- Wszystko w jak najlepszym porządku- uśmiechnął się.
- A.. Mam do pana pytanie.-powiedział Harry.
- Słucham- odpowiedział lekarz.
- Bo chcieliśmy z przyjaciółmi jutro lecieć na Fiji, czy to jest możliwe?- zapytał.
- Myślę, że tak ale nie może się pani przemęczać- powiedział.
- Dobrze, panie doktorze- odpowiedziałam.
- Aa.. Panie Styles, jak pan odprowadzi do sali narzeczoną, a gdy pani się będzie przebierać, to proszę do mnie jeszcze raz podejść- powiedział lekarz.
- Dobrze, panie doktorze- odpowiedział.
Wyszliśmy z pokoju, Harry zaprowadził mnie do sali, dał mi ubrania, a on sam poszedł do lekarza, zapukał do drzwi i powiedział:
- Już jestem.
- Nie chciałem tego mówić przy pańskiej narzeczonej...- nie zdążył skończyć.
- Tak??- zapytał Harry.
- Niestety jest prawdopodobieństwo że jedno z dzieci urodzi się martwe, lub pańska narzeczona może umrzeć podczas porodu - powiedział lekarz.
- Nie, jak to jest możliwe- chłopak złapał się za swoje włosy, zaczął je targać i się rozpłakał.
- Niech pan się nie denerwuje i niech pan tego nie mówi narzeczonej- powiedział lekarz.
- No, ale jak to mam to przed nią ukrywać?- zapytał.
- Tak by było najlepiej, pańska narzeczona nie znosi zbyt dobrze nerwów- powiedział.
- No, ale panie doktorze, może nie wyjedziemy?- zapytał zapłakany Harry.
- Nie proszę wyjechać, tak będzie najlepiej, może wszystko się już poprawi- powiedział lekarz.
- Panie doktorze, ale przez co to jedno dziecko, może urodzić się martwe?- zapytał.
- Jedno dziecko, musi pobierać więcej pożywienia- powiedział lekarz.
- A dlaczego ona może umrzeć podczas porodu?- zapytał chłopak.
- Ponieważ pańska narzeczona może stracić wiele krwi podczas porodu- odpowiedział.
- Kiedy mamy przyjść na kolejną kontrolę?- zapytał.
- A kiedy państwo wracacie?- zapytał lekarz.
- Jutro wyjeżdżamy, a jedziemy na pięć dni - odpowiedział Harry.
- No to jakoś w tym terminie.. Dobrze, pasuje?- zapytał lekarz.
- Dobrze, przyjdziemy od razu jak wrócimy. Do widzenia- powiedział Styles.
- Do zobaczenia- odpowiedział lekarz.
*oczami Harry'ego*
Muszę jej to powiedzieć. A może jednak nie, może się załamie. Nie to jest nie możliwe, dlaczego nas to akurat musiało spotkać, co ja takiego zrobiłem, że co, że jestem gwiazdą i to przez to. Ona jest taka szczęśliwa, kocham ją, może jej tego nie powiem.
Wyszliśmy ze szpitala, Harry starał się wszystko przede mną ukryć, nic nie podejrzewałam, ale z ciekawości się zapytałam:
- Harry, czy coś się stało?
- Nie nic kotku, trzeba się spakować- złapał mnie za rękę i delikatnie musnął moje usta- zapamiętaj, nie chcę cię stracić- powiedział ze łzami w oczach.
- Głuptasie o czym ty mówisz? Przecież dobrze wiesz, że już nigdy mnie nie stracisz- zapytałam, uśmiechając się do chłopaka.
- Po prostu zapamiętaj chce być z tobą na zawsze. Przecież jak ty byś umarła to nie wiem co bym ze sobą zrobił, chyba wolałbym się zabić niż żyć ze świadomością, że już nigdy cię nie przytulę, nigdy nie zobaczę- odpowiedział dalej płacząc.
- Harry, o co ci chodzi, przecież wszystko jest dobrze, lekarz sam powiedział, że jest wszystko świetnie- odpowiedziałam pocieszając go.
- Tak, masz racje, lekarz tak właśnie powiedział- odpowiedział. Złapał mnie za rękę i pojechaliśmy do domu. Weszliśmy do mieszkania i zaczęliśmy się pakować, wreszcie nadszedł wieczór, położyliśmy się spać. W środku nocy obudziłam się, ponieważ chłopaka nie było obok mnie. Nie przejmowałam się tym, bo myślałam, że jest w toalecie. Nie przychodził, przez długi czas więc zaczęłam wołać:
- Harry gdzie jesteś? Chodź już do łóżka, proszę cię- nikt mi nie odpowiadał, wstałam i wyszłam z sypialni. Poszłam do kuchni, później do jadalni, aż wreszcie coś powiedziało mi żeby sprawdzić w pokoju dla dzieci. I tak właśnie było Harry siedział na parapecie patrząc w światła miasta, łzy lały mu się po twarzy:
- Co ty tu jeszcze robisz?- zapytałam.
- Nie wiem, nie potrafię spać- odpowiedział.
- Ten lekarz coś ci powiedział?- zadawałam mu kolejne pytania.
- Nie! Pamiętaj że cię kocham- powiedział, zszedł z parapetu i poszliśmy do łóżka. Słyszałam jak szlocha do poduszki, ale dałam mu już spokój, ponieważ wiedziałam że i tak nic mi nie powie. Obudziliśmy się rano, pojechaliśmy na lotnisko, wszyscy już na nas czekali. Podczas lotu, Harry cały czas gładził moją dłoń, cały czas ze mną rozmawiał. Wreszcie dolecieliśmy na Fiji. Zrobiliśmy imprezę, nie było na niej blondynka. Wreszcie poszłam się przejść na spacer. W połowie drogi zobaczyłam, że ktoś siedzi na piasku i powtarza sobie słowa:
- Bądź silny. Nie płacz, nie okazuj, że ci na niej zależy. Niall ty już jej nie kochasz.
- Ooo... Cześć Niall, co tam u ciebie?- uśmiechnęłam się do niego i usiadłam.
- Dominika a co ty tu robisz, ciebie tutaj nie powinno być- odpowiedział.
- Ale jestem. Dlaczego jesteś taki smutny?- zapytałam.
- Jak tu jestem, to wszystko mi się przypomina. Kochałaś mnie- odpowiedział i zaczął płakać.
- Nie płacz. Mam do ciebie pytanie- powiedziałam.
- Tak??- zapytał.
- Niall czy ty??- zapytałam.
Nadeszła długa chwila ciszy, nagle chłopak wyszeptał z siebie odpowiedź...
Dziękuje za wszystkie komentarze :)
~Stylesowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz