sobota, 26 kwietnia 2014

Louis cz.31

-Tylko co?-zapytałam i popatrzyłam na niego.
-No bo. Tylko proszę cię nie denerwuj-powiedział, klęknął przede mną i popatrzył prawie już zapłakanymi oczami.
-Mów ku*wa o co chodzi-wreszcie krzyknęłam.
-To był ostatni raz. Obiecałem sobie, że już nigdy się nie tknę tej roboty. Ale kojarzysz te wszystkie części od motorów i samochodów w garażu-opowiadał-one są nielegalnie sprowadzane, a później sprzedawane na nielegalnych wyścigach. Ja też czasami majstrowałem, przy tych samochodach, które wyjeżdżały na trasę nielegalnych wyścigów. Przepraszam kochanie-wtulił swoją głowę w moje kolana.
-Idioto-podniosłam jego twarz-to było niebezpieczne prawda?-zapytałam i powoli w moich oczach pojawiały się łzy.
-Tak-odpowiedział. Po tych słowach uderzyłam go w twarz i pobiegłam na górę. Nie miałam najmniejszej ochoty go oglądać. Dobra okej to lepsze niż dragi ale kurde też niebezpieczne. A jakbym go straciła? Kto by teraz pomógł mi z tym wszystkim. Miałam ochotę go teraz zabić. Usiadłam w kącie przy szafie i płakałam. Dlaczego on zawsze musi pakować się w coś brudnego? Ma normalną pracę, która daje mu wielkie szczęście, ma przyjaciół dla których znaczy bardzo wiele ale nie bo on musi zawsze pakować się w jakieś gówno, bo tak przecież będzie lepiej. Patrzyłam na rany, które kiedyś sobie zadałam szklanką. To też było przez niego i przez jego oszustwa. Nadal widziałam te blizny, które tym razem wydawały mi się odrażające i już nigdy wolałabym nie widzieć swoich nadgarstków. Naprawdę ja go kocham, a on cały czas robi wszystko abyśmy przestali być dla siebie kimś bliskim. Nagle wszedł do pokoju i usiadł na łóżku. Czułam jego wzrok na sobie.
-Czego się gapisz idioto?-zapytałam podnosząc głowę i patrząc na niego.
-Przepraszam-powiedział i usiadł na podłodze po turecku.
-Teraz przepraszam. A jakby coś ci się stało. Pomyślałeś o mnie? O dzieciach?-zapytałam, wstałam i usiadłam na nim okrakiem.
-To był ostatni raz. Przepraszam. Już nigdy nie dotknę tych części, z Lukiem będę miał kontakt bo jest naszym wspólnym kumplem i gra w innym zespole. Nie będę już miał styczności z wyścigami-powiedział i gładził moje plecy.
-Ale mam pytanie. Po co ci to było? Przecież masz tyle kasy, że inni ludzie mogliby pomarzyć o takiej-oparłam swój nos o jego i patrzyłam w jego oczy.
-No bo to dawało mi adrenalinę. Z dnia na dzień bałem się, że coś mi się stanie i to mnie jarało-uśmiechnął się i przeniósł swoje dłonie na guziki mojej koszuli.
-Błagam nie rób już tego-delikatnie musnęłam jego usta swoimi wargami-nie chcę cię później oglądać w kostnicy.
-Dobrze kochanie-rozpiął całą moją koszulę, a ja zaczęłam go całować. Przewróciłam go na plecy i go całowałam.
-A jak dzieci wejdą?-zapytałam śmiejąc się.
-Nie wejdą spokojnie kotku-odpowiedział i zjechał swoimi dłońmi na moje pośladki.
-Mamo siku mi się chcę-Gemma weszła do naszego pokoju, miała w rączce swojego ulubionego misia podarowanego jeszcze przez Eleanor.
-Już idę-oderwałam się od Louis'a i popatrzyłam na małą-idź do toalety ja zaraz przyjdę kochanie.
-Dobrze mamusiu- odpowiedziała i wyszła z pokoju.
-No tak nie wejdą-zaczęłam zapinać guziki koszuli.
-No czyli nic z tego prawda?-zapytał leżąc na podłodze.
-No raczej nie kochany-uśmiechnęłam się.

*w tym samym czasie, oczami Julii*
Obudziły mnie światła lamp. Czułam, że ktoś bardzo mocno trzyma mnie za rękę. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Horana.
-Cześć kochanie-uśmiechnął się do mnie i poprawił kosmyk moich włosów.
-Hej, długo spałam?-zapytałam zdezorientowana.
-No troszkę sobie pospałaś. Jakieś sześć godzin-pocałował moją dłoń.
-I ty cały czas tutaj byłeś?-zapytałam i ścisnęłam jego rękę.
-Oczywiście, że tak kotku. Możesz mi powiedzieć jedną rzecz?-zadał mi pytanie.
-Mhm-wymruczałam z siebie.
-Dlaczego to robiłaś? Dlaczego się cięłaś?-zadawał pytania.
-Niall to wszystko mnie przytłaczało. Przepraszam cię już nigdy tego nie zrobię-powiedziałam-mógłbyś zawołać lekarza?
-A coś się dzieje?-zapytał i widziałam strach w jego oczach.
-Boli mnie w okolicach postrzału. Błagam zawołaj go-powiedziałam i pogładziłam jego twarz.
-Dobrze już idę-uśmiechnął się i wyszedł z sali. Chyba wreszcie znalazłam tą prawdziwą miłość przy której wiem, że będę bezpieczna i wiem, że zawsze będę mogła na niego liczyć. Nie jestem gotowa na to, aby się z nim całować i on chyba też jak na razie nie. Tak wiem, zachowujemy się jak dzieci, które nie całują się bo wydaje się im to obrzydliwe, ale to nie jest tak. Obydwoje dużo przeszliśmy, ja trafiałam na samych dupków, a on na nieszczęśliwe miłości. Może nam we dwójkę się uda. Może uda nam się stworzyć wspaniałą parę, a później rodzinę. Na razie chyba traktuję go tylko jak brata lub coś w tym stylu. Przecież nie da się pokochać osoby w dwa tygodnie, przynajmniej tak mi się wydaję. Chociaż mogę się mylić, bo niektórzy ludzie ot tak się w sobie zakochują i wszystko jest wspaniale. Na przykład Dominika i Louis już od pierwszego spotkania wiedzieli, że coś między nimi będzie. Tak mieli wiele przejść ale dalej się kochają mają dwójkę dzieci z poprzedniego małżeństwa Louis'a, a teraz spodziewają się kolejnego. Popatrzyłam na swoje nadgarstki i zaczęłam płakać. Sama nie wiem, dlaczego to robiłam po prostu brakowało mi Dominiki, nie miał kto podnieść mnie na duchu, wszyscy ode mnie odchodzili i sama sobie musiałam radzić ze swoimi problemami. Najpierw umarł dziadek, później mama, a na końcu moja ciocia. Wiem, że chciała być na tych pogrzebach ale nie było mowy o wyjściu z zakładu. Była zamknięta i musiała oduczyć się tego co kiedyś robiła. Tata z braćmi przeprowadzili się do Japonii i nie miałam z nimi w ogóle kontaktu. Wiem tylko tyle, że jeden z moich braci ten starszy jest sławnym piłkarzem w tamtych krajach, jest jedynym białym piłkarzem w tamtych ligach dlatego to wiem. Drugi brat podobno uczy się w najlepszej szkole w Japonii. Strasznie mi ich brakuje, ale to był mój wybór tata chciał mnie zabrać, ale ja wolałam zostać w Irlandii, bo za wiele rzeczy mnie tutaj trzymało. Od wielu lat postrzegałam mamę Dominiki jako moją mamę, bo naprawdę była dla mnie bliską osobą. Nagle wszedł lekarz.
-Dobry wieczór pani Julio śpioszek z pani-uśmiechnął się i podszedł do mnie.
-Dobry wieczór-odpowiedziałam.
-Więc co się dzieje?-zapytał.
-Boli mnie tutaj-pokazałam dłonią na miejsce w które zostałam postrzelona.
-Dobrze, zaraz panią zbadamy. Panie Horanie proszę wyjść.
-Już wychodzę-uśmiechnął się i wyszedł na korytarz. Lekarz rozpiął moją koszulę i zaczął zmieniać opatrunek.
-No już lepiej pani Julio. Są delikatne zaczerwienienia po operacji ale to normalne-uśmiechnął się.
-A kiedy będę mogła wyjść ze szpitala?-zapytałam i popatrzyłam na niego.
-Jeśli wszystko będzie dobrze, to za jakieś dwa tygodnie-zmienił opatrunek-a teraz troszkę panią pobadam.
-Dobrze-odpowiedziałam. Chwilę mnie badał.
-Wszystko dobrze. Ale była pani naprawdę dzielna podczas tej operacji. Myśleliśmy, że już pani nie uratujemy-uśmiechnął się.
-Mam dla kogo walczyć-uśmiechnęłam się.
-No tak. Pani przyjaciółka, jej narzeczony i pan Horan-odpowiedział i zapisał coś w swoich papierach.
-Dla niego najbardziej-lekarz odwrócił się w stronę szyby, a ja patrzyłam na blondyna-może pan mu powiedzieć, żeby poszedł do domu bo chcę pobyć sama, a niech on się prześpi spokojnie w domu?
-Oczywiście-odpowiedział i wyszedł na korytarz. Chwilę rozmawiał z Horan'em, gdy odszedł lekarz, blondyn podszedł do okna. Wysłał mi buziaka, chuchnął na szybę tak aby delikatnie zaparowała, narysował serce i napisał "będę tęsknił". Zaczęłam się śmiać i także wysłałam mu buziaczka. Po chwili pomachał mi i tyle go widziałam. Nagle dostałam telefon.
-Myszko i jak się czujesz?-była to Dominika.
-Już wszystko dobrze, lekarz przed chwilką był i powiedział że jest coraz lepiej za dwa tygodnie już do ciebie dołączę kochanie-uśmiechnęłam się.
-Tęsknie za tobą. Mogłabym teraz cię odwiedzić, ale pewnie jesteś zmęczona więc nie będę cię męczyć, przyjadę jutro-odpowiedziała.
-A przyjedziesz z Louis'em?-zapytałam.
-Oni przecież jutro wyjeżdżają z Doncaster. Oni przyjechali tutaj na kilka dni jak dowiedzieli się o twoim wypadku-powiedziała-nie wiedziałaś o tym.
-Nie-odpowiedziałam. Dlaczego on mi nie powiedział?-muszę już kończyć.
-Dobrze. To jutro się widzimy myszko-rozłączyła się. Odłożyłam telefon na szafkę obok łóżka. I co fajnie teraz znów go nie będę widziała przez miesiąc,a nawet nie pozwoliłam mu się ze mną pożegnać. Chyba naprawdę go kocham, nie wyobrażam sobie swojego życia gdyby teraz miałoby go zabraknąć. Pamiętam te czasy kiedy kłóciliśmy się o Dominikę z kim ma spędzać czas. I tak zawsze wybierała mnie, bo byłam jej najlepszą przyjaciółką prawie jak siostrą. Nie wiem czy jesteśmy stworzeni dla siebie, ale chyba warto spróbować, przecież życie jest po to aby ryzykować, więc ja też to zrobię. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

*następnego dnia rano, moimi oczami*
Za oknami znowu było niewyraźnie i zimno. Znów padał deszcz, a więc to oznaczało kolejny dzień spędzony w domu. Przeciągnęłam się na łóżku, Louis jeszcze spał zresztą tak jak dzieci. Wzięłam swój telefon i spojrzałam na ekran, było dwadzieścia po dziesiątej, a chłopaki mają samolot o dwunastej. Przecież do jasnej cholery się nie wyrobimy, musimy być na lotnisku około godzinę wcześniej, a na samo miejsce jedzie się pół godziny.
-Louis wstawaj-zaczęłam nim szarpać.
-Kotku, ale co się dzieje?-zapytał jeszcze zaspany.
-Obudź się. Zaspaliśmy. Nie zdążysz na samolot-mówiłam coraz głośniej-wstawaj! Ja obudzę dzieciaki i zrobię jakieś śniadanie. Ty się ogarnij, umyj i sprawdź czy wszystko masz spakowane.
-Mhm-wymruczał z siebie. Szybko poszłam do dzieciaków, przygotowałam im ubranka. Zbiegłam na dół i zrobiłam na szybko jakieś kanapki. Podałam na stół i zrobiłam herbatę bo wiedziałam, że Lou nie lubi kawy z samego rana. Szybko zjadłam, gdy reszta zeszła na dół aby zjeść ja poszłam się przebrać w to. Gdy już wszyscy byli gotowi do wyjścia pojechaliśmy na lotnisko. Znów to samo miliony fanek. Louis jak zwykle je olewał, ale nie aż tak jak kiedyś teraz zamienił z każdą chociaż słowo i coś podpisywał. Usiadłam z dzieciakami, Perrie, Sophie i siostrą Harry'ego.
-Popatrzcie się, ciekawe jakby nie byli tak sławni. Co by teraz robili-powiedziała Sophie.
-Czasem się tak zastanawiam, czy spotkałabym wtedy Zayn'a-uśmiechnęła się Perrie.
-Ja pewnie nigdy nie poznałabym Louis'a, bo to przecież dzięki Niall'owi go poznałam-odpowiedziałam i patrzyłam na szczęśliwych chłopaków.
-A ja was pociesze, ja bym znała mojego brata-zaczęła śmiać się Gemma.
-Wiesz tobie to by i tak było fajnie, bo twój brat byłby sławnym prawnikiem albo kimś-powiedziała Pezz.
-Dobra dziewczyny czas się z nimi już pożegnać-powiedziała Soph. Kiedyś za nią nie przepadałam, bo wydawała mi się strasznie sztywna, ale teraz okazała się całkiem fajna. Wreszcie chłopcy uwolnili się od fanek i zaczęli się z nami żegnać.
-Będę tęsknił-Zayn mówił do Perrie.
-Ja za tobą też kochanie-odpowiedziała.
-Mam nadzieję, że nie zrobisz żadnego głupstwa-mówił Liam.
-Oczywiście, że nie kotku, będę tęsknić-pocałowała go Sophie.
-Brat nie wywiń numeru i nie zrób nikomu dziecka podczas tej trasy koncertowej, kiedy mnie jeszcze nie będzie. Bo jak już będę to będę cię pilnować każdego dnia i każdej nocy-zaśmiała się Gemma.
-Zabawna jesteś-uśmiechnął się Harry.
-Kocham cię kochanie i mam nadzieję, że szybko się zobaczymy-powiedział Lou i mnie pocałował.
-Ja też mam taką nadzieję-uśmiechnęłam się-pożegnajcie się z tatą.
-Pa tatusiu-Gemma rzuciła się na ręce Louis'owi.
-Pa słoneczko-pocałował ją w czoło-młody piątka.
-Pa tatuś-przybił piątkę.
-Coś mi nie pasuje-powiedziałam na tyle głośno aby wszyscy mnie usłyszeli.
-Mnie też-powiedziała Pezz.
-Ja już wiem..-powiedział Liam.
-Tak?-zapytała reszta.
...
Więcej w kolejnej części ;)
Dziękuje za nawet zwykły komentarz typu:
"CZYTAM""NEXT""PODOBA MI SIĘ"
Tyle wystarczy. ;)
Aha i zapraszam na mojego
nowego bloga:
http://52tattoos-fanfiction.blogspot.com/



~Tomlinson'owa


10 komentarzy: