niedziela, 21 lutego 2016

Zayn cz.27

Spoglądam na naszą córkę w momencie kiedy Zayn trzyma ją na rękach i delikatnie kołysze w prawo i lewo. Jest już tutaj od trzech tygodni. Przyzwyczaiłam się, że już tutaj jest, ale dalej ani razu nie wzięłam jej na ręce, nie przytuliłam jej, ani nie pozwoliłam Zayn'owi, żeby była obok mnie. Nie wiem do czego byłabym zdolna, gdyby zostawił ją ze mnę samą w tym cholernym mieszkaniu. Nadal zastanawiam się jak teraz wyglądałby Austin. Czy byłby bardzo podobny do Chanel, czy nie przypominałby jej w ogóle.
-Suzan mogłabyś posiedzieć chwilkę z Chanel? Chciałbym iść do toalety, a zostaliśmy sami w mieszkaniu.
-Nie. Nie ma mowy. Nie dotknę jej.
-Boże Suzan. Do cholery to jest twoja córka.
-Ale zniszczyła naszego syna i to przez nią teraz nie żyje.
-Nic nie poradzisz na to, już teraz. Jedno z nich i tak od początku miało umrzeć. Tak było zaplanowane u Boga. Jedno z nich musiało umrzeć. A Chanel cię teraz potrzebuje. Jesteś jej cholerną matką.
-Ona potrzebuje mnie tak samo jak ty kiedyś mnie potrzebowałeś, tak?
-Nadal cię potrzebuję, ale odsunęłaś się, więc ja zrobiłem dokładnie to samo. Nie śpię z tobą, bo nawet nie wiem czy byś tego chciała. Nie dotykam cię, bo boję się, że cię urażę. Nawet z tobą nie rozmawiam, bo boję się, że będziesz się na mnie wyżywać. To nie jest takie łatwe Suzan jak tobie się wydaje. Wyobraź sobie kurwa, że ja też mam uczucia, że ja też cierpię i że mnie też boli to, że nasz syn umarł. Ale wybaczyłem Chanel, bo ona jest malutka. Nie rozumie co się stało. Potrzebuje nas do cholery. Dziewczyno zrozum to wreszcie. Posłuchaj mnie. Musisz w końcu się z przełamać. Ona potrzebuje ciebie tak samo jak ja, Suzan. Kochanie. Jesteś wszystkim co mam prócz Chanel. I jest mi ciężko. Jest mi ciężko kiedy patrzę na ciebie i na to jak patrzysz na nas. Czasem po prostu patrzysz i nic nie mówisz. Te dni są najgorsze. Czasem nawet płacze, bo nie wiem co muszę jeszcze zrobić, abyś ty się zmieniła i zrozumiała to wszystko. Nie wiem czy rozmawiałaś z kimkolwiek o tej sytuacji, ale ja już jestem zmęczony tym wszystkim i wiesz co? Pierdolę to wszystko. Pierdolę ciebie, pierdolę nasze życie. Ale wiesz czego nie pierdolę? Nie pierdolę Chanel bo wiem, że ona kocha mnie bardzo mocno. Jestem zawsze przy niej i to ja budzę się każdej nocy aby ją uspokoić, zanieść do kuchni, zrobić jedzenie i wrócić do sypialni.
W momencie widzę to, czego nie chciałam widzieć. Jest mega wkurzony. Naprawdę. Chyba wszystko go już przerosło. Nie dziwię mu się, ale nie powinien aż tak się denerwować. Poprawia Chanel na rękach i wchodzi po schodach uspokajając naszą córkę. Kiedy znikają w korytarzu momentalnie zanoszę się płaczem i nie wiem co ze sobą zrobić. Wstaję z kanapy i idę do kuchni. Kiedy jestem już w pomieszczeniu, najpierw spoglądam przez okno, a później sięgam po leki na uspokojenie i wodę. To stało się moim uzależnieniem. Dzień w dzień zażywam te leki. Co tydzień chodzę do lekarza, aby przepisał mi nowe leki. Podskakuję do góry, kiedy słyszę, że ktoś trzaska drzwiami do tego pomieszczenia. Odwracam się i dostrzegam Zayn'a bez koszulki, który opiera się o szafkę, a jego mięśnie co chwile się napinają. Chcę go przytulić, ale nie mogę tego zrobić. Muszę wyjść z tego pomieszczenia. Nie mogę przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, Mam ochotę zarówno się popłakać i cholernie mocno go przytulić. Moje emocje są takie chujowe. Nienawidzę siebie za to, co się wydarzyło. Za to jak zachowuję się teraz i jak będę się zachowywać. Odkładam szklankę na bok i wychodzę z kuchni. Łzy nadal spływają po mojej twarzy i zaczynam się trząść. Chcę wrócić. Muszę wrócić. Tak bardzo za nim tęsknię.
-Zaczekaj do cholery!
Jego głos sprawia, że cała zamieram. Staję w miejscu i nie potrafię się ruszyć. Czuję jak ciągnie mnie za ramie i już po chwili patrzę w jego cholerne oczy. Robię cholerny błąd. Dobrze, wiem, że nie powinnam tego robić. Zayn delikatnie kładzie swoje dłonie na moich ramionach i pociera je. Dlaczego on jest bez koszulki? Nie powinien kurwa.
-Chanel zwymiotowała, to dlatego, a ja nie wytrzymałem więc się wkurwiłem. Posłuchaj mnie. Ja naprawdę cię potrzebuję. Każdego dnia kocham cię mocniej. Zrozum, że ja chcę żebyśmy byli szczęśliwi na zawsze, żeby nic nie mogło nas rozdzielić. Kochanie, posłuchaj mnie. Przepraszam, że taki jestem, że krzyczę i nawet z tobą nie rozmawiam. Ja po prostu kocham cię tak mocno, że nie radzę sobie z nami. Nie radzę sobie z tym, że ty cierpisz. Cały czas wydaje mi się, że to jest moja wina, że to przeze mnie. Że nigdy nie będzie tak jak dawniej. Że już nigdy tak naprawdę mnie nie pokochasz Suzan.
-Nie mów tak. Proszę. Wiem, że może jestem trochę drętwa, nie miła, nie rozmawiam z tobą, ale nigdy nie powiedziałam, że cię nie kocham, bo robię to cholernie mocno. Po prostu czasem mam dość całego życia. Wydaje mi się, że wszystko mogłoby się potoczyć inaczej. Gdyby nie ten cholerny wypadek, wszystko byłoby inne. My bylibyśmy inni. Pewnie bylibyśmy już małżeństwem, albo nie utrzymywali kontaktu. Nikt nie może tego wiedzieć. Wiem tylko to, że nie chciałabym się cofnąć do tamtego momentu i zmieniać cokolwiek. Jest dobrze, tak jak jest teraz.
Dotykam delikatnie jego skóry, która jest ciepła i patrzę na niego. W momencie przyciąga mnie do siebie i zaczyna masować skórę głowy. Opiera brodę na mojej głowie i jeszcze mocniej przyciska do siebie. Zaczynam cholernie płakać, ponieważ tęskniłam za tym. Tęskniłam za zwykłym przytuleniem się do mojego narzeczonego. Przekładam dłonie na jego plecy i mocno naciskam na jego skórę. W momencie odrywa się ode mnie i chwyta moje dłonie, które całe drżą.
-Ej, nie płacz. Nic się nie dzieje. To nie jest twoja wina, rozumiesz? To że nie rozmawialiśmy to nie twoja wina, kochanie. Nie możesz płakać, rozumiesz?
Przytakuję, a on ociera moje łzy swoimi kciukami. Przymykam powieki i zaczynam spokojniej oddychać. Chcę przestać w końcu zamykać się przed całym światem, przestać w końcu zadręczać samą siebie. Muszę wrócić do normalności, to wszystko nie może tak źle wyglądać. Czuję oddech Zayn'a, coraz bliżej mojej twarzy i wstrzymuję powietrze. Jego wargi delikatnie łączą się z moimi, które są suche i pozostawia na nich pocałunek. Chanel zaczyna płakać, a on odsuwa się ode mnie.
-Chcesz do niej iść sama?
-Nie. Ty idź. Sądzę, że to jeszcze za wcześnie. Jeszcze chyba nie jestem gotowa. Wydaje mi się, że coś mogłoby się stać. Mogłabym jej coś zrobić, uszkodzić ją. Jestem cholernie złą matką i wiem o tym, ale ja po prostu wszystko przeżyłam dwa razy mocniej. Jestem kurwa jeszcze nastolatką, a przeżyłam totalny koszmar. Nie mogę sobie z tym poradzić. Najpierw dzieciństwo, teraz to. Czasem zastanawiam się dlaczego to akurat musiało spotkać mnie? Nie kogokolwiek, tylko mnie. Nienawidzę siebie za to. Chciałabym czasem zniknąć i sprawić żebym już nigdy nie wrócić.
-Nie mów tak. Gdyby nie ty, moje życie nadal byłoby jedną wielką imprezą.

------------------------

Spoglądam na Chanel i opieram się o łóżeczko. Już od kilku dni przychodzę do jej pokoju i przyglądam jej się. Nie potrafię jeszcze wziąć jej na ręce, czy dotknąć. Jest taka cholernie drobna. Jestem pewna, że lubię jej uśmiech, bo uśmiecha się do mnie cały czas. Przypomina mi Zayn'a w trzystu procentach. Ma strasznie ciemne włosy i karnację taką jak mój narzeczony.
-Przepraszam kochanie, że tak cię traktuję. Boję się po prostu, że zrobię ci coś i będziesz musiała odejść tak jak zrobił to twój braciszek. Nawet nie wiesz jak mocno wtedy cierpiałam. Twój tata oszukiwał mnie przez cały czas. Ukrywał przede mną, że jest was dwoje. To nie tak, że ja cię nienawidzę. Ja cię cholernie mocno kocham, tylko boję się, że mogę cię stracić. Że coś ci zrobię, że będziesz na tyle krucha, albo cokolwiek się wydarzy, upuszczę cię na ziemię, a ty stracisz przytomność. Kocham cię kochanie. Jesteś moją śliczną gwiazdeczką i mam nadzieję, że kiedyś wybaczysz mi to, ze trzymam się od ciebie tak daleko. Nawet nie będziesz tego pamiętać, ale ja przez resztę twojego życia będę cię przepraszać.
Uśmiecham się do niej i odwracam się w stronę drzwi. Dostrzegam w nich Zayn'a, który płacze. Nie wiem co się stało. Nie rozumiem tego. Uśmiecham się do niego i kieruję się w jego stronę. Rozmawiamy często, ale czasem nie chcę mu się narzucać, tak jak tym razem. Coś się musiało wydarzyć, że płacze, a ja nie chcę o tym z nim rozmawiać. Kiedy próbuję przejść obok niego, on chwyta moją dłoń. Zaciska na niej uścisk i przyciąga do siebie.
-Jestem tak cholernie z ciebie dumny, Suzan. Zrobiłaś w te dwa tygodnie cholerne postępy. Kocham cię tak cholernie mocno. Jesteś taka silna, kochanie.
-Dlaczego płakałeś?
-Bo nigdy nie słyszałem od ciebie do Chanel takich słów. Wiem, że się o nią boisz, tak jak ja każdego dnia. Wstaję w nocy nawet jeśli nie płacze tylko po to aby usłyszeć, że oddycha. Czasem śni mi się, że budzę się we śnie i ona nie oddycha. Jest sina i zimna. Zaczynam krzyczeć, ale nikt mnie nie słyszy. Później budzę się normalnie i siedzę przy niej resztę nocy bez zasypiania.
-Wszystko będzie dobrze. Przeżyła już tyle, że przeżyje z nami do końca. Jest silną dziewczynką. Kocha nas, tak mocno jak my ją kochamy.
Uśmiecham się do niego i owijam ramiona wokół jego talii. Pachnie papierosami i Zayn'em. Prosiłam go, żeby nie palił, ale nadal mnie nie słucha To tak cholernie mnie dobija. Nie chcę, żeby dostał raka płuc. Nie wiem nawet gdzie był. Siedziałam w pokoju Chanel jakąś godzinę i nie myślałam o Bożym świecie, chciałam być po prostu z nią sam na sam, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Całuję materiał koszuli Zayn'a i mocniej przytulam się do niego. Jeszcze chwilę tak stoimy, lecz już po chwili oboje podchodzimy do łóżeczka Chanel. Zayn bierze ją na ręce i uśmiecha się do mnie. Delikatnie porusza się na boki, a ja naprawdę jeszcze raz w nim się zakochuje. Wygląda tak cudownie z naszą córką na rękach. Bez niej wygląda idealnie, a z nią to dopiero pieprzona perfekcja. Chcę mu o czymś powiedzieć.
-Zayn, czy mogę jechać dzisiaj do Eleanor? Rozmawiałam z nią dzisiaj i chciała żebym przyjechała. Mogę?
-Dlaczego się mnie pytasz? Jasne, że możesz. Ja też miałem jechać do Louisa, ale jeśli nie chcesz jechać razem, to pojadę później. Chcieli zobaczyć Chanel.
-Tak wiem. Wspominała mi coś o tym, ale myślałam, że nie będziesz chciał tam nigdzie jechać.
-Chcę. Chcę być zawsze w tym samym miejscu co ty i chcę kochać cię już na zawsze.





_____________________________
Soł. Jest krótki, więc bardzo przepraszam. I przepraszam, też za to że jest tak późno. Mam nadzieję, że wam się spodoba, więc enjoy
All the love, 
Rose x.

1 komentarz: