czwartek, 27 lutego 2014

Louis cz.13

-Dobra dzieciaki, zostawmy ich samych, może pójdziemy na lody?-zapytała mama Louis'a.
-Dobrze-odpowiedzieli zgodnie i poszli z babcią. Siedzieliśmy razem, lecz nagle coś zaczęło się dziać, brunet zaczął tracić siły.
-Ja umieram-wyszeptał-pamiętaj że cię kochałem-nagle chłopak tak jakby zasnął.
-Louis!-krzyknęłam i usłyszałam tylko długi ciągnący się dźwięk. Nagle przybiegli lekarze.
-Zatrzymanie akcji serca-krzyczał-proszę wyjść-powiedział do mnie.
-Muszę przy tym być-zaczęłam płakać, nagle podszedł do mnie jeden z nich i pociągnął za rękę-nie proszę mnie tu zostawić, muszę być przy nim.Louis!-krzyczałam i zalewałam się łzami. Lekarz posadził mnie na krześle i usiadł obok mnie.
-Proszę pani, wszystko będzie dobrze-powiedział i uśmiechnął się.
-Ale on już umarł, słyszałam ten dźwięk-mówiłam i dalej płakałam.
-To tylko zatrzymanie akcji serca, dużo razy mieliśmy podobne przypadki-powiedział i pogładził moje kolano-musi być pani silna dla narzeczonego-znów się uśmiechnął, nie wiem dlaczego ale go przytuliłam.
-Proszę uratujcie go-powiedziałam i mocno go ścisnęłam.
-Zrobimy wszystko co w naszej mocy, niech pani będzie dobrej myśli-poszedł do sali. Nagle widziałam sylwetki czterech osób, jedna była mi dość znana, był to mój kuzyn.Podbiegłam do niego i mocno się do niego wtuliłam. Nie zwrócili nawet początkowo uwagi na to że mam liczne siniaki i zadrapania.
-Co z nim?-zapytał kędzierzawy, znałam go ale nie mogłam przypomnieć sobie imienia. Nie odpowiedziałam tylko mocno wtulałam się w mojego kuzyna żeby zapomnieć o wszystkim.
-Poczekajcie chwile-powiedział Niall. Usiedliśmy na krzesłach przed salą Louis'a, a ja zaczęłam się uspokajać. Coraz mniej łez spływało mi po policzkach. Ta chwila trwała wieczność, ale nagle lekarze wyszli z pokoju. Wszyscy poderwaliśmy się z krzeseł.
-Co z nim?-zapytałam przerażona.
-No...-lekarz był zdenerwowany-niestety.
-Nie, nie!-mówiłam szeptem.
-Będzie musiała pani jeszcze wytrzymać z narzeczonym, bo ma strasznie silny organizm-uśmiechnął się.
-Boże dziękuje-przytuliłam lekarza.
-To nasza praca, ratujemy ludzkie życie-uśmiechnął się.
-Możemy do niego wejść?-zapytałam odwzajemniając jego uśmiech.
-Niech na razie pani tylko wejdzie. Jak się wybudzi to wszyscy wejdziecie.
-Dobrze-uśmiechnęłam się i poszłam. Zobaczyłam jak Louis leży bezradnie, ale teraz aparatura działała już poprawnie. Moja głowa opadła na jego ciało i płakałam. Ściskałam jego rękę i bawiłam się jego palcami. Nagle poczułam coś ciepłego na głowie. Wstałam, mój brunet już był przytomny.
-Chciałeś mnie zostawić?-zapytałam dalej płacząc.
-Nie nigdy. Nie chciałem żebyś płakała-powiedział i pogładził moją twarz.
-Proszę. Chcę żebyś był ze mną na zawsze-odpowiedziałam i pocałowałam go.
-Dobrze-uśmiechnął się.
-Właśnie, masz gości-poszłam otworzyć drzwi i wpuściłam chłopaków.
-Po co oni tu są? Patrz w jakim jestem stanie-powiedział.
-W jakim Lou? Jakim?-zapytał Liam.
-Wyglądasz jak zwykle-powiedział Harry.
-Aha, czyli nawet w normalne dni tak okropnie wyglądam?-zapytał. Nie otrzymał odpowiedzi. Nagle zaczęli zadawać mi mnóstwo pytań, usłyszałam tylko pierwsze było od tego muzułmanina miał chyba na imię Zack albo Zayn, nigdy nie interesowało mnie towarzystwo mojego kuzyna.
-Moment opowiadajcie co się stało?-zapytał-ale od początku-dodał po chwili.
-Ale co mamy wam mówić?-zapytałam już zapłakanymi oczami. Horan podbiegł do mnie i kucnął.
-To sprawka James'a?-zapytał łapiąc mnie za ręce.
-Tak-powiedziałam i wtuliłam się w niego-zamknął mnie u siebie w mieszkaniu i codziennie mnie bił-mówiłam.
-I jeszcze ją zgwałcił-dopowiedział Louis.
-Kochanie, przepraszam że mnie wtedy nie było-przytulił mnie-przepraszam że mnie zabrakło-pogładził moje włosy.
-Niall, ale Louis był-uśmiechnęłam się i popatrzyłam mu w oczy.
Siedzieliśmy jeszcze dość długo z brunetem, ale po chwili wszyscy zaczęliśmy się rozchodzić, ja poszłam do domu, przebrałam się i wróciłam.

*tydzień później*
Tym razem Louis nie pozwolił mi spać w szpitalu i wygonił mnie do domu. Naprawdę brakowało mi go tej nocy, zresztą jak każdej kiedy go nie było. Szybko przebrałam się w to, zjadłam śniadanie i poszłam do szpitala. Coraz bardziej byłam wykończona, coraz częściej kręciło mi się w głowie. Gdy weszłam do sali, nikogo nie było, pomieszczenie było puste i posprzątane. W mojej głowie roiło się od najgorszych myśli, Louis umarł? Jak on mógł mi to zrobić? Wybiegłam na korytarz wpadając na lekarza prowadzącego mojego chłopaka.
-Gdzie on jest?-zapytałam ciężko przełykając ślinę.
-Niech się pani nie denerwuje, przenieśliśmy go już z intensywnej terapii na zwykłą salę, bo dobrze się czuję, a po drugie nie było potrzeby aby dalej go tam trzymać-uśmiechnął się-proszę iść korytarzem w prawo, później w lewo, windą lub schodami na drugie piętro i zapytać się w recepcji o salę 215-nawet nie zastanawiając się pobiegłam w tamtą stronę. Szybko znalazłam to pomieszczenie i zauważyłam siedzącego na łóżku Louis'a, chyba chciał gdzieś wyjść.
-Dlaczego płakałaś?-zapytał i podszedł do mnie.
-Myślałam, że ty już nie żyjesz-zmęczona opadłam na jego łóżko szpitalne.
-Nie pozwoliłbym cię skrzywdzić-usiadł obok mnie i pocałował we włosy.
-Gdzieś miałeś wyjść,tak?-zapytałam uśmiechając się.
-No do toalety-odpowiedział.
-No to idź kochanie ja zaczekam-poczochrałam jego włosy i uśmiechnęłam się. Po chwili wyszedł. Położyłam się na łóżku i zaczęłam się trochę uspokajać. Kurcze wreszcie nasze życie się ułoży, jesteśmy na dobrej drodze. Po jakiś dziesięciu minutach wrócił. Położył się obok mnie i zaczęliśmy się przytulać.
-Mogę zostać z tobą tej nocy, proszę?-zapytałam patrząc na niego.
-Ale po co?-zapytał i gładził moje włosy.
-No wiem, że to nie miejsce. Ale wiesz co bym chciała-uśmiechnęłam się.
-Hmmm..-wymruczał-dobrze kochanie-pocałował mnie-tylko nie będę mógł się przemęczać dobrze wiesz.
-Nie ważne-uśmiechnęłam się. Włożyłam rękę pod kołdrę i jeździłam nią. Louis jeździł swoim palcem po moim dekolcie i od czasu do czasu go całował.
-Wiesz, że trzeba to wszystko zgłosić na policję-wyszeptał.
-Ale on już na pewno wyjechał z kraju Louis-powiedziałam i pocałowałam go.
-Miałbym do ciebie prośbę-uśmiechnął się i przyłożył swoje usta do mojego ucha.
-Ale, że już. Teraz?-zapytałam śmiejąc się.
-A dlaczego nie?-zapytał.
-Może dlatego, że ty masz dwadzieścia trzy lata ja dwadzieścia-uśmiechnęłam się.
-No i co?-zadał kolejne pytanie.
-Ale przecież mamy Gemmę i Theosia a chcesz trzecie?-zapytałam.
-Chcę żebyśmy mieli wspólne dziecko-pocałował mnie w czoło.
-Ale jeszcze nie teraz Louis-uśmiechnęłam się i zaczęłam składać pocałunki na jego szyi.
-Kocham cię-wyszeptał.
-Ja ciebie też-pocałowałam go. Po chwili siedziałam na nim i cały czas się całowaliśmy. Włożył swoją rękę pod moją sukienkę i gładził moje ciało. Nagle..

Więcej w kolejnej części ;)
Dziękuje za nawet zwykły komentarz typu:
"CZYTAM"
"NEXT"
"PODOBA MI SIĘ"
Tyle wystarczy. ;)
Chcę się dowiedzieć ile osób to tak
naprawdę czyta <3

~Tomlinson'owa

14 komentarzy: