środa, 30 grudnia 2015

Zayn cz.25

Wracamy do mieszkania. Po dwóch tygodniach, kiedy Zayn leżał w szpitalu wróciliśmy. Pierwszy raz zobaczyłam jego twarz. Naprawdę nie wygląda strasznie. Przywiozłam już wszystkie rzeczy z Polski. Chcę już być tutaj.
-Nadal nie mogę uwierzyć w to, że skróciłaś sobie włosy.
-Życie lubi zaskakiwać.
-Mnie zaskoczyło podwójnie.
Dokładnie wiem co ma na myśli.  Po pierwsze moje włosy, a po drugie dziecko, ponieważ kładzie dłoń na moim brzuchu. Uśmiecham się do niego i siadam na kanapie w salonie. Tak wiele wspomnień mam z tym mieszkaniem. Niektóre nie są zbyt dobre, ale muszę nauczyć się żyć tutaj. Muszę jeszcze raz spróbować. Wszyscy już wiedzą, że jestem w ciąży. Chciałabym odwiedzić mamę i dowiedzieć się czy u nich wszystko okej. Jak zachowuje się Max i czy jest naprawdę między nimi dobrze.
-Myślisz, że teraz możemy żyć tak jak wcześniej? Razem, nie przejmując się niczym?
-Tak. Tylko boję się, że ty w końcu zaczniesz się mnie wstydzić albo nasze dziecko. No wiesz. Ta blizna. Nie jest zbyt atrakcyjna.
-Skończ to chore pieprzenie. Nie możesz tak myśleć. Mam już tego dosyć. Musisz przestać to robić.
-Ale co?
-Cały czas obwiniasz siebie za to co się stało i co chwile powtarzasz jaki jesteś brzydki przez tą bliznę. Bo naprawdę ona jest mała, a ja i tak zawsze będę cię kochać.  Bez względu na wszystko.
-Powiedz mi prawdę gdybym nie zaczął o ciebie walczyć to wszystko skończyłoby się inaczej, prawda? Żylibyśmy bez żadnego kontaktu. Albo powiedziałabyś, że nie chcesz mnie ranić i zaproponowałabyś mi przyjaźń.
-Nie wiem. Kiedyś starałam się zatrzymać uczucia do ciebie ale tylko dlatego, że bałam się ciebie kochać. To było od razu po moim wyjeździe. Chciałam żebyś przestał cokolwiek do mnie czuć. Chciałam żebyś odszedł. Do tego chrztu. Wtedy wiedziałam, że nie mogę cię zostawić. Że bez siebie nie możemy przetrwać. Uwielbiam czuć twoje serce tuż obok mojego. Kiedy jesteś przy mnie nie liczę czasu. Dla twoich oczu pokazuję moje prawdziwe uczucia dla ciebie otwieram moje serce. Tylko dla ciebie. Na nikogo innego nie potrafiłam się otworzyć, Zaynie. Tak mocno cię kocham.
-Nie musimy brać tego pieprzonego ślubu, ale musisz wiedzieć jedno. Będziemy do końca. Musimy być.
Przytakuję i siadam mu na kolanach. Tak dawno nie czułam się, aż tak bezpieczna, ale za dużo naczytałam się w internecie o ciąży pozamacicznej i to mnie przeraża. Mocniej wtulam się w Zayn'a i zamykam powieki. Mój chłopak kładzie swoją dłoń na moim brzuchu i delikatnie go masuje. Chcę żeby tak zostało. Cisza, a pomiędzy nią my, nasze oddechy i nasze ciała wtulone w siebie. 
-Chcesz o czymś porozmawiać?
-Właściwie tak. Boję się Zayn. 
-Ale czego?
-Że nie urodzę tego dziecka. Przeczytałam, że wiele kobiet rodzi normalnie, ale nie zawsze się udaje. Miałam już delikatne plamienia i kilka razy na dzień boli mnie lewa strona brzucha. Lekarz powiedział, że mam teraz leczenie wyczekujące. Na razie nic nam nie grozi, wszystko jest okej, ale jeśli w końcu zacznie zagrażać coś mi lub dziecku będę miała prawdopodobnie operację.
-Nie myśl o tym skarbie, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz, że nasze dziecko urodzi się całe i zdrowe. Musisz tylko o siebie dbać i uważać. Będę przy tobie przez całą ciążę, obiecuję. Nie opuszczę cię na krok. I tak muszę się na razie oszczędzać, przecież miałem krwotok wewnętrzny i mam połamane żebra, które tak szybko się nie zrastają. W sumie nawet nie chcę na razie wychodzić na ulicę bo się boję. Boję się, że znowu coś mi się stanie. Dlaczego to akurat my musimy mieć pod górkę? Nie zasługujemy na to. Nam się nie udaje ale do cholery innym tak.
-Nie zawsze może być kolorowo. Nawet dobrze, że mamy pod górkę. Jeszcze bardziej się do siebie zbliżamy.

------------------------------------

Uśmiecham się do Zayn'a, który spogląda na mnie gdy czekamy na Eleanor i Louis'a pod ich wspólnym domem, co wow wreszcie się udało i są szczęśliwi. Jedziemy dzisiaj do Danielle i Liam'a. Mają przekazać nam jakąś ważną informację. Nie mam pojęcia co to może być, ale nie ubraliśmy się zbyt elegancko. Ja mam na sobie jakąś luźną sukienkę, a Zayn szarą koszulkę i czarne przetarte jeansy. Kiedy spoglądam przez okno dostrzegam, że Louis i Eleanor też są raczej na luzie ubrani. Moja przyjaciółka ma crop-top i spódnicę maxi, a jej chłopak białą bokserkę i tak jak mój czarne jeansy. 


Jak na razie trafiłam tylko dwa razy do szpitala z krwawieniem. Nawet nie wiem po co. To tylko chore fanaberie mojego chłopaka, że coś może się stać. Ale nic jeszcze nigdy do cholery poważnego mi nie było. Nagle chwytam się za brzuch cicho przy tym wciągając powietrze do siebie z nadzieją, że nie usłyszy, ale kurwa od momentu kiedy zobaczył pewnego dnia jak najpierw zwijam się z bólu, a później krwawię słyszy wszystko.
-Wszystko dobrze Suzan? Bardzo cię boli? Jeśli tak to pojedziemy do szpitala. Liam i Danielle to zrozumieją.
-Nie. Wszystko okej. Masz do nich jechać. Nic mi nie jest. Ile razy mam ci powtarzać, że to tak samo jak przy miesiączce. Zrozum to wreszcie. To my zawsze musimy cierpieć, a nie wy. Nie wiesz co to za uczucie więc lepiej się zamknij.
-Widzę, że już zaczynają się humorki kobiety w ciąży. Fajnie.
-Zamknij się albo ci zaraz przypierdo..
-Woah, woah. Jakie słowa tutaj lecą. Spokojnie. Nie mówcie tak bo dziecko już was słyszy. Później będzie wrogo nastawione do wszystkich.
-Znalazł się dobry ojciec.
-Ciesz się, że jakoś to wytrzymuję. Twoją mamę. Ciesz się kurwa. Nawet cię nie mogę przelecieć, bo co? Bo nie będziesz się ze mną kochać kiedy twoja mama z nami mieszka, bo przecież w każdej chwili może wejść do pokoju. Mam już tego serdecznie dosyć bo to już dwa tygodnie. Ja już po prostu nie daję rady.
-Wiesz nie tylko ty. Też już mam dość. Cały czas zwraca mi uwagę, że coś robię źle. Tylko kurde to mój dom i moja rodzina, która ma żyć swoim życiem, a nie tak jak ona chce. Uwierz mi, że mi też nie jest łatwo, ale co mam ją wyrzucić? Powiedzieć jej żeby wracała? Dobrze wiesz, że jak na razie ma tylko jedną wnuczkę. Dziewczyny nie chcą słyszeć o żadnej ciąży. A wiesz jakie są jej stosunki z ojcem. Prawie nie rozmawiają.
-Wiem. Tylko chodzi mi o to, że nawet napić się nie mogę bo będzie to negować. Nie mogę cię przelecieć, bo mówisz, że nie możemy przy niej. Czuję się taki zmęczony tym wszystkim.
-To się zmieni, obiecuję. Jak się czujesz Suzan?
-W sumie to dobrze. W nocy miałam krwawienie i pojechaliśmy do szpitala bo Zayn jest za bardzo opiekuńczy i wydaje mu się chyba, że miesiączka to jest jakaś cholerna choroba.
-Właśnie czytałam dużo o tym, podobno ta ciąża to objawia się jak miesiączka. Bóle brzucha przy jajnikach i krwawienie. To w sumie nic strasznego. Myślałam, że to jest coś o wiele gorszego.
-Jest. Uwierz mi. Urodzenie dziecka przy ciąży pozamacicznej jest o wiele mniejszym prawdopodobieństwem niż przy normalnej. Wszystko boli cię dwa razy mocniej.
Spoglądam na nią kiedy przygryza swoją wargę i intensywnie mi się przygląda jakby nad czymś myślała. Nie wiem o co chodzi i nie chcę na siłę od niej tego wyciągać więc tylko uśmiecham się do niej i odwracam się w stronę drogi. Za jakieś pół godziny będziemy na miejscu, a ja się robię głodna. Cholernie głodna. Zjadłabym hamburgera albo cokolwiek niezdrowego, ale Zayn mi nie pozwoli. Nie ma takiej opcji. Nie mogę tknąć się nawet głupiej pizzy. Ostatnio w nocy wyszłam z pokoju i znalazłam na blacie w kuchni pudełko po niej. I była tam. Zjadłam ją. Byłam tak cholernie szczęśliwa. A ta pizza była tak dobra jak nigdy przedtem. Na samą myśl o tej nocy wybucham śmiechem i prawie dławię się własną śliną. Słyszę, że chłopcy rozmawiają o meczu Chelsea i przewracam oczami na samą myśl, że wczoraj musiałam to oglądać przez półtorej godziny, bo Zayn chciał abym była blisko niego. Nagle słyszę dzwonek mojego telefonu. Sięgam do torebki i wyjmuję wibrującą komórkę. Mama? Jezu co się stało?
-Halo. Co się stało? Zrobił ci coś?
-Nie. Nie. Uspokój się córeczko. Wszystko dobrze. Tylko chciałam usłyszeć twój głos. Po prostu tęsknię za tobą. Wiem, że widziałyśmy się dwa dni temu, ale tęsknię za tobą. Jesteś prawie wszystkim co mam i nie chcę cię stracić.
-Na pewno wszystko w porządku?
-Tak, tak. Po prostu chciałabym znowu cię zobaczyć. Chciałabym zobaczyć, że wszystko z tobą okej, że z wami jest okej.
-Przyjadę jak tylko znajdę czas. Obiecuję. Tylko proszę cię nie płacz już. Możliwe, że będziemy nawet dzisiaj.
-Dobrze. Pa słońce. Kochamy cię.
-My was też.
-Co się stało? Znowu ten skurwiel? Co on jej znowu zrobił?
-Nie, on. Wydaje mi się, że to coś całkiem innego. Płakała. Pierwszy raz tak mocno płakała prócz tych razy kiedy nas bił.
-Nie przejmuj się tym teraz. Od razu kiedy wyjdziemy od Liama i odwieziemy ich do domu pojedziemy do twojej mamy.
-Dziękuję.
-Nie masz za co.
Uśmiecham się do mojego chłopaka i spoglądam jeszcze raz na Eleanor i Louis'a, którzy rozmawiają i cicho się śmieją. Wyglądają tak słodko jak nigdy. Nie wiem co się wydarzyło w moim domu rodzinnym ale na pewno to nic dobrego. Mama wprost zanosiła się płaczem. Dlaczego świat mnie tak bardzo nie lubi? Dlaczego musiałam stracić kochającego mnie ojca, tylko po to aby dostać okropnego ojczyma i matkę, która na okrągło płacze. Przymykam powieki i przenoszę się do innego świata.

Boję się. Tak bardzo się boję. Otwieram oczy i dostrzegam, że jestem w jakimś lesie. Rozglądam się dookoła, ale widzę tylko drzewa. Próbuję wstać, ale moje nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Spoglądam w dół swojego ciała i dostrzegam, że mam na sobie tylko białą koszulkę, najwyraźniej Zayn'a, ponieważ sięga mi do połowy ud. Nagle uderzają we mnie światła reflektorów samochodowych i zamieram. Dostrzegam trzy osoby wysiadające z samochodu i przełykam głośniej ślinę. Przymykam powieki i jeszcze raz je otwieram. Niall? Harry? Maks? Co oni tutaj robią? Dlaczego tylko ja i oni jesteśmy w tym lesie.
-Dlaczego tutaj jestem?
-Szukaliśmy cię. Ktoś cię porwał Suzan. Nie wiemy ile tu leżałaś. Sprawdzamy wszystkie okoliczne lasy i w końcu się udało.
-Zamknij się gnoju. Już nam nie będziesz potrzebny. Potrzebowaliśmy tylko przykrywki. To my zorganizowaliśmy to wszystko. Wymyśliliśmy to całe porwanie, ale tak naprawdę twoja córka nada nam się tylko do zabawy. 
-Co ty pierdolisz gówniarzu?
-Tak. Teraz zginiesz.
Nagle widzę jak Harry przykłada pistolet do skroni Maksa, a ja zamieram. Błagam niech tego nie robi. Niech go nie zabija. Nienawidzę go, ale proszę niech tego nie robi. Zaczynam płakać i w momencie kiedy słyszę wystrzał zamykam oczy. Maks upada na ziemię, a ja zaczynam uciekać. Szyszki i jakieś igły wbijają się w moje stopy, ale uciekam coraz szybciej. Słyszę ich kroki za mną. Słyszę ich dyszenie. A może to ja? Może jestem już zmęczona? Może powinnam się poddać? Rozglądam się z nadzieją, że ktoś mi pomoże ale nic. Mocniej zaciskam pięści i zaczynam szybciej uciekać w coraz ciemniejszy las. Moje łzy coraz bardziej okalają moją twarz i zaczynają mnie szczypać. Dlaczego go tu nie ma? Jak mógł na to wszystko pozwolić. Przeklinam go w myślach i zamykam oczy aby przypomnieć sobie jego twarz,której nie widziałam już od miesiąca. Ciekawe czy on też mnie szukał. Przypominam sobie coś. Dzieci. Zanim mnie porwali byłam w pokoju dzieci i sprawdzałam czy śpią. Nagle potykam się o jakiś korzeń i upadam na ziemię. Zamykam oczy i próbuję zapomnieć o tym co się teraz dzieje. Nie wiem co mam robić. I tak już się nie uratuję, albo mnie zabiją, albo nie mam pojęcia co mi zrobią. Nagle czuję, że są tuż nade mną i nagle jeden z nich mnie przewraca na plecy. 
-Proszę zabierzcie mnie do Zayn'a i naszych dzieci. Proszę. Nie powiem, że to wy. Tylko zabierzcie mnie do domu.
-Już dawno powinniśmy zabić ciebie i te dwie zdziry Eleanor i Danielle. Danielle już leży martwa w jakimś przypadkowym rowie, a Eleanor nadal przetrzymywana jest w piwnicy. Nie wiem, czy się domyśliłaś, ale leżałyście przez ten cały czas w tym samym pomieszczeniu. 
-Dlaczego nam to robicie? Mamy rodziny.
-Właśnie dlatego. Po pierwsze ci debile są szczęśliwi, a po drugie macie cholerne dzieci, których my nie możemy mieć, bo nie pozwala na to prawo. 
-Ale proszę was. Proszę. Obiecuję, że nawet nie powiem o tym, że to wy zabiliście Maksa. Proszę tylko mnie wypuście. Mam dwójkę malutkich dzieci. Dobrze o tym wiecie.
-Boże zamknij się w końcu.
Nagle Harry mierzy we mnie bronią, a ja z nadzieją patrzę w jego oczy. Wiem, że to nic nie zdziała. Że i tak zginę. Chcę się tylko dowiedzieć, co tak bardzo zmieniło jego zachowanie. Od początku wiedziałam, że jest z nim coś nie tak ale nie, że jest aż tak pojebany. Słyszę głuchy wybuch i nagle czuję ból w klatce piersiowej. Krzyczę i zaczynam rzucać się po ziemi. A może to nie ziemia. To jest miękkie. Otwieram oczy i dostrzegam leżącego na mnie Maksa, który dotyka mnie po całym ciele, które zaczyna szczypać przez jego dotyk. Przyciska mnie do materaca i coraz mocniej się we mnie wpycha. Zaczynam płakać. Biję go w plecy, ale to nic nie daje. On dalej robi swoje, jakby mu za to płacili. Próbuję go z siebie zepchnąć, ale to nic nie daje. Jedynym plusem tego wszystkiego jest to, że zawsze ma na sobie prezerwatywę kiedy mnie gwałci. Łzy rozlewają się po mojej twarzy, a ja mocniej go biję. Nadal nic. 

-Boże Suzan, wróciłaś. Ja pierdole. Co tu się działo.
-Maks, zostaw mnie.
Zaczynam krzyczeć na cały mój głos i otwieram powieki. Widzę Zayna, który jest nade mną i płacze. Nie wiem ile to trwało, ale w moim śnie zaledwie kilka sekund. To wszystko działo się tak cholernie szybko. Mam nadzieję, że nie gadałam. Bo jeśli tak to będzie masakra.
-Harry i Niall zabili Danielle, a później mnie. Mieliśmy dzieci, Boże Zayn oni nas zabili za dzieci. Za to, że możemy je mieć, a oni nie.
-Nie płacz już. Wszystko będzie dobrze, skarbie.
-Mówili też o tobie, że ciebie też czeka śmierć. Że trzymają cię w piwnicy.
-Nic takiego nie będzie miało miejsca, rozumiesz? Nic.
-Nie byłabym taka pewna. Oni i tak nas już nienawidzą. Mało brakuje do tego żeby nas zabili.

------------------------------------

Rozglądam się w poszukiwaniu Zayn'a i dostrzegam Nialla trzymającego Harry'ego za rękę. Idą w moim kierunku, a ja udaję, że ich nie zauważam i zaczynam iść w stronę Eleanor. Szybko chwytam jej rękę i mocniej ją ściskam. Boję się jak małe dziecko i nie wiem co mam robić. Mocno zaciskam powieki, a ona się do mnie przytula. Nie wiem czy na nią też zadziałał ten mój sen czy nie, ale ja serio zaczynam się ich bać. nie znam ich. Są dla mnie kimś obcym.
-Hej Suzan. Jak tam? Wszystko z wami okej?
-T..tak.
-A nadal masz te boleści?
-Tak. Nie uwolni się od nich do końca ciąży. Możecie już iść. Suzan nie czuje się dzisiaj na siłach. Po prostu odejdźcie.
-Okej. Do zobaczenia.
Oddycham spokojniej kiedy odchodzą od nas. Czułam okropne napięcie kiedy spoglądałam na dłonie Harry'ego. Wyglądały tak znajomo. Tak cholernie zapamiętałam je przez ten sen. Czuję nieprzyjemny ból w dole brzucha i czuję jak krew wypływa ze mnie w sumie tak jak w najgorszych momentach okresu. Chwytam się stolika przy, którym stoimy, ponieważ mega zakręciło mi się w głowie.
-Suzan wszystko okej?
-Tak. Po prostu jakoś gorzej się poczułam. Ale już wszystko dobrze. Nie mów nic Zaynowi.
-Dobra, ale dasz radę wstać? Musimy iść do środka, bo z tego co wiem za chwilę ma być "ta wielka chwila".
Zaczynam się śmiać na słowa mojej przyjaciółki, ponieważ już chyba każdy ma dość tego czegoś. Tego spotkania. Od jakiejś godziny chodzimy między ludźmi, których nie znamy i tylko raz widziałyśmy Liama i Danielle. Nie pojawiają się w ogóle. Tylko przelotnie. Mieli nam coś powiedzieć, ale kurwa nie. Oczywiście, że ich nie ma. Myśleliśmy, że to informacja tylko dla nas, ale jak widać jednak nie. Przewracam oczami i chwytam dłoń Eleanor szukając wzrokiem Louisa lub Zayna.
-Gdzie oni są?
-Mówili, że idą do kuchni wziąć sobie coś do picia.
-Huh, okej.
Wchodzimy do domu i widzimy, że już wszyscy zajęli miejsca siedzące. Widzę, że Eleanor ma smutną minę, ale ja nie potrzebuję siedzieć. Nie chcę tego. Nagle dostrzegam mamę, Maksa i Luke'a oraz rodzinę Zayna gdzieś w tłumie. Co się tutaj dzieje? Nadal nie dostrzegam mojego chłopaka, ani Louisa. Nagle ze schodów schodzi Danielle w białej sukience, a obok niej Liam w garniturze. Wszyscy biją brawo łącznie z nami choć tak naprawdę nie wiemy o co chodzi. Wygląda tak ślicznie, że aż zaczynam płakać. To wszystko te chore hormony, tak cholernie mi buzują. Rozpieprza mnie wszystko od środka. Czuję jakbym miała czasem wybuchnąć, a następnym razem ryczę o byle co. Nagle Liam podbiega do mnie i chwyta moją dłoń. Ciągnie mnie przez tłum, aż w końcu znajduję się przy Danielle.
-Wszystko będzie dobrze.
Szepcze do mnie, ale wcale nie jest dobrze. Wszyscy na mnie patrzą, a ja nie mam pojęcia co do chuja tutaj robię. Uśmiecham się do mamy i Luke'a. Wszyscy są tak dobrze ubrani, tylko nie ja i Eleanor. Czy to jest jakiś cholerny żart?
-Ze względu na to, że Suzan nie mogła być na naszym ślubie, ponieważ jak niektórzy wiedzą leżała wtedy w śpiączce w szpitalu postanowiliśmy, że odnowimy naszą przysięgę. Dzisiaj wieczorem w naszym domu odnowimy ją.
-Wiecie, że nie musicie.
-Ale chcemy. Wiesz ile dla nas znaczysz. To ty miałaś być świadkową. Liam miał do końca nadzieję, że się wybudzisz i przyjdziesz. Ale teraz będziemy przeżywać wszystko jeszcze raz.
Mocno wtulam się najpierw w Danielle, a później Liama i zaczynam płakać. Mój przyjaciel pociera moje plecy i szczepcze, żebym się uspokoiła. Wszyscy biją brawo i nagle wszystko cichnie. Odklejam się od Liama i dostrzegam idącego w tłumie Louisa. Ma na sobie górę od garnituru i te same spodnie, które miał wcześniej. Wygląda komicznie, ponieważ one mają dziury. Nagle Zayn obejmuje mnie i delikatnie całuje czubek mojej głowy.
-Patrz co teraz będzie się działo, skarbie.
Uśmiecham się i widzę, jak Eleanor odwraca się w jego stronę i kręci przecząco głową przykładając dłonie do ust. Czy teraz Zayn mi się oświadczy? Nie. Przecież się nie zgodzę. To za szybko. Mieszkamy razem, okej. Ale boję się. Boję się, że znowu w jakiś sposób się zranimy. Że Zayn od nowa będzie wpadać w szał. Znowu coś się wydarzy. Tylko po co tutaj są moi rodzice? Nie rozumiem. Nagle Louis klęka na kolano i wyciąga z wewnętrznej kieszeni marynarki czerwone pudełeczko. W moich oczach zbierają się łzy w momencie kiedy chrząka i zaczyna w końcu mówić.
-Wiem, że nie jest między nami idealnie, że często się kłócimy. Ale kocham cię. Naprawdę tak mocno cię kocham. Chcę być z tobą już na zawsze. Chcę budzić się obok ciebie. Chcę żeby już nikt nie wątpił w naszą miłość. Żeby w końcu uwierzyli w to jak się kochamy. Nawet jeśli się pokłócimy i wyrzucisz mnie z domu to i tak wrócę. Bo cię kocham i chcę żebyś została moją żoną. Wyjdziesz za mnie?
-Tak. Jasne, że tak. Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam.
Louis wsuwa jej pierścionek na palec i wstaje na równe nogi. Eleanor w momencie wiesza się na nim i mocno przyciska do siebie. Louis pociera jej plecy, a ja nagle coś czuję. Zayn pił. Kurwa on pił. Obiecał mi, że przestanie. Odwracam się w jego stronę i przygryzam wargę żeby się nie rozpłakać. Nie mogę mu pokazać, że aż tak bardzo mnie tym zranił. Uśmiecham się tylko i całuję jego policzek na którym jest jeszcze blizna. Krzywi się delikatnie i przyciąga mnie do siebie. Oddycham w jego ramię i zaciskam powieki. Nie powinien pić. Naprawdę. Nie chcę żeby znowu mu coś odwaliło.
-Nie chcę żebyś pił.
-Wiem, ale to było tylko raz. Musiałem. Przepraszam.
-Jesteś wszystkim co mam, nie chcę cię stracić.

-----------------------------------

Uśmiecham się do Danielle, która już idzie do tego "ołtarza" i uśmiecha się do mnie. Siedzimy w pierwszym rzędzie, a Zayn cały czas trzyma moją dłoń. Przebrał się w górę od garnituru, nawet nie wiem skąd oni to do chuja biorą. Spoglądam na Eleanor, która uśmiecha się do Louisa i całuje jego policzek. Powracam wzrokiem do Danielle i Liama, którzy uśmiechają się do siebie i w końcu zaczynają mówić te wszystkie słowa, które wypowiadali podczas swojego ślubu na którym mnie nie mogło być. Nagle Zayn znika, a ja nie wiem co się dzieje. Nie. Proszę. Nie. Nie chcę. Jeśli on to zrobi, odmówię. Moje myśli zakrząta Zayn, który zaraz tutaj przyjdzie i padnie na kolana. W sumie to może być nawet zabawne. Delikatnie gładzę swój brzuch i powracam do tego co się dzieje tutaj i teraz. Liam i Danielle całują się i nagle wszyscy odwracają się w drugą stronę. Słyszę, że dużo ludzi wciąga głośno powietrze, a ja boję się odwrócić. Boję się zobaczyć. Raz, dwa trzy. Odwracam się na pięcie i dostrzegam Zayna niosącego bukiet czerwonych róż. W moich oczach pojawiają się łzy i nie mam pojęcia co teraz zrobić. Może to nie dla mnie, może to dla nich? W końcu jestem pewna, ponieważ Liam chwyta moją dłoń i delikatnie popycha mnie w stronę Zayna. Zamieram, ponieważ wszyscy się na nas patrzą. Nagle mój chłopak pada tuż przede mną na kolana najpierw wręczając kwiaty. Co to kurwa się dzisiaj dzieje? To jakieś cholerne przedstawienie. Najpierw Louis teraz on. Przewracam oczami, ale po chwili przypominam sobie jak Zayn płakał na chrzcinach Lily. Uśmiecham się do niego.
-Nie będę wymyślał ckliwych tekścików. Tak mówię o tobie Louis. Chcę żebyś została moją żoną. Wyjdziesz za mnie?
-Nie.. 
-Co?
-To znaczy tak. Tak chcę zostać twoją żoną. Zawsze tego chciałam.
Dlaczego ja to powiedziałam? Nie chcę. Jeszcze nie teraz. Przewracam oczami, ponieważ moje słowa były tak cholernie głupie. Powinnam się nie zgodzić, a później uciec. Wszyscy biją brawo, a ja zaczynam się czerwienić. Zayn nakłada pierścionek na mój palec i nagle tonę. Upadam na biały dywan i nie mam pojęcia co się teraz dzieje. 


Przepraszam, że znowu mega spóźnienie, może się poprawię może nie ale ja naprawdę nie mam czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. 

Lots of Love
Rosie ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz