-Mamo dlaczego pozwalasz się tak traktować?
Złapałam jej dłoń, gdy siedziałyśmy na łóżku, a ona zalewała się łzami.
-Kocham go. Nie potrafię się z nim rozstać.
Przytuliła się do mnie i mocno ściskała.
Szkoda, że nie ma tutaj taty.
Pomógłby nam w jakiś sposób.
Nie dopuściłby, żebyśmy cierpiały.
Nigdy, ale to przenigdy nie pozwoliłby Maksowi wkroczyć do naszego życia.
Usłyszałyśmy jak drzwi uderzają hukiem o framugę.
-Schowaj się! Nie pozwól żeby cię znalazł-wyszeptała.
Skinęłam głową i pobiegłam do swojego pokoju, zamykając drzwi na zamek, choć wiedziałam, że to i tak nigdy nie pomoże. Gdy usłyszałam pierwszy krzyk mamy zatkałam palcami uszy, nie chciałam słyszeć jak cierpi. Nienawidziłam momentów, gdy płakała. Starałam się przenieść w inne miejsce, w czas dzieciństwa, przed wypadkiem taty. Nie dałam rady, ponieważ jej krzyki były cholernie przenikliwe. Nagle zaczął pukać do moich drzwi, przerażona złapałam telefon z szafki nocnej i otwarłam okno. Wiedziałam jak zejść, ponieważ nie raz wymykałam się niezauważalnie z domu. Zjechałam po twardej i wilgotnej korze drzewnej i biegłam ile sił miałam w nogach. Usłyszałam jak krzyczy z mojego okna, ale całkowicie nie przeraziłam się. Najważniejsze było to abym nie spojrzała do tyłu i nie przestawała biec. Mój oddech stawał się coraz cięższy, a ja powoli opadałam z sił. Moje oczy były całe we łzach, a mój makijaż był rozmazany. Wiedziałam gdzie biegnę, chciałam dostać się jak najszybciej do taty. Gdy wleciałam za bramę cmentarza uspokoiłam się, a mój oddech powoli zaczynał się stabilizować. Usiadłam na ławce przy grobie taty, gdy dostałam wiadomość.
Mama ♥: Suzan, nie wracaj do domu. Zatrzymaj się u jakiejś koleżanki, albo nie wiem. Tylko nie wracaj. Jest na ciebie cholernie wściekły. Proszę.
Suzan: Dobrze, mamo nie pozwól żeby zrobił z tobą coś gorszego niż wcześniej. Kocham cię.
Niestety, nie dostałam odpowiedzi na tą wiadomość, ale wiedziałam, że ona też mnie kocha. Spojrzałam na swoje ręce, które były w fioletowych, podskórnych wylewach krwi. Moje łzy zaczęły ze zniewalającą szybkością gromadzić się w moich oczach.
Dlaczego nas do kurwy zostawiłeś?
Zawsze mówiłeś mi, że będziemy razem.
A teraz.Mama przeżywa koszmar, zresztą tak jak ja.
Znienawidziłam cię od tamtego dnia, gdy pojawił się w naszym życiu.
Wszystko się zmieniło, mama stała się inna niż była.
Jest zastraszana, a my z Lukiem musimy na to wszystko patrzeć.
Nie możemy nic na to poradzić.
Jeżeli kiedykolwiek nas kochałeś to, spraw żebyśmy znowu byli szczęśliwi.
Spraw aby w naszych sercach znowu zagościła radość i spokój.
Moje myśli były cholernie dziwne, z jednej strony kochałam go tak mocno, że potrafiłabym zrobić wszystko aby wrócił, a z drugiej strony znienawidziłam go za to, że zostawił nas z tym wszystkim same. W domu rozpętało się przez jego śmierć piekło. Czułam jego obecność przy mnie, chciałam aby teraz tak po prostu mnie przytulił i wyszeptał do mojego ucha 'Kociaczku, już jest wszystko dobrze, jestem z tobą kochanie' tak jak zawsze to robił kiedy miałam koszmar. Luke nie przeżył śmierci taty tak jak ja, bo to ja byłam cholernie mocno z nim zżyta, to on przychodził do mojej szkoły na wszystkie wywiadówki. Po drugie on nie za bardzo rozumiał powagę sytuacji, myślał że tata tak po prostu wyjechał i nigdy nie wróci. Miał wtedy pięć lat i chorował przewlekle na zapalenie płuc. Gdy pojawił się Maks, to on stał się jego tatą. Myślał, że nasz prawdziwy ojciec, wrócił z długiej podróży i postanowił zostać z nami na zawsze. Niestety, mój brat jest po jego stronie, ponieważ Maks rozpieszcza go różnymi prezentami i chwali za każdą rzecz którą zrobi, przeciwnie jest ze mną i mamą. Nie zależnie czy dostanę dobra, czy złą ocenę ze sprawdzianu, to i tak nie zostanę pochwalona. Będzie kolejny powód do wyżywania się na mnie. Pamiętam jak wyjechałam do dziadków na weekend, nigdy nie lubiłam do nich jeździć. Nie to, że są starzy, tylko prawie cały czas się kłócą. Ale uświadomiłam sobie dopiero tam, że życie bez niego byłoby o wiele lepsze. U dziadków, nikt nie podniósł na mnie ręki. Czułam się potrzebna i kochana jak nigdy. Pomagałam babci w obowiązkach domowych, a ona mi za nauką. Była dokładnie taka jak tata. Troskliwa, opiekuńcza i niczego jej nie brakowało. Potrafiła postraszyć chłopaków, którzy przychodzili po mnie na jakieś ognisko, czy nawet do kina. Była moją kochaną "Nanny". Hmm..Pewnie myślisz dlaczego "Nanny". Odpowiem ci na na to pytanie. To było moje pierwsze słowo skierowane do babci i tak to pozostawiłam.
-Tato, tak bardzo cię kocham-wyszeptałam z siebie.
Przyłożyłam rękę do płyty grobu i uśmiechnęłam się.
-Wiem, że jesteś ze mną, ale tak bardzo mi ciebie brakuje.
Nagle usłyszałam za sobą szmery. Nie wiedziałam co się dzieje. Szybko poderwałam się z ławki i zarzucając kaptur na głowę wyszłam za bramę cmentarza. Teraz nie wiedziałam gdzie mam iść, nie wiedziałam co mam robić. Dzisiaj Ally, Sam i Johannah pojechały z rodzicami w góry (też miałam jechać, ale Maks się nie zgodził). Poszłam do pobliskiego parku i usiadłam na ławce pod drzewem. Przyciągnęłam swoje kolana do klatki piersiowej i wsadziłam głowę w moje uda.
-Cześć. Czy nie jest trochę za późno, żebyś siedziała tutaj sama?
Nagle usłyszałam ciepły głos, podniosłam głowę i zobaczyłam wysokiego mulata z ciemnymi włosami i dużą ilością tatuaży. Wiedziałam jak obchodzić się z takimi.
-No ciebie, też raczej nie powinno tutaj być.
Usiadł obok mnie, a jego ciało oblewało tylko światło latarni.
-Jestem Zayn. Zayn Malik. Miło mi-podał mi rękę.
Kurwa co za kretyn, nie daje za wygraną. Nie chciałam wyjść na idiotkę, więc także podałam mu rękę, ale nie powiedziałam jak się nazywam.
Czego ty kurwa ode mnie chcesz?
Nie mam pieniędzy, nic nie zabrałam z domu.
Mam tylko mojego smartphone'a jeśli chcesz, ale nic poza tym.
-A ty?-zapytał patrząc na mnie.
-Co ja?-odpowiedziałam mu pytaniem.
Byłam z siebie dumna i z tego jak zaczyna marnieć w głosie. Po chwili usłyszałam jak śmieje się sam do siebie.
-Jak masz na imię?
Nie wiem dlaczego, ale złamałam się.
-Jestem Suzanne. Suzanne Young.
Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, ponieważ robił głupie miny.
-No co?-zapytał.
-Proszę, przestań, to jest śmieszne, ale kiedyś zostanie ci taka twarz.
-Możesz powiedzieć mi, co tak młoda i ładna dziewczyna robi sama w parku o tej godzinie?
-Uciekłam z domu, no bo ja.. dobra nie ważne, możemy skończyć ten temat?-zapytałam, czując że zaraz wybuchnę nieopanowanym atakiem płaczu.
-Czy ktoś cię bije?-zapytał i spojrzał na moje ręce i nogi.
-Nie, nie. Dlaczego tak myślisz?
Wiem, że zadałam głupie pytanie retoryczne, ponieważ było widać, że jestem ofiarą przemocy domowej. Szybko pociągnęłam za rękawy bluzy, aż po same nadgarstki, ale on zauważył cięcia i zmarszczył nos. Pokręcił głową i spojrzał na moją kostkę. Był na niej tatuaż, który znaczył dla mnie bardzo wiele. Była to data śmierci taty. Dzień w którym zostawił nas bez żadnego pożegnania. Wstał z ławki i stał przez chwilę nade mną.
Zayn Pov
-Jak masz na imię?
Po krótkiej chwili milczenia odezwała się.
-Jestem Suzanne. Suzanne Young.
Chciałem ją rozbawić, bo widziałem że jest smutna. Zacząłem robić głupie miny, żeby choć na chwilę zobaczyć jej uśmiech.
-No co?
Spojrzałem na nią miną 'Co do kurwy? Próbuję cię rozweselić"
-Proszę, przestań, to jest śmieszne, ale kiedyś zostanie ci taka twarz.
-Możesz powiedzieć mi, co tak młoda i ładna dziewczyna robi sama w parku o tej godzinie?
-Uciekłam z domu, no bo ja.. dobra nie ważne, możemy skończyć ten temat?
Słyszałem jak jej głos się załamuje i naprawdę nie chciała o tym rozmawiać, musiało być to dla niej najwyraźniej trudne.
-Czy ktoś cię bije?-zapytałem.
Mój wzrok spadł na jej posiniaczone nogi i ręce.
-Nie, nie. Dlaczego tak myślisz?
Czy ty dziewczyno myślisz, że jestem ślepy.
Przecież widzę zmiany na twoim ciele.
I nie udawaj, że jest inaczej.
Szybko chwyciła końcówki bluzy i pociągnęła je do nadgarstków, bojąc się że coś zauważę. I tak zauważyłem. Zobaczyłem cięcia na jej rękach. Zmarszczyłem nos, bo jak tak młoda i fajna dziewczyna, może aż tak cholernie się krzywdzić? Ona nie zasługuje na takie traktowanie. Spojrzałem na jej kostkę, widniał na niej tatuaż, nie chciałem się pytać czy jest znaczący bo widać że nie chce ze mną rozmawiać. Wstałem z ławki i patrzyłem na nią.
-Chodź
Wypowiedziałem te słowa i wyciągnąłem rękę w jej stronę.
-Ale gdzie?
-No kurwa, po prostu chodź, nic ci nie zrobię.
Rozglądnąłem się po parku i po chwili poczułem lodowate ręce na mojej dłoni. Zaufała mi.
*jeśli przeczytałeś/aś-zostaw komentarz nawet ten najmniejszy*
cudo
OdpowiedzUsuńBoszggo ;33 Nie wiem, kto zrezygnowałby z czytania tego blogga ;**
OdpowiedzUsuńkiedy next
OdpowiedzUsuń