niedziela, 2 marca 2014

Louis cz.14

-Ja ciebie też-pocałowałam go. Po chwili siedziałam na nim i cały czas się całowaliśmy. Włożył rękę pod moją sukienkę i gładził moje ciało. Nagle złapał się za miejsce gdzie miał ranę i zasyczał-Louis co się dzieje?-zapytałam schodząc z niego.
-Nic. To tylko szwy mnie ciągną-powiedział, masując delikatnie to miejsce i uśmiechając się,czułam że go cholernie boli ale zgrywał przy mnie twardziela.
-Może ja lepiej zawołam lekarza?-zapytałam wstając z krzesła.
-Kochanie już wszystko dobrze-złapał mnie za dłoń i ją pogładził.
-Ale przecież widzę że cię boli. Proszę nie udawaj-uśmiechnęłam się i popatrzyłam na niego. Stałam tak dobre pięć minut nie odzywaliśmy się do siebie tylko patrzyliśmy. W końcu mocniej mnie pociągnął w swoją stronę-Louie ja już kotku idę-pocałowałam go w czoło i przejechałam swoją ręką po jego grzywce.
-Proszę, zostań tej nocy myszko-powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
-Ale przecież cię nie zostawię, pojadę i jutro wrócę-uśmiechnęłam się i popatrzyłam w jego zielone tęczówki, które teraz po tych wszystkich lekach były tak cholernie niewyraźne, że myślałam że on umiera-kocham cię Lou, ale idę.
-Nie! Proszę zostań-pocałował mnie-chcę się tej nocy do ciebie przytulić-przejechał swoim kciukiem po moich spierzchniętych ustach które wcześniej delikatnie musnął swoimi. Bez zastanowienia usiadłam na krześle i gładziłam jego dłoń. Był taki biedny. Gdyby nie ja, nie miałby tylu problemów, nie leżałby teraz w szpitalu.
-Louis ja chcę odejść-powiedziałam i poroniłam pierwszą łzę.
-Zostań ze mną-uśmiechnął się.
-Ale nie chodzi o to. Zostanę dzisiaj z tobą-powiedziałam i wzmocniłam swój uścisk jakbym bała się że za chwilę odejdzie ode mnie.
-To kotku o co chodzi?-powiedział i poprawił kosmyk włosów spadających mi na czoło.
-Chcę odejść na zawsze-popatrzyłam na niego.
-Dlaczego chcesz mi to zrobić?-poronił pierwszą łzę.
-Kocham cię Lou. Ale nie chcę żebyś wiecznie był narażony na to wszystko. Masz dzieci, tworzysz wspaniałą rodzinę z nimi, a ja nigdy nie zastąpię Eleanor. Była kobietą z twoich marzeń, była idealna, figurę miała śliczną, była wyjątkowa i to z nią masz dzieci-powiedziałam i otarłam jego łzę.
-Masz rację była wyjątkową kobietą w moim życiu, ale ty też jesteś. Dzięki tobie zrezygnowałem z panienek. Dzieci przestały się mnie bać. Nauczyłem się od nowa kochać-uśmiechnął się do mnie i zwiększył swój uścisk, jakby bał się że chcę uciec. Wyczułam to.
-Nie bój się nie ucieknę. Jeszcze nie teraz-powiedziałam z uśmiechem- popatrz na mnie. Jestem brzydka, ważę 47 kilo przy wzroście 1.76 uważasz że to normalne? Popatrz na moją twarz. Nie zasługuję na ciebie. Ty jesteś piękny, zdrowy. A ja wychudzona, nie lubię jeść i nie jestem zbyt ładna-gładziłam swoim kciukiem jego dłoń.
-Jesteś wyjęta jakby z moich snów. Jesteś spełnieniem moich marzeń. Może i nie zastąpisz mi El, ale będę kochał cię równo mocno- powiedział i pociągnął mnie w jego stronę.

*oczami Louis'a*
Nie chcę żeby odchodziła. Chce żeby została ze mną już na zawsze. Musimy poważnie porozmawiać i to bardzo poważnie.
-Myślisz, że jestem z tobą z litości?-zapytałem patrząc na nią, próbowałem udawać nie wzruszonego, ale tyle emocji było we mnie, ale starałem się przy niej nie płakać.
-Ale pomyśl. Znajdziesz sobie lepszą. Naprawdę chcę odejść i proszę nie zatrzymuj mnie-odpowiedziała całując moją dłoń.
-Dobrze twój wybór. Ale pamiętaj zawszę będę na ciebie czekał. Kocham tylko ciebie-pogładziłem jej ciemno brązowe włosy, które były po prostu piękne.
-Zobaczysz odejdę, zapomnisz o mnie. To wszystko pryśnie, ja odejdę, a twój świat zmieni się na...-przerwała.
-Hmmm... na gorsze-odpowiedziałem bardzo poważnie.
-Dobra nie gadaj takich głupot. Za kilka dni cię wypiszą. Pomieszkam z wami kilka dni i wyjeżdżam do Mullingar, wrócić do starej rzeczywistości-popatrzyła na mnie bardzo smutnym wzrokiem, pierwszy raz widziałem u niej takie jasne tęczówki. Nie były takie jak zwykle, czyli zielone, ale blado zielone.
-Kochanie wszystko dobrze?-zadałem to pytanie kiedy zauważyłem, że powoli puszcza moją ręką.
-Zaraz przejdzie-uśmiechnęła się i złapała za brzuch.
-Jadłaś coś dzisiaj?-zapytałem zrywając się z miejsca. Nie obchodziło mnie teraz jak cholernie szwy mnie ciągną, tylko to żeby mojej ukochanej jeśli mogłem ją tak nazwać się nic nie stało.
-Mhm..-wymruczała, chociaż widziałem w jej oczach że kłamie.
-Zadzwonię do mamy i się dowiem czy jadłaś-powiedziałem i sięgnąłem po swój telefon.
-Nie! Dobra nic nie jadłam! I nie zamierzam jeść, nie jestem głodna-odpowiedziała i nagle jakby wszystko jej przeszło. Położyła się obok mnie, a ja objąłem ją ramieniem. Leżała i robiła kółka na mojej szpitalnej koszuli. Jej głowa była na moim torsie. Czułem, że jest coraz więcej mokrych plam. Płakała? Tak płakała, a mnie to cholernie bolało. Nie chciałem tego. Jeździłem swoją dłonią po jej ręce. Nie chciałem na siłę jej całować, chciałem zostawić ją z jej myślami samą. Kochałem ją, ale chciała odejść, nie będę jej zatrzymywał, chociaż zawszę będę walczył. Jest dla mnie zbyt ważna. Spojrzałem na zegar nad drzwiami była już 20:00, przeleżeliśmy tu około czterech godzin w ciszy. Nagle przestała się ruszać, ale oddychała. Moja kruszynka zasnęła. Teraz mogłem się jej przyglądać. Może faktycznie była zbyt chuda, nogi miała ja patyczki, każda jej kość była widoczna, ale za to ją pokochałem. Taką jaka jest. Jakby była gruba także bym ją pokochał, ale właśnie było na odwrót. Chciałem być przy niej na zawsze, ale niestety się nie udało. Chcę odejść, a więc odejdzie. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem, obudziłem się ale jej nie było już koło mnie. Sięgnąłem po telefon i miałem już zadzwonić, ale nagle od sali weszła moja ukochana.
-Nie bój się nie uciekłam-powiedziała zamykając drzwi.
-Wyglądasz prześlicznie-uśmiechnąłem się na jej widok. Była naprawdę ślicznie ubrana, miała na sobie śnieżnobiałą marynarkę, morską koszulę i morskie spodnie.
-Przestań-odpowiedziała-idę dzisiaj kupić bilety na samolot-usiadła na krześle obok.
-Naprawdę chcesz nas zostawić?-zapytałem łapiąc jej dłoń.
-Może nie na zawsze, może kiedyś wrócę-uśmiechnęła się-a teraz przepraszam cię ale już idę-wstała-do zobaczenia-pocałowała mój policzek.
-Do zobaczenia kochanie-uśmiechnąłem się i patrzyłem jak znika mi z oczu.

*moimi oczami*
Usiadłam na krześle w korytarzu i zaczęłam płakać. Naprawdę nie chcę go zostawić, ale też nie chcę być z nim dalej. Sama nie wiem czego chcę, wolę wyjechać i zastanowić się nad tym wszystkim. Może tylko wyjadę na tydzień, pobędę trochę z Horan'em który wyjechał od razu po wizycie u Louis'a. Moja rodzina będzie szczęśliwa jeśli przyjadę.


*dwa tygodnie później*
Dzisiaj nadchodził dzień pożegnania. Dzieciaki były przekonane że wyjeżdżam bo moja mama jest chora. Pożegnałam się już z  nimi. Teraz została najgorsza chwila, musiałam go pożegnać. Chłopaka który mnie obronił przed dostaniem kulki. Wskoczył by za mną w ogień.
-Może cię jednak odwiozę?-zapytał biorąc jedną z moich walizek i wyprowadzając na pole.
-Nie pojadę swoim-odpowiedziałam pakując. Nagle poczułam jak obejmuje mnie od tyłu.
-Będę tęsknił-odpowiedział i odwrócił mnie w swoją stronę.
-Nie chcę takiego pożegnania-powiedziałam płacząc.
-A jakie chcesz?-zadał mi pytanie i otarł łzy.
-Takie-odpowiedziałam i zaczęłam go całować.
-Wrócisz jeszcze?-zapytał odrywając się ode mnie.
-Nie wiem, jeszcze zobaczę-odpowiedziałam, nie lubiłam długich pożegnań więc wyrwałam się. On zamknął bagażnik, a ja wsiadłam za kierownicę. Wyjechałam na ulicę. Chłopak z dziećmi stał i machał, a ja starałam się spokojnie to odwzajemniać. Zaczęli się oddalać, aż wreszcie zniknęli mi z oczu. Wysiadłam na parkingu przy lotnisku, zabrałam walizki i poszłam w stronę odpraw. Wsiadłam w samolot i już pół godziny później byłam w Mullingar. Ahh. Stare dobre Mullingar, tak cholernie tęskniłam za tą wiochą. Na korytarzu czekał na mnie komitet powitalny. Był Niall, ciocia, wujek, Greg, mama, tata i oczywiście Julia. Jak ja za nimi cholernie tęskniłam, z wszystkimi gorąco się przywitałam. To Niall zaproponował żebym przyjechała więc pojechałam do niego do domu.
-I jak tam stęskniłaś się za nami?-zapytał łapiąc moją rękę.
-Oczywiście, że tak. Mój ty kochany kuzynie-mocno się w niego wtuliłam.
-A jak tam Louis?-zapytał gładząc moje włosy.
-Już wszystko spoko-uśmiechnęłam się i popatrzyłam w jego oczy. Poprawił kosmyk moich włosów i przejechał swoją dłonią po moim policzku.
-Niall co ty robisz?-zapytałam patrząc na niego.
-Już dawno chciałem to zrobić-odpowiedział..

Więcej w kolejnej części ;)
Dziękuje za nawet zwykły komentarz typu:
"CZYTAM"
"NEXT"
"PODOBA MI SIĘ"
Tyle wystarczy. ;)
Chcę się dowiedzieć ile osób to tak
naprawdę czyta <3

~Tomlinson'owa

15 komentarzy:

  1. o kudźwa ciekawie się zapowiada :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Już nie moge się doczekać ! :3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie wierzę. Czy on ten no, to co ja myślę? :o
    Nie mogę się doczekać, Boże. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na next'a ♥
    Super ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne <3
    Ale zabiję cię za przerwanie w takim momencie! ^^
    Czekam na next ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeny boskie ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. DALEJ SZYBKO DALEJ! *.* Proszę wstaw nexta jak najszybciej! ♥♥ Aghh kocham twoje imaginy, te wszystkie 14 części!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja pindole ty zawsze tak konczysz ale teraz to przesadzilas!!! Oni no wiesz ten teges będą ??

    OdpowiedzUsuń
  9. świetne <3333 ale czego w tym momencie przerwałaś??!! :D nie mogę się doczekać następnego :) naprawdę świetnie piszesz <3 :*

    OdpowiedzUsuń