środa, 26 lutego 2014

Louis cz.12

-Nie, Louis nie. Nie rób mi tego-krzyczałam. Po chwili przyjechała karetka,lekarze podbiegli do bruneta, okazało się, że stracił wiele krwi, jest w bardzo ciężkim stanie, ale jeszcze żyje. Zabrali mnie i jego do karetki, ponieważ ja także byłam pobita i nie wiedzieli co się stało. W karetce było czterech lekarzy licząc z kierującym. Dwóch walczyło o życie bruneta, a jeden zaczął robić mi opatrunki.
-Co się tam stało?-zapytał naklejając kolejny plaster.
-Mój były chłopak przetrzymywał mnie u siebie w mieszkaniu, brutalnie gwałcił mnie każdego dnia-zaczęłam płakać-a dzisiaj on- wskazałam na Louis'a-zapłacił mu pieniądze, żeby mnie oddał-tak naprawdę chodziło o długi, ale nie chciałam tego mówić.
-Dobrze spokojnie, proszę się uspokoić-powiedział, podał mi tabletkę i kazał mi zażyć. Po chwili byliśmy już w szpitalu, Louis'a wzięli na operację, a ja poszłam do lekarza ponieważ tamten facet w karetce prosił żeby mnie jeszcze opatrzyli. Miałam ślady na rękach, nogach, twarzy. Czułam się okropnie. Siedziałam przed blokiem operacyjnym i czekałam. Wszystko okropnie mnie bolało, jeszcze te blizny na ręce. A tak w ogóle co z Gem i Theo? Gdzie oni są? Nie zastanawiając się pojechałam do domu Louis'a. Była tam babcia dzieci.
-Dzień dobry-weszłam do salonu.
-Dobry wieczór-podeszła do mnie-kim pani jest?
-Ja, ja jestem..-nie zdążyłam dokończyć.
-Mamusiu wróciłaś-Gemma przytuliła się do mojej nogi.
-No własnie-powiedziałam-jestem ich opiekunką.
-Co ci się stało?-zapytała dziewczynka.
-Spadłam ze schodów, ja głupia-kucnęłam i zaczęłam się śmiać.
-Mama!-krzyknął Theoś i przytulił się do mnie-wróciłaś do nas?
-Tak oczywiście-pocałowałam go.
-To może ja już pójdę-powiedziała mama Louis'a.
-Niech pani zaczeka. Jest sprawa-powiedziałam.
-Tak?-zapytała.
-Louis jest w szpitalu walczą o jego życie-powiedziałam i zaczęłam płakać.
-Co się stało?- zapytała Gem.
-Ty dziecko jedź do szpitala moim samochodem, a ja zostanę z nimi-powiedziała i dała mi swoje kluczyki. Znów tam wróciłam. Ale Louis był już po operacji. Leżał nie przytomny w sali. Był za intubowany i leżał bez ruchu. Po chwili z sali wyszedł lekarz. Podeszłam do niego.
-I co z nim?-zapytałam przerażona.
-Kim pani dla niego jest?-zadał mi pytanie.
-Jestem jego narzeczoną-odpowiedziałam, wiedziałam że kłamię, ale inaczej by mi nic nie powiedział.
-Pocisk na szczęście nie trafił w serce, ani w płuco. Miał wiele szczęścia-powiedział.
-Mogę do niego wejść?-zapytałam.
-Nie wiem czy jest po co. Jest w śpiączce-odpowiedział.
-Ale chce być przy nim jak się wybudzi-powiedziałam.
-No dobrze, niech pani wejdzie-uśmiechnął się. Weszłam do sali i usiadłam na krześle obok. Złapałam go za rękę i mocno ją ścisnęłam.
-Kochanie nie pozwól żebym cierpiała-mówiłam praktycznie sama do siebie-kocham cię-pocałowałam jego dłoń. Popatrzyłam na tą aparaturę wokół niego. Wszystko działało poprawnie, jego serce biło we właściwym rytmie, chociaż nie otworzył oczu. Cały czas płakałam. Nie wybaczyłabym sobie tego gdyby teraz umarł i zostawił mnie z tym wszystkim samą. Po chwili straciłam siły i położyłam głowę na nim. Rano obudził mnie lekarz, który badał bruneta- dzień dobry, już wychodzę-powiedziałam.
-Nie musi pani naprawdę, pani narzeczony powinien się wybudzić za jakieś trzy godziny-powiedział i uśmiechnął się.
-Dobrze, ja wrócę do domu i się przebiorę. Jakby coś się działo to proszę dzwonić, tutaj ma pan numer-napisałam na kartce. Po chwili byłam już w domu. Wszyscy jeszcze spali, ja poszłam wziąć prysznic, później przebrałam się w to i znów wróciłam. Nagle poczułam że ręka Louis'a zaczyna się ruszać, po chwili jeździł swoim kciukiem, ale oczy nadal miał zamknięte-kochanie-mówiłam z łzami w oczach. Nie odpowiadał. Po około dwudziestu minutach zaczął otwierać oczy. Odwrócił głowę w moją stronę.
-Gdzie ja jestem?-zapytał.
-W szpitalu. Miałeś operację po tym jak James cię postrzelił-powiedziałam uśmiechając się.
-Długo spałem?-zapytał.
-Całą noc-odpowiedziałam.
-A miałem taki sen, że lekarz mówił że jesteś moją narzeczoną- uśmiechnął się.
-To nie był sen, tak mu powiedziałam, bo inaczej nic by mi nie powiedział-odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-Chcę cię pocałować-powiedział, próbował podnieść głowę, ale poczuł ból tam gdzie była rana po operacji.
-Nie wstawaj. Ja to zrobię-powiedziałam i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Ja go jeszcze kiedyś dorwę-uśmiechnął się.
-Zostaw go już-mówiłam z niedowierzaniem że jest już wybudzony i ściskałam jego dłoń.
-Ale kochanie, patrz co on ci zrobił. Pobił cię-powiedział.
-Nie tylko pobił...-nagle urwałam, w moich oczach pojawiły się łzy.
-Czy on cię zgwałcił?-zapytał brunet. Potrząsnęłam głową na znak potwierdzenia-teraz będziesz ze mną bezpieczna-powiedział i uśmiechnął się-nie płacz.
-Mogłam cię stracić-powiedziałam i przyłożyłam jego dłoń do mojej twarzy.
-Kochanie, ale nie straciłaś-uśmiechnął się.
-Tęskniłam za tobą-pocałowałam jego dłoń.
-Ja za tobą też-odpowiedział-posłuchaj to nie było tak. Ona była pijana i przyszła do mnie bo miałem u niej dług. Przysięgam skończyłem z nią, właśnie jej to mówiłem, a ona mnie pocałowała. Wierzysz mi?-zapytał zachodząc łzami.
-Oczywiście, że tak kochanie-wstałam i "sprzedałam" mu kolejny, ale tym razem dłuższy pocałunek.
-Kocham cię-tracił powoli siły, był już śpiący.
-Idź spać kochanie, ja pójdę coś zjeść, przyprowadzę tu może twoją mamę i dzieciaki- uśmiechnęłam się i pożegnałam go. Najpierw pojechałam do domu Louis'a, aby zawieść tam samochód matki chłopaka, a później taksówką do siebie, aby wrócić samochodem bruneta, bo tylko tam były foteliki dla dzieci. Wróciłam do domu.
-I co z nim?-podeszła do mnie jego matka.
-Wszystko w porządku-uśmiechnęłam się-wybudził się już.
-Głodna jesteś?-zapytała.
-No może troszkę-powiedziałam.
-To Louis cię tak urządził?- zadała kolejne pytanie.
-Nie, on by mi czegoś takiego nigdy nie zrobił. Mój były chłopak trzymał mnie w zamknięciu przez kilka dni i jak pani widzi brutalnie gwałcił-powiedziałam-przywiozłam samochód Louis'a, może wszyscy pojedziemy do niego?-zapytałam.
-Świetny pomysł-uśmiechnęła się. Zjadłam swój posiłek i pojechaliśmy. Weszliśmy do sali.
-Tatuś-powiedziała Gemma.
-Cześć kochani-uśmiechnął się na ich widok.
-Co ci się stało?-zapytał Theo.
-Przez przypadek postrzelili mnie-pocałował małego w czoło. Siedzieliśmy dobre dwadzieścia minut.
-Dobra dzieciaki, zostawmy ich samych, może pójdziemy na lody?-zapytała mama Louis'a.
-Dobrze-odpowiedzieli zgodnie i poszli z babcią. Siedzieliśmy razem, lecz nagle coś zaczęło się dziać...

Więcej w kolejnej części ;)
Dziękuje za nawet zwykły komentarz typu:
"CZYTAM"
"NEXT"
"PODOBA MI SIĘ"
Tyle wystarczy. ;)
Chcę się dowiedzieć ile osób to tak
naprawdę czyta <3


~Tomlinson'owa

15 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba <3
    Czekam na next :*
    PS: Za każdym razem będziesz pisała na koniec "Więcej w kolejnej części ;) Dziękuję za [...] naprawdę czyta <3"? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham i czytam! Czekam na następny :3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super!!! czekam na next!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże boski ♥ ♥ ♥ naprawdę :) KOCHAM

    OdpowiedzUsuń
  5. Boże to jest takie wzruszające. :'( Oby było więcej takich momentów. Czekam na więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jenyś! B O S K I E!! Pisz szybko nexta! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo *-* czekam z niecierpliwością na next'a <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski *.* masz talent

    OdpowiedzUsuń
  9. ♥♥♥ Awww

    OdpowiedzUsuń
  10. czytam i z niecierpliwoscia czekam na nastepny ;-)

    OdpowiedzUsuń