- Możesz mi powiedzieć po co? Po co?- zapytałam.
- Ale co?- zapytał smutny.
- Po co mnie uratowałeś. Miałbyś mnie z głowy. Ułożyłbyś sobie życie z jakąś inną dziewczyną- powiedziałam i zaczęłam płakać.
- Nie chcę innej dziewczyny. Chcę być z tobą. To z tobą chcę przeżywać te złe i dobre chwile. To przy tobie czuje że żyję. Teraz gdy z tobą jestem nie przejmuje się już moim rakiem tak jak kiedyś- uśmiechnął się i pogładził moje ramie.
- Przecież nie chcę dać ci na razie dzieci?!- powiedziałam wściekła.
- No właśnie "na razie". Ja mogę poczekać- odpowiedział i złapał swoją twarz w dłonie. Znowu nastała chwila ciszy, było słychać tylko mój płacz i ciche słowa Niall'a, które wypowiadał sobie pod nosem.
- Jestem do niczego- przerwałam bo nie potrafiłam bardzo długo milczeć.
- Nie mów tak. Jesteś moim najcenniejszym skarbem- powiedział, i złapał moją dłoń- kocham cię, ze względu na wszystko, na to czy będziemy mieć dzieci, czy nie.
- Też cię kocham- powiedziałam, wstałam i pocałowałam go.
- Widzisz. I straciłbym najcenniejszy skarb w moim życiu. Chciałaś mnie tego pozbawić?- zapytał, łapiąc moją twarz w swoje dłonie.
- Nie. Przepraszam. Ale myślałam, że już nie chcesz ze mną być- powiedziałam i zaczęłam płakać.
- Kotku proszę nie rób tego, bo dobrze wiesz, że też zacznę płakać- odpowiedział i oparł się swoim nosem o mój nos. Naszą wspólną chwilę przerwał dzwoniący do chłopaka telefon. Odebrał go i wybiegł z sali przerażony nie mówiąc ani jednego słowa. Przestraszyłam się i chciałam się do niego dodzwonić ale nic z tego nie odpowiadał. Miałam czarne myśli, że coś mu się stało, uległ jakiemuś wypadkowi. Ale później przypomniało mi się, że jego mama ma białaczkę, więc pewnie pojechał do niej i nie może odebrać telefonu. Nagle do sali weszła mama i powiedziała:
- Co ty wyprawiasz?- usiadła obok mnie.
- Po prostu siedziałam sama w domu, płakałam, później poszłam zrobić obiad, przypaliłam warzywa i stwierdziłam że jestem do niczego. Rozbiłam lustro i zaczęłam się ciąć- odpowiedziałam płacząc.
- Czy ciebie naprawdę pojebało!- krzyknęła.
- Nie! Ale wszystkie problemy teraz spadły na mnie jestem z nimi sama- odpowiedziałam.
- Nie jesteś sama. Jesteśmy z tatą z tobą. Niall na pewno też. A w ogóle gdzie on jest? Muszę mu podziękować, że cię uratował- powiedziała.
- Pojechał- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- Gdzie?- zapytała, siadając na krześle obok.
- Nie wiem, dostał telefon i wybiegł. Próbowałam się do niego dodzwonić, ale nie odbierał- powiedziałam.
- Kiedy wychodzisz?- zapytała.
- Dzisiaj wieczorem- odpowiedziałam- tata nic nie wie?
- Nie- powiedziała.
- To nawet dobrze. Nie denerwuj go teraz, chciałabym żeby pozostało to naszą tajemnicą- powiedziałam i złapałam ją za dłoń.
- Dobrze córeczko, dla ciebie zrobię wszystko- uśmiechnęła się i pocałowała mnie.
- Kocham cię mamo i przepraszam- zaczęłam płakać.
- Już wszystko dobrze- uśmiechnęła się, pogładziła moje włosy i wyszła.
*wieczorem*
Niall wrócił od mamy. Okazało się, że miała jakiś atak i mogła umrzeć. Nie chciał mnie martwić dlatego nie odbierał. Wyszliśmy ze szpitala, wróciliśmy do domu. Poszłam na górę się położyć. Blondyn przygotowywał kolację. Po paru minutach wszedł i zobaczył że płacze:
- Co się dzieje?- podbiegł.
- Nie nic. Teraz uświadomiłam sobie, że mogłabym stracić moje szczęście. Ciebie kochanie i to przez moją głupotę- powiedziałam i przytuliłam go.
- Widzisz jak ja się czułem. Mógłbym stracić ciebie- powiedział i złapał w swoją dłoń moje włosy.
- Przepraszam- powiedziałam i wbiłam swoje palce w jego głowę.
- Najważniejsze, że żyjesz- powiedział, pocałował mnie i też zaczął płakać.
- Kocham cię i nigdy nie zostawię- powiedziałam i pogładziłam jego plecy.
- Jesteś głodna?- zapytał i uśmiechnął się.
- Tak- odpowiedziałam, złożyłam ostatni pocałunek na jego ustach i zeszliśmy na dół. Zjedliśmy po czym poszłam się umyć. Rany jeszcze delikatnie szczypały, ale to podobno normalne po podcięciu żył. Wyszłam z kabiny prysznicowej, zaczęłam się wycierać, ubrałam już piżamę. Lecz nagle poczułam ukłucie w stopie, usiadłam na fotelu stojącym obok wanny i przekrzywiłam nogę, tak żeby zobaczyć co się stało. Na biały dywan zleciało parę kropli krwi, a moja ręka była już w czerwonym płynie.
- Niall!- krzyknęłam przerażona.
- Co się stało?- wbiegł do łazienki i klęknął przy mnie.
- Chyba szkło- odpowiedziałam i moją stopę.
- Szybko! Trzeba to opatrzyć- powiedział, oplotłam swoje ręce wokół jego szyi, a on wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko. Przyniósł apteczkę, wyciągnął kawałek szkła, przemył ranę i obandażował nogę.
- Mmm.. lekarz Horan- mruknęłam i popatrzyłam na niego z pożądaniem.
- Coś sugerujesz?- zapytał i usiadł obok mnie.
- Nie! Ja, nigdy- odpowiedziałam i przyciągnęłam go do siebie- kocham cię- wyszeptałam i zaczęliśmy się całować, nasze języki były jak w romantycznym tańcu. Całkowicie zapomniałam o tym, że moje ręce są we krwi i zaczęłam dotykać najpierw białego podkoszulka, później jego twarzy a na końcu włosów, kiedy sobie uświadomiłam, że Niall jest trochę brudny, powiedziałam- przepraszam.
- Ale za co?- wyszeptał, ciężko łapiąc oddech.
- Jesteś cały we krwi. Zapomniałam- powiedziałam i uśmiechnęłam się.
- No dobra, idę się umyć- wstał i otworzył komodę aby wziąć bokserki.
- Tylko pamiętaj, posprzątaj jeszcze tą krew co jest w łazience i te małe plamki krwi na parkiecie w sypialni- uśmiechnęłam się i przykryłam naszą białą, delikatną pościelą. Nawet nie wiedziałam kiedy ale zasnęłam, kiedy Niall wszedł do sypialni i zobaczył mnie, uśmiechnął się, pocałował w czoło i poszedł po szczoteczkę do zębów. Podczas mycia ich, patrzył na mnie i uśmiech nie schodził mu z twarzy. Wreszcie położył się obok mnie, przytulił i zasnął. Rano obudziłam się, Horana już nie było. Zostawił mi list w którym było napisane, że musi jechać do matki zająć się nią. A więc ja pojechałam do taty. Spędziłam z rodzicami miłe popołudnie. Gdy wróciłam do domu...
Reszta w kolejnej części ;)
Dziękuje wiernym czytaczom i
dziękuje za wszystkie komentarze <3
~Horan'owa
Boskie :* Następną proszę /
OdpowiedzUsuńawwwwwww.... boski *.* pisz dalej
OdpowiedzUsuń