niedziela, 18 maja 2014

Louis cz.34

-Mam dla państwa wiadomość. Jest bardzo zła-mówił bardzo poważnie.
-Tak?-zapytałam.
-Jeśli się pani nie poprawi, zostanie pani do końca ciąży tutaj-powiedział.
-Jak to do końca? Przecież ja muszę się zajmować dziećmi-popatrzyłam na niego, a później na Louis'a.
-Niech się pani nie denerwuje-odpowiedział-jeśli wszystko się ustatkuje to obiecuje, że od razu wypiszę panią ze szpitala-uśmiechnął się. Gdy wychodził poczułam okropny ból, ale to nie był żaden tam ból przez dzieci, tylko po prostu.
-Kochanie wszystko będzie dobrze-wyszeptał i złapał moją rękę.
-Louis my nie możemy być razem-kilka łez spłynęło po moim policzku-ja sprowadzam tylko problemy.
-Nie mów tak, przecież cię kocham-powiedział i coraz mocniej ściskał moją dłoń.
-Posłuchaj znajdź sobie inną, która nie będzie miała tyle problemów z sobą jak ja-powiedziałam i pogładziłam jego twarz-uwierz mi tak będzie dla nas lepiej. Kocham cię ale nie chcę ciągnąć tego dalej. Przeze mnie musisz opuszczać pracę. Po co w ogóle przyszłam pilnować twoich dzieci. Gdyby nie to wszystko potoczyłoby się inaczej. Ty nie musiałbyś cierpieć i na zawsze mieć tej rany zadanej przez James'a- nawet nie pozwoliłam dojść mu do słowa, a widziałam że chcę coś powiedzieć.
-Dominika skąd wiesz co będzie dla mnie lepsze? Wybrałem ciebie nie jakąś inną. No faktycznie na początku zdarzyło mi się spać z innymi, ale teraz wiem, że to ciebie tak naprawdę kocham, to dzięki tobie czuje się szczęśliwy- popatrzył na mnie i uśmiechnął się.
-Louis wyjdź już. Nie chcę cię oglądać. Znajdź sobie jakąś inną i bądź z nią szczęśliwy. Twoje dzieci i tak szybko o mnie zapomną-niemalże krzyknęłam.
-Jesteś pierwszą osobą od śmierci Eleanor, którą tak bardzo pokochałem. Pamiętaj o tym-wstał z krzesła-Theo i Gemma nigdy do nikogo nie mówili mamo oprócz El. Oni cię naprawdę kochają, a ty masz to w dupie. Najważniejsza jesteś ty! Zastanów się co robisz. Możesz mnie naprawdę stracić-zatrzasnął za sobą drzwi. Nie wiedziałam co mnie opętało, ale naprawdę chciałam żeby był z kimś innym. Będę tęsknić za nimi wszystkimi, kocham ich ale nie chcę żeby moje życie polegało na tym, że on będzie tutaj przyjeżdżał bo ja sobie jestem tylko w szpitalu. Chciałabym żeby teraz rodzice byli przy mnie i wspierali w tych chwilach. Chciałabym przeprosić dzieci że bez powodu weszłam w ich życie. Obwiniam się za śmierć Eleanor, nawet nie wiem dlaczego. Przecież gdyby ona nie umarła, nigdy bym nie zajmowała się dzieciakami. To wszystko było zapisane na górze. Gdybym się nie urodziła nie byłoby tych problemów. Nie przechodziłabym tego wszystkiego. Ciąży z moim własnym kuzynem, odwyku, jednej ciąży z Louis'em zresztą nieudanej przez mój wypadek, drugiej ciąży która także jest zagrożona. Nosze te dzieci ponad dwa miesiące, a już sprawiają mi wiele kłopotów. Ciężko zwlekłam się z łóżka i poszłam do toalety. Moja rana po operacji nogi nadal była strasznie widoczna. Wiem, że Louis kochał każdy skrawek mojego ciała, nawet tam gdzie się cięłam i po różnych operacjach. Teraz ta rana wydawała mi się dużo większa i bardziej czerwona. Stanęłam bokiem do wielkiego lustra w łazience i gładziłam brzuch. Co chwile nowe łzy pojawiały się w moich oczach i spadały na zimną podłogę.Gdy weszłam do sali zobaczyłam wściekłą Julkę.
-Co ty do cholery mu zrobiłaś?-zapytała i popatrzyła na mnie.
-Powiedziałam mu tylko żeby znalazł sobie inną i ułożył sobie z nią życie-zaśmiałam się i usiadłam na łóżku.
-Powiedział mi żebym wypie*dalała z tego domu, bo nie jestem jego rodziną i nigdy nie będę-po chwili dołączyła do mnie. Objęła mnie i gładziła moje włosy-co ci odwaliło? Nigdy taka nie byłaś.
-No bo to ja wszystkie te problemy na niego sprowadzam. Gdyby nie ja to byłby szczęśliwy-powiedziałam i płakałam.
-On jest szczęśliwy. On cię naprawdę kocha- uśmiechnęła się i pocałowała mnie w czoło.

*miesiąc później*
Dzisiaj był dzień, kiedy mieli mnie wypisywać ze szpitala. Przez ten czas nie miałam w ogóle kontaktu z Louis'em i powoli zaczynało mi go brakować. Z tego co powiedziała mi Julka są teraz w trasie w Japonii. Theo i Gemma odwiedzali mnie regularnie. Zrobiłabym wielki błąd gdybym ich opuściła bo naprawdę mnie kochają. Czułam się coraz lepiej, coraz więcej sił do mnie wracało. Dużo osób przyjechało po mnie do szpitala. Rozpoczynając na mojej siostrze, a kończąc na Callum'ie. Było mi cholernie przykro kiedy nie zobaczyłam w tym tłumie Louis'a. Teraz już wszyscy wiedzieli o mojej ciąży. Weszliśmy do domu i nagle dostałam jakiegoś napadu.
-Zostawcie mnie samą! Mają zostać tylko dzieci, a wy wszyscy wychodźcie!-zaczęłam krzyczeć.
-Córeczko co ci się dzieje?-zapytał mój tata.
-Zostawcie mnie! Wyjdźcie! Nie rozumiecie?-popatrzyłam na nich z zapłakanymi oczami. Po chwili pomieszczenie opustoszało, zostałam tylko ja, dzieci i moje problemy.
-Mamusiu nie płacz-Gemma złapała mnie za rękę i uśmiechnęła się.
-Kiedy wróci tatuś?-zapytał Theo.
-Nie wiem kiedy wróci. Nie wiem czy w ogóle wróci-odpowiedziałam i przytuliłam ich oboje. Tak strasznie teraz mi go brakowało, tak bardzo chciałam go przytulić. Teraz zauważyłam że popełniłam cholerny błąd mówiąc do niego żeby znalazł sobie kogoś innego, bo ja jestem tylko przeszkodą na jego drodze i że nigdy nie będzie ze mną szczęśliwy, choć dobrze wiedziałam, że jest szczęśliwy i mnie kocha. Chciałabym poczuć jego zapach.
-Czy wy z tatusiem się pokłóciliście?-zapytała mała.
-Tak. Ale nie ważne. Kocham was i nie pozwolę wam odejść-wypowiedziałam te słowa i sięgnęłam po telefon. Przez chwile zastanawiałam się czy należy do niego dzwonić. Ale jak patrzyłam na smutne miny Gemmy i Theo, jednak postanowiłam to zrobić. Wykręciłam numer, usłyszałam kilka głuchych sygnałów i nagle...


Więcej w kolejnej części ;)
Dziękuje za nawet zwykły komentarz typu:
"CZYTAM""NEXT""PODOBA MI SIĘ"
Tyle wystarczy. ;)
Jest już następny Chapter na drugim blogu.
Serdecznie was zapraszam, mam
nadzieję że się spodoba.
Jeśli możecie zostawcie komentarze :))
Chapter 8



~Tomlinson'owa

12 komentarzy: