- To wszystko dla ciebie- ktoś szepnął mi do ucha, odwróciłam się i zobaczyłam blondyna.
- Z jakiej okazji?- zapytałam, patrząc w jego oczy.
- Tak bez okazji po prostu cię kocham- odpowiedział i złożył pocałunek na moich ustach. Weszliśmy do ogrodu i położyliśmy się na kocu. Obserwowaliśmy granatowe niebo , ponieważ była noc spadających gwiazd. Złapałam go za rękę i powiedziałam:
- Wiesz co słyszałam, że jeśli ktoś umrze to zostaje gwiazdą- uśmiechnęłam się.
- No i co w związku z tym?- zapytał.
- Wyobraź sobie, że tam w górze teraz jest nasze nienarodzone dziecko, patrzy na nas i widzi jacy jesteśmy szczęśliwi- powiedziałam i poroniłam pierwszą łzę.
- Pomyśl, wiesz ile ludzi jest tam na górze. Jestem przekonania, że istnieje coś takiego jak dostanie drugiego życia tylko w innym wcieleniu- odpowiedział i pocałował moją rękę.
- Też w to wierzę- uśmiechnęłam się.
- No pomyśl, niektórym ludziom się udaje, dostają drugą szansę od Boga, spadają na ziemię po krótkim czasie. A niektórzy muszą czekać setki, tysiące, miliony lat aby wreszcie otrzymać tą szansę i wrócić tutaj na nasz świat- powiedział i także zaczął płakać- przepraszam- powiedział.
- Nic się nie stało. A teraz powiedz, dlaczego przygotowałeś to wszystko- wstałam z pozycji leżącej i usiadłam.
- Poczekaj chwilkę- wstał i poszedł do domu. Poszłam na huśtawkę, która była pod drzewem, zaczęłam delikatnie odpychać się. Nagle podniosłam głowę i zobaczyłam stojącego blondyna, trochę speszonego, miał w ręce czerwone pudełeczko. Uśmiechnęłam się, podszedł do mnie, klęknął na kolanach i powiedział:
- Wiem, że to głupie, ale czy zrobisz ze mnie najszczęśliwszego mężczyznę na ziemi i zostaniesz moją żoną?- otwarł pudełeczko. Nadeszła chwila ciszy, moje kąciki ust samoczynnie podniosły się do góry i uśmiechnęłam się. Wreszcie powiedziałam:
- Oczywiście, że tak- wstałam z huśtawki- kocham cię- założył mi piękny srebrny pierścionek na palec.
- Dziękuje- zaczął płakać.
- Nie masz za co dziękować- przytuliłam go i zaczęłam się śmiać- głuptasie czemu płaczesz?
- Nie wiem. Po prostu się cieszę- wyszedł z moich ramion i pocałował mnie.
- Proszę możemy już iść do domu. Bo jest już trochę zimno?- zapytałam.
- Oczywiście- odpowiedział, złapał mnie za rękę i poszliśmy do domu. Usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać film, a Niall sprzątał w ogrodzie. Poszłam na górę, ponieważ źle się poczułam. Stałam odwrócona w stronę drzwi balkonowych i patrzyłam na miasto, które było tak oświetlone jak choinka na święta. Po chwili do pokoju wszedł Horan i złapał mnie od tyłu. Staliśmy tak przytuleni do siebie, wreszcie odwróciłam się i zaczęłam płakać:
- Niall ja nie potrafię- powiedziałam, patrząc mu oczy.
- Wiem, że umiesz- powiedział i pogładził mój jeden z policzków.
- Kocham cię, ale nie potrafię. Chciałabym, ale boje się- powiedziałam i coraz bardziej płakałam.
- Spróbujmy chociaż- powiedział i zaczął mnie całować.
- Nie wiem- mówiłam w przerwach. Po paru minutach przestałam już o wszystkim myśleć, po prostu mu się poddałam, pozwalałam mu robić ze mną co chce. Nawet nie wiedziałam kiedy, ale pozbawił mnie górnej części garderoby, ja nadal płakałam, ale wiedziałam że w jego ramionach nic mi nie grozi, jedynie czego się bałam, że zajdę w ciążę i stracimy kolejne dziecko. Jego wyraźnie już powiększone przyrodzenie, ocierało się o moje podbrzusze i miejsce intymne.
- Kocham cię- szeptał mi do ucha i zarazem całował. Po chwili agresywnie zrzucił wszystkie rzeczy z biurka i położył mnie na nim, zjechał swoimi pocałunkami na dół. Wreszcie zaczął całować wewnętrzną część uda, ja usiadłam i zaczęłam się śmiać. Wcisnął swój język do mojej łechtaczki i poruszał nim na wiele sposobów. Moje ciało wygięło się w łuk i zaczęłam jęczeć.
- Zaraz dojdę- krzyknęłam.
- Nie jeszcze nie teraz- momentalnie, poczułam że chłopak wstał i zaczął rozpinać spodnie i ściągnął bokserki. Wstałam z biurka i zaczęłam go całować. Nagle poczułam, że chłopak wchodzi we mnie. Na początku wykonywał powolne ruchy, a później poruszał cię coraz szybciej i szybciej. Moje nogi uginały się, były jak z waty. Wreszcie wziął mnie na ręce, przyparł do ściany i poruszał się chyba najszybciej jak potrafił. Doszliśmy w tym samym momencie i ja i on byliśmy okropnie zmęczeni. Rzuciliśmy się na łóżko i przykryliśmy się kołdrą:
- Widzisz potrafisz- uśmiechnął się.
- Wszystko dzięki tobie- pocałowałam go- chce mieć z tobą dziecko.
- Ja też- pogładził moją twarz.
- Jutro pójdę do ginekologa sprawdzić, czy jest wszystko dobrze- pocałowałam jego ramie.
- No to pójdę z tobą, mam jutro czas- uśmiechnął się. Jego koleżka nie chciał opaść. Wreszcie zasnęliśmy.
*następnego dnia*
Zjedliśmy śniadanie, a później pojechaliśmy do lekarza. Byliśmy szczęśliwi że wreszcie wszystko dobrze się ułoży. Weszliśmy do gabinetu, lekarz zaczął mnie badać, po badaniu siedliśmy na krzesłach, a Horan cały czas trzymał mnie za rękę.
- A więc wszystko jak na razie jest w dobrym porządku- powiedział lekarz.
- Widzisz- szepnął i uśmiechnął się.
- Chociaż- przewrócił kartkę- straciła pani dziecko, ale nie to jest nie możliwe, jest pani za młoda, pani organizm powinien jeszcze się zmobilizować do dziecka- powiedział.
- Ale co się dzieje?- zapytał blondyn.
- Coś jest nie tak...
Reszta w kolejnej części ;)
Dziękuje za komentarze i dziękuje wiernym
czytelnikom ;*
~Horan'owa
awwww*.* czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuń