieć przy oknie wzdycham niezadowolona. On spogląda na mnie i zaczyna się śmiać najwyraźniej z mojej miny.
-No co?
-Chcę pod oknem.
-No dobrze księżniczko.
Zaczyna się śmiać i zdejmuje ze mnie moje ubrania wierzchnie. Po chwili on także jest w bluzie. Zajmuje miejsce obok mnie i wyciąga swojego IPada, którego miał w bagażu podręcznym.
-Ohh. serio?
-No a co?
-Myślałam, że porozmawiamy.
-Na przykład o czym?
Wzruszam ramionami, choć tak naprawdę chcę się dowiedzieć o co chodziło z tym, że powiedział że kiedyś kochał. Przecież stop, to jest Jake, on nawet nie kocha swoich rodziców, ma ich, ponieważ ich ma. Gdyby ich nie było nawet by tego nie zauważył. Spoglądam przez okno i widzę w oddali światła ulicznych lamp, które przypominają mi o Londynie. Powracam wzrokiem do bliższych odległości i teraz patrzę na asfalt delikatnie mokry od porannego śniegu. Przygryzam dolną wargę i nagle czuję, że ciepła dłoń Jake'a stara się dotknąć mojej. Jego palce dotykają mojego kciuka. Nawet nie chcę cofać tej dłoni, ponieważ naprawdę go lubię i wiem jak zareagował wtedy gdy powiedział, o tym że kiedyś kogoś kochał. Chciałbym wiedzieć kto to był, a ja mu opowiem całą prawdę o mnie i Zaynie. Naprawdę myślę, że możemy zostać przyjaciółmi.
-Wiem co chcesz wiedzieć. O co chodziło mi wtedy gdy powiedziałem do Kendall, że kogoś kochałem prawdziwą miłością.
Momentalnie odwracam głowę w jego stronę i widzę że jego IPad znowu jest w torbie, a jego oczy znowu się szklą. Jego dłoń mocniej naciska na moją, a ja daję mu dostęp do pełnego uścisku. Drugą dłonią szuka w torbie jakiejś rzeczy, kiedy wyciąga portfel, otwiera go i pokazuje mi zdjęcie dziewczyny, której kompletnie nie znam. Jest to śliczna, drobna blondynka, o jasnej karnacji. Na zdjęciu jest uśmiechnięta, a obok niej jest jeszcze ktoś i tak to jest chyba Jake. Trzyma jej dłoń i najwyraźniej są razem szczęśliwi.
-Kiedyś mieszkałem w Irlandii, tam było o wiele lepiej niż tu. Miałem dobre oceny, starałem się dla niej. To była Kylie. Moja dziewczyna. Chciałem, żeby miała dobrze w życiu więc chciałem ukończyć szkołę z wyróżnieniem, ale w ostatniej klasie. Wszystko się zepsuło. Ona trafiła pewnego razu do szpitala, ponieważ źle się czuła. Zrobili jej tysiące badań i okazało się, że ma raka mózgu. Jej przestrzeń w głowie usiana była wieloma guzami, małymi, dużymi. Nie było dla niej szans. Lekarz, powiedział że daje jej co najmniej trzy miesiące życia. Miałem nadzieję, że będziemy ten czas spędzać razem jak najlepiej, ale ona czuła się totalnie do dupy. Była blada jak trup, a każdy kolejny dzień stawał się dla niej udręką. Przychodziłem do niej codziennie, aby sprawdzić jak się czuje. Czasem zdarzało się, tak że nie chciała mnie widzieć. Bała się po prostu mojej reakcji, na jej wygląd. Ale naprawdę kochałem ją tak bardzo mocno, że nawet nie przejąłbym się tym jak wygląda, po prostu chciałem być z nią i patrzeć na nią każdego dnia, aby nie zapomnieć jej wyglądu. Pamiętam jak zabrałem ją ostatni raz nad jezioro, czuła się wtedy naprawdę bardzo dobrze. Nawet moczyła sobie stopy w wodzie i była taka szczęśliwa. Odprowadziłem ją do domu, położyłem ją do łóżka, a ona powiedziała "do widzenia, będę tęsknić", nigdy tak do mnie nie mówiła. Myślałem, że po prostu sobie żartuje. Wyszedłem z nadzieją, że wszystko na drugi dzień będzie z nią dobrze, tak jak każdego wieczoru gdy ją zostawiałem. Wróciłem do domu i położyłem się do swojego łóżka. Poczułem niemiłe ukłucie w sercu i wiedziałem, że coś złego musiało się wydarzyć, albo po prostu moja wyobraźnia o jej śmierci jest tak duża, że już po prostu oszalałem. Lecz wtedy to była prawda. Następnego dnia zapukałem do drzwi jej domu, początkowo nikt nie otwierał, lecz wreszcie udało mi się wejść do środka. W domu panowała dziwna atmosfera, jej matka siedziała w salonie zapatrzona na podwórko, a tata miał całe spuchnięte oczy. Bardzo dobrze wiedziałem, co się stało. Wiedziałem, że odeszła. Ale musiałem się upewnić. Pobiegłem do jej pokoju i zobaczyłem, że jej ciało nie leży na tym samym miejscu co zazwyczaj. Opadłem ciężko na jej łóżko no i żałowałem tego, że tak po prostu pozwoliłem jej odejść. Usłyszałem, że coś pode mną szeleści i uświadomiłem sobie, że jest to kartka papieru. Napisała do mnie list w którym było to żebym ułożył sobie życie bez niej, ponieważ zasługuję na kogoś tak dobrego jak ja sam. Ale wtedy to wszystko złe zaczęło się ze mną dziać. Przeprowadziliśmy się, a ja zacząłem robić te różne głupoty. Wiem, że ona teraz patrzy na mnie teraz z góry i nie jest zachwycona moim życiem. Nigdy nie chciała żebym aż tak bardzo się stoczył.
-Przykro mi Jake.
Tylko tyle może przejść przez moje gardło. Spoglądam na jego twarz i widzę jak łzy przecinają jedna po drugiej jego policzki. Delikatnie ocieram swoim kciukiem każdą z nich, a nasze dłonie mocniej się do siebie przyciskają. Uśmiecha się do mnie i po prostu wiem co musiał przeżywać, gdy to wszystko się wydarzyło. Wiem, że teraz bagatelizuje te wszystkie rzeczy, ale ja też sobie obiecałam, że powiem mu prawdę o Zaynie, o tacie i o tym co działo się w moim domu. Po prostu czuję, że jemu jako jedynemu mogę ufać. Momentalnie spoglądam na Jade i Jamesa, którzy siadają tuż obok nas. Puszczam dłoń Jake'a i wiem, że to wszystko to będzie nasza wielka tajemnica i żadne z nas nie będzie mogło jej zdradzić.
------------------------
-Przepraszam Jake. Po prostu przepraszam, cię za wszystko.
-Ale za co, Suzan?
-Za to, że chciałam po prostu wiedzieć. Przepraszam.
Patrzę na niego, gdy on opiera się o drzwi balkonowe i patrzy na widok z okna. Góry są cudownie, ale ja czuje się jak ostatnia idiotka, ponieważ naprawdę nie powinnam być ciekawa takich rzeczy, przecież to jest tylko i wyłącznie jego życie, a mnie nic do tego. Wstaję z łóżka i dołączam do niego oplatając ramiona na jego talii. On delikatnie chwyta moją dłoń i ściska ją dokładnie w ten sam sposób w który ściskał jeszcze w samolocie. Nie wiem co on ze mną zrobił, ale naprawdę go polubiłam, przez kilka godzin stał się dla mnie kimś bardzo ważnym, dla którego zrobiłabym wszystko.
-Moje życie też nie jest kolorowe. Mój tata miał wypadek gdy miałam zaledwie dziesięć lat. Pamiętam to jakby to było dzisiaj. Kiedy dowiedziałam, się że trafił w ciężkim stanie do szpitala, myślałam że wszystko będzie ok, ale już nie zdążyłyśmy nawet pojechać do szpitala, zmarł od razu po przywiezieniu. A później to wszystko z Zaynem. Kiedyś po śmierci ojca, byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ale jeden wieczór sprawił że zapomniałam. Zapomniałam o nim i o tym co nas łączyło. Chciał mnie wtedy odwieść do domu, ponieważ obiecał to mojej mamie. Kiedy jechaliśmy jakąś popieprzoną szosą, jakiś pijany facet wjechał w nas. Było to kilka miesięcy po śmierci ojca, a ja naprawdę pamiętałam tylko tyle, że on zginął. Trafiłam w krytycznym stanie do szpitala, miałam wiele rzeczy złamanych, rozciętą głowę i inne pierdoły. Kiedy się wybudziłam to nie wiedziałam kim on jest. Leżał i spał. Zapytałam się mamy kim jest ten chłopak, ona powiedziała mi że jest to ktoś ważny, ale teraz leży po operacji płuca, więc nawet nie ma szans jak z nim pogadać. Miałam napady paniki jeszcze w szpitalu, za każdym razem śnił mi się ten wypadek, budziłam się roztrzęsiona, a on patrzył na mnie praktycznie zawsze. Zawsze chciał być blisko mnie, a ja tym że go nie pamiętałam sprawiłam że odszedł i nie odezwał się do mnie nigdy. Po tym wypadku wszystko się zmieniło, mama miała tego nowego chłopaka. Początkowo myślałam, że będzie fajny taki jak tata, albo chociaż będzie próbował mi go zastąpić, ale pomyliłam się, cholernie się pomyliłam, on nigdy nie chciał być moim ojczymem. Pragnął mojego cierpienia i cierpienia mamy. Pił codziennie, bił nas o byle co, a w najgorszych przypadkach zamykał nas u mnie w pokoju i tak po prostu wykorzystywał mnie. Pewnego wieczoru już nie wytrzymałam, mama kazała mi uciekać z domu i wtedy moje życie przewróciło się do góry nogami. Znowu spotkałam Zayna, stara miłość jednak przetrwała i dlatego teraz mieszkam u niego. Chodź pokażę ci coś.
Czuje jak moje łzy lądują na jego koszulce, ale naprawdę chyba się tym nie przejmuje. Odwraca się w moją stronę i już po chwili siedzi na łóżku. Ściągam z siebie top i zsuwam spodnie do kostek. Jego oczy wyglądają jakby co najmniej miały wylecieć z orbit.
-Mogę?
-Jasne.
Przewracam oczami, a on delikatnie sunie palcem po każdej mojej bliźnie, nie ważne czy jest ona na ręce, brzuchu, biodrach, nogach po prostu chcę zobaczyć to co się kiedyś ze mną działo, wiem że on też chce coś pokazać. Wstaje z łóżka i także zsuwa swoje spodnie do kostek. Staje naprzeciw mnie i widzę blizny, lecz mało widoczne. Ale te płytkie dziurki i zaczerwienienia nie dają mi spokoju. Delikatnie kucam przy nim i badam strukturę tego dziwnego zjawiska.
-Czym to?
-Papierosami.
-Coś jeszcze robiłeś?
-Tak wstrzykiwałem sobie kokainę, żeby choć na chwilę zapomnieć o tym co się działo i faktycznie zapominałem ale później wszystko powracało z zawrotnym tempem i wiedziałem, że już po prostu nigdy nie będzie tak jak dawniej.
Pokazuje mi żyły na rękach i widzę małe dziurki po igłach, na stopach to samo. Boże, wybacz nam to co złego robiliśmy w naszym życiu. Naprawdę nie radziliśmy sobie z tym wszystkim i błagam wybacz. Myślę, tylko teraz o tym żeby nikt nie wszedł do naszego pokoju, ponieważ musimy dziwnie wyglądać. I kurwa jak na zawołanie drzwi otwierają się, a moja i twarz Jake'a odwracają się w tamtą stronę. W drzwiach stoją Max i Jake. Ich usta są delikatnie rozchylone, a ja marzę tylko o tym żeby zniknąć, ponieważ moje policzki już są całe różowe.
-Dobra, to my nie przeszkadzamy. Chodź Jake.
Max ciągnie swojego chłopaka na korytarz i drzwi w momencie zatrzaskują się. Zaczynam się śmiać, a Jake razem ze mną. Pomaga mi wstać i gdy jestem już na wysokości jego torsu mój oddech staje się płytszy niż wcześniej. Nasze ciała przylegają do siebie, a moje dłonie leżą na jego ramionach. Pachnie perfumami od Calvina Kleina i jakimiś papierosami. Głośno przełykam ślinę, a on zaczyna się uśmiechać.
-Ej, bo idziemy w kilka osób się przejść. Nie wiem czy chcecie.
Głos Jade przerywa naszą chwilę, która i tak nie mogłaby trwać za długo. I tak wreszcie byśmy się od siebie oderwali. Odwracam się do niej i przytakuję. Ona uśmiecha się, a ja dokładnie w tej chwili uświadamiam sobie, że stoimy tutaj praktycznie nadzy. Moje policzki robią się całe, czerwone a Jade wychodzi z pokoju. Spoglądam jeszcze raz w oczy Jake'a i całuje jego policzek. Zakładam spodnie i przeciągam sobie top przez głowę.
-Idziesz z nami, czy nie?
-Tak. Przecież obiecałem twojemu chłopakowi, że będę o ciebie dbał. Nie puszczę cię nigdzie samej.
Uśmiecha się i wyciąga najpierw moją parkę, a później swoją i szybko ubieramy się. Naciągam na głowę czapkę, zakładam szalik i rękawiczki. Widzę jak on śmieje się ze mnie, ponieważ muszę wyglądać teraz naprawdę dziwnie. Szybkim ruchem wyciągam z szafy jego czapkę, szalik i rękawiczki. Rzucam mu rzeczy na łóżko i patrzę na niego spod byka. Po chwili on także zakłada te wszystkie rzeczy, a ja mogę spokojnie jeszcze chwycić mój telefon w czasie, gdy on zakłada swoje buty. Uśmiecham się do niego, gdy otwiera drzwi i przepuszcza mnie w nich. Kiedy idę w stronę windy słyszę, jak on za mną biegnie. Chce mi się śmiać na głos w chwili, gdy łapie mnie za talię, lecz uświadamiam sobie, że tak naprawdę robimy to wszystko nielegalnie. Nie wolno nam opuścić hotelu bez informowania opiekunów. Wchodzimy do windy i dopiero w tym momencie wybuchamy niepohamowanym śmiechem. Całuje jego policzek, a on owija ręką wokół mojej talii. Czuje się dość dziwnie, ponieważ od czasu gdy jestem szczęśliwa żaden inny chłopak, prócz Zayna nie dotykał mnie w ten sposób. Kiedy wychodzimy z budynku, widzimy że wszyscy już tam stoją. Jest Jade z Jamesem, Cara z Mattim, Maks z Jakiem i kilka innych osób. Uśmiecham się, ponieważ nie ma Kendall. To jest chyba jakieś święto dla mnie i dla mojego całego życia. Zaczynam się śmiać na cały głos w momencie gdy schodzimy ze schodów, ponieważ Jake mnie łaskocze. Powtarzam mu cały czas żeby przestał, ale wtedy on przyciąga mnie bliżej swojego ciała, co wcale mi nie przeszkadza i nie uważam że jest niestosowne. Zachowujemy się jak najzwyklejsi przyjaciele, choć może wydawać się niektórym to nierealne, ponieważ przez tak długi czas nawet nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Moje nogi zaczynają drżeć, ponieważ nie spodziewałam się że jest tutaj aż tak zimno.
-To gdzie idziemy? Jakiś klub?
-Nie, chodźmy na spacer. Nie wziąłem kasy, dowodu ani nic.
James uśmiecha się do Jake'a i obejmuje Jade co sprawia, że moje oczy wychodzą na zewnątrz. No dobra jak powiedziała wtedy na tej stołówce że z nim spała, to myślałam że sobie jaja robi, ale jednak to chyba jest prawda. Szybko odłączam się od grupy, a Cara idzie za mną. Zaczynamy się śmiać w momencie gdy już ich nie widzimy. Miałyśmy już dawno plan, że jeśli pójdziemy się przejść to odejdziemy do nich i coś wypijemy.
-Masz dowód?
-Tak.
-To, dobrze bo ja nie zdążyłam nic wziąć.
-Mmm..Powiesz mi o co chodziło z tym Jakiem, bo wszyscy o tym gadają. Że podobno się już rozbieraliście.
Uderzam ręką w czoło i zaczynam się śmiać, ponieważ właśnie tak sobie wyobrażałam ich opowiadania, wiedziałam że naopowiadają jakiś głupot. Przewracam oczami i chwytam jej drobną dłoń. Uśmiecha się do mnie i wie, że to co oni mówią to są żarty, ponieważ nigdy nie zdradziłabym Zayna. Widzę jakiś sklep za rogiem i przyspieszamy kroku. Kiedy stoimy przed wejściem , widzimy że spóźniłyśmy się dwie minuty. Czemu tutaj ludzie muszą być aż tak punktualni, przewracam oczami, ale Cara zaczyna się śmiać i delikatnie stukać w szklane drzwi. Patrzę przez okno i widzę młodego mężczyznę, który wychodzi zza zaplecza i idzie w naszą stronę. Obydwie uśmiechamy się, kiedy otwiera drzwi.
-Przepraszam, ale zamknięte.
Mówi początkowo po niemiecku i nie za bardzo możemy zrozumieć o co mu chodzi, lecz kiedy on uświadamia sobie, że nie jesteśmy tutejsze zaprasza nas do środka. Rozglądam się po półkach i wybieram zwykłą wódkę. Podaję ją Carze, a ona wybiera dla siebie to samo. Podchodzi do kasy, a chłopak najwyraźniej się denerwuje. Może nie zna angielskiego.
-Mogę prosić o dowód?
-Mhm. Tak jasne.
Cara uśmiecha się i wyciąga z kieszeni płaszcza rzecz, którą chce zobaczyć ten chłopak. I tak ups, on umie angielski. Przynajmniej jak na razie. I tak przyznaję, że Szwajcarzy są bardzo przystojni i uprzejmi. Kiedy moja przyjaciółka odchodzi od kasy, podaje mi moją butelkę, a ja odkręcam ją i biorę pierwszy łyk. Czuje jak gorycz alkoholu rozlewa się po całym moim ciele, a przełyk mnie piecze. Moje serce w momencie przyspiesza i nareszcie zaczyna mi się robić ciepło. Kierujemy się w stronę placu zabaw i śmiejemy się od czasu do czasu. Wiem, że Zayn już dzwonił do mnie kilka razy, ale zadzwonię do niego jak wrócimy do hotelu. Teraz czuje że nareszcie nie jestem pilnowania ani przez mojego chłopaka ani Liama ani Jake'a i mogę robić co tylko chcę. Siadamy na huśtawkach i pijemy swoją wódkę. Chce mi się z niej śmiać kiedy co chwilę się krzywi.
-Ej, Cara. To chyba jest policja.
Obydwie odwracamy w tej samej chwili głowy i nasze oczy lądują na dwóch osobach, ubranych w ciemne ubrania. Mają w dłoni latarki. Zaczynam się śmiać, lecz w chwili kiedy nas zauważają i zaczynają iść w naszą stronę mocno odbijam się od ziemi i zaczynam biec w stronę ulicy. Cara szybko dotrzymuje mi kroku, a ja co chwilę odwracam się aby zobaczyć jak daleko są od nas. Oddycham głęboko, a alkohol coraz bardziej rozpływa się po moim całym ciele. Nagle zauważam grupkę ludzi idącą w naszym kierunku, kiedy zbliżamy się coraz bardziej uświadamiam sobie, że to są nasi. Biegnę co sił w nogach i kiedy zatrzymuje się w silnych ramionach Jake'a czuje jak moje serce przyspieszyło, a oddech stał się bardzo szybki. Moje nogi nadal chcą abym biegła, ponieważ nie chcę aby nas złapali. Jeszcze nigdy nie byłam spisana ani nic w tym typie. Nie spodziewałam się, że tutaj nie można siedzieć na placach zabaw po nocy. Spoglądam w oczy mojego przyjaciela, a on krzywi się w momencie kiedy odczuwa mój oddech. Jego palce wbijają się w moje ramiona, a słowa które wypowiada w moją stronę mają mnie chyba uspokoić, ale przez to że mam zatkane uszy nic kompletnie nie słyszę. Kiedy powoli powracam do normalności, a oni sadzają mnie na ławce zaczynam mniej więcej wiedzieć co się stało. Uśmiecham się do nich i w momencie gdy chcę powiedzieć co się stało podskakuję do góry i po chwili zaczynam się śmiać. Jeszcze tego brakowało, dostałam czkawki. No chyba zaraz zwariuje, lepiej być nie może.
-Co tam się stało?
-No siedziałyśmy na placu zabaw i nagle policjanci zaczęli nas gonić.
Jake przewraca oczami i nagle czuje jak jego dłoń wślizguje się pod moje kolano, a druga ląduje na karku. Nie wiem tak naprawdę o co mu chodzi, ponieważ nic tak naprawdę mi się nie stało, przecież gdyby mnie złapali nie byłoby mnie tutaj. Halo. Moje oczy cały czas wgapione są w jego twarz starającą się nie spoglądać na mnie tylko skupiać się na drodze. Nagle czuje jak powieki robią się ciężkie i powoli opadają. Niektóre przebłyski lamp ulicznych, lecz to nic nie pomaga. Po prostu zasypiam na rękach u Jake'a.
-Ej, bo idziemy w kilka osób się przejść. Nie wiem czy chcecie.
Głos Jade przerywa naszą chwilę, która i tak nie mogłaby trwać za długo. I tak wreszcie byśmy się od siebie oderwali. Odwracam się do niej i przytakuję. Ona uśmiecha się, a ja dokładnie w tej chwili uświadamiam sobie, że stoimy tutaj praktycznie nadzy. Moje policzki robią się całe, czerwone a Jade wychodzi z pokoju. Spoglądam jeszcze raz w oczy Jake'a i całuje jego policzek. Zakładam spodnie i przeciągam sobie top przez głowę.
-Idziesz z nami, czy nie?
-Tak. Przecież obiecałem twojemu chłopakowi, że będę o ciebie dbał. Nie puszczę cię nigdzie samej.
Uśmiecha się i wyciąga najpierw moją parkę, a później swoją i szybko ubieramy się. Naciągam na głowę czapkę, zakładam szalik i rękawiczki. Widzę jak on śmieje się ze mnie, ponieważ muszę wyglądać teraz naprawdę dziwnie. Szybkim ruchem wyciągam z szafy jego czapkę, szalik i rękawiczki. Rzucam mu rzeczy na łóżko i patrzę na niego spod byka. Po chwili on także zakłada te wszystkie rzeczy, a ja mogę spokojnie jeszcze chwycić mój telefon w czasie, gdy on zakłada swoje buty. Uśmiecham się do niego, gdy otwiera drzwi i przepuszcza mnie w nich. Kiedy idę w stronę windy słyszę, jak on za mną biegnie. Chce mi się śmiać na głos w chwili, gdy łapie mnie za talię, lecz uświadamiam sobie, że tak naprawdę robimy to wszystko nielegalnie. Nie wolno nam opuścić hotelu bez informowania opiekunów. Wchodzimy do windy i dopiero w tym momencie wybuchamy niepohamowanym śmiechem. Całuje jego policzek, a on owija ręką wokół mojej talii. Czuje się dość dziwnie, ponieważ od czasu gdy jestem szczęśliwa żaden inny chłopak, prócz Zayna nie dotykał mnie w ten sposób. Kiedy wychodzimy z budynku, widzimy że wszyscy już tam stoją. Jest Jade z Jamesem, Cara z Mattim, Maks z Jakiem i kilka innych osób. Uśmiecham się, ponieważ nie ma Kendall. To jest chyba jakieś święto dla mnie i dla mojego całego życia. Zaczynam się śmiać na cały głos w momencie gdy schodzimy ze schodów, ponieważ Jake mnie łaskocze. Powtarzam mu cały czas żeby przestał, ale wtedy on przyciąga mnie bliżej swojego ciała, co wcale mi nie przeszkadza i nie uważam że jest niestosowne. Zachowujemy się jak najzwyklejsi przyjaciele, choć może wydawać się niektórym to nierealne, ponieważ przez tak długi czas nawet nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Moje nogi zaczynają drżeć, ponieważ nie spodziewałam się że jest tutaj aż tak zimno.
-To gdzie idziemy? Jakiś klub?
-Nie, chodźmy na spacer. Nie wziąłem kasy, dowodu ani nic.
James uśmiecha się do Jake'a i obejmuje Jade co sprawia, że moje oczy wychodzą na zewnątrz. No dobra jak powiedziała wtedy na tej stołówce że z nim spała, to myślałam że sobie jaja robi, ale jednak to chyba jest prawda. Szybko odłączam się od grupy, a Cara idzie za mną. Zaczynamy się śmiać w momencie gdy już ich nie widzimy. Miałyśmy już dawno plan, że jeśli pójdziemy się przejść to odejdziemy do nich i coś wypijemy.
-Masz dowód?
-Tak.
-To, dobrze bo ja nie zdążyłam nic wziąć.
-Mmm..Powiesz mi o co chodziło z tym Jakiem, bo wszyscy o tym gadają. Że podobno się już rozbieraliście.
Uderzam ręką w czoło i zaczynam się śmiać, ponieważ właśnie tak sobie wyobrażałam ich opowiadania, wiedziałam że naopowiadają jakiś głupot. Przewracam oczami i chwytam jej drobną dłoń. Uśmiecha się do mnie i wie, że to co oni mówią to są żarty, ponieważ nigdy nie zdradziłabym Zayna. Widzę jakiś sklep za rogiem i przyspieszamy kroku. Kiedy stoimy przed wejściem , widzimy że spóźniłyśmy się dwie minuty. Czemu tutaj ludzie muszą być aż tak punktualni, przewracam oczami, ale Cara zaczyna się śmiać i delikatnie stukać w szklane drzwi. Patrzę przez okno i widzę młodego mężczyznę, który wychodzi zza zaplecza i idzie w naszą stronę. Obydwie uśmiechamy się, kiedy otwiera drzwi.
-Przepraszam, ale zamknięte.
Mówi początkowo po niemiecku i nie za bardzo możemy zrozumieć o co mu chodzi, lecz kiedy on uświadamia sobie, że nie jesteśmy tutejsze zaprasza nas do środka. Rozglądam się po półkach i wybieram zwykłą wódkę. Podaję ją Carze, a ona wybiera dla siebie to samo. Podchodzi do kasy, a chłopak najwyraźniej się denerwuje. Może nie zna angielskiego.
-Mogę prosić o dowód?
-Mhm. Tak jasne.
Cara uśmiecha się i wyciąga z kieszeni płaszcza rzecz, którą chce zobaczyć ten chłopak. I tak ups, on umie angielski. Przynajmniej jak na razie. I tak przyznaję, że Szwajcarzy są bardzo przystojni i uprzejmi. Kiedy moja przyjaciółka odchodzi od kasy, podaje mi moją butelkę, a ja odkręcam ją i biorę pierwszy łyk. Czuje jak gorycz alkoholu rozlewa się po całym moim ciele, a przełyk mnie piecze. Moje serce w momencie przyspiesza i nareszcie zaczyna mi się robić ciepło. Kierujemy się w stronę placu zabaw i śmiejemy się od czasu do czasu. Wiem, że Zayn już dzwonił do mnie kilka razy, ale zadzwonię do niego jak wrócimy do hotelu. Teraz czuje że nareszcie nie jestem pilnowania ani przez mojego chłopaka ani Liama ani Jake'a i mogę robić co tylko chcę. Siadamy na huśtawkach i pijemy swoją wódkę. Chce mi się z niej śmiać kiedy co chwilę się krzywi.
-Ej, Cara. To chyba jest policja.
Obydwie odwracamy w tej samej chwili głowy i nasze oczy lądują na dwóch osobach, ubranych w ciemne ubrania. Mają w dłoni latarki. Zaczynam się śmiać, lecz w chwili kiedy nas zauważają i zaczynają iść w naszą stronę mocno odbijam się od ziemi i zaczynam biec w stronę ulicy. Cara szybko dotrzymuje mi kroku, a ja co chwilę odwracam się aby zobaczyć jak daleko są od nas. Oddycham głęboko, a alkohol coraz bardziej rozpływa się po moim całym ciele. Nagle zauważam grupkę ludzi idącą w naszym kierunku, kiedy zbliżamy się coraz bardziej uświadamiam sobie, że to są nasi. Biegnę co sił w nogach i kiedy zatrzymuje się w silnych ramionach Jake'a czuje jak moje serce przyspieszyło, a oddech stał się bardzo szybki. Moje nogi nadal chcą abym biegła, ponieważ nie chcę aby nas złapali. Jeszcze nigdy nie byłam spisana ani nic w tym typie. Nie spodziewałam się, że tutaj nie można siedzieć na placach zabaw po nocy. Spoglądam w oczy mojego przyjaciela, a on krzywi się w momencie kiedy odczuwa mój oddech. Jego palce wbijają się w moje ramiona, a słowa które wypowiada w moją stronę mają mnie chyba uspokoić, ale przez to że mam zatkane uszy nic kompletnie nie słyszę. Kiedy powoli powracam do normalności, a oni sadzają mnie na ławce zaczynam mniej więcej wiedzieć co się stało. Uśmiecham się do nich i w momencie gdy chcę powiedzieć co się stało podskakuję do góry i po chwili zaczynam się śmiać. Jeszcze tego brakowało, dostałam czkawki. No chyba zaraz zwariuje, lepiej być nie może.
-Co tam się stało?
-No siedziałyśmy na placu zabaw i nagle policjanci zaczęli nas gonić.
Jake przewraca oczami i nagle czuje jak jego dłoń wślizguje się pod moje kolano, a druga ląduje na karku. Nie wiem tak naprawdę o co mu chodzi, ponieważ nic tak naprawdę mi się nie stało, przecież gdyby mnie złapali nie byłoby mnie tutaj. Halo. Moje oczy cały czas wgapione są w jego twarz starającą się nie spoglądać na mnie tylko skupiać się na drodze. Nagle czuje jak powieki robią się ciężkie i powoli opadają. Niektóre przebłyski lamp ulicznych, lecz to nic nie pomaga. Po prostu zasypiam na rękach u Jake'a.
Jake's Pov
Cara i Suzan kompletnie zniknęły nam z oczu. Nawet nie mieliśmy pojęcia w którą stronę poszły. Kurwa znowu zawiodłem, obiecałem Zaynowi że będę ją pilnował, a ona już zdążyła mi uciec. Wszyscy śmieją się, a ja dopalam swojego papierosa i boje się o nią. Pierwszy raz od śmierci Kylie tak bardzo się o kogoś boje. Wiem, że nigdy nie będę na nią zasługiwał, a ona i tak nigdy nie mogłaby być ze mną, przecież ma chłopaka i widać że kochają się wzajemnie. Szary dym wydobywający się spomiędzy moich ust, wydaje mi się czymś okropnym. Toczę zawziętą walkę między moim umysłem, a pozostałą częścią ciała. Mam iść ich szukać, czy pozwolić im choć na chwilę pobyć samym. Uśmiecham się do Jade, która pierwszy raz zdaje się przekonywać do mnie. Zimno, które przebiega wzdłuż moich nóg sprawia, że zaczynam cały drżeć. Dłoń osoby, która chwyciła moje ramie wcale mi nie pozwala. Nie mogę określić też tego, czy jest ciepła, czy równie zimna jak moje. Odwracam głowę aby zauważyć Mattiego.
-No i co tam stary? Słyszałem, że przerwali wam chwilę intymną.
-Weź, przestań. Nic się tam nie wydarzyło.
Przewracam oczami, ponieważ wiedziałem że tak będzie. Będą gadać o tym, że prawie uprawialiśmy seks, ale my tylko pokazywaliśmy sobie jak bardzo kiedyś znęcaliśmy się nad sobą. Boże, nawet nie wiem po co. Przecież, niektóre rzeczy powinniśmy zachować dla siebie, nie powinienem jej nigdy tego mówić. Teraz zobaczy jaki jestem słaby i będzie się śmiała na każdym kroku, albo nawet powie Carze, a ona powie reszcie i cała szkoła będzie mówić że jestem słaby psychicznie i że jestem dupkiem. Te chwile bez Suzan stają się dla mnie wiecznością, nigdy nie brakowało mi nikogo tak bardzo jak jej no i oczywiście Kylie. Mam ochotę zabić teraz wszystkich tylko po to aby znaleźć jedną z dziewczyn, która owładnęła mój umysł. Jak ja nienawidzę jak zawsze ktoś musi gdzieś uciekać, a później i tak powie że nic się nie stało. Przewracam oczami i nagle zauważam dwie sylwetki biegnące w naszym kierunku, Oddycham ciężko kiedy okazuje się, że to są one. Szybki ruchem chwytam Suzan w swoje ramiona i mocno zaciskam na niej uścisk. Moja mina zmienia się w momencie kiedy czuje od niej alkohol. O nie! Czy ona serio to zrobiła? Serio się upiła? Wygląda jakby zobaczyła co najmniej ducha, ale nie mam zamiaru nic robić jak na razie wpatrywać się w nią. Jej drobne palce mocno wbijają się w materiał mojej parki na ramieniu. Czuje, że cała dygocze i nie wiem czy jest jej zimno czy chodzi o coś więcej. Szczerze, jeśli chodzi o coś więcej, boje się usłyszeć prawdy. Widzę że powoli wraca do normalności, a ja sadzam ją na ławce. Zaczyna śmiać się jak głupia i dostaje czkawki. Irytacja spływa po mnie jak nigdy.
-Co tam się stało?
-No siedziałyśmy na placu zabaw i nagle policjanci zaczęli nas gonić.
Czuje jak wszystko gotuje się we mnie jak nigdy. Przewracam oczami i mam ochotę dać jej taką nauczkę jakiej nigdy nie dostała, choć wiem że niektóre były naprawdę okrutne. Szybko podchodzę do niej i jedną dłoń wkładam pod jej kolano, a drugą chwytam jej kark. Delikatnie mruczy, gdy ją unoszę. Czuje jej wzrok na mojej twarzy i mam ochotę powiedzieć jej żeby wreszcie przestała, ale po prostu nie potrafię. Jest taka słodka i dziecinna. Robi się coraz cięższa i nawet wiem dlaczego. Po takiej dawce alkoholu, musi być zmęczona. Spoglądam na nią i mam rację. Jej powieki są zaciśnięte, a usta wykrzywione w dziwnym grymasie. Jejku, jaka ona jest cudowna, dlaczego jeszcze nigdy nie dostrzegłem jej na tym pieprzonym korytarzu. Powinienem już dawno z nią pogadać, ale trudno moja szansa minęła i wiem, że nie będę potrafił sprawić że wróci, ponieważ ona ma chłopaka który kocha ją. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona kocha jego. Nigdy nie będę mógł zdobyć serca Suzan, która ukradła moje w całości. Czuje, że stajemy się coraz bardziej bliżsi, ale nigdy nie staniemy się na tyle, żeby nazywać się parą, ponieważ jest Zayn. Jest pieprzony Zayn, którego ona kocha jak nigdy, dla niego skoczyłaby w ogień, zrobiłaby wszystko, rzuciła każdą pracę, żeby tylko być z nim. A dla mnie, dla mnie nigdy, ale to przenigdy nie zrobiłaby nic. Wiem, że już zwykłe przyjechanie tutaj i mieszkanie ze mną w jednym pokoju jest dla niej czymś wielkim, ale chcę żeby zapamiętała ten wyjazd na zawsze i miło wspominała te wszystkie chwile spędzone wspólnie. Nawet nie wiem kiedy wchodzimy do hotelu, a ja szybko wchodzę do windy. Kiedy jesteśmy już na korytarzu przykładam kluczyk do czytnika, a drzwi otwierają się. Kładę Suzan na białej pościeli, przykrywam ją. Chwytam za kilka poduszek obok jej głowy i próbuję położyć jej na podłodze, bo serio chce tam spać, lecz ona chwyta mój nadgarstek jakby znała moje zamiary i otwiera usta.
-Śpij tutaj Jake. Nic się nie stanie.
Uśmiecham się raczej sam do siebie, ponieważ nie sądziłem że kiedykolwiek z jej ust mogą wypłynąć tak głębokie słowa. Wiem, że nie powinienem dzielić z nią łóżka, ale do kurwy przecież nic się tutaj nie wydarzy.
-Co tam się stało?
-No siedziałyśmy na placu zabaw i nagle policjanci zaczęli nas gonić.
Czuje jak wszystko gotuje się we mnie jak nigdy. Przewracam oczami i mam ochotę dać jej taką nauczkę jakiej nigdy nie dostała, choć wiem że niektóre były naprawdę okrutne. Szybko podchodzę do niej i jedną dłoń wkładam pod jej kolano, a drugą chwytam jej kark. Delikatnie mruczy, gdy ją unoszę. Czuje jej wzrok na mojej twarzy i mam ochotę powiedzieć jej żeby wreszcie przestała, ale po prostu nie potrafię. Jest taka słodka i dziecinna. Robi się coraz cięższa i nawet wiem dlaczego. Po takiej dawce alkoholu, musi być zmęczona. Spoglądam na nią i mam rację. Jej powieki są zaciśnięte, a usta wykrzywione w dziwnym grymasie. Jejku, jaka ona jest cudowna, dlaczego jeszcze nigdy nie dostrzegłem jej na tym pieprzonym korytarzu. Powinienem już dawno z nią pogadać, ale trudno moja szansa minęła i wiem, że nie będę potrafił sprawić że wróci, ponieważ ona ma chłopaka który kocha ją. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona kocha jego. Nigdy nie będę mógł zdobyć serca Suzan, która ukradła moje w całości. Czuje, że stajemy się coraz bardziej bliżsi, ale nigdy nie staniemy się na tyle, żeby nazywać się parą, ponieważ jest Zayn. Jest pieprzony Zayn, którego ona kocha jak nigdy, dla niego skoczyłaby w ogień, zrobiłaby wszystko, rzuciła każdą pracę, żeby tylko być z nim. A dla mnie, dla mnie nigdy, ale to przenigdy nie zrobiłaby nic. Wiem, że już zwykłe przyjechanie tutaj i mieszkanie ze mną w jednym pokoju jest dla niej czymś wielkim, ale chcę żeby zapamiętała ten wyjazd na zawsze i miło wspominała te wszystkie chwile spędzone wspólnie. Nawet nie wiem kiedy wchodzimy do hotelu, a ja szybko wchodzę do windy. Kiedy jesteśmy już na korytarzu przykładam kluczyk do czytnika, a drzwi otwierają się. Kładę Suzan na białej pościeli, przykrywam ją. Chwytam za kilka poduszek obok jej głowy i próbuję położyć jej na podłodze, bo serio chce tam spać, lecz ona chwyta mój nadgarstek jakby znała moje zamiary i otwiera usta.
-Śpij tutaj Jake. Nic się nie stanie.
Uśmiecham się raczej sam do siebie, ponieważ nie sądziłem że kiedykolwiek z jej ust mogą wypłynąć tak głębokie słowa. Wiem, że nie powinienem dzielić z nią łóżka, ale do kurwy przecież nic się tutaj nie wydarzy.
______________________________
Przepraszam, że tak długo ale nauka. Jak będę miała ferie to będę wpadać częściej, jak na razie to tylko tyle, króciutki, ale ważne że jest.
Świetne *w* Weny kochana ;**
OdpowiedzUsuń