czwartek, 20 lutego 2014

Louis cz.8

- Mhm- odpowiedziałam i ściągnęłam bluzkę. Założyłam ramiączka, a on zaczął zapinać. Po chwili jego pocałunki pojawiły się na mojej szyi. Ubrałam bluzkę i usiadłam na łóżku. Nagle do pokoju weszła Gemma i Theo.
- Tatusiu gdzie jest mama?- zapytała dziewczynka, ale po chwili jednak ucichła- tu jesteś, a my cię szukaliśmy.
- Tak tu jestem- odpowiedziałam- chowałam się u tatusia w pokoju.
- Ale w nocy baliśmy się spać i poszliśmy do ciebie do pokoju, ale ciebie nie było- powiedział Theo. Popatrzyłam się na Louis'a z zawstydzeniem. I tym sposobem zrozumiał że teraz pora na to żeby się odezwał.
- No bo wiecie mamusia miała zły sen i nie mogła zasnąć- powiedział i pocałował Gem w czoło.
- Mamusiu, a pójdziemy dzisiaj na plac zabaw?- zapytał Theo, podszedł do mnie i podał mi moje spodenki- proszę.
- Gdzie je znaleźliście?- zapytał Lou.
- No siedzieliśmy na werandzie i nagle spadły- uśmiechnęła się Gem- to pójdziemy gdzieś dzisiaj?
- Tak..- Louis nie dał dojść mi do słowa -ale to będzie niespodzianka, a teraz biegnijcie na dół, oglądać bajki.
- Dobrze- odpowiedzieli razem i poszli na dół. Brunet zamknął drzwi i uśmiechnął się.
- Ty kretynie!- podeszłam do niego.
- Nie ładnie tak do mnie mówić- powiedział i pocałował mnie.
- Dobra, puść idę się ubrać- próbowałam otworzyć drzwi.
- Ale najpierw zapłata-powiedział i uśmiechnął się.
- Jaka i za co?- zapytałam, naciskając klamkę.
- Tak bez powodu, po prostu zapłata- uśmiechnął się, złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.
- Głupek- położyłam ręce na jego torsie i zaśmiałam się.
- Ale twój głupek- złapał moją dłoń i pocałował ją- kocham cię- jeździł swoim nosem po mojej twarzy.
- Ja ciebie też- odpowiedziałam i pocałowałam go- dobra, a teraz wypuść mnie, muszę się ubrać.
- No dobrze- zachowywał się jak pięcioletnie dziecko.
- Aha i gdzie nas zabierasz?- zapytałam otwierając drzwi.
- Niespodzianka- uśmiechnął się i ubrał swoje jeansowe szorty- słonko idź weź prysznic, a ja zrobię śniadanie.
- Dobrze kochanie- poszłam do swojego pokoju i przygotowałam na przebranie TEN ZESTAW . Poszłam się wykąpać. Przebrałam się i zeszłam na dół. Wszyscy już na mnie czekali, ale dziwne bo stali ubrani- ale gdzie jest śniadanie?- zapytałam trochę zdenerwowana.
- Zabieram was do restauracji- powiedział brunet i złapał mnie za rękę- ślicznie myszko wyglądasz- szepnął mi do ucha.
- Ale tak z samego rana? Może obiad zrobię albo chociaż kolację?- zapytałam śmiejąc się.
- Nie. Nie, bo dzisiaj spędzamy dzień poza domem- pocałował mnie w policzek.
- Louis! Przestań- popatrzyłam na niego wściekłym wzrokiem.
- No co?- zapytał wzruszając ramionami. Poszliśmy do samochodu, nagle Theo zaczął się krzątać na foteliku.
- Tatusiu zapomniałem Teda(miś)- powiedział i zaszedł łzami.
- Nie wytrzymasz bez niego?- zapytał Louis.
- Nie. Całego dnia nie- powiedział.
- No to chodź- odpowiedział i poszedł z nim do domu.
- Mamusiu czy ty byłaś u tatusia w pokoju całą noc?- nagle wypaliła Gem. Odwróciłam się do tyłu i uśmiechnęłam się.
- Tak- odpowiedziałam szczerze bo nie chciałam jej okłamywać.
- A ty robiłaś z nim to samo co te panie?- zadała kolejne pytanie.
- Posłuchaj mnie. My z tatusiem jesteśmy razem szczęśliwi, kochamy się. Może i tak robimy, ale jeśli chcesz to możemy przestać- powiedziałam przerażona.
- Mówiłam ci już mamuniu przy tobie czuję się bezpieczna i wiem, że tatuś nie będzie dla nas taki zły jaki kiedyś- powiedziała i odwzajemniła mój uśmiech. Wreszcie chłopacy przyszli, uwolniłam się od następnych pytań córki Louis'a. Kochałam ją, ale ona miała trzy lata. Miałam opowiadać jej co robiłam z Louis'em? Dojechaliśmy do restauracji i zamówiliśmy śniadanie. Brunet cały czas trzymał mnie za rękę, a Gem uśmiechała się do mnie. Kiedy zjedliśmy pojechaliśmy w dziwne miejsce. Zagłębialiśmy się w las. Po chwili zobaczyłam mały domek.
- Gdzie my jesteśmy?- zapytałam rozglądając się.
- Przyjechaliśmy tutaj, po to żeby zabrać rowery i zabieram was na wycieczkę rowerową- odpowiedział.
- No, ale gdzie oni na rowerach?- śmiałam się.
- Spokojnie kochanie, kiedyś jeździłem z moją żoną na rowerach i mamy takie dwa koszyki na dzieci- uśmiechnął się i mnie objął. Po chwili jechaliśmy już w nieznane jak dla mnie miejsce. Na razie był tylko las, drzewa i nic poza tym. Nagle zauważyłam jednego człowieka, później drugiego i nagle pojawiła się ich chmara. Chyba wyjechaliśmy do jakiegoś parku. Pierwszy raz byłam w tym miejscu, ale nic dziwnego to było Doncaster a nie Mullingar. Louis powiedział żebyśmy zatrzymali się na jakiejś ławce koło jeziora. Tak też zrobiliśmy. Gemma i Theo usnęli a my usiedliśmy.
- Myszko Gem się pytała o nas- powiedziałam i złapałam jego dłoń.
- Ale, że co?- zapytał przerażony.
- O to czy robię z tobą takie rzeczy jak z tymi paniami- powiedziałam.
- Jezu. Jakie to dziecko jest dociekliwe. Dobrze że Theo jest chociaż bardziej skryty w sobie- uśmiechnął się i pogładził moja twarz- kocham cię- wyszeptał mi do ucha.
- Ja ciebie też- odpowiedziałam i usiadłam na nim. Zaczął całować mnie za uchem, a później po szyi- nie tutaj zostawmy to na później, jak wrócimy do domu- uśmiechnęłam się i złapałam jego twarz w swoje dłonie, tak że teraz patrzyliśmy sobie w oczy.
- Dobra, no- pocałował mnie i złapał za biodra. Siedzieliśmy tak jeszcze dobre dwadzieścia minut, dopóki Theo i Gem nie zaczęli się przebudzać. Wtedy musieliśmy wracać bo byli głodni. Znów restauracja, a później kino. Gdy zgasili światła brunet położył rękę na mojej nodze i jeździł nią w górę i w dół- kocham cię- szeptał.
- Ile razy jeszcze dziś to powiesz?- zapytałam szeptem.
- Tyle ile trzeba będzie- nagryzł płatek mojego ucha, a ja aż się wzdrygnęłam. Po kinie pojechaliśmy do restauracji na kolację, a później na plac zabaw. Dzieciaki wybawiły się trochę, a my mięliśmy czas dla siebie. Podjechaliśmy pod dom i wjechaliśmy do garażu. Poszłam sprawdzić skrzynkę na listy która była na słupku przy bramce. Przyniosłam stos listów, ale nie zajęliśmy się tym tylko trzeba było umyć dzieciaki i położyć je spać. Po chwili padnięci położyliśmy się na kanapie. Zaczęliśmy oglądać telewizję, przytuleni do siebie. Louis zaczął mnie łaskotać. Nagle usłyszeliśmy dzwonek mojego telefonu. To była moja mama.
- Halo, cześć mamuś- powiedziałam ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Cześć córeczko. Niall podał mi adres nowego domu i wysłałam ci list- powiedziała.
- Dobrze. Zaraz przeczytam- wstałam z kanapy- a jak tam u was?
- Julia cały czas się o ciebie pyta- powiedziała- dużo się zmieniło, dużo do gadania, musimy się kiedyś spotkać.
- Oczywiście mamuś. Ja tam wpadnę za jakiś miesiąc- odpowiedziałam.
- Powiedz że ze mną i z dzieciakami- wyszeptał Lou.
- Nie- przykryłam ręką słuchawkę.
- Powiedz tak, bo znowu..- zaczął mnie łaskotać.
- No dobra- odpowiedziałam- wpadnę do was z moim chłopakiem i jego dziećmi, dobrze?- zapytałam.
- Wspaniale. Ale na razie kończę, bo tata chcę mnie na zakupy zabrać. Pa- powiedziała.
- Papa- odpowiedziałam i rozłączyłam się- dostałam list od mamy.
- No to zobaczymy- zabrał stosy kopert, większość było do niego od fanek. Ale były cztery do mnie. W jednej był list od Niall'a, w drugiej od mamy, a w trzeciej od mojej przyjaciółki Julii. Ta ostatnia nie miała adresata więc zostawiliśmy ją na koniec. Otwarliśmy ją i zaczęliśmy czytać...
Dziękuje że czytacie.
Proszę tylko o jeden komentarz
od osoby która to czyta.
Chcę sprawdzić ile was jest <3

~Tomlinson'owa

10 komentarzy: