niedziela, 16 lutego 2014

Louis cz.6

- No własnie mamo. Dziękujemy- Theo także mnie obdarzył pocałunkiem.
- Nie ma za co- uśmiechnęłam się. Nagle zauważyłam zbliżającego się do nas James'a- idźcie się jeszcze pobawić- popchałam ich w stronę bawiących się dzieci. Chłopak dosiadł się do mnie.
- Widzę, że masz teraz wspaniałą rodzinę- zaśmiał się.
- Nic ci do tego- powiedziałam.
- Nazywają cię swoją mamusią. To takie słodkie- powiedział z ironią.
- Nie wtrącaj się do mojego życia- mówiłam spokojnie, żeby dzieci nie zauważyły że jestem wkurzona.
- Szkoda by była myszko gdyby coś im się stało- zaczął bawić się moimi włosami.
- Zostaw ich, a zabierz mnie- wreszcie uniosłam się.
- Aż rzygać mi się chcę od tej waszej zasranej miłości. Naprawdę oddałabyś życie za takich gówniarzy?- zapytał śmiejąc się do mnie.
- Nie mów tak o nich. Nie zasługują na to. Nie znasz ich- uderzyłam go w twarz.
- Masz SIEDEM DNI- strasznie podkreślił te słowa.
- Theo, Gemma!!- zawołałam małych.
- Pamiętaj SIEDEM DNI- powiedział i miał wstać z ławki.
- Dzień dobry- chłopczyk podał rękę James'owi.
- Dzień dobry- uśmiechnął się, wstaliśmy z ławki- naprawdę przykro by mi było gdybym musiał im coś zrobić. Zastanów się masz jeszcze SIEDEM DNI- powiedział do mnie szeptem.
- Chodźmy już- byłam cholernie zdenerwowana, wzięłam na jedną rękę Gemmę, a drugą złapałam Theo. Szliśmy strasznie szybkim krokiem. Bałam się że za nami pójdzie. Cały czas miałam w głowie te jego słowa SIEDEM DNI, nie dawało mi to spokoju, słyszałam to w kółko.
- Mamo kto to był?- Gem zadała nagle pytanie.
- Taki mój dawny przyjaciel-powiedziałam i dałam jej buziaka w policzek.
- Ale byłaś strasznie zdenerwowana- dopowiedział Theo.
- A.. bo wiecie nie lubię go- odpowiedziałam. Po chwili wróciliśmy do domu w którym czekała już przygotowana kolacja.
- Tatusiu, ale fajnie. Zrobiłeś nam kolację- Theoś rzucił się na Louis'a.
- A wiesz co... Mama spotkała swojego przyjaciela w parku- krzyknęła Gemma.
- Moment jakiego przyjaciela?- zadał mi pytanie i odłożył małego na podłogę.
- James'a- odpowiedziałam obojętnie i odłożyłam torebkę.
- Ale chwila- podbiegł do mnie- nic ci nie zrobił prawda?- zapytał patrząc mi w oczy.
- Nie- odpowiedziałam i głośno przełknęłam ślinę- chodźmy lepiej jeść- jak najszybciej chciałam wyjść z tej sytuacji. Zjedliśmy kolację, nie odzywaliśmy się przez cały posiłek. Poszłam wykąpać dzieciaki i położyć je do łóżek.
- Dobranoc- klęknęłam przy łóżku Gemmy.
- Dobranoc- dała mi buziaka- to był fajny dzień.
- Papa..-uśmiechnął się Theoś- pójdziemy jeszcze kiedyś na plac zabaw?- dał mi buziaka.
- Oczywiście i to nie raz- uśmiechnęłam się i zgasiłam światło. Zeszłam na dół. Louis spał na kanapie. Podeszłam aby przykryć go kocem. Usiadłam na fotelu i zaczęłam płakać. Bałam się, że James naprawdę coś im zrobi. A tego naprawdę bym sobie nie wybaczyła. Za bardzo pokochałam te dzieci. Patrzyłam na ten dom i zastanawiałam się jak mogłam znów się wkręcić w kolejne gówno. Próbowałam zasnąć, lecz nagle podszedł do mnie Lou.
- Czekałem na ciebie- uśmiechnął się.
- Mhm, jasne. Spałeś jak zabity- wyszeptałam z siebie.
- Płakałaś?- zapytał i złapał moją dłoń.
- Nie- pokręciłam przecząco głową.
- Przecież widzę- podniósł na mnie głos.
- Nie krzycz na mnie! Krzycz na te swoje dziwki, ale nie na mnie- powiedziałam i delikatnie go uderzyłam w twarz.
- Powiedz co się stało- powiedział i pogładził swoją twarz.
- O..on po..owie..edział, że on im coś zrobi- nie mogłam złapać powietrza.
- Spokojnie, spłacimy go. Obiecałem ci- uśmiechnął się i złapał moją twarz w swoje dłonie.
- Nie mój drogi, nie spłacimy. Ja spłacę- wstałam i podeszłam do drzwi balkonowych.
- Obiecałem ci. Ja spłacę, ile mamy dni?- zapytał i podszedł do mnie.
- Nie Louis, nie mamy. Ja mam- powiedziałam- ja muszę załatwić jakoś te pieniądze, a nie ty-krzyknęłam i pobiegłam do ogrodu. Dlaczego na niego krzyczę? Przecież nic nie chciał mi zrobić, chciał tylko mi pomóc. Nie, ale muszę być twarda, nie mogę pokazać że zależy mi na nim. Nie będę jego kolejną dziwką, Usiadłam pod jednym z drzew i zaczęłam płakać. Zadawałam sobie wiele pytań, na które nie potrafiłam odpowiedzieć. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wykręciłam numer.
- Halo Niall- mówiłam zdenerwowana.
- Dominika co się dzieje?- zapytał przerażony.
- Zabierz mnie stąd- powiedziałam.
- Rozmawiałaś z nim?- zapytał.
- Tak. Powiedział, że lubi mieć każdej nocy inną- odpowiedziałam- chciałam żeby z tym zerwał bo rozmawiałam dzisiaj z Gemmą i powiedziała, że boi się tego że przychodzą do niego nowe panie, a on każe im iść spać, a później muszą wysłuchiwać tych wszystkich rzeczy- powiedziałam dalej zachodząc łzami.
- Spokojnie myszko- mówił- wszystko będzie dobrze.
- A jeśli nie to przyjedziesz?- zapytałam.
- Oczywiście że tak. I zabiorę cię od niego na zawsze- powiedział- a teraz uspokój się i idź z nim porozmawiaj.
- Dobrze Ni- rozłączyłam się. Siedziałam pod tym drzewem jeszcze chwilę, dalej płacząc. Chciałam wstać, ale ciało odmawiało mi jakiegokolwiek posłuszeństwa. Chciałam z nim porozmawiać i wyjaśnić to wszystko. Przytulić się do bruneta i w jego ramionach zapomnieć o wszystkim złym. Ale taki nie był pisany mój los, on mnie nie kochał, wmawiał mi to, a tak naprawdę chciał przelecieć następną. Ja byłam w nim ślepo zakochana tak jak wcześniej w James'ie. Ale tym razem będę twardsza i nie będę od niego zależna. Muszę być silna. Chcę być z dziećmi, kocham je jak własne swoje i dlatego nie opuszczę tego domu. Po chwili rozmyślania weszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać telewizję, ale nie zajmowałam się na tym, tylko dalej myślałam o słowach wypowiedzianych przez James'a. Wolałabym zginać, niż żeby Gem i Theo byli już na tym "lepszym" świecie. Byli tacy malutcy. Sama chciałabym kiedyś mieć własne dzieci, ale Lou chyba jeszcze nie dorósł do tego, bo każdej nocy sprowadzał sobie inną. Chociaż odkąd się wprowadziłam nie widziałam innej laski w domu oprócz siebie. Naprawdę dziwne, bo z opowiadań Gemmy wynikało że bardzo lubił zapraszać inne. Poszłam na górę sprawdzić czy dzieciaczki śpią. Tak też było. Zeszłam na dół i słyszałam kroki za sobą- zostaw mnie Louis- krzyknęłam.
- Dlaczego?- zapytał obejmując mnie.
- Bo nie chcę żebyś mnie ranił, nie chcesz mnie słuchać gdy ci mówię, że oni naprawdę wiedzą co ty robisz po nocach- wyrwałam się z jego uścisku- nie rozumiesz tego Lou.
- Ale..- nie zdążył dokończyć.
- Jesteś skończonym kretynem, tak jak James- krzyknęłam i uderzyłam go w twarz. Poszłam do kuchni. Nagle...
Dziękuje że czytacie.
Proszę tylko o jeden komentarz
od osoby która to czyta.
Chcę sprawdzić ile was jest <3

~Tomlinson'owa

11 komentarzy:

  1. Wow świetny! ! Tylko szkoda ze ona go tak ciągle po twarzy bije :( Ale tak poza tym jest B O S K I *.* Czekam na nexta! <3333 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże jakie to boskie. *.* Oby next był jak najszybciej. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Dalej! Kocham to *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski , czekam na następny :3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. boże , już sie nie moge doczekać nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku cudowny! Boziu już nie mogę się doczekać następnego <3 Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  7. <3 Genialny !
    Polecam: http://imagineworldwithonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń