piątek, 2 stycznia 2015

Zayn cz.12

Ciepła dłoń Zayna oplatająca moją sprawia, że jeszcze bardziej się denerwuje. Moje serce bije coraz szybciej kiedy wychodzimy na platformy, które mają nas wprowadzić na scenę. Słyszę krzyki ludzi, czekających na chłopaków. Uśmiecham się do Eleanor, która stoi z Louisem. Chłopak ma owinięte ramię wokół niej, a ona naprawdę jest szczęśliwa.
-Wszystko będzie, ok kochanie. Tylko się nie denerwuj.
Zayn składa delikatny pocałunek na moich ustach. Jest na tyle długi, że po chwili uświadamiam sobie że właściwie wjeżdżamy na scenę. Oddycham mocniej, a moja dłoń mocno ściska dłoń mojego chłopaka. Głos Nialla przyprawia mnie o dreszcze, ponieważ cudownie zaczął tą piosenkę. Zayn nie puszcza naszego uścisku choć na chwilę. Idziemy coraz bliżej fanów, a mój żołądek podchodzi do gardła, ponieważ tak teraz pierwszy raz pokażemy się publicznie razem jako para, a nie jako przyjaciele. Całkowicie odłączam się od reszty i modlę się tylko o to żeby się nie przewrócić. Kiedy zbliżamy się razem z Eleanor do siebie, ona oplata swoją dłoń wokół mojej. Uśmiecham się do niej i czuje, że już teraz wszystko jest ok. Kiedy jest solówka Zayna on delikatnie ciągnie mnie w swoją stronę i zbliża nasze ciała do siebie. Kładzie jedną dłoń na mój policzek, a ja czuje jak robię się bordowa, ponieważ tak on śpiewa teraz do mnie. Tak naprawdę dla mnie, a wszyscy fani patrzą się na nas. Piosenka kończy się, a ja wiem co teraz czeka mnie i Eleanor. Zayn składa szybki pocałunek na moich ustach i daje mi mikrofon do ręki. 
-Taaak. Wiem, mnie pewnie jeszcze nie znacie. Nazywam się Suzan, można powiedzieć że jestem dziewczyną Zayna.
-Oj jest jego dziewczyną. Nawet nie wyobrażacie jak krzyczy niektórymi nocami. 
Odwracam się do tyłu aby zauważyć śmiejącego się Liama. Mam ochotę go zabić, ponieważ kurwa już nigdy nie będzie przyjeżdżał razem z Danielle do naszego mieszkania. Kręcę głową z dezaprobatą i chwytam dłoń Eleanor. Ona także ma mikrofon tylko Louisa. Uśmiechamy się do siebie, ale wiem że to ja mam zacząć, ponieważ już wcześniej to ustaliłyśmy. Mamy już nawet można powiedzieć mowy. Reflektory padają na nas, a ja czuje jak moje serca gwałtownie przyspiesza. Wiem, że już nie ma odwrotu, już nie mogę uciec.
-Więc pewnie nie wiecie po co tu jesteśmy. Mamy wam coś do opowiedzenia. Chcemy was przed czymś przestrzec. Słuchajcie. Gdy miałam jedenaście lat zakochałam się w takim jednym chłopaku na imprezie. Miał wtedy piętnaście lat. Był spełnieniem moich najskrytszych marzeń. No tak, ale przecież jedenastolatka, nie może tak naprawdę się zakochać. Wcale nie, może . Kocha dokładnie taką samą miłością. Tamten chłopak miał na imię Zayn. Zayn Malik. Był ze mną na dobre i na złe. Gdy mój ojciec miał wypadek, wtedy też był. Lecz pewnego wieczoru gdy odwoził mnie do domu mieliśmy okropny wypadek. Jakiś pijany mężczyzna wjechał wprost na nas. Trafiłam do szpitala w bardzo ciężkim stanie, lekarze dawali mi marne szanse na przeżycie. Dzięki mojej mamie wszystko się udało. No prawie. Gdy wybudziłam się nie wiedziałam kto leży obok mnie w sali i co dokładnie się wydarzyło. Nie pamiętałam nic oprócz wiadomości w której dowiedziałam się, że mój tata umarł. W wakacje uciekłam z domu, siedziałam sama w parku, płakałam, zalewałam się łzami i wtedy on. On znów pojawił się w moim życiu, a ja po raz kolejny postanowiłam pokochać tego chłopaka. Początkowo nie wiedziałam, że to był on, dopiero po czasie zaczęłam sobie przypominać. Ale dobra to jest nie ważne. To co powiem teraz jest najważniejsze tego wieczoru. Zapamiętajcie to co powiem razem z Eleanor. Tak sama się okaleczałam, świadczą o tym moje liczne rany. Nie lubiłam siebie za to, że zapomniałam o Zaynie. Wstydziłam się, że nie radzę sobie z tym wszystkim co działo się w moim życiu. Dlatego cięłam sobie ręce i nogi. Cięłam sobie ręce i nogi. Ale teraz już zmieniłam się. Kiedy uciekłam tego dnia z domu i spotkałam na swojej drodze dawną miłość zmieniłam się. Teraz pozostały tylko bolesne wspomnienia i blizny.
-Też sama się okaleczałam tylko ja z innego powodu. Pamiętacie jak wierzyłyście w to, że Harry jest z Louisem, a ja jestem tylko przykrywką. Było mi po prostu trudno to wytrzymać, ponieważ naprawdę niektórzy z was byli dla mnie nie mili i sprawiali mi ból. Nienawidziłam siebie kiedy wy tak bardzo mnie nienawidziliście. Zastanawiałam się dlaczego tak jest. Dlaczego tak jest. Wstydziłam się, że nie radzę sobie z presją więc cięłam sobie ręce. Cięłam sobie ręce bo po prostu nie wytrzymywałam psychicznie. Louis prosił mnie żebym tego nie robiła, bo on wtedy także cierpi. Ale ja nie potrafiłam sobie z tym inaczej radzić. Nie potrafiłam z tym skończyć. Czułam się jak ostatni śmieć. Posłuchajcie nie warto się samo-okaleczać bo zostaną  tylko te najgorsze wspomnienia i rany. Będziecie pamiętać jacy byliście słabi w tych chwilach i nie wierzyliście w siebie. Nigdy nie wolno w siebie zwątpić. Nigdy. Pamiętajcie o tym.
-Jeśli kiedykolwiek będziecie chcieli to zrobić to zastanówcie się i przypomnijcie sobie to co zdarzyło się na tym koncercie. Przecież możecie stracić wszystko, wszyscy jeśli się dowiedzą będą was traktować jako osobę słabą psychicznie. A takie właśnie osoby mają później przesrane życie. Prosimy o to, żebyście tego nie robili, bo to naprawdę nie załatwi waszych problemów. 
-Gdy będziecie wychodzić ze stadionu przy wyjściu każdy otrzyma siedem bransoletek. Każda innego koloru i z innym imieniem. Będziecie mogli nosić je wszystkie razem lub osobno tak aby pasowały do waszego ubrania. Bransoletki będą miały napisy Liam, Zayn, Louis, Niall, Harry, Suzan i Eleanor. Jeśli kiedykolwiek będziecie mieli chwilę zwątpienia spojrzycie na nie i przypomnicie sobie tą rozmowę i zrozumiecie, że naprawdę nie jest warto niszczyć sobie życie. Kiedy ktoś na żarty będzie mówił że się pociął albo ma zamiar to zrobić, będzie wam po prostu wstyd i będziecie chcieli zniknąć i nigdy nie wrócić. Prosimy nie tnijcie się.
Moje oczy zachodzą łzami gdy Liam wypowiada ostatnie słowa. Wiem, że przeżywa to równie mocno jak my. Uścisk między nami jest coraz silniejszy, a oddech El szybszy. Nasze dłonie mocno napierają na siebie. Kiedy słyszymy, że cała hala bije brawo momentalnie przytulamy się do siebie i oddychamy z ulgą. Po chwili dołączają do nas chłopcy, cały zespół i Danielle. Przytulamy się wszyscy razem, a każdy płacze lub chociaż przeżywa to co się stało. Zayn wyciąga mnie z uścisku i chwyta moje nadgarstki. Znowu to dziwne uczucie, ponieważ oni się patrzą. 
-Byłaś dzielna kochanie i to niesamowicie. Nie bałaś się powiedzieć o nas.
Znowu mnie całuje, a ja robię się czerwona tak samo jak wcześniej. Delikatnie przygryzam dolną wargę i uśmiecham się do niego. Widzę jak w jego oczach pojawia się pierwsza łza. Kręcę przecząco głową, a on zaczyna się śmiać. Kiedy czuję dłoń Eleanor na moim ramieniu rozumiem, że musimy już zejść ze sceny. Delikatnie całuję czoło Zayna i oddaje mu mikrofon. Jeszcze raz wszyscy biją brawo kiedy znikamy za sceną. Moje bicie serca nadal nie zwolniło, a z Danielle jest lepiej. Siadam na pierwszym lepszym krześle i głośno oddycham. Dłoń moja i Eleanor nadal pozostaje w uścisku.

-----------------------------

-Dzisiaj ten dzień. Spotkasz się z nimi.
-Spotkasz? Czyli nie idziesz ze mną?
-Jasne, że idę. Boże jestem z ciebie taki dumny, że odważysz się spojrzeć w jego twarz.
Wzruszam ramionami i idę do łazienki trochę się umyć, ponieważ przed chwilą wróciliśmy z biegania. Tak, dzisiaj idziemy do rodziców, nie wiem czy dam radę ale naprawdę zrobię to tylko dla mamy i Luke'a. Najbardziej boje się jak Maks zareaguje na Zayna. Spoglądam na swoje ciało i widzę siniaki, których wcześniej nie było. Wiem, że to jego wina. Ostatnio gdy się kochaliśmy spadliśmy z łóżka, a później przypadkowo wbił mi palce w ramiona. Wiem, że nie chciał. Staram się być dla niego dzielna, ale on staje się coraz bardziej delikatny. Rozumie, że gdy tak bardzo mocno naciskał i mnie nie słuchał cierpiałam. Odkręcam kurek z ciepłą wodą i wchodzę za szklane drzwiczki. Krople wody spadają na podłogę, a ja czuję jego obecność. Nie mylę kiedy przylega do mnie swoim ciałem. Odwracam się w jego stronę i od razu wpadam na jego nagi tors. Uśmiecha się i popycha mnie do tyłu. Zderzam się ze szklaną powłoką plecami. Kręcę przecząco głową i zaczynam się śmiać. Moje dłonie spoczywają na jego biodrach, a jego na mojej talii.
-Chcesz abym przeleciał cię tutaj pod prysznicem?
Jego cichy szept sprawia, że aż cała drżę, a ciepło uderza centralnie w głowę. Delikatnie skinęłam głową, a on uśmiechnął się. Chwycił, za moje pośladki i uniósł mnie na wysokość swoich bioder. Szukał niepewności w moich oczach ale nie dostrzegł jej i przycisnął swoje usta do mojego obojczyka. Kiedy czuję jak jego penis ociera się o moje wejście pragnę go jeszcze bardziej i mocniej. Podnoszę jego twarz na wysokość mojej i delikatnie łącze nasze usta. Kiedy jego dłonie opierają się o szybę, a moje ciało jest pozostawione na jego łaskę, czuję jak ciężko oddycha. Jest coś nie tak i wiem o tym. Zawsze dziwnie oddycha podczas stosunku. Przejeżdżam po bliźnie pozostałej po operacji, Czuje się winna, lecz wiem że kocha mnie na tyle mocno, że nie pozwoliłby w żaden sposób żebym siebie posądzała. Nie wiem czy ta operacja jest winna temu, że tak ciężko oddycha czy po prostu coś teraz się dzieje. Czuje jak delikatnie zjeżdża dłonią wzdłuż mojego ciała. Cichy jęk z moich ust wydobywa się kiedy jego penis zagłębia się we mnie. Kiedy jest już całością we mnie czuje jak dotyka struktury mojego punktu G. Od pewnego czasu jego struktura stała się bardzo wrażliwa i choć najmniejszy dotyk sprawia mi przyjemność. Woda oblewająca ciało Zayna, sprawia, że czuje się dobrze. Nasze ciała złączone stanowią idealną jedność, krople cieczy oplatające je sprawiają że jest inaczej niż wcześniej. Jest przyjemnie i delikatnie. Moje ciało uderza co chwilę o szybę, a ja sama cały czas jestem przy ustach Zayna. Jego jedna dłoń spoczywa na moim pośladku, a druga nad moją głową. Gdyby ktoś chciał nas kręcić miałby niezłego pornosa. Nasze oddechy stają się jeszcze bardziej cięższe niż były. A jęki głębsze. Czuje jak penis Zayna drży i po chwili wypuszcza z siebie soki. Dokładnie dochodzę w tym samym momencie.
-Sprawiasz, że czuje się wyjątkowo.
Szepczę do mojego ucha, a ja uginam się pod swoim ciężarem kiedy odkłada mnie na płytki. Chwytam po płyn pod prysznic i najpierw mydlę swoje ciało, aby następnie zająć się nim. Kiedy jeszcze raz dotykam blizny przez moje ciało przepływa nie miły dreszcz. Ogarnia mnie poczucie winy i on zauważa to gdy badam strukturę długiej linii.
-To nie twoja wina. Nie przejmuj się. Tak musiało być kochanie.
Uśmiecha się i chwyta moje dłonie. Delikatnie całuje mój nos i chwyta szampon, który delikatnie nakłada na moje włosy, a one robią się całe białe od piany. Chce mi się z nas śmiać, gdy jego także są takiego wyglądu. Zbliżamy się do siebie i zaczynamy śmiać. Szybko kładę dłonie na jego twarzy pozostawiając na niej resztę piany. Kręci przecząco głową i chwyta moje nadgarstki. Zaczynam się śmiać prosto w jego twarz kiedy opiera swój nos o mój. Nasze wargi łączą się, a woda przepływająca między nimi wpada mi do ust. Czuje się szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa.
-To wszystko idzie do kosza?
Chwytam w dłonie jego ubrania i krzyczę, kiedy on jeszcze spłukuje z siebie wszystko. Słyszę tylko głuche 'mhm', więc zaczynam opróżniać kieszenie. Nic nie przykuło mojej uwagi, póki nie wyciągnęłam woreczka z białym proszkiem. Narkotyki. Wiedziałam. Dlaczego nie mógł powiedzieć od razu, tylko udaje że wszystko jest ok. Kiedy wychodzi spod prysznica, chwytam w palce woreczek i odwracam się w jego stronę.
-To nie tak jak myślisz kochanie. To tylko raz. To Niall mi dał.
-Raz. To w takim razie o czym mówili mi inni. Że wreszcie może cię poskromię i przestaniesz robić te wszystkie głupoty?
-Boże, dobrze. Ćpam. No ale wszyscy w tych czasach biorą.
-Ok. Odpowiedz mi jeszcze na jedno pytanie czemu tak ciężko oddychasz kiedy się kochamy?
-To wszystko po tamtej operacji. Nie powinienem się przemęczać za bardzo, ale nie potrafię siedzieć na tyłku i nic nie robić. Staram się uspakajać oddech kiedy biegamy, bo nie pozwoliłabyś mi tego robić.
-Dobrze. Ale z tym się pożegnaj.
Mówię i wybiegam z łazienki z woreczkiem i  ręcznikiem owiniętym wokół piersi. On wybiega za mną. Kiedy zbiegam po schodach uświadamiam sobie, że Liam jest w jadalni ponieważ delikatnie chrząknął.
-No, proszę proszę. Taka przykładowa para. Takie grzeczne dzieci, a tu proszę.
-Boże Liam,  co ty tu robisz?
Momentalnie chowam się za ciałem mojego chłopaka i szybkim ruchem odkładam torebeczkę na szafkę obok. Wiem, że teraz jej nie znajdzie.
-Nie to, żebym cię już nie widział w ręczniku.
Zaczyna się śmiać, a ja wychodzę zza pleców Zayna i staję obok niego. Liam patrzy na mnie i uśmiecha się do mnie. Przygryza dolną wargę, a ja nie wiem o co mu chodzi. Ponieważ, tylko raz widział mnie w ręczniku, wtedy co Zayn był w szpitalu i tak całowaliśmy się wtedy, ale tylko tyle. Nic więcej. Nawet gdy go całowałam nic nie czułam. To chyba dobrze, no nie?
-Czy ja o czymś nie wiem?
-O wszystkim wiesz. On gada jakieś głupoty.
Wiem, że Liam pewnie śmieje się w duchu, ponieważ patrzę się wzrokiem jakbym chciała go za chwilę zajebać. Uśmiecham się do niego sztucznie, a moje spojrzenie sprawia że nagle zamiera. Ha. Wygrałam tą wojnę, stary. Zayn całuje mój policzek i mówi mi na ucho, że on za chwilę wróci tylko się przebierze.
-Chcesz kawę albo herbatę?
-Hmm.. kawę.
Uśmiecha się do mnie, a ja szybkim krokiem idę do kuchni zamykając za sobą drzwi. Włączam ekspres i nastawiam na taką kawę jak lubi Liam. Kiedy chce wyjść drewniana powłoka nieoczekiwanie się otwiera w moją stronę.
-Nie powiedziałaś mu o niczym?
-Zwariowałeś?
-Nie, Pytam tylko. Musimy to zachować w tajemnicy. Nikt nie może się dowiedzieć. Zwłaszcza Zayn i Danielle.
Uśmiecham się i potwierdzam jego słowa skinięciem głowy. Otwiera mi drzwi, a ja czuję jak gapi się na mój tyłek. Kręcę przecząco głową i odkładam na stół filiżankę i cukierniczkę. Także postanawiam zniknąć z jego pola widzenia, ponieważ muszę się przebrać. Szybko wbiegam na górę i spotykam Zayna, który nie wie co na siebie założyć.
-Kurwa, weź nie idziesz do królowej Elżbiety tylko do mojej mamy i tego idioty.
Uśmiecham się i wyciągam mu z szafy czarne rurki, tego samego koloru bluzkę i szaro-czarny sweter. Zaczynam się śmiać, kiedy wydyma wargę, kładzie swoje dłonie na biodrach i przytakuje głową. Wyciągam z szafy kremowy sweter i czarne rurki. Wciągam je na nogi w momencie kiedy Zayn też to robi. Wyglądamy zabawnie, ponieważ ja podskakuję, ponieważ one naprawdę są ciasne. A mój chłopak układa swojego penisa, tak żeby było mu wygodnie. Boże dlaczego nie mogłam wcześniej być taka szczęśliwa. Zapinam stanik na ostatni haczyk i odwracam się w jego stronę. Wygląda niesamowicie, a jego włosy nawet się ułożyły. Podaje mi sweter, który już po chwili przeciągam sobie przez głowę. Mokre włosy łaskoczą mnie jeszcze po karku. Podchodzi do mnie i składa delikatny pocałunek na moich wargach. Kocham go tak jak nigdy jeszcze nikogo nie kochałam. Nawet nie zdaje sobie sprawy ile frajdy sprawia mi jego pocałunek. Jak każdy z nich jest dla mnie cenny.

---------------------------

-Cześć Mamuś. Co ty zrobiłaś z włosami?
Zaczynam się śmiać i całuje jej policzek. Wygląda teraz o wiele młodziej niż wcześniej. Jej blond włosy wydają się krótsze, ponieważ już nie opadają aż tak wielkimi kaskadami jak kiedyś. Zapachy dobiegające z kuchni sprawiają, że mój żołądek domaga się tego co jest przygotowywane. 


-Dzień dobry. To dla Pani. Tak skromnie, ale jednak coś jest.
Przekazuje jej kwiaty i uśmiecha się. Ona niespodziewanie obejmuje ramieniem jego kark i przyciska go do siebie. Całuje jego policzki, a on zaczyna się śmiać.
-Dziękuje Zayn. Nie musiałeś. Naprawdę,
-Mamo, czy już są? Suzan.
Luke chyba nigdy nie cieszył się, aż tak bardzo na mój widok jak dzisiaj. Podbiega do mnie i mocno zaciska uścisk na moich biodrach. Kucam delikatnie aby ucałować jego czoło. Nie jest aż taki niski, żebym musiała to robić, ale po prostu dalej sądzę, że jest tym małym słodziakiem, który jest taki bardzo mały i słodki. On uśmiecha się tylko i także całuje moje usta.
-To jest Zayn. Mój chłopak. 
Brunet pociera kciukiem o swoją brodę, której akurat dzisiaj nie pozbawił włosów. Uśmiecha się do mojego brata i podaje mu rękę. Wygląda na delikatnie przerażonego jego widokiem, ale uśmiecha się kiedy Zayn wyciąga zza siebie tabliczkę czekolady.
-Moja ulubiona. Dziękuje.
Uśmiecha się i szybko biegnie do mamy. Wkładam dłonie w tylne kieszenie spodni i wyprostowuje się. Mój chłopak delikatnie kładzie dłoń na moim ramieniu i przyciska mnie do siebie. Wiem, że teraz będzie najtrudniejsza część dzisiejszego dnia. Spotkam się oko w oko z Maksem. Delikatny pocałunek Zayna, sprawia że choć na chwilę się uspakajam. Kiedy słyszę, że drzwi na górze otwierają się, a jego charakterystyczne kroki zbliżają się coraz bliżej moje serce zamiera. Staje się jakbym była zmarła. Moje ciało robi się zimne, a ja nie mogę się poruszyć. Paraliż obejmuje całe moje ciało, gdy zauważam jego sylwetkę. 
-Dzień dobry Suzan. Nareszcie pojawiłaś się w domu. Ile to już. Pięć miesięcy, nie pokazywałaś się w domu. Miałem już dzwonić na policję żeby cię szukali.
-Dobra, już nie udawaj że jesteś takim kochanym ojczulkiem, wszyscy wiedzą jaki byłeś. I jeśli myślisz, że ja zmienię zdanie o tobie grubo się mylisz. Nigdy nie zapomnę o tym co mi robiłeś i jak bardzo cierpiałam. I co robiłeś mamie. A teraz poznaj, to jest Zayn mój chłopak.
-Dzień dobry.
-Cześć.
Podaje mu rękę, ale czuje dziwne napięcie między nimi. Zayn wcale za nim nie przepada i dobrze to wiem. Nie wiem czy to przez to co mi robił, czy przez to, że po prostu wyczuł że ten człowiek jest jakiś pojebany. Maks wskazuje nam dłonią na drzwi do jadalni, a ja szybko chwytam dłoń mojego chłopaka i zaciskam na niej jak najmocniejszy uścisk. Chcę czuć się bezpiecznie w domu, a to tylko jest możliwe gdy on tu jest, ponieważ jak coś to uderzy Maksa. Siadamy do stołu, a mój ojczym zajmuje miejsce dokładnie naprzeciw mnie. Moje serce podskakuje do gardła, gdy nagle Luke wskakuje na moje kolana i nieoczekiwanie się do mnie przytula. Puszczam dłoń, której nie puściłam choć na sekundę, ponieważ też chcę owinąć ramiona wokół mojego młodszego braciszka. Jego włosy są bardziej delikatne niż kiedyś, a on najwyraźniej zmienił się od czasu, gdy nie ma mnie w domu. Groźny wzrok Maksa, na mojego chłopaka przyprawia mnie o ciarki, ponieważ czy on zawsze musi być do wszystkiego sceptycznie nastawiony, domyślam się o co mu chodzi. Chodzi mu o mnie. Bo wreszcie ktoś postanowił mnie jemu odebrać. Mam ochotę pokazać mu środkowy palec, ale ciało mojego brata nie pozwala mi tego, ponieważ tak. Tęskniłam za nim jak nigdy.
-Tęskniłem za tobą Suzan, bardzo. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Uśmiecha się i całuje mój policzek. Moje serce łamie się na pół, ponieważ w tym domu chyba naprawdę wszystko się zmieniło i teraz rozumiem o co tak naprawdę chodziło. Wszystkie te kłótnie i wszystko co się tu działo to była moja wina. Gdy odeszłam to się skończyło. A przynajmniej tak mi się wydaje. Gdy mama wchodzi do jadalni, czuje że jest szczęśliwa. Nareszcie jest szczęśliwa i  tym razem nie udaje. Uśmiecham się do Zayna i kamień spada mi z serca, bo on też się przyczynił do tego, że teraz wszystko jest ok. Kiedy kończymy kolację wstaję od stołu i uśmiecham się do wszystkich.
-Ja za chwilę wrócę. Idę na górę do pokoju.
Wychodzę z tego pokoju, ponieważ dusiłam się już. Maks cały czas się na mnie patrzył i myślałam, ze zwariuje. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że jestem z Zaynem i nigdy przy nim mi już nie będzie grozić. Że on zawsze mnie obroni. Nie przeszkadzało mu nawet to, że sam Zayn i mama patrzyli się na niego. Wbiegam po schodach i naprawdę czuje się inaczej, mam nadzieję że nic się nie zmieniło w moim pokoju, ponieważ to i tak dalej jest mój pokój i chyba będę mogła zawsze do niego wrócić. Naciskam na klamkę i popycham delikatnie drewnianą powłokę moich białych drzwi. Uderza we mnie zapach róż, którymi zawsze pachniał mój pokój. Jest posprzątane, jak nigdy. Mój macbook dalej jest na biurku, a łóżko jest idealnie pościelone. Otwieram szafę i wyciągam torbę na laptopa. Rozpinam ją i wkładam do środka najpierw kabel, a później biały prostokąt. Odkładam torbę na łóżko i podchodzę do okna. Kładę dłonie na parapecie i patrzę na oświetlone miasto. Uśmiecham się sama do siebie, ponieważ w ogrodzie nic się nie zmieniło. Nadal stoi w nim to drzewo, po którym nie raz uciekałam. Lampki w ogrodzie świecą się, a ja oddycham głęboko, ponieważ naprawdę tęskniłam za tym miejscem. Mieszkanie Zayna jest inne. Nie ma jak na razie w nim zbyt dużego ciepła rodzinnego. Przesiadujemy w nim tylko my, no i czasami kilka naszych przyjaciół. Słyszę, że ktoś otwiera drzwi i zamyka je za sobą. Nawet nie chce mi się odwracać. Chociaż. Boże, a jeśli to jest Maks i chce mi coś zrobić. Jeśli znowu będzie chciał mnie zgwałcić. Podskakuję kiedy ciepła dłoń ląduje na mojej, a ciało osoby za mną przylega do mnie nie pozostawiając między nami nawet najmniejszej przestrzeni. Kiedy delikatne usta lądują na moim ramieniu, wiem że nie jest to Maks, ponieważ długie włosy łaskoczą mnie po twarzy. Druga z moich dłoni ląduje na włosach mojego chłopaka jeszcze bardziej go pragnąc. Odkąd się kochamy stałam się coraz bardziej zboczona niż wcześniej i z miłą chęcią mogłabym nie wychodzić w ogóle z łóżka. Ale szkoła, zajęcia i inne pierdoły. Kiedy odrywa się ode mnie z moich ust wylatuje cichy jęk, ale wcale nie chcę żeby musiał zaczynać od nowa. Odwracam się w jego stronę i momentalnie wpadam w jego tors mocno się do niego przytulając.
-Czy to było w tym pokoju?
Nie mam siły nawet nic powiedzieć, po prostu czuje jak moje serce łomocze w piersi, a łzy same cisną się do oczu. Delikatnie przytakuje, a on zaczyna gładzić moje włosy. Mocno przytulam się do niego i chcę zapomnieć o tym co było. O tym jak bardzo Maks krzywdził mnie i mamę.
-Przepraszam Suzan, nie powinienem.
-Dlaczego on mi to robił. Chciał coś zyskać. Przecież w końcu każdy wiedział, że znajdę sobie jakiegoś chłopaka choć nie jestem zbyt ładna.
-Dla mnie jesteś idealna.
-Zayn. Tylko dlatego, że kochasz mnie od siedmiu lat.
-Nie tylko dlatego, kochanie.
Całuje czubek mojej głowy, ale ja wcale nie czuje że on jest winny. Po prostu chciał się dowiedzieć. Rozumiem to. Podnoszę głowę do góry i pozostawiam pocałunek na jego szyi. Czuje się niezręcznie gdy do pokoju wchodzi Maks i widzi nas w takiej sytuacji. Dobrze, że jestem mała i nie widzi tego jak jesteśmy ułożeni tylko widzi plecy Zayna.
-Chodź Suz, mamy dla ciebie prezent.
Że co kurwa? Ty masz cokolwiek dla mnie. Ty chuju. Po tylu latach nagle masz coś dla mnie. Mama zawsze coś dawała, ale ty kurwo nigdy. Wychodzę z uścisku z moim chłopakiem i przytakuje głową. Zayn chwyta moją torbę i przewiesza sobie ją przez ramię. Schodzimy na dół, a ja uśmiecham się, ponieważ tak widzę jak Luke trzyma średniej wielkości pudełko, a mama torebkę z prezentem i drugie pudełko.
-Wszystkiego najlepszego córeczko.
-Wszystkiego najlepszego Suzan.
Całują moje policzki, a ja czuje się szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Ale i tak wiem jedno już nigdy nie wrócę do tego popieprzonego domu, ponieważ boje się że będę przeżywać dokładnie ten sam koszmar po raz kolejny.


*jeśli przeczytałeś/aś pozostaw po sobie komentarz nawet ten najmniejszy*

___________________________________
Przepraszam, ale znowu taki krótki. Nie mam jak na razie czasu, ale możliwe że następny będzie już dłuższy. I wgl szczęśliwego nowego roku, żeby wasze wszystkie marzenia się spełniły, nawet te najgłupsze, ponieważ jak to się mówi. Każdy ma takie marzenie, które nie jest możliwe tak teraz do osiągnięcia, ale kiedyś naprawdę może się zdarzyć.

Lots of Love,

Rose
xx


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz